recenzje / ESEJE

Pomiędzy kamienicą i światem zewnętrznym

Marcin Orliński

Tomasz Pułka

Recenzja Marcina Orlińskiego z książki Poeci na nowy wiek

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Kie­dy czy­ta­łem Rewers, przy­po­mi­na­ły mi się róż­ne zja­wi­ska poetyc­kie, jakie mia­ły miej­sce w Pol­sce w cią­gu ostat­nich dwu­dzie­stu lat: jest tu tro­chę war­szaw­skie­go neo­lin­gwi­zmu, jest nie­co o’ha­ry­zmu spod zna­ku Świe­tlic­kie­go. Ale w kil­ku miej­scach migo­czą też bar­dziej odle­głe gwiaz­dy, np. Woja­czek czy Som­mer. Tomasz Puł­ka w debiu­tanc­kiej książ­ce two­rzy swój świat pospiesz­nie, wyko­rzy­stu­jąc róż­ne kody, róż­ne nar­ra­cje, któ­re czę­sto wyda­ją się przy­pad­ko­we, podyk­to­wa­ne jedy­nie dwu­znacz­no­ścią jakie­goś sło­wa czy wyra­że­nia. Daje się ponieść języ­ko­wi, któ­re­go nur­ty nie­rzad­ko oka­zu­ją się prze­ciw­ne. Tym, co jed­nak wyda­je się naj­waż­niej­sze dla tej poety­ki, jest miej­ska codzien­ność, od któ­rej wszyst­ko się zaczy­na i do któ­rej osta­tecz­nie powra­ca.

Gra­ma­tycz­ne pęk­nię­cia w tek­ście są cha­rak­te­ry­stycz­ne dla wie­lu współ­cze­snych poetów. W tym przy­pad­ku zda­ją się otwie­rać okna na coś, co nie mie­ści się ani w cza­sie opo­wia­da­ją­ce­go, ani w cza­sie opo­wia­da­ne­go: „to nie był dobry pomysł na roz­luź­nie­nie atmos­fe­ry opo­wiem / ci o wczo­raj jecha­łem rowe­rem przez mia­sto i nie uwie­rzysz / ale goni­ło mnie dziec­ko”. Z dru­giej stro­ny – wpro­wa­dza­ją onto­lo­gicz­ną nie­pew­ność, nie­sta­łość przed­sta­wie­nia, np.: „wycho­dzę jeśli wró­cę to tyl­ko przez juda­sza / nie wpusz­czaj obcych jest tyle innych rze­czy / war­tych uwa­gi”.

Puł­ka wystę­pu­je zresz­tą otwar­cie prze­ciw onto­lo­gii, tej „dia­lek­ty­ce pięk­nych słów”. Pró­bu­je kom­po­no­wać obra­zy stwo­rzo­ne jedy­nie „na swo­je podo­bień­stwo i cudze prze­ina­cze­nie”. Tych prze­ina­czeń jest w Rewer­sie spo­ro. „Powin­no błysz­czeć, a pach­nie jaśmi­nem”, wzdy­cha nar­ra­tor w utwo­rze kil­ka słów o mówie­niu przez sen. Jed­no­cze­śnie autor zda­je sobie spra­wę, że czę­sto „te hasła nie otwie­ra­ją żad­nych drzwi prze­ciw­nie / zapa­la­ją zie­lo­ny neon exit” („bez fil­tra”). „Ja” lirycz­ne oka­zu­je się bowiem „sta­le obec­ne” (wszyst­kie utwo­ry pisa­ne w pierw­szej oso­bie licz­by poje­dyn­czej), a onto­lo­gia powra­ca do języ­ka choć­by poprzez zaha­cza­ją­ce o bez­rad­ność orze­cze­nia: „jest”, „było”, „pozo­sta­ją”. Skraw­ki opi­sów przy­sta­ją do sie­bie, ale tyl­ko na zasa­dzie rodzin­ne­go podo­bień­stwa, jak na przy­kład w nastę­pu­ją­cym frag­men­cie:

two­je pal­ce moczo­ne w misecz­ce
ze zdję­ciem zbli­że­nia dwóch rów­nych sobie sen­sów w któ­re wcho­dzę
a póź­niej poły­kam jak gdy­by powie­trze było jutrzej­szą jadal­ną szmin­ką
czer­wo­ną niczym grzy­by zza chat­ki baby jagi…

God­na uwa­gi wyda­je się struk­tu­ra tych cząst­ko­wych świa­tów: „Skła­do­we wio­sny” („nerw”), „uśmiech­nię­ty rój łyże­czek” („Dida­ska­lia (ral­len­tan­do)”), w któ­rych „każ­da chwi­la ma swój nie­re­gu­la­mi­no­wy sens” („żywo”). Poskle­ja­na z frag­men­tów prze­strzeń wyda­je się nasy­co­na, a cza­sem wręcz prze­sy­co­na sen­sa­mi. Roz­stro­jo­na, nie­pew­na onto­lo­gia przy­po­mi­na, że współ­cze­sny poeta może tyl­ko „pró­bo­wać” opi­su, bawić się nim albo z nim igrać („ślad szmin­ki na lustrze w zagu­bio­nej toa­le­cie albo małym kinie”). W para­dok­sal­ny spo­sób plan koły­sze się więc wokół usu­nię­te­go chi­rur­gicz­nie cen­trum.

Było­by wygod­nie powie­dzieć, że Rewers to swe­go rodza­ju opo­wieść miesz­czań­ska. Wyko­rzy­stu­jąc róż­ne kody autor pró­bu­je wpraw­dzie poru­szać tra­dy­cyj­ne tema­ty: miłość, samot­ność, a nawet śmierć, jed­nak te figu­ry wyda­ją się roz­pro­szo­ne lub odda­lo­ne za pomo­cą iro­nicz­ne­go dystan­su na dru­gi plan. W utwo­rze „Wspól­ne fana­be­rie (nok­turn)” Puł­ka pisze: „z mar­ke­tin­go­we­go punk­tu widze­nia zazdrość jest tytu­łem / ame­ry­kań­skie­go fil­mu (…) patrzysz w pra­wo ale to ja cię obser­wu­ję (nie na odwrót)”. W wier­szu „Pró­ba (impro­wi­za­cja alla zin­ga­re­se)” czy­ta­my: „kie­dyś zosta­nie tyl­ko nie­bo prze­kłu­te na wylot a zamiast zba­wie­nia przyj­dą śle­pe / pają­ki i pleśń”. W podob­ny spo­sób wpla­ta­ne są nawią­za­nia lite­rac­kie – pośred­nio, od nie­chce­nia i bez zobo­wią­zań: „Jesz­cze widać dym, dzień się w oku krę­ci, naten­czas / wziął Woj­ski i wsa­dził pod pachę wiąz­kę pach­ną­ce­go / sia­na” („Porio­ma­nia”).

Sło­wem: wie­lość kodów, nie­jed­no­znacz­ność zda­rzeń i to upar­te poczu­cie domi­na­cji stru­mie­nia przy­pad­ko­wych sko­ja­rzeń. I choć cza­sem język Rewer­su wyda­je się nie­co roz­go­rącz­ko­wa­ny, „ja” lirycz­ne prze­ko­nu­je nas, że „kie­dyś wyja­śni­my te wszyst­kie / kształ­ty, chłod­ne zda­nia, brud na drga­ją­cych gwiaz­dach”. A ja mu wie­rzę.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny na łamach „Twór­czo­ści” (1/2008). Dzię­ku­je­my za udo­stęp­nie­nie mate­ria­łu.

O autorach i autorkach

Marcin Orliński

Urodzony w 1980 roku. Poeta, krytyk literacki, publicysta. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim i studiów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich PAN. Redagował rubrykę „Wiersz Przekroju” w tygodniku „Przekrój” i serię wydawniczą „Biblioteka Debiutów” przy „Zeszytach Poetyckich”. Mieszka w Warszawie.

Tomasz Pułka

Poeta, prozaik. Pochodził z Rudnika k. Myślenic, mieszkał w Krakowie, gdzie studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Członek grupy „Perfokarta” zajmującej się tworzeniem i promocją poezji cybernetycznej. Współredagował art-blog „Cichy Nabiau”. Laureat Nagrody Literackiej Dżonka (2007). Zmarł 9 lipca 2012 roku we Wrocławiu.

Powiązania