recenzje / NOTKI I OPINIE

„Prywatne perpetuum mobile”. O wierszach Oliwii Betcher

Marta Podgórnik

Marta Podgórnik, współredaktorka antologii Połów. Poetyckie debiuty 2012, o twórczości Oliwii Betcher.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

„za dużo widzia­łam u tak zwa­nych kole­gów
po fachu.”
Oli­wia Bet­cher, „Powrot­ny”

Nie bar­dzo potra­fię się zabrać do pisa­nia o wier­szach Oli­wii Bet­cher. Szcze­rze mówiąc, wolę je czy­tać, a z ich autor­ką wymie­niać pry­wat­ne listy. Są pięk­ne; nie zdra­dzam tutaj mam nadzie­ję tajem­ni­cy kore­spon­den­cji, chcę tyl­ko powie­dzieć, że w śro­do­wi­sku debiu­tu­ją­cych pisa­rzy zdu­mie­wa­ją­co rzad­ko moż­na spo­tkać się z tzw. sza­cun­kiem dla pol­sz­czy­zny, rza­dziej jesz­cze z dwo­isto­ścią naj­istot­niej­szą – prok­to­ko­ope­ra­cją powa­gi i dystan­su, czy jak kto chce, ckli­wo­ści i iro­nii. Oli­wia Bet­cher bowiem zawsze i całą sobą mówi wier­szem, w roz­mo­wie, w mej­lu, na warsz­ta­tach lite­rac­kich – to ta sama oso­ba, język pięk­nie toż­sa­my. Oso­ba, jak i wier­sze, wzbu­dza­ją­ca emo­cje, czę­sto iry­tu­ją­ca, zbyt roz­ga­da­na, prze­mą­drza­ła nad wyraz. Jed­nak ja jej wie­rzę i za fasa­do­wą pew­no­ścią sie­bie znaj­du­ję nie­zwy­kłą wraż­li­wość. I nie­zwy­kłą, stra­ceń­czą nie­co, i nie­co pomy­lo­ną, odwa­gę.

Czy płyn­ność mowy, łatwość pisa­nia, zdol­ność empa­tii języ­ko­wej przy jed­no­cze­snym sza­fo­wa­niu kon­fe­sją, to tram­po­li­na gra­fo­ma­nii, czy tele­graf łączą­cy nad­wraż­li­wą, pod­to­pio­ną łódź pod­wod­ną jed­nost­ki ze świa­tem? Nie mnie oce­niać. Mam do tych wier­szy (mam do wszyst­kich wier­szy, żeby nie było) podej­ście bar­dziej emo­cjo­nal­ne niż kry­tycz­ne. Uprasz­cza­jąc – czy­ta­łam je naj­pierw ser­cem, potem gło­wą. I w tej kolej­no­ści (sło­wo dwo­istość jest zna­mien­ne w mojej rela­cji z tek­sta­mi autor­ki, co wyja­śnię wkrót­ce) wypo­wiem kil­ka napraw­dę nie­zo­bo­wią­zu­ją­cych zdań.

Ser­ce pod­po­wia­da, każe zapy­tać, co kryć się może za per­wer­syj­ną wręcz żywot­no­ścią języ­ka, kieł­zna­ną przez świa­do­mość ulot­no­ści i ram­ko­wa­to­ści for­my? Taka cwa­na, czy taka wyra­cho­wa­na, czy tak nie­dba­ją­ca (ale wszyst­ko to pozor­ne roz­po­zna­nia) autor­ska kre­acja? Jeśli kału­żę pseu­do­kry­tycz­no­li­te­rac­kich roz­po­znań spro­wa­dzić do pro­stych opo­zy­cji, nie mamy tu z pew­no­ścią do czy­nie­nia z przed­sta­wi­ciel­ką „poezji uwol­nio­nej wyobraź­ni”, ale też na „kla­sy­cyzm”, „neo­lin­gwizm”, „bana­lizm” czy „kamp” mi to nie wyglą­da. Zatem co? Post­mo­der­nizm? Bli­ska była­bym ugo­dzie z taką ety­kiet­ką, wygod­ną, pustą i pojem­ną zara­zem, pozwa­la­ją­cą na dowol­ne, w zależ­no­ści od pre­fe­ren­cji i humo­ru potrak­to­wa­nie tek­stów, gdy­by nie ser­ce, któ­re mówi: ona pisze na praw­dę. Na praw­dę chwi­lo­wą, zmien­ną, rów­no­le­głą, bo – prze­cież żad­na inna nie ist­nie­je. Pro­wa­dzi dzien­nik nie tyle zda­rzeń, co ich wewnętrz­nych odbić. Ona nie chce „robić lite­ra­tu­ry”, ona zwy­czaj­nie musi jej uży­wać jako swe­go rodza­ju ciśnie­nio­mie­rza, wykry­wa­cza, sona­ru. Tyl­ko mówiąc sobą, może się dowie­dzieć o sobie. Ona nie mówi do mnie, ja tyl­ko przy­pad­kiem wcho­dzę na jej czę­sto­tli­wość; nie zabra­nia tego, ale i o to nie zabie­ga. Mówi do sie­bie, sobą, o sobie. Czy da się bar­dziej szcze­rze powie­dzieć o świe­cie?

Wspo­mi­nam Bau­dril­lar­dow­ską „dwo­istość”, owa jest bowiem wpi­sa­na nie tyle w wier­sze Oli­wii Bet­cher, co w ich odbiór. No wła­śnie. Pisa­nie-czy­ta­nie. Zaufa­nie-scep­ty­cyzm. Empa­tia-ego­cen­tryzm. Zauro­cze­nie-nie­uf­ność. Ser­ce-gło­wa. To posłu­chaj­my, dla odmia­ny, gło­wy. Gło­wa stu­dzi zapał ser­ca: to są po pro­stu nie­źle skro­jo­ne wier­sze na uni­wer­sal­ne tema­ty (przez uni­wer­sal­ne poj­mu­ję tu uni­wer­sal­ne, nie uni­wer­sy­tec­kie), wier­sze z moc­nym żeń­skim pod­mio­tem lirycz­nym, kon­kret­nym rekwi­zy­to­rium, buń­czucz­nym, mło­dzień­czym bra­kiem wąt­pli­wo­ści. Pod­miot lirycz­ny wyda­je rze­czy­wi­sto­ści cen­zur­kę. Na ład­nie pod­ro­bio­nym papie­rze fir­mo­wym. Pod­miot lirycz­ny odże­gnu­je się jed­nak od tego, co go stwa­rza.

Ser­ce zari­po­stu­je: wła­śnie o tym są te wier­sze. Roland Bar­thes rze­cze: „zaj­mu­ję się języ­kiem, bo mnie rani lub uwo­dzi”. Mogę dopo­wie­dzieć mu sło­wa­mi z wier­sza Oli­wii Bet­cher: „zawsze prze­gry­wam, bo znaj­du­ję powo­dy. i patrzę”.

O autorze

Marta Podgórnik

Ur. w 1979 r., poetka, krytyczka literacka, redaktorka. Laureatka Nagrody im. Jacka Bierezina (1996), stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nominowana do Paszportu „Polityki” (2001), laureatka Nagrody Literackiej Gdynia (2012) za zbiór Rezydencja surykatek. Za tomik Zawsze nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej (2016) oraz do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2016). W 2017 r. wydała nakładem Biura Literackiego tom Zimna książka, który również nominowany był do tych samych nagród. Książka Mordercze ballady przyniosła autorce Nagrodę Poetycką im. Wisławy Szymborskiej oraz nominację do Nagrody Literackiej Nike. Mieszka w Gliwicach.

Powiązania