
Srebro i kwarc
dzwieki / WYDARZENIA Adam Zdrodowski Anna Podczaszy Łukasz JaroszZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Łukasza Jarosza, Anny Podczaszy i Adama Zdrodowskiego podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejRecenzja Adama Zdrodowskiego z książki Obroty cudów Laury (Riding) Jackson.
Na okładce dwóch, kapitalnie przełożonych przez Julię Fiedorczuk, książek (Obroty cudów i Korona dla Hansa Andersena) widnieje nazwisko Laury Riding. Warto jednak dodać, że w ciągu swojego życia autorka nazywała się kolejno: Laura Reichenthal, Laura Riding Gottschalk i Laura (Riding) Jackson; publikowała też pod pseudonimami: Madeleine Vara, Lilith Outcome, Barbara Rich. Można by sądzić, że Laura (tak decyduje się ją nazywać w swoim szkicu Harry Mathews: „aby wyrazić [swoje] głębokie i bezosobowe oddanie„1) frywolnie zmienia personalia, tak jak się zmienia kapelusze w słynnym wierszu „Exchanging Hats” Elizabeth Bishop. Chyba jednak u Laury mamy do czynienia z większą powagą. Autorka nie stosuje strategii w stylu Davida Bowie – nie chodzi o tworzenie i niszczenie nowych postaci i masek, tak aby autentyczność osoby pozostała nietknięta. U Laury gra toczy się o prawdę. Autorka zmienia tożsamości i style, nie po to, by coś ukryć, ale właśnie po to, aby odkryć prawdę. To w imię prawdy porzuca poezję, a potem do cna eksploatuje rozmaite style w prozie. Wreszcie, wraz z ostatnim mężem, Schuylerem Jacksonem, poświęca wiele lat na pracę nad monumentalnym, nigdy nie ukończonym dziełem: Rational Meaning: A New Foundation for the Definition of Words. Jak pisze: „Celem tej pracy jest wykazanie, że dobra (w każdym sensie) dykcja polega na używaniu słów w zgodzie z ich indywidualną racjonalną naturą i z szerzej rozumianą naturą języka, którego funkcja polega na artykułowaniu naszego człowieczeństwa”.2
Troskę o prawdę widać już we wczesnych – „kłamliwych” – tekstach Laury Riding, czyli w wierszach (których pisanie autorka definitywnie zarzuciła w 1938 roku):
Mapa miejsc
Mija mapa miejsc.
Drze się papierowy świat.
Ląd i ziemia tam gdzie są
Są zawsze tam gdzie były
Gdy słowa brzmiały tu i tu
Zanim tam statki przybyły.
Stopy teraz nagie nazwy depczą,
Żadnych geografii pod ręką,
Papier wygląda starożytnie,
A statki na morzu
W kółko się kręcą.
Wszystko wiadome, wszystko znalezione.
Śmierć wszędzie siebie spotyka.
Dziury w mapie wyglądają donikąd.
Powyższy wiersz, zdający sprawę z rozdźwięku między rzeczywistością a jej reprezentacją, nie jest aż tak suchy i nieefektowny jak chciałaby Riding (wystarczy spojrzeć na aliteracje i asonanse w pierwszym wersie; podobnie rzecz brzmi w oryginale: „The map of places passes”). Utwory z cyklu „Miasto zimnych kobiet” też mają dużo uroku (choć, zgodnie z tytułem, jest to urok chłodny). Myślę jednak, że nie musimy aż tak mocno przejmować się intencjami autorki (która chciała zachować pełną kontrolę nad odbiorem swojej twórczości) i możemy raczej pójść za radą Johna Ashbery’ego i czytać Riding „bez zrozumienia”, czyli po swojemu. Przecież nie chcemy być podobni do klientów Laury Manilli z opowiadania „Rzeczywistość jako Port Hartpani”: „Kiedy się uśmiechała, klienci już nie potrafili odwoływać się do własnych gustów” (nawiasem mówiąc, ten tekst można by z powodzeniem wziąć za jakąś nieznaną, nieco dziwaczną mini-powieść Jane Bowles).
W książce Korona dla Hansa Andersena, wyborze prozy Laury Riding, znajdziemy jeszcze więcej uroku, różnorodności i (zapewne) prawdy. Opowiadania pochodzą głównie z tomu Progress of Stories, w którym podzielone były na trzy grupy: Historie Żywotów, Historie Idei oraz Historie Niemal Prawdziwe. Zdaniem Harry’ego Mathewsa, książka (Mathews miał oczywiście na myśli całość Progress of Stories, ale jego opinia jest równie prawdziwa w odniesieniu do polskiego wyboru) „[u]kazuje […], co się dzieje, kiedy postanawiamy wierzyć temu, co słyszymy; kiedy sporządzamy schematyczne wersje rzeczywistości, nad którymi przynajmniej da się bezpiecznie zapanować; wreszcie – kiedy idziemy na całość i ustalenie prawdy o rzeczywistości powierzamy samym sobie.„3 Czytając te opowiadania (które w ścisłym sensie opowiadaniami wcale nie są), musimy „pójść na całość”, czyli wyzbyć się naszych czytelniczych przyzwyczajeń i nie bać się nonsensu, niekonsekwencji i ekscentryczności tej literatury (na szczęście, choć autorka zajmuje się kwestiami tak poważnymi jak prawda i natura rzeczywistości, w jej pisarstwie jest też mnóstwo humoru). Musimy jednak wiedziec, że nagrodą za czytelniczy trud może być nic. Jak jednak zauważa Mathews: „Nic to nie jest zwykła nieobecność rzeczy, lecz pożyteczna pustka: tam, gdzie wchodzi w grę wiedza, jest to stan zupełnej ignorancji – stan, w którym m u s i m y zadawać pytania. Odpowiedź – „Nic” – nie znaczy, że wszystko jest bezcelowe; znaczy, że możemy teraz zapytać: czym jest nic? Czym jest coś? Czym jest rzeczywistość – czy jest czymś czy niczym (czy jest czymś, bądź niczym, innym)? Czym jest znaczenie? Co znaczymy?„4
Czy po przeczytaniu dwóch książek Laury Riding można wciąż odczuwać niedosyt? Na pewno chciałbym przeczytać opowiadanie „O kobiecie, która zakochała się w silniku”, wymienione przez Riding w „Anonimowej książce”. Ale w końcu to do czytelnika należy wypełnianie luk. I może jeszcze trochę brakuje mi w Obrotach rzeczy przekładu wiersza „Unread Pages”. Tak brzmi jego ostatnia strofa (w nawiasie podaję roboczy przekład Julii Fiedorczuk, cytowany w Innych tradycjach Ashbery’ego):
Too orthodox maturity
For such heresy of child-remaining -
On these the dusty blight of books descends,
Weird, pundit babyhoods
Whose blinking vision stammers out the past
Like a big-lettered foetus-future.
(Zbyt prawowierna dojrzałość / Dla heretyckich wyznawców wiecznego dzieciństwa – / Przeklęty proch książek spada na ich głowy, / Dziwna, błyskotliwa dziecinada / Przerywanych wizji, które wyjąkują przeszłość / Jak płód przyszłości zapisanej wielkimi literami).
John Ashbery nazywa ostatnią linijkę tego wiersza „uderzająco brzydką”. Mnie ona nie razi; a wydaje mi się też, że słyszę jej echo (ładniejsze, bardziej efektowne, może nawet trochę efekciarskie) w zakończeniu późnego wiersza Wallace’a Stevensa, „Of Mere Being”: „the bird’s fire-fangled feathers dangle down” (w przekładzie Jacka Gutorowa: „Opadają rozpłomienione pióra ptaka”). Cieszmy się, bo dzięki Julii Fiedorczuk możemy przeczytać po polsku autorkę osobną, jedną z najbardziej fascynujących i wpływowych postaci amerykańskiego modernizmu.
Urodzony w 1979 roku. Poeta, tłumacz, krytyk literacki, pracownik Wydziału Grafiki warszawskiej ASP. Opublikował m.in. tom 49 lotów balonem (2013) oraz przekłady m.in. Gertrudy Stein, Henry’ego Greena i Williama S. Burroughsa. Publikował m.in. w „Literaturze na Świecie”, „Przekroju” i „Opcjach”. Mieszka w Warszawie.