recenzje / KOMENTARZE

Przeciwstawność

Henryk Bereza

Komentarz Henryka Berezy do książki Prolegomena. Nieprzyjemne wiersze dla dorosłych Zbigniewa Macheja.

Biuro Literackie

Nie war­to prze­czyć, że Pro­le­go­me­na (z pod­ty­tu­łem Nie­przy­jem­ne wier­sze dla doro­słych) są dla mnie zasko­cze­niem, w poezji nie meta­po­etyc­kość cenię naj­bar­dziej.

W poezji Zbi­gnie­wa Mache­ja lubię jej ero­tyzm (u nie­go fun­da­ment liry­ki miło­snej) i humo­ry­sty­kę meta­fi­zy­ki, któ­rej poetyc­kim pro­to­pla­stą mógł­by być dla Mache­ja ksiądz Józef Baka, twór­czo odkry­wa­ny przez nie­go w wyra­fi­no­wa­ny spo­sób, z humo­rem (i z czu­ło­ścią) przy­wo­ły­wa­ny od daw­na.

Już takich dwóch żywio­łów (ero­tyzm i humo­ry­sty­ka meta­fi­zycz­na) – panu­je się nad nimi i w nich lub z nimi kre­acyj­nie dzia­ła – może wystar­czyć, żeby twór­czo­ści Zbi­gnie­wa Mache­ja zagwa­ran­to­wać peł­ną ory­gi­nal­ność i w poezji pol­skiej zapew­nić miej­sce szcze­gól­ne, jeśli nie jedy­ne w swo­im rodza­ju.

Zasko­cze­nie, o jakim wspo­mi­nam na począt­ku, mogło­by ozna­czać dla mnie lite­rac­ką roz­ter­kę, gdy­by meta­po­etyc­kość Pro­le­go­me­nów nie mia­ła na wskroś wła­sne­go – Mache­jo­we­go – cha­rak­te­ru.

Praw­dzi­wa meta­fi­zy­ka nie zatra­ca związ­ków z fizy­ką, w meta­po­ezji Zbi­gniew Machej trzy­ma się fun­da­men­tów i arty­stycz­nej szcze­gól­no­ści swo­jej poezji, szcze­gól­ność tej poezji jest dla jego meta­po­etyc­ko­ści tym, czym fizy­ka dla meta­fi­zy­ki, czym ero­tyzm w jego liry­ce miło­snej.

W meta­po­etyc­ko­ści Mache­ja nie ma nic z reto­ry­ki lub z gołe­go dys­kur­su, nie ma w niej nawią­zań do „Trak­ta­tu poetyc­kie­go” lub, w swo­bod­niej­szym rozu­mie­niu, do wszel­kiej trak­ta­to­wo­ści, poetyc­kiej, moral­nej i teo­lo­gicz­nej (arty­stycz­na prze­ciw­staw­ność nie jest nawią­za­niem w zwy­kłym sen­sie).

Tytu­ło­we „Pro­le­go­me­na (…)” i, jeśli „Czte­rem lita­niom…” przy­pi­sać szcze­gól­ny sta­tus – fina­ło­wy poemat poprze­dza­ją wier­sze dla cało­ści pro­gra­mo­we pod wzglę­dem filo­zo­ficz­nym i o jak naj­bar­dziej wła­snym cha­rak­te­rze arty­stycz­nym.

Wier­sze, chcia­ło­by się powie­dzieć, zwią­za­ne z całym wła­snym doświad­cze­niem poezji.

Są to wier­sze w spo­sób poetyc­ki auto­ko­men­ta­tor­skie lub w ten sam spo­sób arty­stycz­ny pole­micz­ne.

Auto­ko­men­ta­tor­stwo, jeśli już tak to nazy­wać, spro­wa­dza się do skró­co­nej – mak­sy­mal­nie lapi­dar­nej – repe­ty­cji, któ­ra w tym przy­pad­ku nie może być w czym­kol­wiek arty­stycz­nie nagan­na.

Two­rzy tę repe­ty­cyj­ność alu­zja lite­rac­ka do wła­snej poezji, alu­zję lite­rac­ką budu­je się naj­czę­ściej poprzez meto­ni­micz­ne prze­kształ­ce­nia.

Auto­ko­men­ta­tor­skie sen­sy daje się wyczy­tać pra­wie we wszyst­kich wier­szach przed fina­ło­wym poema­tem lub przed dwo­ma koń­co­wy­mi poema­ta­mi, jeśli auto­ko­men­ta­tor­stwo nie jest domi­no­wa­ne przez pole­micz­ność.

Auto­ko­men­tarz i pole­micz­ność nie muszą jed­nak być roz­dzie­la­ne, sku­tecz­nie roz­dzie­lać mogła­by je pod­ty­tu­ło­wa nie­przy­jem­ność, ale zwy­kle nie roz­dzie­la.

Jak­kol­wiek tę nie­przy­jem­ność rozu­mieć, nie jest ona zare­zer­wo­wa­na dla innych, jest jej tyle samo w utwo­rach auto­ko­men­ta­tor­skich i pole­micz­nych.

Praw­dę mówiąc, nie war­to jed­ne­go i dru­gie­go roz­róż­niać, takie jed­no­znacz­ne roz­róż­nie­nie mogło­by mieć podej­rza­ne kon­se­kwen­cje.

Ono burzy­ło­by jed­ność tej poezji, umoż­li­wia­ło eli­mi­na­cję jej istot­nych sen­sów, ogra­ni­cza­ło głęb­szą praw­dę Nie­przy­jem­nych wier­szy dla doro­słych, ta nie­przy­jem­ność ma być i jest prze­wi­dzia­na dla wszyst­kich, nie wyłą­cza­jąc pod­mio­tu lirycz­ne­go.

Mylił­by się ten, kto by utwór tytu­ło­wy i „Czte­ry lita­nie spo­łecz­no-eko­no­micz­ne” chciał rozu­mieć przed­mio­to­wo, przed­mio­to­wość auto­no­micz­na (jak dla auto­rów „Świa­ta nie przed­sta­wio­ne­go”) u Zbi­gnie­wa Mache­ja nie ist­nie­je.

U nie­go Bóg, meta­fi­zy­ka, świat zewnętrz­ny, posta­cie meta­po­ezji nie wyma­ga­ją trans­cen­den­cji, to wszyst­ko ma się lub budu­je z danych bez­po­śred­nich, to ma się w sobie, w tym lub tym się jest i w niczym innym lub czym innym być się nie może.

W tych utwo­rach – dla przy­kła­du: „Noc ciem­na”, „Usta-usta”, „Psie ser­ce”, „Kry­zy­so­wa pieśń wie­ku śred­nie­go”, „Pro­le­go­me­na (…)” i „Czte­ry lita­nie spo­łecz­no-eko­no­micz­ne” – jest się w samym środ­ku wszyst­kie­go.

Poza tym wszyst­kim nie ma nic lub jest ter­ra inco­gni­ta, czy­li Nie­wia­do­me, Nie­na­zwa­ne, a więc to, o czym – jak sądzi filo­zof – się nie mówi, o czym się mil­czy.

O tym pamię­ta Zbi­gniew Machej, uni­ka­jąc mie­sza­nia poezji z nie­po­ezją.

O autorze

Henryk Bereza

Urodzony w 1926 roku. Krytyk literacki, eseista, redaktor miesięcznika „Twórczość”. Zmarł w 2012 roku.

Powiązania

Kryzysowa pieśń wieku średniego

dzwieki / RECYTACJE Zbigniew Machej

Wiersz z tomu Pro­le­go­me­na, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia pre­mie­ro­we­go na festi­wa­lu Port Legni­ca 2003.

Więcej

Gdy rozum zaśnie, na plaży, Kryzysowa pieśń wieku średniego

recenzje / KOMENTARZE Zbigniew Machej

Autro­ski komen­tarz Zbi­gnie­wa Mache­ja do wier­szy z książ­ki Pro­le­go­me­na. Nie­przy­jem­ne wier­sze dla doro­słych.

Więcej