Poetycka książka trzydziestolecia: rekomendacja nr 9
debaty / ankiety i podsumowania Karolina Felberg-SendeckaGłos Karoliny Felberg-Sendeckiej w debacie „Poetycka książki trzydziestolecia”.
WięcejRecenzja Karoliny Felberg-Sendeckiej towarzysząca premierze książki Po szkodzie Bohdana Zadury, wydanej nakładem Biura Literackiego 26 lutego 2018 roku.
1. Zwrot polityczny (od poetyki „nieprzysiadalności” po „jestem dumny”)
Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że dyskusje toczące się u zarania III RP raz na zawsze rozstrzygnęły spór o (wielkie) autorytety moralne w poezji. Dość przypomnieć, że poeci wówczas debiutujący tudzież ugruntowujący swoją pozycję niespecjalnie interesowali się wakatami wpierw po Herbercie, a potem również i po Miłoszu. Po śmierci Różewicza ugruntowało się przekonanie, że już tylko Zagajewski, Krynicki i Rymkiewicz posiadają odpowiednie narzędzia (w tym także ambicje) oraz pozycję (tak w Polsce, jak i w obiegu międzynarodowym), aby zarządzać duszą polską. Relacje te poukładały się tak z pewnością dlatego, że wzrastający pod przewodem Piotra Sommera i Bohdana Zadury poeci z roczników 50. i 60. niespecjalnie palili się (w przeszłości oraz współcześnie) do objęcia schedy po otwarcie angażujących się politycznie rocznikach przed- i tużpowojennych (co ciekawe, w późnych rocznikach 70., 80. oraz 90. aż roi się od poetów manifestacyjnie ideologizujących i upolityczniających własną twórczość). Prezentowany status quo zaburzyła datowana na październik 2016 roku „dobra zmiana” w polityce polskiej, która dość szybko obudziła znaczną cześć społeczeństwa (w tym również i artystów) z polityczno-społeczno-kulturalnego letargu. Więcej – w niektórych poetach ewokowała zwrot polityczny, którego efektem stały się otwarcie polityczne książki poetyckie. Podkreślam słowo „książki”, bo wiersze mniej lub bardziej polityczne czy też publicystyczne zdarzały się twórcom, których zaraz wymienię, stosunkowo często. Nim jednak przywołam konkretne nazwiska, pozwolę sobie na krótki wtręt o „drobnej” zmianie w pozycjonowaniu poezji w przestrzeni publicznej, jaka się, moim zdaniem, dokonała właśnie za sprawą owej nieszczęsnej „dobrej zmiany”.
W czerwcu 2017 roku profesor Ewa Łętowska wygłosiła wykład o poezji i konstytucji, którego punktem wyjścia uczyniła frazę „Niczego o nas nie ma w Konstytucji” z wiersza „Pod wulkanem” Marcina Świetlickiego (tom Schizma z 1994 roku). Jak dobrze wiemy, dla szczęścia gospodarki wolnorynkowej i pomyślności demokracji liberalnej poeta jest bytem absolutnie niekoniecznym, lecz jeśli już musi istnieć, to lepiej dla niego, żeby był biedny, chory i nieszczęśliwy – będzie miał wówczas szansę pisać porządne „prawdziwe” i „poruszające” wiersze. To tylko jedna strona medalu, druga jest bowiem taka, że poeci przydają się bardzo (wiemy to zresztą z licznych i traumatycznych najczęściej doświadczeń) w warunkach walki o niepodległość, wolność czy demokrację. Owszem, w niejednym reżimie poezja spełniła również rolę pożytecznego idioty – nie da się jednak ukryć, że w epoce mediów analogowych niejednokrotnie przyczyniła się do wzrostu morale, dzięki któremu naród polski (ukonkretnijmy go wreszcie) znalazł w sobie dość sił i woli, by walczyć z kolejnym zaborcą czy okupantem. Nic więc dziwnego, że każdy poważniejszy kryzys państwowy – a Łętowska odnosiła się do spawy demontażu Trybunału Konstytucyjnego – przypomina rządzącym i rządzonym o potencjalnościach charakteryzujących tak afektywną (i efektywną) dziedzinę, jaką jest właśnie poezja. Rzecz jasna, dziś – w dobie internetowych wojen informacyjnych, w epoce postprawdy – front walk o rząd dusz przeniósł się, co tu kryć, do nowych mediów. Niemniej poezja jako medium od zawsze użyteczne propagandowo dla części społeczeństwa nadal stanowi narzędzie najnaturalniejsze do wyrażania odpowiednio afektujących i afektywnych komunikatów. I rzeczywiście, w toku walk o wolne sądy z lipca 2017 roku publicyści, politycy, aktywiści oraz twórcy kultury co rusz odwoływali się w swych przemówieniach do klasyków, w tym również poetów. Jeśli zaś chodzi o tych ostatnich – cześć z nich podpisała list otwarty twórców kultury do Andrzeja Dudy (Jakub Kornhauser, Ewa Lipska, Marcin Sendecki i in.), inni przeszli do ofensywy poetyckiej.
Jeśli chodzi o poetów stroniących dotąd od publicystyki – acz od kilku dekad żywo zajmujących się nieodmiennie transformującą się ojczyzną i swoim dlań stosunkiem – wiersze jawnie publicystyczne i polityczne ogłosił ostatnio między innymi Marcin Świetlicki. W przeszłości autor Schizmy sprzęgł własną polityczność ze swoistą dla niego figurą i poetyką „nieprzysiadalnością” („– wydaje im się, że mają swojego poetę. / A ja odczekuję ironiczną, gorzką chwilę, krzywię się / i triumfalnie zaprzeczam”), jednakże w swojej najnowszej książce – wydanym w styczniu 2018 roku z okazji stulecia niepodległości autorskim wyborze Polska (wiązanka pieśni patriotycznych) – polityczność autora Zimnych krajów zmaterializowana (i skonsumowana) została w postaci uzupełnionej wycinankami Alicji Białej książeczki do nabożeństwa: modlitewnika opatrzonego komentarzem duszpasterskim księdza Andrzeja Lutra i zwieńczonego wierszami o Polsce współczesnej – kraju, w którym zaszła, co prawda, tylko „drobna zmiana”, ale i tak zdołała trwale podzielić i skonfliktować cały naród. Świetlicki zamyka swoją książkę konstatacją o rozpadzie państwa i zamieszkujących go wspólnot na „miliard Polsk”. Jeszcze radykalniejszą propozycję poetycką przedstawił właśnie Bohdan Zadura – poeta od trzech dekad z okładem niezwykle czujny, obywatelski oraz krytyczny. Opublikowany przez niego w Biurze Literackim tom Po szkodzie nie tyle referuje wnikliwe obserwacje czy wątpliwości autora, ile stanowi byt manifestacyjnie polityczny – konkretnie zaś anty-PiS-owski. Dość przytoczyć romansujący z pisarstwem religijnym (a jakże!) wiersz „Hosanna”:
wreszcie najważniejsze trzy osoby
w państwie (a nawet cztery)
mają polskie nazwiska
jestem dumny
wreszcie polska szlachta
z polskim ludem
bo dwa kończą się na ‑ski
a dwa nie
jestem dumny
pan prezydent mówi o sobie w trzeciej osobie
jestem dumny
pani premier
mówi o sobie w pierwszej osobie
ale liczby mnogiej
(„nie wiem czy jesteśmy
premierem Polski czy Europy”)
jestem dumny
polscy biskupi to prawdziwi intelektualiści
tylu profesorów i doktorów
nie znajdziesz w żadnym innym episkopacie
jestem dumny
w żadnym innym kraju
nie ma tylu pomników papieży
jestem dumny
o ile wiem
kibice piłkarscy w Portugalii
nie jeździli z pielgrzymkami do Fatimy
francuscy do Lourdes
bośniaccy do Medjugorje
węgierscy do Pannonhalmy
a polscy do Częstochowy
jak najbardziej
jestem dumny
(szwedzcy rumuńscy duńscy
islandzcy kanadyjscy prawdę mówiąc
chyba nawet by nie mogli
bo zdaje się nie mają
żadnego sanktuarium
jestem dumny)
słynni w całym świecie w zeszłym stuleciu
angielscy kibole
nie interesowali się tak kulturą i historią
Anglii choć mieli Szekspira
i księżną Dianę
jak kibice polscy
prawdziwi bohaterowie XXI wieku
jestem dumny
Margaret Thatcher z nimi
nie korespondowała
a Beata Szydło
z naszymi koresponduje
jestem dumny
nie wiem jak się nazywa
prezydent Węgier
jestem dumny
nie wiem czy w Tadżykistanie
jest trybunał konstytucyjny
jestem dumny
w Hiroszimie nie zginęło tylu ludzi
co w powstaniu warszawskim
jestem dumny
żaden inny naród nie dostał tak w dupę jak nasz
jestem dumny
nasz rodak
bez pieniędzy żydowskiej finansjery
bez zaplecza współpracowników
bez konsultacji w Brukseli i w Berlinie
odkrył gen zdrady
jestem dumny
taki jestem dumny
że aż mi wstyd
i z tego wstydu
gdybym był młodszy
poszukałbym jakiejś okazji
by swoje młode życie
oddać
za ojczyznę
Co – prócz otwartych ataków na obóz „dobrej zmiany” – łączy książki Zadury i Świetlickiego? Mogłabym zażartować, że wspomniany już wyżej duszpasterz i redaktor „Więzi”, Andrzej Luter, którego w Po szkodzie rozpoznajemy w jednym z wierszy jako wielce prowokacyjną figurę (rzecz łatwa do sprawdzenia – zachęcam). Jednak tym, co napędza prezentowany w tych książkach dyskurs, nie jest wcale charyzmatyczny kapelan, lecz udatnie zrekonstruowane i zaktualizowane pojęcie polityczności, które tym różni się od historycznych już sposobów politycznego angażowania się poetów, że warunkuje je wskazana w tytule książki Świetlickiego z 2016 roku „drobna zmiana” („drobna” – nie zaś fundamentalna czy też rewolucyjna). W wierszu „Demokracja” z opublikowanej w 2016 roku książki Już otwarte Zadura arcywyraziście wskazał na przyczyny owej „drobnej” (czy, jak niektórzy chcą, „dobrej”) zmiany: „wybierzcie swoich / przedstawicieli / a oni / już was / urządzą”.
2. Szkoda Zadury
Tytułowa „szkoda” jest zatem niewątpliwie wynikiem wolnych wyborów: „to już chyba lepiej / byłoby / nie wybierać / żadnego” – głosi wiersz zatytułowany identycznie jak cały tom. Nawiasem mówiąc, to właśnie wolnym (i ludzkim) wyborom podlega większość zjawisk i spraw w demokracji neoliberalnej. Jest to więc szkoda tym większa i boleśniejsza, że nieograniczająca się li tylko do dewastacji instytucji publicznych, ale przekładająca się również na życie społeczno-kulturalne. W wierszu „Postęp” rzecz prezentuje się następująco:
Poetów przeklętych
wyparli żołnierze wyklęci
Patriotyczną młodzież
patriotyczna odzież.
Taki jest właśnie tom Po szkodzie: dowcipny, ironiczny i jednocześnie boleśnie realistyczny. Poza tym – dość ryzykowny. Tak jest na przykład w wierszu „Nowy wspaniały świat”, w którym Zadura referuje (bez znieczulenia) staczającą się w pandemonium PiS-owskiego populizmu późną (bo wyczerpaną już samą sobą) nowoczesność:
zbyteczne słowa
nie będą mąciły w głowach
nasza narodowa komisja językowa
wykreśli ze słownika
słowa zarodek i płód
dziecko w zupełności nam wystarczy
w podręcznikach do historii
znajdzie się zdanie
że Hitler i Stalin
zachęcali do mordowania
nienarodzonych dzieci
podobnie jak
Nicolae Ceaușescu
jestem szczęśliwą matką
czteroletniego syna z zespołem Edwardsa
tak kobiety będą
chwaliły się w telewizji
przekaz dnia episkopatu
będzie prosty
jeden arcykapłan powie:
wszyscy jesteśmy powołani do zbawienia i świętości
drugi:
wszyscy możemy znaleźć się w tłumie zbawionych
trzeci:
w kwestii ekshumacji trzeba uwzględnić sentymenty rodzin ofiar
ale interes państwa jest ważniejszy
ze znaków interpunkcyjnych
usunięty zostanie pytajnik
zdania oznajmujące
będą kończyły się wykrzyknikiem
jako ostatni zapytam:
ludzie kto was uczył polskiego
i odpowiem:
na pewno nie moja żona
Do tego miejsca przywoływałam wiersze współtworzące pierwszą – jawnie publicystyczną, choć również i bardzo liryczną – część Po szkodzie. Na epizod drugi, zatytułowany „Maszyna losująca”, składają się przede wszystkim poematy prozą, w których poeta wspominając rozmaite doświadczenia oraz zdarzenia, podąża tropami własnej pamięci: od spraw tak dawnych, jak okres studniówkowy, do zdarzeń całkiem niedawnych. Poeta sugeruje w ten sposób, że choć jego pamięć z biegiem lat zdegenerowała się do tytułowej „maszyny losującej”, to jednak nawet w takim stanie nieodmiennie zaświadcza o nieprzypadkowości dokonywanych w toku życia wyborów etyczno-estetycznych. Owszem, wpływają na nią bezwzględne i wszechoobecne massmedia, nie zmienia to jednak faktu, że pozostaje ona zasobem prywatnym, tkanym bowiem w krytycznym i (auto)ironicznym języku. Mechanizm ten doskonale manifestuje się w utworze „[Mężczyzna, który pracuje w banku]”:
Mężczyzna, który pracuje w banku, kogoś mu przypomina. To Karol
Wojtyła, człowiek, który został papieżem, to papież, który został człowiekiem.
Ale czemu przywodzi mu na myśl nie Wadowice i Rzym,
a Żelazową Wolę i Majorkę? Tak, zanim został papieżem, wcześniej
został Chopinem. Teraz stoi w drzwiach Eurobanku i nagania klientów,
zachwalając „wypożyczkę”. Jeśli „wypożyczka” jest hasłem, odzew
powinien brzmieć „Wypierdalaj!”?
Z kolei w „[6 marca 2016]” wspomnienie (co ciekawe – znów ewokowane przez przekaz medialny) materializuje się następująco:
6 marca 2016 ogląda relację z halowych mistrzostw Polski w lekkiej
atletyce. Patrząc na skok wzwyż, pierwszy raz od niepamiętnych
czasów przypomina sobie Rumunkę, Iolandę Balaş czy raczej Jolán
Balázs, bo to była z pochodzenia Węgierka. Jedenaście razy biła rekord
świata, widział ją na żywo na Stadionie X‑lecia, w początkach lat 60.
podczas Memoriału Kusocińskiego. Wtedy też poprawiła ten rekord,
pokonując poprzeczkę na wysokości 188 cm. Stylem nożycowym; tylko
takim wtedy skakano. Najdłuższe nogi świata. Wtedy. Tydzień później
przeczyta w sieci, że zmarła 11 marca 2016. 28 marca umrze Edmund
Piątkowski, Biały Anioł.
Jak widać, mówiącym w Po szkodzie miotają rozmaite uczucia – dużo jest w nim frustracji, gniewu, agresji, jeszcze więcej czułości, dzięki której potrafi, wbrew ekspansyjnym mediom i szerzącym się w nich półprawdom oraz postprawdom, przekładać własne wrażenia, wspomnienia i wątpliwości na pełne uroku i bezbronności pismo melancholijne.
Ostatnia część nosi tytuł „Skarbnica Narodowa” i stanowi utwory typu ready-made, będące kompilacją aktualności zamieszczanych na stronie www.skarbnicanarodowa.pl. Przytoczone przez Zadurę informacje tyczą się nie tylko wagi, ceny czy próby wystawionych na sprzedaż „skarbów narodowych”, ale także i tego, czym są one w planie szerszym niż tylko materialno-monetarnym w zamierzeniu ich twórców i dystrybutorów:
Emisja pierwszej zagranicznej monety poświęconej Marszałkowi
to powód do dumy dla każdego Polaka. Upamiętnienie Józefa
Piłsudskiego na prawnym środku płatniczy w kraju emitenta
niezbicie świadczy o tym, że twórca niepodległego państwa
polskiego należy do grona wielkich osobistości historii świata.
Rzecz jasna, instytucje państwa polskiego nie poprzestają na tym, by dźwigać ojczyznę naszą z kolan oraz ruiny – ważnym celem jest dla nich również zadbanie o szczęście doczesne suwerena. Nic więc dziwnego, że w ofercie Skarbnicy Narodowej znajdują się takie artefakty, jak „unikatowe połączenie oficjalnej monety z kompasem”, „pierwsza oficjalna moneta w kształcie matrioszki”, moneta „Dobroć”, „Złota rybka” czy „moneta na szczęście”:
Koniczynka, podkówka, słonik i biedronka łączą swe siły na
wyjątkowym srebrnym talizmanie. Wiara, nadzieja, miłość
i szczęście to atrybuty kolejnych listków czterolistnej koniczynki.
Nie od dziś wiadomo, że do jej szczęśliwego znalazcy uśmiechnie
się szczęście. Podkówka skierowana końcami ku górze przyciąga
i kumuluje w sobie szczęście niczym kielich – dzięki niej możesz
stać się kowalem swego losu! Pomoże Ci w tym również słonik
z uniesioną trąbą. Kto wie, może również biedronka spełni Twoje
najskrytsze marzenia? […]
Srebrna moneta „Amulety szczęścia« to nie tylko wspaniały pomysł
na prezent. To Twój osobisty łut szczęścia, zaklęty w czystym srebrze.
Powierzchnię monety zdobią wielobarwny druk cyfrowy, kwiatowe
ornamenty oraz srebrne wstawki pokryte 24-karatowym złotem
przedstawiające kolejno czterolistną koniczynkę, słonika, podkówkę
i biedronkę. Dodatkowym walorem monety „Amulety szczęścia” jest
oryginalne etui w kształcie ramki oraz specjalnie zaprojektowana
obwoluta z wizerunkami symboli szczęścia.
W ostatnich partiach „Skarbnicy Narodowej” Zadura apeluje za sprawą skompilowanego odpowiednio tekstu o „wyrażenie / najskrytszych uczuć” za pomocą „monet wchodzących / w skład zestawu »Kocham Cię«”:
[…] Tym bardziej, że monety wchodzące
w skład zestawu „Kocham Cię” zostały wykonane z krystalicznie
czystego srebra, symbolizującego wierność oraz szczerość intencji.
Mały sentymentalny gest bez wątpienia podbije serce Twojej drugiej
połówki i sprawi, że Wasz związek znów nabierze rumieńców. Niech
to urocze srebrne serduszko stanie się symbolem jedności serc
i harmonii Waszych dusz!
BĄDŹCIE ROMANTYCZNI… NIE TYLKO OD ŚWIĘTA!
Gdy ktoś kocha różę, której jedyny okaz znajduje się na jednej
z milionów gwiazd, wystarczy mu na nie spojrzeć, aby być
szczęśliwym. Mówi sobie: „Na którejś z nich jest moja róża…”.
Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę
wspaniały prezent na romantyczne okazje – rocznice ślubu,
Walentynki, zaręczyny, urodziny
srebro najwyższej próby Ag 999
zestaw tworzący oryginalny kształt serca
najwyższej jakości druk cyfrowy
ograniczony nakład – tylko 999 zestawów
piękne etui ozdobione misternym złotym serduszkiem
SZTUKA JĘZYKIEM MIŁOŚCI
W projekcie monety wykorzystano obraz „Miłość” autorstwa
Sylwii Borkowskiej, polskiej artystki, która w swej pracy skupia się
na szeroko rozumianym pięknie, radości życia oraz przekazaniu
odbiorcy pozytywnej energii.
Jeśli części pierwsza i druga książki Po szkodzie relacjonują w dość bezwzględnym języku poetyckim wypadki mniej lub bardziej współczesne, to część ostatnia nie tyle odsłania merkantylny charakter narodowych pamiątek, ile demaskuje naturę wszelkich świętości. Zadura sugeruje, że emitowane przez państwo polskie środki płatnicze to (jeszcze jedno) zideologizowane, choć efektowne (i poetycko efektywne) medium. Narzędzie, dodajmy, niezwykle silnie wiążące się z gospodarką wolnorynkową, której fundamentem jest przecież zasada „wszystko ma swoją cenę”.
Konkludując, w Po szkodzie Zadura kompromituje doszczętnie kapitalizm, neoliberalizm i stricte nowoczesną ideę postępu. Koncepty te demaskują się w jego wierszach jako naiwne i krótkowzroczne. W rezultacie, najważniejsze XX- i XXI-wieczne narracje dekonstruują się (rzecz jasna, dopiero „po szkodzie”) jako kolejne maski populizmu – dyskursu nieodmiennie wzrastającego w siłę między innymi dzięki postępującej w zastraszającym tempie infantylizacji tego, co jest:
„Dobroć”, „Mądrość”, „Wolność”, „Piękno” i „Miłość” – to
przenikające się wartości, tworzące alegoryczne portrety naszych
dusz. Wyjątkowe monety pamiątkowe, wchodzące w skład kolekcji
„Świat Twojej Duszy”, odzwierciedlają wewnętrzne piękno, kryjące
się w każdym z nas. Największą wartością w naszym życiu jest
miłość. To właśnie z niej rodzi się dobroć, mądrość, wolność i piękno.
Posłuchaj swojego serca i zajrzyj w głąb swojej duszy!
I na koniec pozwolę sobie przypomnieć sprawę najbardziej oczywistą i fundamentalną: rządy populistów najczęściej są efektem… wolnych wyborów! Polak mądry… po szkodzie!
Ur. 1981, badaczka literatury XX i XXI wieku współpracująca z Zespołem do Badań nad Literaturą i Kulturą Późnej Nowoczesności przy Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Narodowego Centrum Nauki. Autorka książek Melancholia i ekstaza. Projekt totalny w twórczości Andrzeja Sosnowskiego (2009) i Koleżanka. Wspomnienia o Agnieszce Osieckiej (2015). Edytorka powieści Neponset i wielotomowego wydania Dzienników Agnieszki Osieckiej. Publikowała m.in. w „Pamiętniku Literackim”, „Dekadzie Literackiej”, „Czasie Kultury”, „Kresach”, „Gazecie Wyborczej”, „Wakacie”, „Opcjach”, „Tekstualiach”, „Ricie Baum”. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Kulturalnym”. Blogerka na portalu natemat.pl. Mieszka w Warszawie.
Głos Karoliny Felberg-Sendeckiej w debacie „Poetycka książki trzydziestolecia”.
WięcejSpotkanie autorskie w ramach festiwalu Stacja Literatura 22, w którym udział wzięli Radosław Jurczak, Dawid Mateusz, Magdalena Pułka i Karolina Felberg-Sendecka.
Więcej2. odcinek cyklu „K.” Karoliny Felberg-Sendeckiej.
WięcejGłos Karoliny Felberg-Sendeckiej w debacie „Biurowe książki roku 2017”.
Więcej1. odcinek cyklu „K.” Karoliny Felberg-Sendeckiej
WięcejRecenzja Karoliny Felberg z książek Korona dla Hansa Andersena i Obroty cudów Laury Riding Jackson, która ukazała się 27 marca 2012 roku na blogu karolinafelberg.natemat.pl.
WięcejSpotkanie autorskie wokół książki Po szkodzie z udziałem Bohdana Zadury, Karola Maliszewskiego i Dawida Mateusza w ramach festiwalu Stacja Literatura 23.
WięcejRozmowa Dawida Mateusza z Bohdanem Zadurą, towarzysząca premierze książki Po szkodzie, wydanej nakładem Biura Literackiego 26 lutego 2018 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Po szkodzie Bohdana Zadury, która ukaże się nakładem Biura Literackiego 19 lutego 2018 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Po szkodzie Bohdana Zadury, która ukaże się nakładem Biura Literackiego 19 lutego 2018 roku.
Więcej