Autorski komentarz Agnieszki Wolny-Hamkało do wierszy z książki Gospel, która ukazała się nakładem Biura Literackiego.
Biuro Literackie
pruć
Jestem już zmęczona więc możesz śmiało
zakochać się w jednej z tych pięknych dziewczyn,
co chodzą spać bez kolacji i kopirajtują
w trzewiach podstępnych firm. I daj spokój
przechodzonym gestom, daj mi spokój.
Dzieci śpią już w barwach ochronnych.
Poradzimy sobie w każdy sposób.
Za gruba, głupiutka, za leniwa,
zbyt zamknięta w sobie sobie pójdę.
Żadne to bohaterstwo: zadbać o trochę ciepła
pod palcami. Pies się tuli, dzieci śpią. Klucze
wrócą ci do kieszeni jak dobra wiadomość.
Ciche dni sobie robią ludzie, którzy się pokłócą. Potrafią się zaciąć i niemal zniknąć. A ja nie mogę zasnąć bez dobrego słowa. A jak już bardzo zrobi się ciężko pod pokładem to ja jestem zmęczona i nie umiem się obrażać, i nie chce mi się wykonywać obrażalskich gestów, i nie chce mi się nie spać. Zdradzana koleżanka tak powiedziała : „Schudłam 7 kilo, byłam u fryzjera, w domu czysto, ugotowane, dzieci odprasowane, a on dalej, dalej”. Zdradza. Przymierzanie się do tych szczupłych Rosjanek z katalogu, które będą się pewnie starzeć równie pięknie jak David Bowie i poeci warszawscy.
kolęda
Białymi karpiami niebo wybrukowane. Karpie
czasem poruszą się trąc o siebie: śnieg, szczekanie
blachy. Dziewczynka z cukru rozpuszczona w setce
bajek – przez sen za nią biegniesz w ziarnach
gwiazd. Polarnie biorąc rzeczywistość
objaśniam rodzaje śniegu (dwadzieścia!)
i zadaję cwane pytania dziewczynce, która z okienka
na torach widziała samobójstwo. Państwo na coś
odwrotnego już okna szykuje: światełka, beciki.
Kto był grzeczny, temu się raptem rodzi na spojówce,
pod błystkami bombek – dzień z niezrośniętym jeszcze
ciemiączkiem.
Stawało się w Sylwestra na tarasie. Rodzice byli już całkiem zajęci przez szampana. Dzieci szczęśliwe, że nikt ich nie przegania: półnago, w cienkich podkoszulkach na śniegu. Trzeba patrzeć w lampę naprzeciwko i wysoko skakać. Efekt podróży kosmicznej murowany. Uwaga meteoryt – krzyczy Marcin Wencel. Wszystko, co zdarzy się tego wieczoru – będzie niezwykłe. Moja mama zgubi dużo cekinów, dostanę pierwszy miłosny list: „Chcem stobą chodzić. Bo cie kocham. Sex.”
no i (nie zaczyna się)
Widmo księżyca oko ma widne
i winne jest naszym upadkom
w nicnierobienie. Kiedy byłam mała
tata nie chciał mnie zaprzepaścić,
tresował. Wiele z tego nie strawione
krąży po ciele. Może z tej przyczyny
znajduję się w piątek nago w miejscu
publicznym (we śnie), uwalniam się.
Śpię i dysponuję zdrową głową, a
także niezgorszym piórem, które
potrafi zamykać, potrafi otwierać.
Wszyscy wiedzą, że to wina ciśnienia, wpływ księżyca. Ci, którzy tak nie sądzą, wierzą, że to wina wychowania – socjalizacji w rodzinie – archetypowej komórce społecznej. Wiele z tego niestrawione krąży po ciele. Można się uwolnić: 1. Jadąc do Tybetu 2. Zmieniając dietę na wegetariańską 3. Śpiąc 4. Pisząc.
O autorze
Agnieszka Wolny-Hamkało
Urodzona 24 lutego 1979 roku we Wrocławiu. Poetka, publicystka. Współpracuje m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Polityką” i „Lampą”. Mieszka we Wrocławiu.
Rozmowa Artura Burszty z Agnieszką Wolny-Hamkało, towarzysząca premierze książki Ani mi się śni, wydanej w Biurze Literackim 19 października 2005 roku.