recenzje / KOMENTARZE

Przebieżka na setne urodziny Larkina

Jacek Dehnel

Autorski komentarz Jacka Dehnela, towarzyszący premierze książki Śnieg w kwietniową niedzielę. 44 wiersze Philipa Larkina w tłumaczeniu Jacka Dehnela, wydanej w Biurze Literackim 8 sierpnia 2022 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

„W Pol­sce Phi­lip Lar­kin roz­po­czął się w roku / Tysiąc dzie­więć­set dzie­więć­dzie­sią­tym pierw­szym”moż­na by napi­sać, tra­we­stu­jąc począ­tek jed­ne­go z naj­słyn­niej­szych jego wier­szy, „Annus Mira­bi­lis”. Owszem, kil­ka poje­dyn­czych utwo­rów poja­wi­ło się wcze­śniej w naszej pra­sie lite­rac­kiej, jed­nak dopie­ro 44 wier­sze w wybo­rze i tłu­ma­cze­niu Sta­ni­sła­wa Barań­cza­ka spra­wi­ły, że tra­fił on na dobre do nasze­go obie­gu lite­rac­kie­go.

Nie spo­sób prze­ce­nić tego gestu – jak i całej „Biblio­tecz­ki Poetów Języ­ka Angiel­skie­go pod redak­cją Sta­ni­sła­wa Barań­cza­ka”, któ­ra tuż po prze­ło­mie 1989 roku zaczę­ła łatać luki w naszej recep­cji poezji anglo­ję­zycz­nej. Przez deka­dę (1990–2000), naj­pierw w kra­kow­skim wydaw­nic­twie Arka, potem w Zna­ku uka­za­ło się tam sie­dem­na­ście tomów. Cze­góż tam nie było! Baro­ko­wi poeci meta­fi­zycz­ni (Don­ne, Her­bert, Marvell), roman­tyk Keats i wik­to­riań­scy Hop­kins i Har­dy, zbio­ry mono­lo­gów Szek­spi­ra i humo­re­sek Leara czy Car­rol­la, Walij­czyk Vau­ghan i Irland­czyk Heaney, wresz­cie gigan­ci ame­ry­kań­scy: Auden, Bishop, Dic­kin­son czy Frost. Była to biblio­tecz­ka kla­sy­ków, stąd tra­fił się w niej tyl­ko jeden żyją­cy poeta, Seamus Heaney – i to jesz­cze przed Noblem – ale i Lar­kin pra­wie się zała­pał, bo 44 wier­sze uka­za­ły się rap­tem sześć lat po jego przed­wcze­snej śmier­ci.

Zbio­ry prze­kła­dów Barań­cza­ka, jak­kol­wiek zawsze istot­ne, doce­nia­ne – a cza­sem może i prze­ce­nia­ne – przez kry­ty­kę, nie zawsze były cał­ko­wi­cie pre­kur­sor­skie; czę­sto sta­ły w opo­zy­cji do poprzed­nich, dobrze zako­rze­nio­nych tłu­ma­czeń danych auto­rek czy auto­rów, zmie­nia­jąc ich widze­nie w Pol­sce. W przy­pad­ku Lar­ki­na była to jed­nak książ­ka fun­da­men­tal­na – poeta, któ­ry w Anglii był gwiaz­dą pierw­szej wiel­ko­ści, u nas był nie­mal zupeł­nie nie­zna­ny. Nie zała­pał się ani do trzy­to­mo­we­go wybo­ru Poeci języ­ka angiel­skie­go Hen­ry­ka Krzecz­kow­skie­go (1969–1974), gdzie uwzględ­nio­no twór­ców uro­dzo­nych do 1914 roku, ani w mają­cej ogrom­ne zna­cze­nie dla pol­skiej poezji lat 90. Anto­lo­gii nowej poezji bry­tyj­skiej Pio­tra Som­me­ra, któ­ra pre­zen­to­wa­ła auto­rów nastę­pu­ją­cych po poko­le­niu The Move­ment, do któ­re­go nale­żał Lar­kin.

Tym­cza­sem 44 wier­sze sta­no­wi­ły solid­ny i repre­zen­ta­tyw­ny wybór (co oczy­wi­ście nie jest aż tak trud­ne w przy­pad­ku auto­ra, któ­ry zosta­wił po sobie rap­tem trzy kano­nicz­ne tomy, zawie­ra­ją­ce w sumie osiem­dzie­siąt pięć utwo­rów), a ich siłę raże­nia wzmoc­ni­ły jesz­cze kolej­ne anto­lo­gie, w któ­rych Barań­czak uwzględ­niał wier­sze poety. Na kil­ka­na­ście lat usta­wi­ło to widze­nie i dyk­cję poetyc­ką Phi­li­pa Lar­ki­na w pol­sz­czyź­nie.

 *

Na peł­ną pre­zen­ta­cję trzech wspo­mnia­nych tomów Lar­ki­na trze­ba było pocze­kać do roku 2008, kie­dy to w Biu­rze Lite­rac­kim uka­za­ły się Zebra­ne w moim prze­kła­dzie. Był to nie tyl­ko więk­szy kor­pus tek­stów, ale i zupeł­nie nowa wizja tej twór­czo­ści. Nie­przy­pad­ko­wo – pra­cę magi­ster­ską pisa­łem wła­śnie o zamiesz­czo­nych w 44 wier­szachprze­kła­dach utwo­rów z The Whit­sun Wed­dings (czy­li naj­ob­szer­niej repre­zen­to­wa­ne­go w tym wybo­rze tomi­ku), a jej istot­ną czę­ścią były moje wła­sne tłu­ma­cze­nia, znacz­nie się od tam­tych róż­nią­ce. Jak­kol­wiek bowiem bar­dzo sza­nu­ję Barań­cza­ka i jako poetę, i jako tłu­ma­cza, głę­bo­ko nie zga­dza­łem i nie zga­dzam się z jego uję­ciem Lar­ki­na. Obra­ne przez nie­go stra­te­gie trans­la­tor­skie znacz­nie pod­wyż­szy­ły dyk­cję tej poezji, napom­po­wa­ły ją tak lubia­ny­mi przez Barań­cza­ka gra­mi słow­ny­mi, wresz­cie bez­par­do­no­wo ure­li­gij­ni­ły. „Mój” Lar­kin jest zde­cy­do­wa­nie bar­dziej chro­pa­wy, raczej w zwy­kłych pół­bu­tach niż na kotur­nach i oczysz­czo­ny z licz­nych bonu­sów – choć z pew­no­ścią nie zacho­wu­je tak dokład­nych rymów jak ten Barań­cza­kow­ski (na temat róż­nic mię­dzy tymi dwo­ma widze­nia­mi powsta­ło kil­ka szcze­gó­ło­wych arty­ku­łów, a nawet książ­ka, do któ­rych odsy­łam ewen­tu­al­nych zainteresowanych[1]).

Nie­co póź­niej „Lite­ra­tu­ra na Świe­cie” opu­bli­ko­wa­ła rów­nież frag­men­ty pro­zy i kil­ka wier­szy, napi­sa­nych pod pseu­do­ni­mem Bru­net­te Cole­man (3–4/2011), a pięć lat temu w Biu­rze Lite­rac­kim uka­za­ła się pierw­sza, jak dotąd, prze­ło­żo­na na pol­ski powieść Lar­ki­na, Zimo­we kró­le­stwo. Mogli­by­śmy uznać, że to bar­dzo dużo. Jed­nak pro­blem w tym, że i Lar­kin od 1991 roku bar­dzo się zmie­nił.

*

Mówię tu zarów­no o opi­niach na jego temat, jak i o samym kor­pu­sie tek­stów. I Barań­czak, i ja pra­co­wa­li­śmy w opar­ciu o te same Col­lec­ted Poems pod redak­cją Antho­ny­’e­go Thwa­ite­’a, któ­re uka­za­ły się po śmier­ci poety w 1988 roku[2].Zebra­nym w począt­ko­wym zamy­śle miał towa­rzy­szyć dru­gi tom, obej­mu­ją­cy resz­tę pomiesz­czo­nych tam utwo­rów: 32 wier­sze z debiu­tanc­kie­go The North Ship i 36 wier­szy roz­pro­szo­nych (plus może jakieś dodat­ki – na przy­kład wypo­wie­dzi auto­ra na róż­ne tema­ty, któ­re opu­bli­ko­wa­ła „Lite­ra­tu­ra na Świe­cie” w tłu­ma­cze­niach Jerze­go Jar­nie­wi­cza).

W 2005 roku uka­za­ły się Ear­ly Poems and Juve­ni­lia (red. Arnold Tre­vor Tol­ley), a sie­dem lat póź­niej ogrom­na cegła The Com­ple­te Poems Archie­go Bur­net­ta. Prócz czte­rych wyda­nych za życia Lar­ki­na tomi­ków i 38 innych wier­szy opu­bli­ko­wa­nych w pismach, zawie­ra ona zawrot­nych 393 (jeśli dobrze polczy­łem) nie­pu­bli­ko­wa­nych tek­stów, od głu­pa­wych rymo­wa­nek , ukła­da­nych w szko­le czy okra­sza­ją­cych listy do zna­jo­mych, po wspa­nia­łe wier­sze, któ­re były­by ozdo­bą każ­dej z jego ksią­żek. Tym samym Zebra­ne zawie­ra­ją – przy­naj­mniej ilo­ścio­wo rzecz bio­rąc – nie­ca­łą jed­ną szó­stą poetyc­kie­go dorob­ku Lar­ki­na.

Ale to nie wszyst­ko. Już w latach 80. uka­za­ły się zebra­ne recen­zje jaz­zo­we All What Jazz (1985) oraz luź­ne tek­sty Requ­ired Wri­ting (1983), roz­sze­rzo­ne póź­niej o więk­szy wybór wywia­dów, recen­zji itd. Fur­ther Requ­ire­ments (2001). Wpraw­dzie nigdy nie pozna­my naj­ob­szer­niej­sze­go z dzieł Lar­ki­na, czy­li pisa­nych przez kil­ka­dzie­siąt lat dzien­ni­ków (po śmier­ci poety wszyst­kie trzy­dzie­ści tomów zosta­ło, na jego wyraź­ne życze­nie, znisz­czo­nych przez Bet­ty Mac­ke­reth, jego wie­lo­let­nią sekre­tar­kę i byłą kochan­kę; meto­dycz­nie, jeden za dru­gim, prze­pu­ści­ła je przez nisz­czar­kę, a następ­nie spa­li­ła reszt­ki), jed­nak uka­za­ły się dwa zre­da­go­wa­ne przez Thwa­ite­’a zbio­ry jego kore­spon­den­cji: listy do róż­nych adre­sa­tów (1992) i do wykła­dow­czy­ni lite­ra­tu­ry Moni­ki Jones (2010), z któ­rą łączy­ła go trwa­ją­ca kil­ka­dzie­siąt lat miłość i przy­jaźń. W 2002 do dwóch mło­dzień­czych powie­ści dołą­czył tom wcze­snych próz „Tro­uble at Wil­low Gables” and Other Fic­tion 1943–1953) pod redak­cją Jame­sa Bootha.

Wresz­cie przez całe lata uka­zy­wa­ły się książ­ki o Lar­ki­nie i jego twór­czo­ści – na cze­le z dwie­ma bio­gra­fia­mi, Andrew Motio­na Phi­lip Lar­kin: A Wri­te­r’s Life (1993) i Jame­sa Bootha Phi­lip Lar­kin: Life, Art and Love (2014). Swo­ją cegieł­kę doło­ży­ła też Maeve Bren­nan, trze­cia z kobiet, dzie­lą­cych życie poety (na jego rysun­kach, dołą­cza­nych do listów, Jones była przed­sta­wia­na jako kró­lik, Bren­nan jako mysz, a Mac­ke­reth jako wie­lo­ryb) – tuż przed śmier­cią opu­bli­ko­wa­ła The Phi­lip Lar­kin I Knew (2002), rela­cję z ich związ­ku, wzbo­ga­co­ną o licz­ne listy. Żad­na z tych ksią­żek nie uka­za­ła się w Pol­sce, za to w 2006 Jerzy Jar­nie­wicz opu­bli­ko­wał Odsłu­chi­wa­nie Lar­ki­na, zbiór oko­ło­lar­ki­now­skich ese­jów, któ­ry do dziś pozo­sta­je naj­waż­niej­szym bodaj pol­skim tek­stem na temat tego poety.

 *

Zmie­ni­ła się nasza wie­dza o Lar­ki­nie, zmie­nił się też świat. Wie­le z jego komen­ta­rzy, opi­nii, zło­śli­wych wier­szy­ków jest dziś nie do przy­ję­cia. Ujaw­nio­ne zapi­ski prze­sta­wia­ły go jako mizo­gi­na, rasi­stę, anty­se­mi­tę, któ­ry uży­wał słów takich, jak „czar­nuch”, „żydek” czy „cia­pa­ty”. Syn zde­kla­ro­wa­ne­go nazi­sty za mło­du pla­so­wał się po zupeł­nie prze­ciw­nej stro­nie sce­ny poli­tycz­nej, ale z wie­kiem stał się kon­ser­wa­tyw­nym bigo­tem, któ­ry narze­kał, że prze­sta­je cho­dzić na mecze kry­kie­ta, bo jest tam „za dużo kurew­skich czar­nu­chów i że z przy­jem­no­ścią by patrzył jak szwa­dron połu­dnio­wo­afry­kań­skiej poli­cji robi z nimi porzą­dek”. Nie­na­wi­dził straj­ku­ją­cych robot­ni­ków, obu­rzał się, że dzie­cia­ki z kla­sy pra­cu­ją­cej mają wstęp na uni­wer­sy­te­ty, miał nadzie­ję, że That­cher zli­kwi­du­je zasił­ki dla bez­ro­bot­nych i wyrzu­ci z kra­ju migrantów[3]. O ile więc z posta­ci mówią­cej w wier­szu „Fun­da­cja oczy­wi­ście pokry­je Pań­skie wydat­ki” ewi­dent­nie szy­dzi, o tyle „mała kan­tycz­ka”, któ­rą prze­słał w listach aż trzem zna­jo­mym na prze­strze­ni czte­rech lat, wyda­je się jed­nak repre­zen­to­wać jego wła­sne poglą­dy:

Chcę widzieć jak przy­mie­ra gło­dem
Tak zwa­na „robot­ni­cza kla­sa”,
Jak pen­sję tną im o poło­wę,
Jak zupę z tra­wy warzy baba.
I kie­dy autem mknę co rano
W kolej­nym gar­ni­tu­rze schlud­nym,
Chcę patrzeć, jak się do mnie łaszą,
Żeby mi czy­ścić wóz i buty.

Z natło­ku wspo­mnień, opi­nii, listów wyła­nia się postać bar­dzo skom­pli­ko­wa­na, to odsą­dza­na od czci i wia­ry, to z ogrom­nym wysił­kiem bro­nio­na przez bio­gra­fów i zna­jo­mych. Czło­wiek uwi­kła­ny w trud­ną rodzi­nę, bły­sko­tli­wy roz­mów­ca, któ­ry nie­na­wi­dził prze­by­wać w towa­rzy­stwie, zło­śli­wy, osta­tecz­nie – mimo suk­ce­su zawo­do­we­go i arty­stycz­ne­go – zgorzk­nia­ły. Zamknię­ty we wła­snym życiu jak pan Ble­aney w wyna­ję­tej klit­ce. Jak zauwa­żył Jona­than Far­mer: „pisał wier­sze, któ­re rzad­ko kie­dy wypra­wia­ły się dale­ko i czę­sto chro­ni­ły się za pozor­ną pro­win­cjo­nal­no­ścią, a wręcz czę­sto sie­dzia­ły w domu. Lar­kin był wiel­kim dwu­dzie­sto­wiecz­nym poetą budyn­ków i pomiesz­czeń pozna­wa­nych od wewnątrz – kościo­łów, szpi­ta­li, miesz­ka­nek, hote­li czy wago­nów kole­jo­wych – i sze­ro­kie­go świa­ta widzia­ne­go zza ich małych, obron­nych drzwi­czek. I choć jego wier­sze zazwy­czaj poru­sza­ją się w nar­ra­cji przez czas, to ich naj­słyn­niej­szy­mi boha­te­ra­mi (prócz same­go Lar­ki­na) są ci, któ­rych nigdy nie poznał, jak pan Ble­aney, lub nie zapa­mię­tał, jak Dockery”[4].

*

 Publi­ko­wa­nie dziś peł­nej wer­sji „Col­lec­ted Poems” po pol­sku mija­ło­by się z celem; o ile bowiem debiu­tanc­ki tomik „The North Ship”, nawet jeśli sam autor nie­zbyt go cenił, moż­na prze­ło­żyć jako zwar­tą całość, o tyle wier­sze roz­pro­szo­ne są bar­dzo nie­rów­ne: to, czy były za życia auto­ra publi­ko­wa­ne, czy też nie, nie­ko­niecz­nie sta­no­wi o ich lite­rac­kiej sile.

Osta­tecz­nie zatem, zanim przyj­dzie czas na dru­gą część „Zebra­nych”, posta­no­wi­łem z oka­zji stu­le­cia uro­dzin Lar­ki­na uło­żyć nowy zestaw „44 wier­szy”, z jed­nej stro­ny upa­mięt­nia­ją­cy pre­kur­sor­ski wybór Barań­cza­ka, z dru­giej – pro­po­nu­ją­cy inne spoj­rze­nie na poetę.

Oprócz roz­ma­itych słyn­nych utwo­rów z trzech kano­nicz­nych tomów, zna­la­zły się tu dwa tek­sty z debiu­tu, sześć publi­ko­wa­nych w pismach i trzy wycią­gnię­te z ręko­pi­sów. Nie­któ­re z nich nale­żą do naj­słyn­niej­szych wier­szy poety – tak jest z „Albą” i „Kosiar­ką”, ostat­ni­mi bodaj jego „wiel­ki­mi tek­sta­mi”, czy z napi­sa­nym na srebr­ny jubi­le­usz dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia pano­wa­nia Elż­bie­ty II epigramem[5]. Nawią­zu­ją­ce do wier­sza Bau­de­la­ire­’a „Fem­mes Dam­nées” pocho­dzą z cza­sów, kie­dy Lar­kin eks­pe­ry­men­to­wał ze swo­im les­bij­skim awa­ta­rem, pisząc pod pseu­do­ni­mem Bru­net­te Cole­man (zmy­ślo­na lite­rat­ka była autor­ką zarów­no pro­zy, jak i kil­ku wier­szy, zebra­nych w cykl „Sugar and Spi­ce”). Wresz­cie „Pobud­ki w środ­ku zimy”, wstrzą­sa­ją­cych „Małp labo­ra­to­ryj­nych” czy bar­dzo oso­bi­ste­go tre­nu na śmierć ojca, *** „Od tego słoń­ca w kwiet­nio­wą nie­dzie­lę…” Lar­kin nie uznał za god­ne publi­ka­cji. A szko­da, bo w moim poję­ciu dotrzy­mu­ją kro­ku jego naj­lep­szym utwo­rom.

Jed­nak „Com­ple­te Poems” zawie­ra­ją wie­le jesz­cze skar­bów i nale­ży mieć nadzie­ję, że z cza­sem pol­sz­czy­zna zyska ich wię­cej – czy to w prze­kła­dzie moim, czy innych tłu­ma­czy. Na razie świę­tuj­my set­ne uro­dzi­ny Lar­ki­na tą prze­bież­ką po jego czter­dzie­stu czte­rech wier­szach.


Przy­pi­sy:
[1]   Seria arty­ku­łów Kata­rzy­ny Szy­mań­skiej, uwień­czo­na ksiaż­ką Lar­ki­na por­tret zwie­lo­krot­nio­ny. O dwóch pol­skich prze­kła­dach bry­tyj­skie­go poety (2012), a tak­że np. W. Sze­miń­ska, Pomię­dzy żalem Barań­cza­ka a roz­pa­czą Deh­ne­la. O prze­kła­dzie wybra­nych wier­szy Phi­li­pa Lar­ki­na(2008), czy pra­ca magi­ster­ska Mag­da­le­ny Rejow­skiej Cogni­ti­ve Ana­ly­sis of Phi­lip Larkin’s selec­ted poems and the­ir Polish trans­la­tions (2017).
[2]   Choć ja uży­wa­łem wyda­nia z 2003 roku, nie­co okro­jo­ne­go przez Thwa­ite­’a.
[3]   Za: J. New­sin­ger, Phi­lip Lar­kin, racist bigot and poet, „Socia­list Wor­ker” z 4 IX 2017, J. Booth, Phi­lip Lar­kin: Life, Art and Love, Blo­oms­bu­ry, Lon­dyn 2014, s. 322–329. Booth twier­dzi, że Lar­kin nie był rasi­stą, a tyl­ko lubił epa­to­wać „bra­ny­mi w nawias” komen­ta­rza­mi tego rodza­ju; jed­nak argu­men­ty w rodza­ju „miał też zna­jo­mych innych ras” czy „cenił nie­któ­rych czar­nych muzy­ków” raczej pogrą­ża­ją niż ratu­ją jego wywo­dy.
[4]   J. Far­mer, Pre­ten­ding to Be Me. A new bio­gra­phy of Phi­lip Lar­kin can’t face his flaws, „Sla­te” z 5 XI 2014.
[5]   Wyku­to go u pod­nó­ża pamiąt­ko­we­go kwiet­ni­ka na lon­dyń­skim Queen Squ­are, nie­opo­dal Bri­tish Museum i biur wydaw­cy poety, Faber&Faber; towa­rzy­szy mu dru­gi epi­gram, uło­żo­ny przez Teda Hughe­sa.

O autorze

Jacek Dehnel

Urodzony 1 maja 1980 roku w Gdańsku. Poeta, prozaik, tłumacz. Zajmuje się także malarstwem i rysunkiem. Laureat m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich (2005), Paszportu "Polityki" (2007), Nagrody Splendor Gedanensis (2008) oraz Nagrody Śląski Wawrzyn Literacki (2009). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike w 2009 i w 2010 roku. W 2014 roku nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej i Nagrody Literackiej m.st. Warszawy za tom Języki obce (2013). Mieszka w Warszawie.

Powiązania