recenzje / KOMENTARZE

Przygoda ze słowami

Julia Fiedorczuk

Komentarz Julii Fiedorczuk do książki Listopad nad Narwią, która ukazała się nakładem Biura Literackiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jestem pra­wie pew­na, że pierw­szy wiersz, jaki w życiu napi­sa­łam był o miło­ści. Nie pamię­tam już, kie­dy powstał, ani jaka dokład­nie była jego treść. Pamię­tam jed­nak prze­moż­ne prze­czu­cie, że ist­nie­ją wła­ści­we sło­wa, takie, o któ­re mi cho­dzi, że trze­ba je zna­leźć i odpo­wied­nio ze sobą zesta­wić, a wte­dy sta­nie się coś nie­sa­mo­wi­te­go (tak­że we Freu­dow­skim sen­sie unhe­im­lich…). I pamię­tam pod­nie­ce­nie, kie­dy fak­tycz­nie coś zaczę­ło się wyda­rzać, kie­dy wyda­rzył się wiersz, a potem następ­ne. To się nadal dzie­je i cały czas czu­ję tę eks­cy­ta­cję, pra­gnie­nie i radość, radość zmie­rza­nia ku jakie­muś nie do koń­ca spre­cy­zo­wa­ne­mu celo­wi, fraj­dę bycia w dro­dze. Tych naj­wła­ściw­szych słów jesz­cze nie odna­la­złam, nie­wy­klu­czo­ne, że nigdy ich nie odnaj­dę, czyż jed­nak naj­bar­dziej nawet oka­za­ły port nie bled­nie wobec ele­men­tar­nych powa­bów oce­anu?

Wier­sze z Listo­pa­da nad Narwią to czas rzecz­nej, jesz­cze nie oce­anicz­nej, żeglu­gi, czas mozol­nych przy­go­to­wań do wypra­wy na otwar­te morze. Wier­sze, któ­re weszły do tego tomi­ku, pisa­łam na prze­strze­ni dzie­się­ciu lat. Powsta­wa­ły w naj­róż­niej­szych oko­licz­no­ściach: w auto­bu­sie rela­cji War­sza­wa – Serock, na nud­nych lek­cjach (jesz­cze w liceum), na spa­ce­rach wzdłuż rze­ki, mojej naj­bar­dziej wytrwa­łej przy­ja­ciół­ki. Pisa­łam je w myślach albo na roz­ma­itych kar­te­lusz­kach i strzęp­kach papie­ru, któ­re potem naj­czę­ściej gdzieś ginę­ły. Frag­men­ty, któ­rych nie pogu­bi­łam, prze­cho­wy­wa­łam przez lata, z cza­sem uzbie­rał się tego cał­kiem spo­ry plik i, kie­dy przy­szło do przy­go­to­wy­wa­nia książ­ki, mia­łam z cze­go wybie­rać. Podzie­li­łam Listo­pad… na czte­ry czę­ści, z grub­sza odpo­wia­da­ją­ce czte­rem porom roku. Zabieg to, zaiste, raczej mało wysu­bli­mo­wa­ny, cho­dzi­ło mi jed­nak o odzwier­cie­dle­nie zasad­ni­czej cyklicz­no­ści ludz­kie­go doświad­cze­nia. Mam na myśli nie tyl­ko powta­rzal­ność sezo­nów, ale tak­że cyklicz­ną zmien­ność nastro­jów i emo­cji, przy­pły­wy i odpły­wy sen­su.

Bar­dzo dobrze pamię­tam dzień, kie­dy ode­bra­łam na poczcie prze­sył­kę z egzem­pla­rza­mi Listo­pa­da nad Narwią. Był począ­tek lip­ca 2000 roku, upał. Na okład­ce zdję­cie brzóz, któ­re zro­bi­łam parę mie­się­cy wcze­śniej nad rze­ką i z któ­re­go do tej pory jestem bar­dzo dum­na. A w środ­ku wydru­ko­wa­ne sło­wa. Moje? Niczy­je? Wspól­ne? Dotar­ło do mnie wte­dy, że oto wier­sze uwol­ni­ły się i poszły w świat, aby kon­ty­nu­ować swo­ją przy­go­dę beze mnie. Kto je prze­czy­ta? Co sobie wte­dy pomy­śli? Nie wiem i nie mam na to żad­ne­go wpły­wu. I tak jest dobrze!

Wyda­nie Listo­pa­da… nicze­go zasad­ni­czo nie zmie­ni­ło. Nadal reali­zu­ję to samo zada­nie, nadal szu­kam, nadal jestem w dro­dze. I wciąż krę­ci mnie ta przy­go­da ze sło­wa­mi, nie­sa­mo­wi­ta przy­go­da zwa­na poezją.

O autorze

Julia Fiedorczuk

Urodzona w Warszawie. Prozaiczka, poetka, tłumaczka. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi zajęcia z literatury amerykańskiej, teorii literatury i ekokrytyki. Nagrodzona przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek za najlepszy debiut (2002). Laureatka austriackiej nagrody Huberta Burdy (2005). Członkini ASLE (Association for the Study of Literature and the Environment). Mieszka w Warszawie.

Powiązania