recenzje / ESEJE

Pozdrawiam mokrych ludzi przyszłości. Na marginesie O Przemysława Suchaneckiego

Dawid Kujawa

Recenzja Dawida Kujawy towarzysząca premierze książki O Przemysława Suchaneckiego, wydanej w Biurze Literackim 29 listopada 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

O ile jesz­cze dwa lata temu, kie­dy Prze­mek Sucha­nec­ki debiu­to­wał w Biu­rze Lite­rac­kim Wtra­ce­niem, moż­na było mieć co do tego uza­sad­nio­ne wąt­pli­wo­ści, dziś mogę to napi­sać z peł­nym prze­ko­na­niem: ścież­ka lite­rac­kie­go roz­wo­ju, jaką wybrał dla sie­bie uro­dzo­ny na Pomo­rzu poeta, na pew­no nie zagwa­ran­tu­je mu łatwe­go uzna­nia i sze­ro­kiej recep­cji kry­tycz­nej. Wraz z publi­ka­cją dru­gie­go tomu, zaty­tu­ło­wa­ne­go O, Sucha­nec­ki jawi się jako poeta jesz­cze bar­dziej bez­kom­pro­mi­so­wy, jesz­cze odważ­niej­szy sty­li­stycz­nie, sta­now­czo wystę­pu­ją­cy prze­ciw­ko „pry­ma­to­wi tre­ści”, któ­ry twór­com w coraz więk­szym stop­niu narzu­ca neo­li­be­ral­ny model zarzą­dza­nia kul­tu­rą. Wszel­kiej maści komen­ta­to­rzy i dzien­ni­ka­rze kul­tu­ral­ni wciąż tkwią­cy w her­me­neu­tycz­nym lim­bo nie otrzy­ma­ją od auto­ra goto­wych uchwy­tów, któ­re pozwo­li­ły­by im łatwo zdy­skur­sy­wi­zo­wać jego prak­ty­kę arty­stycz­ną, zwe­ry­fi­ko­wać jego poglą­dy poli­tycz­ne, roz­po­znać jego sto­su­nek do spraw naj­bar­dziej aktu­al­nych. Moja opi­nia brzmi być może zbyt kasan­drycz­nie, wszak wciąż mówi­my o bar­dzo mło­dym poecie, a ja już teraz wró­żę mu przy­szłe zapo­zna­nie. Rzecz w tym jed­nak, że podej­mo­wa­ne przez Sucha­nec­kie­go pró­by „sta­wa­nia się niedostrzegalnym”[1] ści­śle wią­żą się z fun­da­men­ta­mi jego pro­jek­tu este­tycz­ne­go, nie mówię więc o sła­bo­ści jego wier­szy, ale wręcz prze­ciw­nie – o tym, co naj­bar­dziej mnie w nich pocią­ga i co sam z wiel­kim tru­dem ubie­ram w sło­wa.

***

Na począ­tek – tra­dy­cyj­nie – garść bana­łów. Dosko­na­le pamię­tam pierw­sze pró­by poetyc­kie Sucha­nec­kie­go, w któ­rych jego fra­zy cią­ży­ły jesz­cze ku for­mom mini­ma­li­stycz­nym, moc­no zorien­to­wa­nym na brzmie­nie, cza­sem budzą­cym odle­głe sko­ja­rze­nia z dorob­kiem Mar­ci­na Sen­dec­kie­go. Póź­niej­sze zaan­ga­żo­wa­nie auto­ra w dzia­łal­ność Kra­kow­skiej Szko­ły Poezji im. Alek­san­dra Fre­dry zaowo­co­wa­ło wyraź­nym roz­sz­czel­nie­niem tej for­my, otwar­ciem jej na psy­cho­de­licz­ne inspi­ra­cje i ujaw­nie­niem się autor­skiej pre­dy­lek­cji do struk­tu­ry poema­tu – bez wąt­pie­nia dużą rolę ode­gra­ła tu zna­jo­mość z Rober­tem „Rybą” Rybic­kim, któ­ra, jak sądzę, w dużej mie­rze pomo­gła wykry­sta­li­zo­wać się „doj­rza­łe­mu” idio­mo­wi Sucha­nec­kie­go. Zresz­tą w tomie O feno­men KSP daje o sobie znać kil­ku­krot­nie – wyra­zi­ste pod tym wzglę­dem wyda­ją mi się np. nawią­za­nia do poezji Miło­sza Bie­drzyc­kie­go, któ­ry z imie­nia przy­wo­ła­ny zosta­je w wier­szu „Kładka”[2]. Tytuł oma­wia­nej tu książ­ki aż pro­si się o to, by czy­tać go jako O (Gro­szek), w nawią­za­niu do OO (Dwóch grosz­ków) MLB z roku 1994. Czy­tel­ni­cy, któ­rzy pamię­ta­ją opu­bli­ko­wa­ny w roku 1996 Pył/Łyp Bie­drzyc­kie­go, bez tru­du usły­szą jego głos rów­nież w wier­szu „Puls/sluP”. Ale skończ­my już z wyli­czan­ka­mi, bo choć pozwa­la­ją one osa­dzić poetę w pew­nej tra­dy­cji – wciąż sła­bo roz­po­zna­nej przez kry­ty­kę – to nie­wie­le mówią o samym jego przed­się­wzię­ciu.

***

Tytu­ło­we O odgry­wa u Sucha­nec­kie­go dość zło­żo­ną rolę: jest ono jed­no­cze­śnie eks­ta­tycz­nym zawo­ła­niem, przy­wo­dzą­cym mi na myśl Mar­kie­wi­czo­we „Aaa!…” („O, jak wie­le widać! Jak wie­le jest zakry­te!” – wiersz „Śle­pe ber­ło”), jak i punk­tem-por­ta­lem, przez któ­ry prze­do­sta­je­my się do same­go źró­dła kosmicz­nej świa­do­mo­ści; ta ostat­nia – jak będę argu­men­to­wał poni­żej – sta­no­wi naj­sil­niej­szy trzon tej poezji:

zostaw za sobą dukt i wryj
się w głąb przez wiel­kie O.

Ján Ondruš

Natu­ral­nie to nie wszyst­ko – wyj­ścio­wym kon­tek­stem jest tu zapew­ne O jako Uro­bo­ros. Ze wszyst­kich tra­dy­cji, w któ­rych klu­czo­wą rolę odgry­wa kate­go­ria wiecz­ne­go powro­tu, Sucha­nec­kie­mu – filo­zo­fo­wi z wykształ­ce­nia – naj­bli­żej było­by chy­ba nie do pism Fry­de­ry­ka Nie­tz­sche­go, ale do bud­dyj­skiej sam­sa­ry.

Pierw­szy z przy­wo­ła­nych wyżej wąt­ków – czy­li wątek eks­ta­tycz­ny – roz­gry­wa się oczy­wi­ście na grun­cie rela­cji mię­dzy real­nym i moż­li­wym. Ujmu­jąc rzecz naj­kró­cej, Sucha­nec­ki per­ma­nent­nie igra z nie­wcie­lo­ny­mi świa­ta­mi, uważ­nie śle­dząc to, jak naj­drob­niej­szy ruch w porząd­ku real­nym reor­ga­ni­zu­je hory­zont tego, co moż­li­we:

prze­strzeń roz­sze­rza się gdy idziesz w jej stro­nę

(„Prze­strzeń, wiatr od morza”)

Z kolei ostat­ni ze wspo­mnia­nych wąt­ków szcze­gól­nie moc­no daje o sobie znać w spe­cy­ficz­nej kon­cep­cji cza­so­wo­ści, jaką pro­po­nu­je autor. Jego wier­sze nigdy nie cią­żą ku reje­strom nostal­gicz­nym, bo też nie prze­wi­dzia­no w nich miej­sca na żad­ną prze­szłość. U Sucha­nec­kie­go ist­nie­je raczej wiecz­ne Teraz, lek­ko zabar­wio­ne moż­li­wy­mi przy­szło­ścia­mi – wszyst­ko inne może być tyl­ko pró­bą zakłó­ce­nia rela­cji mię­dzy pozy­cją pod­mio­tu (zawsze złud­ną, arbi­tral­ną) a uni­wer­sal­ną, ponad­jed­nost­ko­wą świa­do­mo­ścią, któ­ra jed­no­cze­śnie prze­kra­cza indy­wi­du­um i je usta­na­wia:

Patrz jak wyle­wa­ją się ze mnie
śre­dnio­wie­cze, roko­ko
i paskud­ny, roz­pust­ny szczyt impe­rium rzym­skie­go.

(„Smród pamię­ci”)

Naj­wię­cej uwa­gi, jak mnie­mam, powin­ni­śmy poświę­cić dru­gie­mu ze wspo­mnia­nych wyżej kon­tek­stów – czy­li temu, jak tytu­ło­we O sta­je się swe­go rodza­ju wehi­ku­łem, pasem trans­mi­syj­nym wypro­wa­dza­ją­cym jed­nost­kę poza wąskie gra­ni­ce pod­mio­to­wo­ści ku temu, co nie­skoń­czo­ne. Wehi­kuł tego rodza­ju nie jest czymś, co było­by zawsze dostęp­ne od ręki, jego odna­le­zie­nie wyma­ga sto­so­wa­nia okre­ślo­nych tech­nik. Co wię­cej, „wiel­kie O” otwie­ra się i zamy­ka:

wte­dy ktoś przy­cho­dzi żeby coś zakoń­czyć
coś cze­go nie będzie już pod żad­nym dachem
co nie będzie cało­ścią czę­ścią punk­tem odnie­sie­nia
wspo­mnie­niem w prze­strze­ni o któ­rej się nie dowiesz
a któ­ra jest coraz szer­sza

(„Prze­strzeń, wiatr od morza”)

W tym sen­sie dzia­ła­nia arty­stycz­ne Sucha­nec­kie­go nale­ża­ło­by chy­ba postrze­gać jako bli­skie prak­ty­kom medy­ta­cyj­nym: eks­pe­ry­ment poetyc­ki poma­ga po rim­bau­dow­sku „roz­prę­żyć zmy­sły”, a to – jak wia­do­mo nie od dziś – jed­na z dróg pro­wa­dzą­cych ku chwi­lo­we­mu choć­by wychy­le­niu się poza neu­ro­tycz­ne Ja. Wypa­da­ło­by zatem wresz­cie rzu­cić okiem na to, jakie­go rodza­ju eks­pe­ry­men­ty inte­re­su­ją auto­ra.

Więc

Czy ktoś teraz jesz­cze wyni­ka?
Co po stop­niach?
Zszedł­bym w dół, wszy­scy się łączy­my,
ale bez rodza­ju woj­ny, któ­ry
wyci­snął­by zapach nawet z szyl­dów i krzy­ży.
Posy­pać two­ją gło­wę wymie­cio­nym kurzem,
poga­lo­po­wać na koniec doli­ny do krza­ka,
w któ­rym sły­chać melo­dię.
Daj bucha z tych czy­stych oczu, już dru­ga trzy­dzie­ści,
musisz iść do nie­go, a chwi­lecz­kę temu
roz­ta­pia­li­śmy się, drżąc, na samym środ­ku łóż­ka.

To było czas,
a co robisz teraz?

Powyż­szy utwór bodaj­że naj­le­piej ujaw­nia, że w uję­ciu Sucha­nec­kie­go wiersz jest przede wszyst­kim bytem poli­mor­ficz­nym: wybit­nie mgli­sta reto­ry­ka spra­wia, że dopie­ro w ostat­nich wer­sach „Więc” przyj­mu­je jaw­ną postać ero­ty­ku – jed­no­cze­śnie seman­tycz­na nie­przej­rzy­stość pasa­ży otwie­ra­ją­cych tekst nie pozwa­la wraz z prze­bie­giem wier­sza usta­bi­li­zo­wać się pro­stym regu­łom kon­fe­syj­no­ści. Utwór nie przy­bie­ra więc for­my „lej­ka”, w któ­rym zna­cze­nio­wa pre­cy­zja ostat­nich wer­sów wyni­ka­ła­by wprost z począt­ko­wej abs­trak­cyj­no­ści; to raczej „ero­tycz­ność” nabie­ra cech ale­go­rycz­nych, zaka­żo­na zosta­je abs­trak­cją i tym spo­so­bem nie pozwa­la zamknąć się z oczy­wi­stej sytu­acji lirycz­nej.

Nie­co podob­nie rze­czy mają się w utwo­rze „Tra­ge­dia Sokra­te­sa” – chy­ba moim ulu­bio­nym z całej książ­ki – w któ­rym aneg­do­tycz­ny wstęp oka­zu­je się tyl­ko roz­rusz­ni­kiem wier­sza; ten ostat­ni bowiem szyb­ko zaczy­na zata­czać coraz szer­sze krę­gi, wypro­wa­dza­jąc czy­tel­ni­ka poza kom­fort humo­ry­stycz­nej nar­ra­cji i bez­li­to­śnie wrzu­ca­jąc go w eks­ta­tycz­ny wir dere­ali­za­cji:

Cza­sem rozu­miem zgni­łe reszt­ki jedze­nia
w rurze odpły­wo­wej kuchen­ne­go zle­wu.
Cza­sem rozu­miem upa­dek cywi­li­za­cji
pod roz­ła­żą­cą się pre­sją ciał nie­bie­skich.
Cza­sem rozu­miem zej­ście w kanał,
zaglą­da­nie pod pod­wo­zie auta
i znaj­do­wa­nie tam ciem­nych krysz­ta­łów,
kry­nicz­nych wodo­spa­dów,
elek­trycz­nych ple­mion.

***

Zwróć­my uwa­gę, w jaki spo­sób Sucha­nec­ki ukła­da skru­pu­lat­nie wybra­ne sło­wa w kon­ste­la­cje. Nie inte­re­su­ją go opo­zy­cje binar­ne, bo nie jest mani­chej­czy­kiem. Nie inte­re­su­ją go tria­dy, bo nie jest freu­dy­stą. Nie inte­re­su­ją go oswo­jo­ne już w spo­łecz­nym ima­gi­na­rium pale­ty kolo­rów, bo prze­cież „zosta­wił za sobą dukt”. Dobrze widać to w utwo­rze „Pro­duk­cja gałę­zi” otwie­ra­ją­cym tom – to tutaj powra­ca refren: „w umo­wie zapi­sa­no że jedziesz mimo”, zamy­ka­ny kolej­no sło­wa­mi: „śmierć”, „pył”, „skok”, „sen” oraz „gry”. Tam, gdzie więk­szość auto­rów zagra­ła­by kar­tą stop­nio­we­go „przy­ciem­nia­nia” per­cep­tów, zaczy­na­jąc od „gier”, a koń­cząc na „śmier­ci”, Sucha­nec­ki wybie­ra kie­ru­nek odwrot­ny. W punk­cie wyj­ścia pisze o „śmier­ci” i „pyle”, by następ­nie oszo­ło­mić czy­tel­ni­ka „sko­kiem”, raz jesz­cze roz­rze­dzić pod­mio­to­wość we „śnie” i skoń­czyć ludycz­ny­mi nie­co „gra­mi”. Powtó­rzę raz jesz­cze: stra­te­gia tego rodza­ju nie pod­da się pro­stej kon­wer­sji na „treść” czy „zna­cze­nie”, ale wska­że nam modus ope­ran­di wier­sza. Dopie­ro gdy ujmie­my impuls poetyc­ki jako coś przed­pod­mio­to­we­go i w pod­mio­cie znaj­du­ją­ce­go tyl­ko swo­ją arty­ku­la­cję, będzie­my mogli dostrzec w śmier­ci współ­rzęd­ną, w któ­rej otwie­ra się „wiel­kie O”. W innym wypad­ku – nie­uchron­nie pod­da­my się dzia­ła­niu melan­cho­lii, bra­ku, lęku etc.

Dużo moż­na by jesz­cze napi­sać o tech­ni­ce Sucha­nec­kie­go – o tym, jak poprzez poezję Ashbery’ego i Šala­mu­na uczy się wycią­gać to, co naj­lep­sze, z fran­cu­skie­go moder­ni­zmu:

Ali­ga­to­ry napa­dły mnie
po dro­dze do skle­pu,
chcia­łem kupić koszu­lę, któ­ra
cał­kiem się roz­pu­ści,
a zyska­łem przy­ja­ciół
zupeł­nie za dar­mo.

(„Sytu­acja”)

O tym, jak two­rzy kom­po­zy­cje zawie­szo­ne w próż­ni, zło­żo­ne z wra­żeń pod­pie­ra­ją­cych się wza­jem­nie, a jed­no­cze­śnie pozba­wio­nych wspor­ni­ków meta­fi­zycz­nych:

cze­kam na opo­ny, na któ­rych odja­dę

(„Śle­pe ber­ło”)

Mam pod ramie­niem pociąg, któ­ry
wisi jało­wo, ale się nie spóź­nia.

(„Mły­nów­ka”)

O tym, że odrzu­ca sko­dy­fi­ko­wa­ne już zasa­dy poetyc­kiej gry wca­le nie po to, by napa­wać się zamę­tem i afir­mo­wać dez­or­ga­ni­za­cję, ale by w ramach eks­pe­ry­men­tu usta­no­wić wła­sne, ści­śle okre­ślo­ne regu­ły (zob. „Mię­dzy­na­ro­dów­ka 71”).

Na wszyst­ko to, mam głę­bo­ką nadzie­ję, przyj­dzie jesz­cze czas. Utwo­ry Sucha­nec­kie­go pod­trzy­mu­ją przy życiu linię poetyc­ką, któ­ra opie­ra się na poszu­ki­wa­niu kolek­tyw­no­ści w indy­wi­du­al­nej psy­che, na nur­ko­wa­niu w jaź­ni, któ­ra osta­tecz­nie zawsze oka­zu­je się ponad­jed­nost­ko­wa i uni­wer­sal­na. Nie wiem, czy pod­ziem­ny nurt, w któ­ry świa­do­mie wpi­sał się autor O, kie­dy­kol­wiek zosta­nie usys­te­ma­ty­zo­wa­ny w reflek­sji kry­tycz­nej – gdy decy­du­je­my się na tak rady­kal­ny krok, musi­my liczyć się z kon­se­kwen­cja­mi. Ale prze­cież w sta­wa­niu się nie­do­strze­gal­nym nigdy nie cho­dzi o uzna­nie: cho­dzi o to, by ist­nieć „poni­żej”, napie­rać na głów­ny nurt i zmie­niać bieg histo­rii, nigdy nie poka­zu­jąc twa­rzy. Sucha­nec­ki zre­zy­gno­wał z sil­ne­go Ja, by roz­to­pić się w stru­mie­niu drą­żą­cym ska­łę. „Pozdra­wiam mokrych ludzi przy­szło­ści” – pisze w wier­szu „Mły­nów­ka” – ze swej stro­ny mogę tyl­ko dołą­czyć się do pozdro­wień i zapew­nić, że na mokrych ludzi przy­szło­ści cze­kam rów­nie nie­cier­pli­wie.


Przy­pi­sy:
[1] Wca­le nie sta­ram się prze­mo­cą wpi­sać wier­szy Sucha­nec­kie­go w okre­ślo­ny, bli­ski mi model teo­re­tycz­no­li­te­rac­ki – wręcz prze­ciw­nie, mam poczu­cie, że poezja tego auto­ra sama nie­ja­ko wymy­ka się zasa­dzie repre­zen­ta­cji. Jej poli­tycz­ny wymiar nie opie­ra się na rosz­cze­niu uzna­nia okre­ślo­nej gru­py inte­re­su, ale wła­śnie na prze­my­śla­nych pró­bach wymknię­cia się apa­ra­tom pochwy­ce­nia.
[2] Obok Aga­ty [Puwal­skiej], Pio­tra [Mierz­wy], wspo­mnia­ne­go Ryby, Dawi­da [Mate­usza], Mar­le­ny [Nie­miec], Niny [Manel], Fili­pa [Matwiej­czu­ka], Zuzi [Strehl], Micha­ła [Myt­ni­ka] – a więc innych przed­sta­wi­cie­li Kra­kow­skiej Szko­ły Poezji.

O autorze

Dawid Kujawa

Doktor nauk humanistycznych, marksistowski krytyk literacki, redaktor. Ostatnio wspólnie z Jakubem Skurtysem i Rafałem Wawrzyńczykiem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (Wydawnictwo Convivo). Obecnie przygotowuje do druku tom Powrót możliwego, poświęcony polskiej poezji i krytyce 2000–2010 (Korporacja Ha!art). Mieszka w Katowicach, pracuje jako programista.

Powiązania

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Rafał Wawrzyńczyk

Posło­wie Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka i Dawi­da Kuja­wy do książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Półkula sativa, półkula indica. hoodshit (griptape) Michała Mytnika

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Micha­ła Myt­ni­ka hood­shit (grip­ta­pe), któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2021 roku.

Więcej

Ojcowie narodowego kapitału. O „storytellingu” Antoniny M. Tosiek

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki sto­ry­tel­ling Anto­ni­ny Tosiek, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 8 lute­go 2021 roku.

Więcej

Niesporczaki słuchają sovietwave’u. Nebula Anny Adamowicz

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Anny Ada­mo­wicz Nebu­la, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2020 roku.

Więcej

„Po dzisiejszym wieczorze się rozwinąłem”

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pogo gło­sek Rober­ta Rybic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 grud­nia 2019 roku.

Więcej

„ale Lola ma łeb nie od parady”. Notatki o Transparty

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Trans­par­ty Niny Manel, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Notatka zawierająca mgliste spekulacje o możliwych ścieżkach rozwoju polskiej poezji w nadchodzących latach

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Rzesza niezastąpionych najemnych konsumentów

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy książ­ki Tra­wers Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 6 mar­ca 2017 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 31 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Mówię o sobie z perspektywy geologicznej

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Recen­zja Dawi­da Kuja­wy, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Dar Mene­li Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 kwiet­nia 2017 roku.

Więcej

Gniew i sample

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa

Szkic Dawi­da Kuja­wy o kry­tycz­nej recep­cji poezji Toma­sza Bąka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Taka prawda posiadania

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Maja Staśko

Szkic Mai Staś­ko i Dawi­da Kuja­wy o poezji Dawi­da Mate­usza z tomu Sta­cja wie­ży ciśnień. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Orzeł, reszka i rant

debaty / ankiety i podsumowania Dawid Kujawa

Głos Dawi­da Kuja­wy w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

O

nagrania / stacja Literatura Przemysław Suchanecki

Czy­ta­nie z książ­ki O z udzia­łem Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27. Muzy­ka Hubert Zemler.

Więcej

Schodzenie ze szlaku

wywiady / o książce Michał Mytnik Przemysław Suchanecki

Roz­mo­wa Micha­ła Myt­ni­ka z Prze­my­sła­wem Sucha­nec­kim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki O, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

Paradoksy i zderzenia czołowe

recenzje / KOMENTARZE Przemysław Suchanecki

Autor­ski komen­tarz Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go w ramach cyklu „Wiersz w dro­dze”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki O, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

O

utwory / zapowiedzi książek Przemysław Suchanecki

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę O Prze­my­sła­wa Sucha­nec­kie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 listo­pa­da 2021 roku.

Więcej

„narracja zawsze będzie spiskować”

recenzje / KOMENTARZE Karol Maliszewski

Karol Mali­szew­ski, współ­re­dak­tor anto­lo­gii Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2012, o twór­czo­ści Dawi­da Kuja­wy.

Więcej