recenzje / IMPRESJE

Przed słowem: Kamienie w strumieniu, pismo na piasku

Jerzy Jarniewicz

Esej Jerzego Jarniewicza towarzyszący premierze książki Kolejowe dzieci Seamusa Heaney'a.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

„Wyra­sta­łem pomię­dzy”, napi­sze Heaney w jed­nym z auto­bio­gra­ficz­nych wier­szy, powo­łu­jąc do życia wple­cio­ną w mate­rię wła­snej twór­czo­ści pry­wat­ną rze­czy­wi­stość. Że przez sło­wo i ze sło­wa wiersz two­rzy swo­je świa­ty, wie­my nie od dzi­siaj, ale ten wers, wers Heaneya, two­rzy je w spo­sób szcze­gól­ny, bo ze sło­wa ułom­ne­go i nie­su­we­ren­ne­go – z przy­im­ka. „Pomię­dzy” usa­mo­dziel­nia się gra­ma­tycz­nie i zamie­nia w powścią­gli­wą nazwę świa­ta, któ­ry wyzna­cza współ­rzęd­ne irlandz­kie­go poety i w któ­rym, co dla nas waż­niej­sze, loku­je się jego poezja. Okre­śla jej autor­ską i kul­tu­ro­wą gene­zę, a też jej gło­sy i punk­ty widze­nia, jej sen­sy, obra­zy i muzy­kę. Jeśli poezja Heaneya war­ta jest grze­chu wie­lo­krot­nie pona­wia­nej lek­tu­ry, a nie mam wąt­pli­wo­ści, że jest, to przede wszyst­kim dla­te­go, że przy­cho­dzi do nas spo­mię­dzy, a raczej z „pomię­dzy”. Ta szcze­gól­na kon­dy­cja Heaney­ow­skie­go wier­sza bywa źró­dłem jego bogac­twa, bo wiersz czer­pie wte­dy z obu świa­tów, któ­rych brze­gi wspo­mnia­ny przy­imek spi­na ima­gi­na­cyj­ną kład­ką; co wię­cej, wiersz Heaneya czę­sto roz­gry­wa się na tej wła­śnie kład­ce, w chy­bo­tli­wej, nie­do­okre­ślo­nej prze­strze­ni, któ­ra ani do jed­nej, ani do dru­giej rze­czy­wi­sto­ści w peł­ni nie nale­ży, a jest miej­scem tyleż je łączą­cym, ile dzie­lą­cym. Heaney jest tej szcze­gól­nej kon­dy­cji swo­je­go wier­sza świa­dom, choć pro­po­nu­je tak­że inny jej obraz w jed­nym ze szki­ców pisze o step­ping sto­nes, o kamie­niach w gra­nicz­nym stru­mie­niu, po któ­rych moż­na przejść na dru­gi brzeg. Moż­na też na nie sko­czyć, sta­nąć pośrod­ku stru­mie­nia, bez­piecz­nie nad rwą­cą wodą, i zna­leźć się  p o m i ę d z y  brze­ga­mi. Kamie­nie te, czę­ścio­wo zanu­rzo­ne, czę­ścio­wo ponad wodę wysta­ją­ce, są miej­scem przej­ścia spa­ja­ją­cym dwa brze­gi, ale też punk­tem osob­nym zapew­nia­ją­cym obser­wa­to­ro­wi suwe­ren­ność, azyl dla choć­by chwi­lo­wej odręb­no­ści. Pomię­dzy, czy­li ani tu, ani tam, ale też: i tu, i tam.

Kon­dy­cja wier­sza, o któ­rej tu mówi­my, to tak­że stan pod­skór­ne­go lub odsłow­ne­go napię­cia, dają­ce­go o sobie znać nie­sta­bil­no­ścią pod­sta­wo­wych wyznacz­ni­ków tej poezji, nie­okre­ślo­no­ścią jej sen­sów, a przede wszyst­kim wewnętrz­nym roz­war­stwie­niem jej języ­ka, któ­ry szkli się róż­ny­mi odmia­na­mi angielsz­czy­zny, od irlandz­kiej przez irlandz­ko-szkoc­ką po bry­tyj­ską, i ujaw­nia swo­je zadłu­że­nie w mowie obcej, bądź zgo­ła wymar­łej, jak języ­ki sta­ro­an­giel­ski, gaelic­ki czy łaciń­ski. Wszyst­kie wymie­nio­ne języ­ki współ­pra­cu­ją w powsta­wa­niu Heaney­ow­skie­go wier­sza, nie dopusz­cza­jąc do domi­na­cji jed­nej czy­stej mowy i kom­pli­ku­jąc wyjąt­ko­wo waż­ne dla tej poezji poję­cie toż­sa­mo­ści. Świa­do­mość, jak zauwa­ża Heaney w prze­mó­wie­niu noblow­skim, „jest sie­dli­skiem roz­ma­itych, kon­ku­ru­ją­cych ze sobą języ­ków„1, wiersz więc też musi być dla tych języ­ków otwar­ty, a w kon­se­kwen­cji wewnętrz­nie pęk­nię­ty i skom­pli­ko­wa­ny, w sobie obcy. Przy­wo­ła­na prze Heaneya przy­im­ko­wość obja­wia się wresz­cie – jeśli wol­no mi użyć jesz­cze innej, uogól­nia­ją­cej meta­fo­ry – odświe­ża­ją­cym zanar­chi­zo­wa­niem wier­sza, któ­re wywo­dzi się z wyzwo­leń­cze­go poczu­cia nie­przy­na­leż­no­ści. Wiersz Heaneya, powsta­ły i ist­nie­ją­cy „pomię­dzy”, mimo pozo­rów sta­bil­no­ści umy­ka abso­lu­ty­stycz­nej wła­dzy inter­pre­ta­to­rów, do niko­go w peł­ni nie nale­ży, niko­mu w peł­nie nie daje się zawłasz­czyć. Nic dziw­ne­go, że kłó­cą się o Heaneya ci, któ­rzy chcie­li­by widzieć w nim póź­ne­go moder­ni­stę, i ci, dla któ­rych odpo­wied­nim języ­kiem opi­su jego wier­szy jest dys­kurs post­mo­der­ni­stycz­ny. Spie­ra­ją się o nie­go czy­tel­ni­cy, dla któ­rych uosa­bia on nacjo­na­li­stycz­ną Irlan­dię i ci, w oczach któ­rych flir­tu­je z kul­tu­rą angiel­ską i uni­ka jed­no­znacz­nej dekla­ra­cji poli­tycz­nej. Tym­cza­sem Heaney raczej wiersz otwie­ra, niż go ukie­run­ko­wu­je w jaką­kol­wiek stro­nę. Potrze­bę takie­go otwar­cia sły­chać w sło­wach same­go poety, któ­ry, pisząc o poezji Aude­na, uznał za koniecz­ne „zapo­bie­ga­nie jed­no­myśl­no­ści i powsta­niu jedy­nej obo­wią­zu­ją­cej wykład­ni wier­sza, do któ­rej czy­tel­ni­cy przy­pi­na­li­by się jak do pasa bez­pie­czeń­stwa„2. Wier­sze Heaneya rzad­ko bywa­ją bez­piecz­ne.

Bo to „pomię­dzy” nie ozna­cza (albo: nie musi ozna­czać), że wiersz peł­ni funk­cję wyga­sza­cza kon­flik­tów, któ­ry godzi skon­fron­to­wa­ne stro­ny, a tym samym je zrów­nu­je i zacie­ra dzie­lą­ce je odmien­no­ści. Wier­sze Heaneya, o któ­rych piszę w tej książ­ce, żywią się nie­usu­wal­ną róż­ni­cą, jaką zapew­nia im ist­nie­nie „pomię­dzy”. Są mno­gie i wie­lo­gło­so­we, nie­do­mknię­te i trans­gre­syj­ne, pokry­te szcze­li­na­mi i uwar­stwio­ne. Stan ten moż­na pod­su­mo­wać krót­kim, zde­cy­do­wa­nym zda­niem, któ­rym mógł­by zaczy­nać się każ­dy z zebra­nych tu szki­ców: w wiersz Heaneya wpi­sa­na jest obcość. To obcość widocz­na przede wszyst­kim w języ­ku, ale tak­że w pod­mio­cie wier­sza i jego płyn­nej, zło­żo­nej toż­sa­mo­ści. Sta­wiam tę dia­gno­zę świa­do­my jej kon­tro­wer­syj­no­ści, dla­te­go na popar­cie moich słów przy­to­czę jesz­cze jed­ną wypo­wiedź same­go poety: poezja „musi być dzia­ła­ją­cym mode­lem świa­do­mo­ści otwar­tej. Powin­na wystrze­gać się uprosz­cze­nia. Jej wyobra­że­nia i wyna­laz­ki powin­ny swo­ją zło­żo­no­ścią dorów­ny­wać skom­pli­ko­wa­ne­mu świa­tu, któ­ry ją ota­cza i któ­ry ją powo­łu­je do życia„3. Świa­do­mość otwar­ta, o któ­rej pisze Heaney, to świa­do­mość, któ­rej miej­scem jest kamień w gra­nicz­nym stru­mie­niu, odkry­wa­ją­ca w sobie ist­nie­nie tego, co inne i do niej w peł­ni nie­na­le­żą­ce.


Przy­pi­sy:
[1] Seamus Heaney, Zawie­rzyć poezji, przeł. Adam Szost­kie­wicz, w: tegoż, Zawie­rzyć poezji, Kra­ków 1996, s. 287.

[2] Seamus Heaney, Son­do­wa­nie Aude­na, przeł. Jerzy Jar­nie­wicz, w: tegoż, dz. cyt., s. 191 .
[3] Seamus Heaney, Poezja jako zadość­uczy­nie­nie, przeł. Sta­ni­sław Barań­czak, w: tegoż, dz. cyt., s. 207.
Frag­ment cyto­wa­ny z książ­ki Jerze­go Jar­nie­wi­cza Heaney. Wier­sze pod dotyk (Znak, Kra­ków 2011). Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi za zgo­dę na udo­stęp­nie­nie mate­ria­łu.

O autorze

Jerzy Jarniewicz

Urodzony 4 maja 1958 roku w Łowiczu. Poeta, tłumacz, krytyk. W 1982 r. ukończył anglistykę na Uniwersytecie Łódzkim, w 1984 r. filozofię. Autor między innymi tomów poetyckich Dowód z tożsamości (2003), Oranżada (2005), Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną (2012) czy Woda na Marsie (2015), licznych przekładów literatury zagranicznej oraz książek krytycznoliterackich. Od 1994 r. redaktor "Literatury na Świecie". Współpracuje z "Gazetą Wyborczą", "Tygodnikiem Powszechnym" i "Tyglem Kultury". Mieszka w Łodzi.

Powiązania