Poezja na nowy wiek
nagrania / wydarzenia Różni autorzyDebata w Salonie Polityki wokół antologii Poeci na nowy wiek.
WięcejEsej Jacka Gutorowa towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2 Tymoteusza Karpowicza.
Poemat „Odwrócone światło” był dla poety logicznym rozwinięciem wcześniejszych utworów. Poezja Karpowicza od samego początku ciążyła ku formom możliwie jak najbardziej otwartym i rozpostartym. Chodziło przy tym nie tyle o Miłoszową „formę bardziej pojemną” – choć o nią zapewne chodziło również – lecz o formę niejednorodną, sylwiczną, do pewnego stopnia zakalcowatą i skażoną: taką, która byłaby zapisem poetyckim, a jednocześnie odzwierciedlałaby proces powstawania takiego zapisu. Takie „podwójne widzenie” jest najwyraźniejsze w utworach dłuższych i bardziej rozbudowanych, tworzących swego rodzaju semantyczny kosmos, który można wielokrotnie przekształcać i rekonstruować. Podobny cel postawił przed sobą Witold Wirpsza, który od końca lat sześćdziesiątych pracował nad poematem „Faeton” (wydanym dopiero w 1988 roku). W obu przypadkach chodziło o stworzenie nowego typu poematu – alogicznego, opartego na zasadzie parataksy, metonimicznego raczej niż metaforycznego bądź alegorycznego, rozwijającego się w wielu kierunkach i na wielu poziomach, aleatorycznego i ironicznego.
Na marginesie: poemat „Odwrócone światło” dość dobrze wpisuje się, moim zdaniem, w tradycję romantycznego i modernistycznego „poematu medytacyjnego” wypracowanego przez angielskich poetów romantycznych, zwłaszcza Wordswortha i Shelleya, a następnie rozwiniętego przez takich poetów wysokiego modernizmu jak Eliot czy Stevens. Jak świetnie i przekonująco pokazał Harold Bloom (a u nas Agata Bielik-Robson)1, romantyczny i poromantyczny poemat medytacyjny torował drogę dwudziestowiecznej poezji modernistycznej i ponowoczesnej (Ashbery, Ammons, Jorie Graham, aby wymienić tylko kilka przykładów). Podobną rolę przypisałbym poematom Wirpszy, Karpowicza, a do pewnego stopnia i rozbudowanym medytacjom Aleksandra Wata: antycypowały one poetycką strategię i wrażliwość obecne u takich poetów jak Andrzej Sosnowski, Tadeusz Pióro czy Andrzej Niewiadomski. Jest to warte pod kreślenia tym bardziej, że w polskiej poezji romantycznej konwencja „poematu medytacyjnego” właściwie się nie pojawiła.
Zaproponowany przez Wordswortha „poemat medytacyjny” – drobiazgowy i ironiczny zapis najdrobniejszych poruszeń umysłu, bardzo często wyraz kryzysu świadomości – przybiera najczęściej postać zagęszczonej medytacji snutej na motywach zaczerpniętych ze świata przyrody. To taka postkantowska i postkierkegaardowska sielanka: mocno retoryzowana i ironiczna, świadoma własnych konwencji i z premedytacją je kwestionująca, pozwalająca sobie na szerszy oddech – zrywająca z gorsetem rytmicznym, polegająca na dłuższej i bardziej kolokwialnej frazie, dopuszczająca do gry różne języki – wreszcie kierująca się ku zjawiskom naturalnym, zarazem jednak wplątująca je w nieokreśloną i aporetyczną grę świadomości.
„Odwrócone światło” jest doskonałym przykładem takiego poematu. A właściwie kontrprzykładem, gdyż polskiego poetę najbardziej interesuje ukryta retoryka formy medytacyjnej. Karpowicz – podobnie zresztą jak jego amerykańscy koledzy z Johnem Ashberym na czele – stawia konwencję na głowie. Jeśli więc można mówić o wymiarze medytacyjnym „Odwróconego światła”, to chyba raczej w takim znaczeniu, że byłyby to medytacje odwracające się od siebie, medytacje drugiego stopnia. Oto momenty percepcji zderzają się z momentami zawieszonej kontemplacji, a strukturalna logika poematu (narzucona przez autorski układ wierszy) raz po raz ulega rozproszeniu i zakwestionowaniu, aby wreszcie przybrać charakter paralogiczny2.
Trzeba pamiętać o tym, że Karpowicz pisze swój poemat w poczuciu schyłkowości czasu, i że ciemność zapadająca nad wielu jego wierszami jest ciemnością apokaliptyczną. Odbija się to na formie poematu, który z jednej strony – byłby to przekrój horyzontalny – odzwierciedla nowotestamentową historię zwiastowania, narodzenia, ukrzyżowania i zmartwychwstania3, z drugiej zaś strony – niechaj będzie to przekrój wertykalny – rozpada się na „kopie artystyczne” i „kalki logiczne”, a więc swego rodzaju symulacje nieistniejącego wiersza źródłowego (pod hasłem „oryginał” poeta umieszcza jedynie „pusty” tytuł). Schyłkowość polega tutaj na świadomości wyczerpania (się) wszelkich oryginalnych i źródłowych narracji. Gesty są nieuchronnie powtarzane; słowa odbijają się w jakimś zwariowanym „gabinecie luster”; kolejne wiersze nakładają się na siebie jak gigantyczny palimpsest. Wtórując Leśmianowi, Karpowicz pisze w jednym z wierszy: „nacelowujesz dwa lustra na lustro” („Poranny dialog”)4.
Brzmi to pesymistycznie. Koniec poezji? Poezja jako tautologiczne powtarzanie tych samych fraz i formuł?
Otóż niezupełnie. A jeśli nawet upierać się przy słowie „koniec”, to należałoby chyba mówić o końcu poezji rozumianej jako pewna instytucja gatunkowa i świadomość kulturowa, jako swego rodzaju ideologia wsparta historią literatury (kanony, hierarchie, „niewzruszalne wartości” itp.), polityką kulturalną (kursy akademickie, podręczniki, nagrody i festiwale literackie itp.), wreszcie rynkiem literatury (dominujące szkoły i nurty poetyckie itp.). Taka „poezja” – cudzysłów jest nieodzowny – z całą pewnością Karpowicza nie interesowała. Mówił o tym wielokrotnie i z godną podziwu konsekwencją stawiał się na uboczu historii literatury. Poezja we właściwym znaczeniu tego słowa była dla Karpowicza pewnym dynamizmem myśli, rzeczą niepodlegającą zadekretowaniu i zdefiniowaniu, gestem nieskończenie dyskretnym w swej niezgodzie na „ostateczne formuły” i „niepodważalne wartości”. Nawet samo słowo „poezja” jest tutaj mylące – Karpowiczowi chodzi bowiem o przekroczenie wszelkich granic gatunkowych i estetycznych, o traktowanie poezji jako ćwiczenia egzystencjalnego, a nie tylko czytelniczego.
Jeśli więc mówić o końcu poezji, to raczej z myślą o poezji przychodzącej skądinąd i stanowiącej wezwanie do przyjęcia jakiejś innej postawy wobec wiersza. O jaką postawę mogłoby chodzić? W znanym szkicu „Koniec filozofii i zadanie myślenia” Martin Heidegger pisał: „powyższy tytuł jest nazwą pewnej próby namysłu, namysłu, co trwa w pytaniu. Pytania prowadzą do jakiejś odpowiedzi. Odpowiedź, o którą tu chodzi – o ile zostałaby kiedyś udzielona – musiałaby polegać na przemianie myśli, nie na wypowiedzi o jakimś stanie rzeczy„5. Passus ten mógłby równie dobrze odnosić się do „Odwróconego światła” – Karpowiczowskie medytacje nie tyle starają się coś powiedzieć, co skierować świadomość na inne tory. Hermeneutyka zastąpiona zostaje poetycką topografią. A mapę czyta się inaczej – ze świadomością własnego umiejscowienia.
[…]
Otóż niewątpliwie poezja Karpowicza to przestrzeń prześwitów, nagłych uskoków, transgresji. To jakby poezja (u) kresu poezji, nieustannie wymykająca się, wyślizgująca czytelnikowi. Kraina i pora ekscesu: „może więc pewnego dnia myśl nie cofnie się przed pytaniem, czy prześwit, wolna i otwarta przestrzeń, nie jest miejscem czystej przestrzeni i ekstatycznego czasu, i wszystkiego, co w nich pojawia się i znika – miejscem, które wszystko w sobie skupia i zawiera„6. Bezkompromisowość, z jaką Karpowicz łamie logikę poetyckiego wywodu – a jest to bezkompromisowość radykalna i tak gwałtowna, że nierzadko staje się dla poety celem samym w sobie – wynika z jego dążenia do uchwycenia rzeczywistości w jej stawaniu się, kiedy nic nie jest jeszcze ustalone, za to wszystko jest chybotliwe i ułomne.
Jest to tyleż koniec, co początek. Co najdziwniejsze, przy całej swojej widmowości i swoistej dekadencji tom „Odwrócone światło” jest przede wszystkim zbiorem wierszy o nieprzenikalnych, nieprzejrzystych przedmiotach. Ale na tym właśnie zasadza się, myślę, wielkość tej książki. Z całą pewnością nie polega ona na zdolności poety do abstrahowania od świata i konstruowania poezji rzekomo intelektualnej, chłodnej, akademickiej. Bynajmniej. Kolejne wiersze ciążą ku rzeczom, dokonują ich obrysu, zwracają się ku ich fakturze. Wbrew pozorom niewielu jest w polskiej poezji poetów tak wyczulonych na materialność i mięsistość świata. Karpowicz dąży do uchwycenia momentu percepcji i pokazuje, jak dalece to, co nazywamy bezpośrednim widzeniem, jest w istocie widzeniem zafałszowanym. I jeśli jest to koniec pewnej poezji – bo poezja nie mówi już nic pewnego, bo niczego nas nie nauczy, bo nie da się z niej wyciągnąć żadnych pożytków, bo jest może nawet szkodliwa z uwagi na nieokreśloność przekazu i relatywność wielu sądów – to zarazem może to być początek widzenia i myślenia poza poezją, a może właściwie przed poezją, tam, gdzie rzeczy dopiero się stają.
„Odwrócone światło” jest w dużej mierze książką o widzeniu i patrzeniu. Nieomal wszystko jest w tej książce zawarte w spojrzeniu: poza, w głąb, na wskroś, do środka. To właśnie spojrzenie, zdaje się mówić Karpowicz, otwiera egzystencję na świat. Choć może i zamykać, co poeta sugeruje w kilku przynajmniej wierszach:
zna własny obraz
tylko z widzenia
innych zapisany jest
a conto lustra którym
siebie na obcych wynosi
(„Zbiór odliczony”).
Ale (wbrew pozorom) opisana w tym wierszu sytuacja nie jest dla tego poety typowa. Choć wiele jego wierszy zdaje się wyrastać ze skrajnego solipsyzmu, to nie sądzę, aby poeta podpisał się pod Berkeleyowskim równaniem esse = percipi („istnieć” znaczy „być postrzeganym”). Wręcz przeciwnie, człowiek Karpowicza – „człowiek innej serii”, jak czytamy w wierszu będącym kalką logiczną nieistniejącego wiersza „Syntetyczne derby” – jest istotą wychodzącą poza widzenie. Tyle tylko, że czyni to niejako „w ramach” widzenia. Poeta odwraca spojrzenie i kieruje je ku sobie, ale cała scena – ujęta w kadrze i zatrzymana – ma w sobie coś uroczystego, tak jakbyśmy byli świadkami ważnej inicjacji:
wynika jasno z ciemnych ujęć żeber
świecące nam pod nogi serce
a kto za promień wyprowadza
pieszy przystanek podejmuje
po prostu próbę zapatrzenia
(„Orzecznik inicjacyjny”).
„Zapatrzenie”: jakie wspaniałe słowo! Konotuje nie tylko moment intensywnego wypatrywania i wpatrywania się, ale również imperatyw wyjścia poza patrzenie. Ku czemu? Przede wszystkim ku płodnemu otwarciu myśli, ku rzeczy myślenia, ku myśleniu o byciu rzeczy. W jednej z kalek logicznych Karpowicz zauważa: „przechwytujące otwarcie jest jedynym / wyjściem z zamknięcia” („Naprzemianległość”). Pierwsze dwa słowa interpretuję jako odnoszące się do świadomości i percepcji otwarcia. Chodzi więc o ważność i zdolność myślenia rzeczy w ich dynamice, ich urzeczowianiu. James Joyce pisał: „Only connect!” – „Wystarczy połączyć!”. To pomocna wskazówka dla początkującego czytelnika wierszy Karpowicza. Lektura tego poety polega nie tylko na rozumieniu, lecz – być może przede wszystkim – na chęci i zdolności do łączenia różnych fragmentów, różnych punktów widzenia czy różnych poziomów wypowiedzi:
blask podszewki na zewnątrz
po jodełce świata pną się
wzory garściami
(„Prawo symplifikacji”).
Podobnie jak Wirpsza, Karpowicz to mistrz poezji wariacyjnej, krążącej wokół kilku podstawowych obrazów i metafor, i czyniącej z nich niewyczerpane źródło poezji. Pojedyncze słowa i wzory łączą się „ponad” wierszami i składają w nowe, znacznie trudniej czytelne teksty. Nie chodzi przy tym o znaczenia symboliczne czy dominanty semantyczne. Karpowiczowskie repetytoria mają charakter parataksyczny – powracające słowa i obrazy nie dopełniają się, lecz przy kolejnych powtórzeniach rozrywają przypisywane im związki frazeologiczne i logiczne. Przypomina to trochę strategię zastosowaną przez Nietzschego w książkach aforystycznych: aforyzmy burzą logikę wywodu, ale zarazem podsuwają możliwość wielu innych odczytań (w tym odczytań jak najbardziej filozoficznych i logicznych) i dają się czytać „po stykach”, a więc drogą wielokrotnego składania tych samych zwrotów.
W „Odwróconym świetle” strategia anaforyczna jest dość łatwo zauważalna. Do najczęściej powracających obrazów należą na przykład obrazy światła, prześwitu, prześwitywania, czy też metaforyka (choć moim zdaniem należałoby tu mówić raczej o metonimiczności) wnętrza i zewnętrza, wychodzenia i wnikania, otwarcia i zamknięcia. Jak już zauważyłem, kluczowe są figury drzewa i lasu. Często powracają też momenty cięcia, przecinania, krojenia, wdzierania się, rozrywania. Należy wszakże pamiętać, że wszystkie te powtórzenia pozostają w związku z postrzegającą świadomością. Innymi słowy, nabierają one sensu w polu percepcji; poza nim są tylko i wyłącznie przypadkowymi zbiegami okoliczności.
Bodaj najzwięźlej poeta scharakteryzował własny projekt w tytułowym wierszu z „Odwróconego światła” – to istotnie poezja powstająca „w poszukiwaniu formuły otwartego życia”. Cały dramat Karpowiczowskiej wizji bierze się z paradoksalności tego stwierdzenia: czy można bowiem zamknąć otwarte życie w jakiejkolwiek formule? A przecież trzeba próbować, i niewykluczone, że sens otwartej egzystencji mieści się właśnie w tych próbach. Jest w „Odwróconym świetle” wiele pięknych wierszy mówiących właśnie o niemożności ostatecznego zamknięcia i zadekretowania świata. Znamienne, że bardzo często pojawia się w nich ktoś jeszcze, jakiś „inny”, drugi, ktoś spoza pola mojej percepcji, mówiący innym językiem, będący jakimś nieplanowanym naddatkiem, gościem bez dokumentów tożsamości. W świecie Karpowiczowskiej poezji – a jest to świat zdecydowanie, czasem ostentacyjnie pierwszosobowy – ktoś inny jest zawsze wyłomem, możliwością nieobliczalnej zmiany planów. Ale chyba właśnie dlatego są to wiersze tak poruszające:
gdybyś był we mnie a ja w tobie będące
byłoby nami zamykaj za sobą każde drzwi
kiedy wchodzę również te odwiane
daleko od pragnienia w nich być może
zaparło się rozwarcie mów lecz niszcz litery
(„Aksjomat ekstensjonalności”).
[…]
Urodzony 12 września 1970 roku w Grodkowie. Poeta, krytyk, tłumacz. Pracuje w Instytucie Filologii Angielskiej Uniwersytetu Opolskiego. Laureat Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny (1998), Fundacji Kultury (2003) oraz Nagrody im. Ludwika Frydego (2003). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Literackiej Gdynia oraz Nagrody Mediów Publicznych Cogito za opublikowany w 2008 roku tom Inne tempo. Mieszka w Opolu.
Debata w Salonie Polityki wokół antologii Poeci na nowy wiek.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Jacka Dehnela, Julii Hartwig i Jacka Gutorowa podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejZapis całego spotkania z udziałem Julii Fiedorczuk, Jacka Gutorowa i Dariusza Sośnickiego podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego Simona Armitage’a, Glyna Maxwella, Jacka Gutorowa, Jerzego Jarniewicza i Pawła Marcinkiewicza w trakcie festiwalu Port Legnica 2003.
WięcejZapis całego spotkania autorskiego Jacka Gutorowa i Tomasza Majerana podczas Portu Legnica 2001.
WięcejO twórczości Andrzeja Sosnowskiego wypowiadają się Wojciech Bonowicz, Jacek Gutorow, Anna Kałuża, Joanna Orska, Piotr Śliwiński, Kamil Zając.
WięcejEsej Jacka Gutorowa na temat poezji Seamusa Heaneya, towarzyszący wydaniu antologii 100 wierszy wypisanych z języka angielskiego, w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 24 września 2018 roku.
WięcejRozmowa Jacka Gutorowa z Simonem Armitage’em, towarzysząca wydaniu antologii 100 wierszy wypisanych z języka angielskiego, w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza, która ukaże się nakładem Biura Literackiego 15 października 2018 roku.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa książki Spóźniony śpiewak Williama Carlosa Williamsa w przekładzie Julii Hartwig, wydanej w Biurze Literackim w 5 stycznia 2009 roku, a w wersji elektronicznej 10 kwietnia 2019 roku.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa towarzysząca premierze książki Po tęczy Andrzeja Sosnowskiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 17 września 2007 roku, a w wersji elektronicznej 12 lutego 2018 roku.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa książki Nad rzeką Esther Kinsky w tłumaczeniu Sławy Lisieckiej, wydanej przez Biuro Literackie 25 września 2017 roku.
WięcejRozmowa Katarzyny Northeast z Jackiem Gutorowem.
WięcejKomentarz Jacka Gutorowa do książki Z tamtej strony ciszy Bolesława Leśmiana, wydanej w Biurze Literackim 8 listopada 2012 roku.
WięcejWiersz z tomu Inne tempo, zarejestrowany podczas spotkania „Inne państwa” na festiwalu Port Wrocław 2009.
WięcejZ Jackiem Gutorowem o wydanej w 2009 roku książce rozmawiają Marta Podgórnik i Krzysztof Siwczyk. Filmowa etiuda do wiersza „Creative writing” w reżyserii Anny Jadowskiej.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki Życie na Korei Andrzeja Sosnowskiego.
WięcejSzkic Jacka Gutorowa towarzyszący premierze książki Kochając Henry’ego Greena w przekładzie Andrzeja Sosnowskiego, która ukazała się 27 kwietnia 2015 roku nakładem Biura Literackiego.
WięcejEsej Jacka Gutorowa towarzyszący premierze książki Pod słońce było Filipa Zawady, wydanej w Biurze Literackim 31 grudnia 2014 roku.
WięcejEsej Jacka Gutorowa towarzyszący premierze książki Spóźniony owoc radiofonizacji Dariusza Sośnickiego, wydanej w Biurze Literackim 3 listopada 2014 roku.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książek Kolejowe dzieci Seamusa Heaney’a oraz Zapisy rozmów. Wywiady z poetami brytyjskimi Piotra Sommera.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki Zuch Edmunda White’a.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki O dwa kroki stąd Tadeusza Pióry.
WięcejGłos Jacka Gutorowa w debacie „Po co nam Dzieła zebrane Karpowicza”.
WięcejGłos Jacka Gutorowa w debacie „Czy Nobel zasłużył na Różewicza?”.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki
Recenzja Jacka Gutorowa z książki Radiowidmo Agnieszki Mirahiny.
WięcejAutorski komentarz Jacka Gutorowa do książki Nad brzegiem rzeki.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Jackiem Gutorowem o książce Rzeczywiste i nierzeczywiste staje się jednym ciałem Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 3 grudnia 2009 roku.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki Makijaż Jerzego Jarniewicza.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki Piosenka o zależnościach i uzależnieniach Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki Studium temperamentu Rolanda Firbanka.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki Państwo P. Dariusza Sośnickiego.
WięcejGłos Jacka Gutorowa w debacie „Książka 2008”.
WięcejKomentarze Bogusława Kierca, Jacka Gutorowa, Jacka Łukasiewicza, Andrzeja Zawady.
WięcejKomentarze Anny Kałuży, Jacka Gutorowa, Adama Wiedemanna, Piotra Śliwińskiego, Piotra Bogaleckiego.
WięcejKomentarze Jacka Gutorowa, Karola Maliszewskiego i Bogusława Kierca.
WięcejKomentarze Jacka Gutorowa, Pawła Mackiewicza, Kuby Mikurdy, Igi Noszczyk, Grzegorza Jankowicza.
WięcejNota Jacka Gutorowa o książce Gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi Andrzeja Sosnowskiego.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa towarzysząca premierze dwutomowej edycji Szkiców, recenzji, felietonów Bohdana Zadury, wydanej w Biurze Literackim 4 czerwca 2007 roku.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki O krok od nich Piotra Sommera.
WięcejRecenzja Jacka Gutorowa z książki Pełne morze Wojciecha Bonowicza.
WięcejKomentarza Jacka Gutorowa, Jarosława Borowca, Dariusza Sośnickiego, Mariana Stali, Piotra Kępińskiego i Kuby Mikurdy.
WięcejAutorski komentarz Jacka Gutorowa do wierszy z książki Nad brzegiem rzeki (1990–2010).
WięcejEsej Tymoteusza Karpowicza towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2.
WięcejEsej Stanisława Srokowskiego towarzyszący premierze książki Dzieła zebrane, tom 2 Tymoteusza Karpowicza.
WięcejEsej Bianki Rolando o książce Odwrócone światło Tymoteusza Karpowicza.
WięcejRecenzja Jakuba Skurtysa z ksiażki Księga zakładek Jacka Gutorowa.
WięcejRecenzja Marcina Jaworskiego z książki Księga zakładek Jacka Gutorowa.
WięcejRecenzja Marcina Jurzysty z książki Księga zakładek Jacka Gutorowa.
WięcejRecenzja Pawła Mackiewicza z książki Urwany ślad Jacka Gutorowa.
WięcejKomentarze Zdzisława Jaskuły, Andrzeja Nowaka, Mieczysława Orskiego, Piotra Śliwińskiego, Adama Wiedemanna oraz Konrada Wojtyły.
WięcejRecenzja Krzysztofa Siwczyka z książki Inne tempo Jacka Gutorowa.
WięcejRecenzja Krzysztofa Siwczyka z książki Inne tempo Jacka Gutorowa.
WięcejKomentarze Sławomira Kuźnickiego, Konrada Wojtyły i Jarosława Borowca.
WięcejKomentarze Anny Kałuży, Bogusława Kierca i Pawła Mackiewicza.
Więcej