recenzje / ESEJE

Przeciwnikiem zawsze jesteś ty sam

Tymoteusz Milas

Recenzja Tymoteusza Milasa z książki Pod słońce było Filipa Zawady.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

„Sło­wa wycho­dzą z ciszy i na chwi­lę się zatrzy­mu­ją, ale to cisza jest pięk­nem, dla któ­re­go war­to mówić. Więc mil­cza­łem” ― tymi sło­wa­mi nie­ja­ko otwie­ra się przed czy­tel­ni­ka­mi głów­ny boha­ter nie­zwy­kłej, kame­ral­nej histo­rii Fili­pa Zawa­dy, w któ­rej zgłę­bia­my świat, niby nie­no­wy, bo widzia­ny po raz kolej­ny przez same­go auto­ra. To już bowiem dru­gie jego dzie­ło auto­bio­gra­ficz­ne, po Psach pocią­go­wych, pisa­ne pro­zą. Tym razem jed­nak spró­bo­wał swo­ją „życio­opo­wieść” zawrzeć w for­mie powie­ści pierw­szo­oso­bo­wej. Pró­ba to uda­na, nawet jeśli nie­ty­po­wa. Albo­wiem mamy do czy­nie­nia z nar­ra­cją powie­ścio­wą frag­men­ta­rycz­ną, lapi­dar­nie reflek­syj­ną, nie­śpiesz­nie zbie­ra­ją­cą dro­bin­ki cza­su pry­wat­ne­go, nie­fik­cyj­ne­go (co wyjąt­ko­we we współ­cze­snych powie­ściach) z doł­ków pamię­ci (meta­fo­ra ta nie jest moją inter­pre­ta­cyj­ną fan­ta­zją, w dal­szej czę­ści odwo­łam się do niej, kie­dy kon­tekst fabu­lar­ny będzie zary­so­wa­ny). Język począt­ko­wo nie­co zwo­dzi per­cep­cję swo­ją sty­li­stycz­ną pro­za­icz­no­ścią. Zmy­lić ona może jed­nak co naj­wy­żej nie­cier­pli­wych, któ­rym nie uda­ło się wnik­nąć w inną, nie­co tajem­ni­czą war­stwę, któ­rej oczy­wi­ście nie poczu­je się, gdy potrzy­ma się tę książ­kę w dło­niach, bo wte­dy będzie tyl­ko przed­mio­tem skrom­nej obję­to­ści. I tak moż­na myśleć, że jest to kolej­na bła­ha lite­ra­tu­ra nie­zna­ne­go sze­rzej pro­za­ika, jeśli kie­ru­je nami uprze­dze­nie. Jed­nak­że, zaro­zu­mia­ły czy­tel­ni­ku, wyjdź pro­szę z błę­du! Otwórz się na nowe, tego Zawa­dę nie zawa­dzi poczy­tać. Piszę to szcze­rze! O ile jed­nak nie potra­fię dobrze oce­nić tej książ­ki ze wzglę­du wła­śnie na to, że jest za krót­ka, o tyle cenię ją za wszyst­kie walo­ry wewnętrz­ne, empi­rycz­ne, no, ogól­nie mówiąc, lite­rac­kie. Bo Zawa­da opo­wia­da­jąc taką histo­rię ze swo­je­go życia (jak­by to nie zabrzmia­ło, będzie praw­dzi­wie), dzie­li się z nami wiel­kim frag­men­tem swo­je­go wnę­trza będą­ce­go ruiną, dodaj­my jesz­cze raz, nie­tu­zin­ko­wo pisar­sko zago­spo­da­ro­wa­ne­go. Opo­wia­da też o dzie­cię­cej odkryw­czo­ści świa­ta i poszu­ki­wa­niach jak we mgle przez doro­słe­go wła­śnie tego dziec­ka w sobie samym. Na doda­tek pozwa­la poznać nam swo­ją oso­bi­stą rela­cję z synem. Domy­ślam się, że zwy­kle jemu same­mu nie jest łatwo opi­sać to, co dzia­ło się w rze­czy­wi­sto­ści, podob­ne trud­no­ści może mieć czy­tel­nik, kie­dy będzie chciał zmie­rzyć się z tym boga­tym w olśnie­nia i prze­bły­ski cią­giem prze­żyć, któ­ry wraz z prze­trans­po­no­wa­niem go w lite­ra­tu­rę, będzie odbie­ra­ny w spo­sób typo­wo rozu­mo­wy. Pod­czas gdy ja aku­rat w wypad­ku Pod słoń­ce było radził­bym czy­ta­nie emo­cjo­nal­ne, bo czy­im­kol­wiek dziec­kiem jesteś lub jakim­kol­wiek doro­słym, coś cię w nich zasko­czy, zacie­ka­wi.

Ponad­to czy­tel­nik nie powi­nien zlek­ce­wa­żyć sytu­acji, w jakiej zna­lazł się boha­ter, bo to wyzwa­nie, któ­re też może będzie musiał kie­dyś pod­jąć. Tej spra­wy nie moż­na baga­te­li­zo­wać, mimo że pew­nie praw­dą jest, że Zawa­da nie nale­ży do pisa­rzy mają­cych ambi­cję stwo­rze­nia wie­lo­wąt­ko­wych histo­rii, opo­wia­da­ją­cych o nie­wia­do­mo jak bar­dzo wstrzą­sa­ją­cych i nie­roz­wią­zy­wal­nych pro­ble­mach moral­nych współ­cze­snej kul­tu­ry. Choć już to, co zawarł w tej książ­ce o rela­cjach mię­dzy­ludz­kich, jest ujmu­ją­ce i mądre, i war­to wychy­lić swój nos dla Zawa­dy, by poznać inną wraż­li­wość, któ­ra spra­wia, że życie nabie­ra cię­ża­ru. W tym przy­pad­ku moż­na powie­dzieć, że nawet nie­zno­śnie cią­ży aż tak, że odbu­do­wa sta­je się jedy­nym wyj­ściem z ocze­ki­wań, celów nakła­da­nych przez zewnętrz­ny świat i natych­mia­sto­wych odpo­wie­dzi w wal­ce z jego zagad­ko­wo­ścią. Ale nie tyl­ko to jest dla mnie zaj­mu­ją­ce, albo­wiem w powie­ści tej są zesta­wio­ne jak­by mimo­cho­dem oka­zy do podzi­wia­nia, któ­re znaj­du­ję w myślach, afo­ry­zmach będą­cych wyra­zem „prze­mil­czeń”, czy­li według mnie takich fraz w języ­ku pozor­nie pro­stym, ale w war­stwie zna­cze­nio­wej już nie dają­cych się tak łatwo obejść, przy­naj­mniej w więk­szej mie­rze, wpra­wia­ją­cych w powta­rzal­ne zasko­cze­nie. Autor mógł­by się teraz obra­zić, bo nie lubi, gdy jego pro­zę okre­śla się przy­miot­ni­kiem „poetyc­ka”, lecz dla mnie wła­śnie te „reflek­sje okre­su ciszy” są pozo­sta­ło­ścią po jego języ­ku poetyc­kich tomi­ków, zapew­ne jak i tu bez­pre­ten­sjo­nal­nych, lek­kich, nie­pa­te­tycz­nych, co uwa­żam, pew­nie nie tyl­ko ja, za spo­rą zale­tę.

To, co piszę o świe­cie Zawa­dy, brzmi jesz­cze teraz zawi­le, ale na swo­je uspra­wie­dli­wie­nie zadam pyta­nie: jak go odtwo­rzyć, jeśli on sam szu­ka spo­so­bów na zjed­no­cze­nie z Kosmo­sem, któ­ry dał mu odczuć już nie­raz, że taki jak on jest obcy w życiu? I musi sie­bie jakoś prze­war­to­ścio­wać. Jak bowiem pisze: „Pre­cy­zyj­ne są tyl­ko zja­wi­ska, któ­rych się nie kon­tro­lu­je”. Tak więc teraz, po lek­tu­rze Pod słoń­ce było, mogę powie­dzieć za sie­bie, że jawi mi się ona jako powieść nie­prze­wi­dy­wal­na, mimo zbu­do­wa­nia i tym razem histo­rii wła­ści­wie zupeł­nie na auto­bio­gra­fii. Bo i pew­nych spraw powie­ścio­wy Filip prze­wi­dzieć też nie mógł. Autor i zara­zem głów­ny boha­ter, wła­ści­wie doro­sły męż­czy­zna, któ­re­mu bra­ku­je tyl­ko kil­ku lat do czter­dziest­ki, nie zapla­no­wał z ogrom­nym wyprze­dze­niem zamknię­cia się w sobie, a takie już zasu­ge­ro­wa­ne prze­ze mnie w pierw­szym zda­niu zda­rze­nie nastę­pu­je. Nie wykon­cy­po­wał „dla fabu­ły”, że przez pewien czas prze­sta­nie mówić, a ten mil­czą­cy okres nastą­pi po tym, jak wyj­dzie ze szpi­ta­la psy­chia­trycz­ne­go i uro­dzi mu się dziec­ko. Nikt nie jest w sta­nie zata­mo­wać napły­wa­ją­cej fali sta­gna­cji, kry­zy­su wewnętrz­ne­go, któ­re przy­no­szą nega­tyw­ne skut­ki naszej, bo pew­nie nie tyl­ko powie­ścio­we­go Zawa­dy, nie­za­rad­no­ści. Ten stan umy­słu, któ­ry obez­wład­nił jego język, słu­żą­cy prze­cież mu jak do tej pory, jak wszyst­kim nam, oczy­wi­ście do komu­ni­ka­cji, poro­zu­mie­wa­nia się, cze­go potwier­dze­nie czy­tel­ni­cy znaj­dą w powie­ścio­wych dia­lo­gach z ludź­mi ze wsi, w któ­rej miesz­ka autor, nie był jed­nak dzie­łem przy­pad­ku. I w tej chwi­li jesz­cze nie­waż­ne, co lub kto był przy­czy­ną, bar­dziej niech liczy się, to, że coś się zmie­ni­ło w jego psy­chi­ce, co spo­wo­do­wa­ło, że przez więk­szą część tej histo­rii jest bra­kiem-wra­kiem czło­wie­ka, któ­rym nie­gdyś był, a któ­ry, jak wnio­sku­je­my z not­ki bio­gra­ficz­nej, ma wie­le nie­po­wta­rzal­nych moż­li­wo­ści i umie­jęt­no­ści w dzie­dzi­nie kul­tu­ry (Zawa­da jest tak­że foto­gra­fem, poetą, pro­za­ikiem, muzy­kiem). To nie jest cho­ro­ba psy­chicz­na, kon­cep­cja­mi psy­cho­ana­li­tycz­ny­mi autor tutaj się nie wspo­ma­ga. Filip ma sny, któ­re nie wzbu­dzi­ły­by raczej cie­ka­wo­ści Freu­da, fizycz­nie jest spraw­ny, zdro­wie mu dopi­su­je, ma żonę, obu rodzi­ców i małe dziec­ko, też Fili­pa, zna histo­rię swo­ich pra­babć i babć. Gdzie wisi wła­ści­wy klucz do jego życia z tego nie­szczę­śli­we­go okre­su, któ­ra ma swój, nie­wąt­pli­wie pięk­ny w swej pro­sto­cie sens, klucz do tego prze­ży­cia, któ­re nie jest pozba­wio­ne celu, do tego języ­ka, w któ­rym zabra­kło spo­iwa z ota­cza­ją­cym świa­tem, ale przed­tem jesz­cze zabra­kło kogoś, kogo skry­cie potrze­bu­je, a kto jest w ukry­ciu i stoi nie­da­le­ko jego naj­więk­sze­go „prze­ciw­ni­ka”? Wła­śnie ten kry­zys przy­no­si o wie­le wię­cej cier­pie­nia od np. spo­tę­go­wa­ne­go kry­zy­su eko­no­micz­ne­go, bo wyma­ga od nas tyl­ko tego jed­ne­go, cze­go sami musi­my doko­nać – inne­go sie­bie same­go. Nie zdra­dzę źró­dła tej pozy­tyw­nej prze­mia­ny, ale wró­cę jesz­cze do począt­ków pro­ble­mu, któ­ry Zawa­da pró­bo­wał roz­wią­zać. A ty, Czy­tel­ni­ku, jeśli chcesz, możesz „Trwać w samot­no­ści [Zawa­dy-ojca, czło­wie­ka, na nowo doro­słe­go] bez wyzna­czo­nej dro­gi”, wszak ja też podzie­lam zda­nie auto­ra, że „(…) to jed­na z naj­do­sko­nal­szych form modli­twy”.

„W pew­nym wie­ku wszyst­ko jest skom­pli­ko­wa­ne. Szcze­gól­nie dla tych, któ­rzy już w «pew­nym wie­ku» są – komen­tu­je odpo­wiedź swo­je­go zna­jo­me­go, ośmio­let­nie­go chłop­ca Mar­ce­la, przy któ­rym po raz pierw­szy może­my dostrzec, jaki będzie podział ról w tej histo­rii. To Filip Zawa­da będzie Kubu­siem Puchat­kiem, uczą­cym się żyć, a resz­ta, jak pan Kopar­ko­wy, wybo­ro­wy strze­lec z łuku tra­dy­cyj­ne­go – Arni – czy naj­waż­niej­sza postać tej opo­wie­ści, syn Filip, będą jak Krzyś i resz­ta mądrzej­szych przy­ja­ciół misia o małym rozum­ku ze Stu­mi­lo­we­go Lasu. I nic w tym złe­go, nie ma sen­su obra­żać się na te porów­na­niu, bo tak się zda­rza, a w tej powie­ści poka­za­no to świet­nie, że kie­dy coś się zysku­je, to trze­ba coś stra­cić. Wie­my o tym, że trau­mą dla kobiet może być uro­dze­nie dziec­ka, ale czy zda­je­my sobie spra­wę, że doświad­cze­niem zmie­nia­ją­cym nasze posta­no­wie­nia, wia­rę, nadzie­ję, może być ojco­stwo? Może tak, ale czy wie­my coś o samot­no­ści bycia ojcem? No wła­śnie. Boha­ter dosta­je nie­spo­dzie­wa­ny dla nie­go dar, jakim jest naro­dze­nie syna, a wraz z nim inny świa­to­po­gląd, któ­re­go nie on jest stwór­cą, ale któ­ry od teraz, bez wzglę­du na wszyst­ko, ukie­run­ku­je życie na nowy cel. Jak strza­ła na tar­czę. Samo­speł­nie­nie jed­nak nie nastę­pu­je tak szyb­ko jak w tym porów­na­niu, bo wycho­wa­nie to cięż­ka pra­ca, któ­rej on nie może od razu się pod­jąć, bo psy­chicz­nie nie jest jesz­cze goto­wy na kształ­to­wa­nie czy­je­goś życia. Dla­cze­go, co za leń nie­od­po­wie­dzial­ny, myśli­cie? Posłu­chaj­cie jed­nak, zanim wyda­cie sądy. Filip ojciec nie jest bowiem czło­wie­kiem, któ­ry pamię­ta, jak Bohu­mil Hra­bal, tyl­ko swo­je sło­necz­ne dni. Mówi sobie w myślach nato­miast, że:

„Tyl­ko w jed­nym zasze­dłem dale­ko, dla­te­go jed­no zawsze mogę mieć przy sobie. Mogę mieć przy sobie syna”.

A prze­cież wcze­śniej nie było lepiej, cze­go dowo­dem nie­wy­po­wie­dzia­ne sło­wa, w któ­rych tak puen­tu­je wła­sny stan:

„Kie­dy się mil­czy, nie moż­na niko­go popro­sić, żeby nie prze­ko­ny­wał cię do cze­goś, na co nie masz ocho­ty. Akwi­zy­cja jest nie­roz­łącz­ną czę­ścią życia czło­wie­ka”.

Nic dziw­ne­go, że się bun­tu­je, sko­ro wcze­śniej cho­ciaż­by pocią­go­wy eska­pizm był dla nie­go jedy­ną odpo­wied­nią i na swój spo­sób odpo­wie­dzial­ną for­mą ist­nie­nia, dzię­ki któ­rej świat dawał mu zado­wo­le­nie. Teraz jed­nak to on musi dać potwier­dze­nie, że potra­fi zako­twi­czyć się w sta­łym miej­scu na zie­mi, z ludź­mi, z któ­ry­mi będzie do same­go koń­ca. Celu w życiu nie znaj­du­je się tak łatwo, a po dru­gie, nie nada­je mu się odpo­wied­niej wagi, jeśli nie było się przy­zwy­cza­jo­nym dotąd do jego obec­no­ści. Aby to zmie­nić, naj­pierw trze­ba pozbyć się prze­ciw­ni­ka, a więc prze­war­to­ścio­wać wła­sną przy­szłość, oswo­ić nie­zna­ne. Czy­li zmie­nić sie­bie, nauczyć się po pro­stu, co jest pod słoń­cem waż­ne. Wspo­mnę tyl­ko, że uda mu się doznać oświe­ce­nia, a pomo­że mu w tym sport, któ­ry nie dopro­wa­dzi go do spek­ta­ku­lar­ne­go zwy­cię­stwa. Pozwo­li mu jed­nak na osią­gnię­cie cze­goś znacz­nie więk­sze­go, a mia­no­wi­cie uwie­rzy w sie­bie, a przy tym wyj­dzie w koń­cu z doł­ka, meta­fo­rycz­nie i dosłow­nie…

Sport wydo­by­wa z nas dziec­ko, któ­re wyzwa­la z nas szczę­ście, a to odkry­wa przed nami nowe życie? Nie­waż­ne czy mam rację, pisząc ten banał, lepiej niech wam się wszyst­ko, co trze­ba, wyja­śni w Pod słoń­ce było. Tyl­ko pamię­taj­cie: „Prze­ciw­ni­kiem jesteś zawsze ty sam” – powie­dział Filip Zawa­da w wywia­dzie o łucz­nic­twie. Jak to moż­li­we, tak żyć bez samot­no­ści?

O autorze

Tymoteusz Milas

Urodzony 10 lutego 1987 roku. Krytyk literacki, absolwent kulturoznawstwa o specjalizacji kultura literacka na Uniwersytecie Łódzkim, student filologii polskiej, współpracownik „Lampy”, pisał recenzje do „Twórczości”. Interesował się prozą postmodernistyczną, postkolonializmem, hip-hopem, z czasem jednak poszerzył horyzonty. Mieszka w Łodzi.

Powiązania

O czym pisze, kiedy pisze miłości

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Kil­ler Andri­ja Lub­ki, któ­ra uka­za­ła się 21 sierp­nia 2014 roku na stro­nie Literatki.com.

Więcej

Spalanie wewnętrzne

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Spa­la­nie Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Fabu­la­rie”.

Więcej

Labirynty ze złudnych iluzji

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na Jalo­sa Gren­de­la.

Więcej

Egotrip

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Geo­gra­fie Gio­van­nie­go Catel­le­go.

Więcej

Nie tylko Czerwona sukienka

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki War­szaf­ka pło­nie Bar­to­sza Waglew­skie­go.

Więcej

Dojrzewanie do Ameryki

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Nie­ostre widze­nia Kata­rzy­na Jaku­biak, któ­ra uka­za­ła się w sierp­niu 2013 roku w mie­sięcz­ni­ku „Lam­pa”.

Więcej

Poeci: Filip ZAWADA

nagrania / między wierszami Filip Zawada

Pro­gram tele­wi­zyj­ny „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Fili­pem Zawa­dą.

Więcej

Filip Zawada Pod słońce było

recenzje / ESEJE Magdalena Wołowicz

Recen­zja Mag­da­le­ny Woło­wicz z książ­ki Fili­pa Zawa­dy Pod słoń­ce było, któ­ra uka­za­ła się na blo­gu Kącik z książ­ka­mi.

Więcej

Opowieść o niezwyczajnym szaleństwie

recenzje / ESEJE Marcin Pawlik

Recen­zja Mar­ci­na Paw­li­ka z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła 9 lute­go 2015 roku na stro­nie Popmoderna.pl.

Więcej

Terapia łukiem i piórem …czyli o Filipie, który znalazł wewnętrzny spokój

recenzje / ESEJE Mikołaj Marszycki

Recen­zja Miko­ła­ja Mar­szyc­kie­go z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła  na blo­gu Miko­łaj Mar­szyc­ki: Na temat.

Więcej

Jak żyć, panie Zawada, jak żyć?

recenzje / ESEJE Barbara Englender

Recen­zja Bar­ba­ry Englen­der z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 24 kwiet­nia w por­ta­lu Xiegarnia.pl.

Więcej

Czasem najlepiej widać, gdy się patrzy pod słońce

recenzje / ESEJE Dorota Olearczyk

Recen­zja Doro­ty Ole­ar­czyk z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 18 stycz­nia 2015 roku na stro­nie pik.wroclaw.pl.

Więcej

Filip Zawada Pod słońce było

recenzje / ESEJE Ula Orlińska-Frymus

Recen­zja Uli Orliń­skiej-Fry­mus z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 22 stycz­nia 2015 roku na stro­nie szuflada.net.

Więcej

Tłumaczenie z polskiego na polski

recenzje / KOMENTARZE Filip Zawada

Komen­tarz Fili­pa Zawa­dy do frag­men­tu książ­ki Pod słoń­ce było, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

Mały duży apokryf Filipa

recenzje / IMPRESJE Jacek Gutorow

Esej Jac­ka Guto­ro­wa towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

Notatki o nowej książce Filipa Zawady

recenzje / IMPRESJE Karol Maliszewski

Esej Karo­la Mali­szew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

„Boże kobznij rozumku”*

wywiady / o książce Filip Zawada

Z oka­zji wyda­nia książ­ki Pod słoń­ce było jej boha­ter Filip Zawa­da roz­ma­wia ze swo­im tatą Fili­pem Zawa­dą, któ­ry tak­że jest boha­te­rem wspo­mnia­nej wyżej książ­ki.

Więcej