recenzje / ESEJE

Pomiędzy patrzeniem

Antoni Zając

Recenzja Antoniego Zająca towarzysząca wydaniu almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2018, który ukazał się nakładem Biura Literackiego 3 czerwca 2019 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Połów. Poetyc­kie debiu­ty, seria zbie­ra­ją­ca tek­sty autor­stwa lau­re­atek i lau­re­atów jed­ne­go z naj­bar­dziej pre­sti­żo­wych kon­kur­sów mło­do­po­etyc­kich w naszym kra­ju, to już ugrun­to­wa­na insty­tu­cja z cał­kiem boga­tą histo­rią. Kolej­ne wyda­nia alma­na­chu da się czy­tać na co naj­mniej kil­ka spo­so­bów. Pierw­szy z nich to lek­tu­ra indy­wi­du­al­na, w któ­rej z pre­zen­to­wa­nych zesta­wów może­my budo­wać por­tre­ty poszcze­gól­nych poetów i poetek – obser­wu­je­my ich w jakimś wstęp­nym punk­cie doj­ścia, w pierw­szej (lub kolej­nej z pierw­szych) eks­po­zy­cji autor­skiej wyobraź­ni, ujaw­nia­ją­cej się na róż­no­rod­nie ukształ­to­wa­nej sce­nie pisa­nia. Cho­dzi o two­rze­nie szki­cu, a nie ramo­wa­nie jed­ne­go, od tej chwi­li nie­zmien­ne­go obra­zu danej twór­czo­ści – ofe­ro­wa­na tu autor(k)om prze­strzeń dwu­na­stu wier­szy pozwa­la doświe­tlić tyl­ko pew­ne aspek­ty lite­rac­kich pro­jek­tów i otwo­rzyć dla nich hory­zont moż­li­wych ewo­lu­cji.

Alma­nach moż­na też czy­tać poza logi­ką oso­bo­wych pre­zen­ta­cji, trak­tu­jąc go raczej jako radar wyczu­lo­ny na ujaw­nia­ją­ce się powo­li nowe, nawra­ca­ją­ce lub remik­so­wa­ne języ­ki, wyobraź­nie i rygo­ry two­rze­nia. Repre­zen­ta­tyw­ność Poło­wujest rzecz jasna czę­ścio­wa i nie­zo­bo­wią­zu­ją­ca, jed­nak poprzed­nie alma­na­chy nie­rzad­ko dawa­ły poję­cie o rysu­ją­cych się ten­den­cjach – wśród nich zwró­cił­bym uwa­gę na reflek­sy eko­kry­tycz­ne, wstęp­ne „zbio­ry śli­ny”, i (głów­nie w zeszło­rocz­nej pre­zen­ta­cji) donie­sie­nia ze szko­ły nowej f®azy.

Jakie zapo­wie­dzi lub obiet­ni­ce – tak na pozio­mie jed­nost­ko­wych dyk­cji, jak i z makro­per­spek­ty­wy – otrzy­mu­je­my za spra­wą tomu zbie­ra­ją­ce­go zesta­wy sze­ścior­ga lau­re­atów i lau­re­atek ostat­niej edy­cji Poło­wu: Marii Hal­ber, Mar­ci­na Pierz­chliń­skie­go, Mar­ci­na Pod­la­skie­go, Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej, Anto­ni­ny M. Tosiek i Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go? Tej naj­mniej licz­nej z dotych­czas „poło­wio­nych” grup nie spa­ja ści­sły klucz wspól­no­to­wy, śro­do­wi­sko­wy (w obu zna­cze­niach tego sło­wa) czy tema­tycz­ny; moż­na jej za to wyzna­czyć pew­ne punk­ty inte­rak­cji, współ- i prze­ciw­mó­wie­nia, któ­re uwi­dacz­nia­ją się w doko­na­nych przez Dawi­da Mate­usza (lau­re­ata kon­kur­su z 2013 roku) i Joan­nę Muel­ler wybo­rach tek­stów, sto­ją­cych z regu­ły – pod­kre­ślam to już na wstę­pie – na co naj­mniej nie­złym pozio­mie. W tym szki­cu chciał­bym przyj­rzeć się trzem takim miej­scom spo­tka­nia czy też star­cia. Mam wra­że­nie, że wyzna­cza­ją one waż­ne staw­ki przed­sta­wia­nych tu poetyc­kich wizji.

Pod­miot­ki

Tom otwie­ra pre­zen­ta­cja Marii Hal­ber, poet­ki obec­nej wcze­śniej głów­nie na łamach „Waka­tu”. To zestaw zogni­sko­wa­ny wokół doświad­cze­nia nega­tyw­ne­go, któ­re loka­li­zu­je się w prze­strze­ni cia­ła – uobec­nia się wra­że­nie utra­ty soma­tycz­nej, zmy­sło­wej auto­no­mii i inte­gral­no­ści, któ­ra pozwo­li­ła­by na posta­wie­nie krop­ki (zamiast myśl­ni­ka czy spój­ni­ka) po sło­wie „Ja”. Pod­mio­to­wość w pierw­szej obec­nej tu fazie musi być nego­cjo­wa­na z zewnę­trzem za cenę utra­ty wła­snych warun­ków sta­no­wie­nia. Cia­ło jest wymien­nie izo­lo­wa­ne i przy­łą­cza­ne do nie­jed­nost­ko­wych ukła­dów, kon­sty­tu­owa­ne jako doda­tek lub dopi­sek.

Są u Hal­ber dwa warian­ty takiej suple­men­ta­cji, czy­nią­cej pod­miot „nie-jed­nym”, a przez to nie­do­stęp­nym same­mu sobie. Pierw­szy z nich wyzna­cza obszar „cia­ła cyfro­we­go”, bito­wej mapy będą­cej obra­zem bar­dziej niż ist­nie­niem. To cia­ło jest pozba­wio­ne wła­sno­ści, pła­skie i zde­kom­po­no­wa­ne:

Więc two­je cia­ło wyla­ło się z inter­ne­tu, wycie­kło i nie jest już
brzu­chem, ręką, łukiem brwio­wym, nie jest usta­mi
więc możesz wycie­rać je z pod­ło­gi, wło­sa­mi, jak kie­dyś –
pik­se­le ście­rać, łza­mi?
nie ma co pła­kać nad roz­la­nym cia­łem
nie ma co pła­kać nad cia­łem, któ­re wycie­kło

Jed­no­wy­mia­ro­we, wytra­ca­ją­ce pod­mio­to­wą sub­stan­cję cia­ło jest wysta­wio­ne na Spoj­rze­nie – bez­i­mien­nie pene­tru­ją­ce inter­net, wysta­wio­ne przez okno, śli­zga­ją­ce się po tafli lustra. Spoj­rze­nie pochła­nia i dzie­li bez resz­ty, wytwa­rza­jąc obra­zy nie­kla­sy­fi­ko­wal­ne już w kate­go­riach ory­gi­na­łu i repro­duk­cji. Nale­ży wszyst­kie je udo­stęp­nić (poja­wia­ją­ce się w „*pocz­tów­ce 11.17” upo­rczy­we wyślij), w ten spo­sób pozby­wa­jąc się jed­nost­ko­wej tre­ści wnę­trza. Nic nie może się stra­cić – obo­wią­zu­je zasa­da zero waste.

Dzie­le­nie i podziel­ność ma zwią­zek z dru­gim typem anty­pod­mio­to­wej nega­tyw­no­ści – cho­dzi tu o zało­że­nie, że „Ja” może budo­wać się i trwać jedy­nie w rela­cji z innym, któ­ry nad­cho­dzi z zewnątrz. Docho­dzi w tej sytu­acji do zamia­ny indy­wi­du­al­no­ści w dywi­du­al­ność:

być podziel­nym to zna­czy: umieć przy­lgnąć do wie­lu
mówić zawsze tak, mieć w sobie cie­pło podziel­ne
podzie­lo­ne wciąż cie­płe, zdat­ne do dal­sze­go użyt­ku
mnó­stwa dal­szych podzia­łów

Rysu­je się w tej poezji potrze­ba pod­mio­tu nie­zdo­mi­no­wa­ne­go przez rela­cję, zdol­ne­go two­rzyć się i dzia­łać na wła­snych zasa­dach, nawet jeśli musi je dopie­ro okre­ślić:

być podziel­nym to zna­czy – nie da się tak
powie­dzia­łam do sie­bie: kamień. ile mnie już poszło
na mar­ne, przy­lgnę­łam do tylu skór, co z tego
zosta­ło i komu, dokąd
nic

to nic, powie­dzia­łam sobie: od teraz nie będę podziel­na
od teraz będę nosić w sobie głaz
i tak mi się sta­ło

„Ja” nie­sko­lo­ni­zo­wa­ne przez zewnętrz­ność odnaj­du­je się tutaj pomię­dzy patrze­niem– w tym, co wyczu­te na skó­rze lub pod jej powierzch­nią. Dotyk nie­zaw­łasz­czo­ny przez moc dzie­lą­ce­go zewnętrz­ne­go spoj­rze­nia jest auto­lek­tu­rą, któ­ra pozwa­la być może na nową, przez sie­bie two­rzo­ną kon­sty­tu­cję – na usta­no­wie­nie pod­miot­ki, zdol­nej powie­dzieć: „to czym kar­misz się to  m o j e” (podkr. – A.Z.).

O krok dalej w tym pro­ce­sie postą­pi­ła pod­miot­ka utwo­rów Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej. W wier­szach autor­ki zna­nej m.in. z „Odry” i „Heli­kop­te­ra” wol­no­ścio­wa, suwe­ren­na pro­kla­ma­cja „Ja” sta­je się pro­ble­ma­tycz­na. „Wol­na” – w porząd­ku, ale od cze­go, do cze­go i jakim kosz­tem? Wąt­pli­wość ta powsta­je w wyni­ku zde­rze­nia z dwo­ma ele­men­ta­mi wła­ści­wie nie­obec­ny­mi w poezji Hal­ber, mia­no­wi­cie reflek­sją nad języ­kiem i śmier­cią. Język to nie żad­ne „dzi­kie mię­so”, tyl­ko „męska” gra­ma­ty­ka zawłasz­cza­ją­ca głos w świe­tle pra­wa:

czy czę­ści zda­nia mają wybór – opu­ścić sie­bie nawza­jem
i z pomi­nię­ciem krop­ki – odejść? i czy­ją decy­zją jest skład­nia?
śni­ły mi się klu­by dusz­ne jak zwią­zek rzą­du
któ­ry róż­ni się tyl­ko jed­nym bra­kiem od męsko­ści
a wobec róż­nic mie­wam mięk­kie nogi

Zada­niem pod­miot­ki może być wyko­na­nie spe­ku­la­tyw­ne­go sko­ku „w gar­dło słów” (Pie­ta), pozwa­la­ją­cej na ponow­ne odzy­ska­nie poten­cji języ­ka („Fausta/ córeczko/ cze­go tam jesz­cze szu­kasz”). Czy to jed­nak nie za mało, by zmie­rzyć się z tym, co osta­tecz­nie, zda­niem Szau­liń­skiej, dode­fi­nio­wu­je, to jest – ze śmier­cią? Arkusz zaty­tu­ło­wa­ny z nie­po­trzeb­ną meta­fi­zycz­ną swa­dą Nic cięż­sze niż cośnie daje nam na szczę­ście jasnej odpo­wie­dzi; w swo­ich naj­lep­szych frag­men­tach ukie­run­ko­wa­ny jest na dro­bia­zgo­we, dźwięcz­ne kame­ra­lia bli­skie śla­do­wej, nie­jaw­nie „cud­nej” codzien­no­ści z poezji Bar­ba­ry Klic­kiej:

Chwi­lo co pest­ką po śliw­ce ku zie­mi upa­dasz
Okiem owo­cu śle­pa wyje­dzo­na
któ­ra przy­cho­dzisz jak powi­dok po świe­cy
i mię­dzy ocza­mi dwie zmarszcz­ki pio­no­we

dwie ukrę­co­ne łody­gi mie­czy­ka
zakwi­tłe na czas jaki pło­nie drza­zga

Fala, faza, fra­za

Temat języ­ka powra­ca w zupeł­nie innej odsło­nie za spra­wą ryzy­kow­ne­go, miej­sca­mi prze­szar­żo­wa­ne­go zesta­wu wier­szy Mar­ci­na Pod­la­skie­go – auto­ra zaj­mu­ją­ce­go się nauko­wo języ­ko­znaw­stwem struk­tu­ral­nym i języ­kiem sta­ro-cer­kiew­no-sło­wiań­skim. W jego utwo­rach bada­na i per­for­mo­wa­na jest obse­syj­na mowa spi­sku, para­noi czy dostęp­nej jedy­nie mówią­ce­mu „Ja” tajem­nej praw­dy obja­śnia­ją­cej cały świat. Pod­miot u Pod­la­skie­go brzu­cho­mó­wi schi­zo­fre­nią – wiesz­czy koniec świa­ta, infor­mu­je o zmo­wie wiel­kich mocarstw, wska­zu­je na śmier­cio­no­śne dro­ny. Wśród mgła­wi­co­wych ukła­dów języ­ko­wej psy­cho­zy war­to wyróż­nić ten naj­le­piej skom­po­no­wa­ny, naj­uważ­niej­szy, zosta­ją­cy na dłu­żej: „echo­la­lie”. Pod­la­ski uru­cha­mia bajecz­ną spe­ku­la­cję, podob­ną nie­co do tej, któ­rą poka­zał nie­daw­no Zie­mo­wit Szcze­rek w Siwym Dymie albo Pię­ciu Cywi­li­zo­wa­nych Ple­mio­nach:

krok pierw­szy w postę­po­wa­niu badaw­czym
jak wie­my arty­ku­la­cja spół­gło­ski labial­nej [b] jest na tyle zbli­żo­na do [w] że dźwię­ki te nie­kie­dy ule­ga­ją pomie­sza­niu tak więc nie poda­je się wąt­pli­wo­ści fakt
BABEL = WAWEL
a dalej oczy­wi­ście
WIEL-ICZKA ← WIELE [JĘZYKÓW]
i natu­ral­nie
SMOK ← *SMOGЪ (z ubez­dź­więcz­nie­niem wygło­so­wej welar­nej po zani­ku jeru w pozy­cji sła­bej)

Ta „ana­li­za” przy­po­mi­na jako żywo prze­dziw­ne usta­le­nia Sta­ni­sła­wa Szu­kal­skie­go z jego czter­dzie­sto­trzy­to­mo­we­go manu­skryp­tu, w któ­rym dowo­dził, że języ­kiem pier­wot­nym jest z ducha sło­wiań­ska maci­mo­wa. To oczy­wi­ście tyl­ko mała część pogań­skie­go ima­gi­na­rium arty­sty; waż­ną rolę peł­ni w nim rów­nież Wawel jako Duch­ty­nia, cen­trum sło­wiań­skie­go kul­tu. Pod­la­ski mik­su­je te obra­zy z fal­sy­fi­ka­ta­mi apo­ka­lip­tycz­nej pseu­do­sym­bo­li­ki:

– jakie jest pań­stwa zda­nie na ten temat | czy mają pań­stwo jakieś suge­stie do tego co zapro­po­no­wał pod­la­ski
– MUSI WYRUSZYĆ NA KRESY WSCHODNIE W POSZUKIWANIU DWUNASTU JĘZYCZNIKÓW KTÓRZY MODLĄC SIĘ MODLITWĄ W PRAJĘZYKU STRĄCĄ DIADEMY Z SIEDMIU GŁÓW BESTII I ROZPROSZYWSZY MGŁY ZATRUTE PRZYWRÓCĄ PRADAWNĄ MOWĘ A NAONCZAS ZAPANUJE POWSZECHNY ŁAD A EFTYCHIA NES ||

Pod­la­ski poszu­ku­je fra­zy pre­cy­zyj­nej i jed­no­cze­śnie zde­re­gu­lo­wa­nej – babe­licz­nej. Jego awan­gar­do­we ćwi­cze­nia z glo­so­la­lii (raczej niż echo­la­lii), co słusz­nie zauwa­ża Dawid Mate­usz w komen­ta­rzu do zesta­wu, doko­nu­ją się w pobli­żu idio­mu Rober­ta Rybic­kie­go i, w dru­giej kolej­no­ści, powsta­ją­cych tro­chę pod jego patro­na­tem tek­stów spod zna­ku „nowej fazy”. Ciem­na, prze­sy­co­na obse­sją twór­czość Pod­la­skie­go jest koja­rzy mi się bar­dziej z nie­po­ko­ją­cy­mi wier­sza­mi Fili­pa Matwiej­czu­ka niż ze sto­ne­ro­wą swo­bo­dą tek­stów Paw­ła Har­len­de­ra.

Tro­chę inne awan­gar­do­we obie­gi inte­re­su­ją Mar­ci­na Pierz­chliń­skie­go, któ­ry pro­po­nu­je nam podróż po świe­cie dziw­nie zamar­łym albo nie­do­mar­łym, miej­sca­mi już bez­ludz­kim, a jed­nak nie­uchron­nie nazna­czo­nym wpły­wem antro­po­ce­nu. Wid­mo­wy sta­tek (po rim­bau­dow­sku pija­ny) pły­nie przez zimę świa­ta (tu z kolei kła­nia się Perec z Wędrów­ką zimo­wą), w któ­rej:

Zga­sły wen­ty­la­to­ry, zni­kła strzał­ka cza­su. Pozo­stał tyl­ko jeden dro­ne roz­cią­gnię­ty w nie­skoń­czo­ność, któ­ry jak kir żałob­ny wle­cze się po bru­ku. Kolo­ry zwie­trza­ły; zapa­chy i fak­tu­ry zre­du­ko­wa­ne do posta­ci mini­mal­nych bodź­ców.

Cykl Pierz­chliń­skie­go, eks­plo­ru­ją­cy tery­to­ria, któ­re wchła­nia­ją w sie­bie ich mapy, cha­rak­te­ry­zu­je się nie­zwy­kłą pla­stycz­no­ścią, choć skła­da­ją­ce się nań obra­zy two­rzo­ne są oszczęd­nie, za pomo­cą kil­ku słów. Maszy­ny dosko­na­le radzą sobie na nich bez ludzi, two­rząc samo­wy­star­czal­ny układ:

Krót­ko mówiąc, w momen­cie, gdy oglą­da­cie pro­gra­my, wasz tele­wi­zor w tle oglą­da inter­net, pobie­ra­jąc   dodat­ko­we, inte­rak­tyw­ne tre­ści. Kró­cej mówiąc: w momen­cie gdy oglą­da­cie pro­gra­my wasz tele­wi­zor w tle oglą­da inter­net i wycho­dzi na dwór. A że nie ma smy­czy wycho­dzi dalej i gania wyso­ko jak na ryci­nach.

Locus

Pierz­chliń­ski sto­su­je fra­pu­ją­cą logi­kę dys­lo­ka­cji, dzię­ki któ­rej prze­strzeń w jego tek­stach sta­je się fan­to­mo­wa i nie­uchwyt­na. W zesta­wie Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go logi­ka ta wyko­rzy­sta­na jest w nie­co odmien­ny spo­sób i słu­ży do opi­su bar­dziej kon­kret­ne­go, miej­skie­go orga­ni­zmu.  Rze­czow­ni­ka tego uży­wam z pre­me­dy­ta­cją, po kolej­nej lek­tu­rze wier­sza „Pierw­sze wej­ście w arte­rie”:

[…]
Świa­tło
wybi­ja rytm wtła­cza­nia
pod­ze­spo­łów
ludzi w arte­rie
spe­cjal­nej stre­fy
eko­no­micz­nej bie­lan
fabrycz­nej mari­no
A wszyst­ko cho­dzi jak w zegar­ku roz­kład
na przy­stan­ku
dojazd
i syn­kop­ka

Rytm tego orga­ni­zmu wyzna­cza pra­ca i trans­port przy­bie­ra­ją­cy tu for­mę prze­sy­łu ludzi – cza­sem moż­na odnieść wra­że­nie, że cho­dzi tu o gro­te­sko­we metro­po­lis, cza­sem są to tyl­ko „świa­tła śred­nie­go mia­sta”. Co waż­ne, oko ustę­pu­je tu słu­cho­wi, „land­sca­pe” prze­cho­dzi w „sound­sca­pe”:

Usły­sza­łem ścież­kę wojen­ną wszyst­kich ze wszyst­ki­mi
jak pirac­ki sound­track każ­de­go z osob­na to Wro­cław

dobie­gał zza okna: zeschły loop wiru­ją­cy na wie­trze
tech­no z uli­cy Krzyc­kiej wypłu­ka­ne z basu

Wier­sze Tro­ja­now­skie­go są w ogó­le pisa­ne dzię­ki świet­ne­mu uchu; to chy­ba naj­czuj­niej­szy języ­ko­wo zestaw tego­rocz­ne­go Poło­wu, nie­tra­cą­cy ani na chwi­lę swo­jej pre­cy­zyj­nej i jed­no­cze­śnie roze­dr­ga­nej fra­zy, tro­chę przy­wo­dzą­cej na myśl wier­sze Dawi­da Mate­usza.

Amor­ficz­ne­mu, cią­gle dźwię­czą­ce­mu mia­stu Tro­ja­now­skie­go moż­na prze­ciw­sta­wić kon­kret­ną lokal­ność wsi, na któ­rej sku­pia się Anto­ni­na M. Tosiek. W Gmin­nychTosiek opo­wia­da – czę­sto trud­ne – histo­rie z dużą wraż­li­wo­ścią. Waż­ną czę­ścią mikro­ko­smo­su są tu zwie­rzę­ta, obser­wo­wa­ne w całym cyklu życia, a tak­że ści­na­ne drze­wa, opi­sa­ne w ele­gij­nym tonie. I choć nie­któ­re aspek­ty tej twór­czo­ści zbli­ża­ją ją nie­co do inte­re­su­ją­cej reflek­sji eko­po­etyc­kiej, to dużo cie­kaw­sze wyda­ją mi się te tek­sty, w któ­rych uwa­ga sku­pia się na pod­miot­ce i jej nie­jed­no­znacz­nym sto­sun­ku do wiej­skie­go świa­ta, któ­ry tyl­ko pozor­nie jest sen­ny i spo­koj­ny, a w rze­czy­wi­sto­ści kry­je w swo­jej pod­szew­ce trau­ma­tycz­ne doświad­cze­nia:

tam gdzie pan patrzy za wzgó­rzem
dom rodzi­na a wszy­scy anie­li
oni anio­ły a one anie­le
a sta­ry anioł to swo­ją żoną tak bił że jak­by
się we wiśniach cała kąpa­ła
ale pan mu wyba­czy bo ran­ne­go chle­ba
takie­go jak on nikt tu piec nie umie

Tosiek ma świa­do­mość, że mocą, któ­rą poezja może dys­po­no­wać, jest kie­ro­wa­nie wzro­ku na to, co dotych­czas umy­ka­ło. Język słu­ży tu jedy­nie jako narzę­dzie opo­wie­ści, nie zaś za opo­wieść samą. Pozo­sta­je pro­sty, dość suro­wy, pozba­wio­ny fajer­wer­ków.

Z wagi, jaką przy­wią­zać nale­ży do eks­po­zy­cji tego, co znaj­du­je się zwy­kle pomię­dzy patrze­niem– nie­doj­rza­ne lub nie­na­le­żą­ce do porząd­ku wzro­ko­wo­ści, zda­je sobie spra­wę nie tyl­ko autor­ka Gmin­ne­go, ale rów­nież pozo­sta­li lau­re­aci i lau­re­at­ki tego­rocz­ne­go Poło­wu. Two­rzą lite­ra­tu­rę nie­spo­koj­ną, podejrz­li­wą i nasy­co­ną afek­ta­mi, goto­wą w swo­jej pod­mio­to­wej ruchli­wo­ści do nowych odkryć.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

 

belka_1

O autorze

Antoni Zając

Student polonistyki w ramach MISH UW. Interesuje się poezją współczesną i filozofią żydowską. Obecnie zajmuje się przede wszystkim twórczością Paula Celana i Waltera Benjamina.

Powiązania

Przedmioty i ich ludzie? „Nakarmić kamień” Bronki Nowickiej

recenzje / ESEJE Antoni Zając

Recen­zja Anto­nie­go Zają­ca książ­ki Nakar­mić kamień Bron­ki Nowic­kiej, towa­rzy­szą­ca nowe­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 wrze­śnia 2017 roku.

Więcej

Zapchana pamięć. Kilka pytań o „Latakię” Szymona Słomczyńskiego

recenzje / ESEJE Antoni Zając

Recen­zja Anto­nie­go Zają­ca książ­ki Lata­kia Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji elek­tro­nicz­nej 14 sierp­nia 2017.

Więcej

Połów. Poetyckie debiuty 2018

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Czy­ta­nie z książ­ki Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018 z udzia­łem Marii Hal­ber, Mar­ci­na Pierz­chliń­skie­go, Mar­ci­na Pod­la­skie­go, Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej, Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go i Anto­ni­ny Mał­go­rza­ty Tosiek w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Miejsca cięcia i podłożenia

utwory / premiera w sieci z Połowu Paweł Kusiak

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Paw­ła Kusia­ka Miej­sca cię­cia i pod­ło­że­nia. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów 2018”.

Więcej

Dalszy ciąg

wywiady / o książce Dawid Mateusz Jakub Skurtys

Roz­mo­wa Jaku­ba Skur­ty­sa z Dawi­dem Mate­uszem, towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Notatka zawierająca mgliste spekulacje o możliwych ścieżkach rozwoju polskiej poezji w nadchodzących latach

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Za dużo powietrza między słowami

wywiady / o pisaniu Aleksander Trojanowski Katarzyna Szaulińska

Kata­rzy­na Szau­liń­ska roz­ma­wia z Alek­san­drem Tro­ja­now­skim, lau­re­atem 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Wiersze do spławiania drewna

recenzje / ESEJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Schemat budowy wiersza dla hydraulików

recenzje / KOMENTARZE Aleksander Trojanowski

Autor­ski komen­ta­rza Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Parkingi podziemne jako miasta spotkań

utwory / premiery w sieci Aleksander Trojanowski

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go Par­kin­gi pod­ziem­ne jako mia­sta spo­tkań. Pre­zen­ta­cja lau­re­ata pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Opowieść o ludziach stamtąd

wywiady / o pisaniu Antonina Tosiek Marcin Pierzchliński

Mar­cin Pierz­chliń­ski roz­ma­wia z Anto­ni­ną M. Tosiek, lau­re­at­ką 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Jeszcze starszy testament

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Gmin­ne Anto­ni­ny M. Tosiek, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

za deszcz

recenzje / KOMENTARZE Antonina Tosiek

Autor­ski komen­tarz Anto­ni­ny M. Tosiek, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Gminne

utwory / premiery w sieci Antonina Tosiek

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Anto­ni­ny M. Tosiek Gmin­ne. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Otwieranie na przepływ

wywiady / o pisaniu Katarzyna Szaulińska Marcin Podlaski

Mar­cin Pod­la­ski roz­ma­wia z Kata­rzy­ną Szau­liń­ską, lau­re­at­ką 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Tweet w horyzont zdarzeń

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Nic cięż­sze niż coś Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

California dreaming

recenzje / KOMENTARZE Katarzyna Szaulińska

Autor­ski komen­tarz Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Nic cięższe niż coś

utwory / premiera w sieci z Połowu Katarzyna Szaulińska

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej Nic cięż­sze niż coś. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Przepoczwarzanie, czyli wszystkie kagańce w kąt

wywiady / o pisaniu Antonina Tosiek Marcin Podlaski

Anto­ni­na M. Tosiek roz­ma­wia z Mar­ci­nem Pod­la­skim, lau­re­atem 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

W poszukiwaniu innej gramatyki

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Trzy­sta cytryn do trze­ciej potę­gi tygry­sa Mar­ci­na Pod­la­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

terror

recenzje / KOMENTARZE Marcin Podlaski

Autor­ski komen­tarz Mar­ci­na Pod­la­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

trzysta cytryn do trzeciej potęgi tygrysa

utwory / premiery w sieci Marcin Podlaski

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Mar­ci­na Pod­la­skie­go Trzy­sta cytryn do trze­ciej potę­gi tygry­sa. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Uwierzyć w czytelnika

wywiady / o pisaniu Marcin Pierzchliński Maria Halber

Maria Hal­ber roz­ma­wia z Mar­ci­nem Pierz­chliń­skim, lau­re­atem 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Nouvelles impressions de Białogard?

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Le voy­age ivre Mar­ci­na Pie­chrz­liń­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Duch

recenzje / KOMENTARZE Marcin Pierzchliński

Autor­ski komen­tarz Mar­ci­na Pierz­chliń­skie­go, lau­re­ata 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Le voyage ivre

utwory / premiery w sieci Marcin Pierzchliński

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Mar­ci­na Pierz­chliń­skie­go Le voy­age ivre. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2018”.

Więcej

Nie wierzę w pisanie z dala od świata

wywiady / o pisaniu Aleksander Trojanowski Maria Halber

Alek­san­der Tro­ja­now­ski roz­ma­wia z Marią Hal­ber, lau­re­at­ką 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Thriller, dokumentalny

recenzje / IMPRESJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy zero waste Marii Hal­ber, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

bardzoładne.jpg

recenzje / KOMENTARZE Maria Halber

Autor­ski komen­tarz Marii Hal­ber, lau­re­at­ki 13. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej