W antologii Połów. Poetyckie debiuty 2020 przeczytamy 72 wiersze, których autorami są: Sara Akram, Tomasz Gromadka, Karolina Kapusta, Julian Rosiński, Zuzanna Strehl, Nina Voytala. Gros tych nazwisk dla wielu brzmi już znajomo, ale czym innym jest czytanie rozsypanych po różnych czasopismach tekstów, a czym innym cały tuzin utworów zebranych w jednym miejscu i pod wspólnym tytułem. To przedsmak tego, z czym lada moment możemy mieć do czynienia w pełnoprawnych debiutach wspomnianych wyżej autorek i autorów. Stoją na przedpolu i wykonują w stronę czytelnika gest. Już teraz mówią, co mają, a my powinniśmy się szykować, żeby być przygotowani, gdy nadejdzie. Ale co nadejdzie? Jakim arsenałem środków dysponują wyłowieni? O tym teraz kilka słów.
1. Sara Akram, „Mistrz Worda opanowuje podstawowe kompetencje soszjalu”
U Akram zwracają uwagę przede wszystkim dwa aspekty: świetne operowanie językiem i strukturą wiersza oraz konsekwentne sięganie po tematykę i środki – powiedzmy dosyć ogólnie – komputerów czy internetów. Współczesna tematyka, pewna mechaniczność rzeczywistości, w jakiej funkcjonujemy, w tekstach lubelskiej poetki znajduje sobie odpowiednik w postaci powtórzeń. Sens ewoluuje dzięki subtelnym zmianom słów, a to ewolucja w sposób naturalny skutkuje gradacją wiersza, który w pełni wybrzmiewa dopiero po ostatniej frazie. Akram się bardzo dobrze czyta, ale równie dobrze by się jej słuchało: „Mistrz Worda banuje SEM w głośnikach ścina biel/ szeruje szmer w przedsionkach i rozrasta się”.
2. Tomasz Gromadka, „Komunizm, gówno i może cię kocham”
Najstarszy – zdaje się – uczestnik tego Połowu. Jego poetyka wyraźnie odstaje od pozostałych głosów. Bierze się skądinąd, mówi o czym innym i przy użyciu innych środków. Ciekawe pisanie, które brzmi zaskakująco znajomo, dzięki temu, że autor sięga po utarte literacko i kulturowo frazy; rozbija je, tworząc nowe sensy. Znane każdemu przyśpiewki, mimochodem nucone szlagiery, do cna zużyte frazeologizmy. Gromadka zbiera je wszystkie i przetwarza na własny użytek. Bardzo ciekawe jest też świadome operowanie błędem w tych wierszach: niewłaściwą formą, niepasującą odmianą itd. To wytrąca z równowagi, zatrzymuje uwagę czytelnika. Intrygujące.
3. Karolina Kapusta, „Wykwit”
Bardzo oszczędny zestaw. Krótkie wiersze, w których podmiot często dystansuje się od materii tekstu, by móc z chirurgiczną precyzją (tak zresztą zatytułował swój komentarz Dawid Mateusz) dokonać stosowych cięć i operacji na wierszu. Pisanie o cielesnym cierpieniu, które się w nim nie nurza, tylko odnotowuje stany, doznania, reakcje. Mimo niezwykłej zwięzłości poszczególnych utworów autorce udaje się zagrać rytmem, refrenem, odpowiednim wyczuciem melodii i tempa frazy. „Wykwit” to jeszcze za mało na samodzielny debiut, ale też Kapusta nie obrała łatwej ścieżki: z jednej strony temat często eksploatowany, z drugiej lakoniczność, która wymaga naprawdę doskonałego warsztatu. Trzymam kciuki za dalszy rozwój i jestem go bardzo ciekawa.
4. Julian Rosiński, „Wieże”
Rosiński starym historiom znajduje nowe ramy. Ponieważ sięga po wątki religijne, za zasadne uważam uznanie pewnej apokryficzności tych wierszy, przy czym tekstem właściwym (wyjściowym) byłaby tu nie tylko Biblia, lecz także choćby baśnie. Rosiński i Zuzanna Strehl (o której zaraz) to najmłodsi autorzy ujęci w tej antologii, urodzeni już w XXI wieku. Autor zestawu „Wieże” czyta rzeczywistość oswojoną przez poprzednie pokolenia – mam na myśli tysiąclecia, perspektywę historyczną – już zupełnie inaczej, czemu wyraz daje w poezji. Bardzo dobrze komunikuje się z czytelnikiem, sięga po zasoby wspólne (kultura, religia), ale reinterpretuje znane wątki, umieszcza w aktualnych kontekstach. Naprawdę wartościowe doświadczenie lekturowe.
5. Zuzanna Strehl, „Wszystkie moje lesby sprzedam do porno”
Wspomniana wyżej autorka urodziła się – podobnie jak poprzednik – w 2001 roku. Tytuł zestawu bardzo dużo mówi o pomieszczonych w nim wierszach. Strehl interesuje obszar w poezji niedoreprezentowany. To eufemizm – tak naprawdę sedno sprawy oddaje „krótka rozprawa o widoczności lesbijek w przestrzeni publicznej:”. A dalej co? Pusta kartka. To uderza. Mocno. I bardzo dobrze. Jest w tych wierszach olbrzymia energia, niezgoda, chęć działania. To, co mówi Strehl, jest niezwykle ważne i potrzebne. Niech ta niezgoda jeszcze się podgotuje na wolnym ogniu i uderzy w nas, czytelników, z siłą podobną do Instrukcji dla ludzi nie stąd Patrycji Sikory. Będę na to czekać.
6. Nina Voytala, „Found Footage”
Last but not least – Nina Voytala, której projekt poetycki trudno ująć w jakieś ramy oprócz tych, które – jak słusznie zauważył Dawid Mateusz – autorka podpowiedziała czytelnikom w tytule zestawu. Stylizowane amatorskie nagranie, rozedrgany obraz, pozorny chaos. W tych wierszach ważne są pojedyncze sekwencje i zarządzanie przestrzenią wewnątrz tekstu. Wiersze Voytali są niezwykle pojemne, ale łączenie poszczególnych elementów to w znacznej mierze zadanie czytelnika. Lektura pewnie poskutkuje co najmniej uniesieniem brwi. Jeśli debiutancka książka autorki będzie utrzymana w takiej konwencji, to przed czytelnikami i krytykami zostanie postawione spore wyzwanie. Zresztą – jest nim już teraz.
Tak – w dużym skrócie – prezentuje się antologia Połów. Poetyckie debiuty 2020. Różnorodne głosy, różne etapy twórczości, różne narzędzia i tematy. Łączy je jedno – autorzy jeszcze nie zadebiutowali samodzielnymi książkami poetyckimi, ale najpewniej prędzej czy później to uczynią. Wówczas ta publikacja będzie wartościową próbką ich twórczości. Dla niektórych pewnie „połowowe” wiersze pozostaną juweniliami, dla innych zestaw pomieszczony w tej książce będzie podstawą całego twórczego projektu. W tym momencie w ręce czytelnika z pewnością trafia interesująca antologia. Jak śpiewał niejaki Skaza: „Oto plan nasz i kłów naszych blask./ Przyjdzie czas!”. Gdy przyjdzie – będziemy gotowi.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.