Literatura arabska i kebab
debaty / ankiety i podsumowania Sebastian GadomskiGłos Sebastiana Gadomskiego w debacie „Kogo tłumaczyć”.
WięcejRecenzja Sebastiana Gadomskiego z książki Druzowie z Belgradu Rabiego Dżabira.
Literatura arabska od lat urzekała nas baśniami, niezwykłymi opowieściami, które pobudzały wyobraźnię i przenosiły w fantastyczny świat orientu. Ten cudowny świat wypełniał nasze pragnienie słuchania historii o dalekich krainach, egzotycznych roślinach i zwierzętach, ale też i o mieszkańcach odległych sułtanatów, emiratów oraz królestw. W opowieściach, jak to często bywa, mieszały się prawda i fikcja, historia i mit, ale niezmiennym pozostawał ich wyjątkowy czar. Tajemnicza siła baśni kryła się nie tylko w ciekawej fabule czy barwnym rysie bohaterów, ale także, a może przede wszystkim, w sposobie prowadzenia narracji, w ukrytej mocy trzymania słuchacza czy czytelnika w napięciu. Opowieść uwodziła, pochłaniała i nie dawała odetchnąć tak długo, aż wreszcie nie spełniła się, osiągając swój kres.
Być może od czasu ukazania się Orientalizmu Edwarda Saida nieco inaczej czytamy Baśnie tysiąca i jednej nocy. Być może bardziej krytycznie i z pewną obawą o trafność interpretacji śledzimy wyprawy Sindbada Żeglarza. Pewnie coraz trudniej dajemy się uwodzić dawnym opowieściom, bo coraz częściej patrzymy na nie z perspektywy studiów postkolonialnych, antropologii interpretatywnej, teorii gier językowych czy innych równie dobrze tłumaczących rzeczywistość koncepcji. Tak wygląda nasz współczesny świat i nie wiem, czy powinniśmy mieć do niego o to pretensję. Niemniej jednak do takiego właśnie świata przychodzi Rabi Dżabir ze swoją opowieścią Druzowie z Belgradu. Ktoś mógłby się oburzyć i powiedzieć: ależ to przecież pełnowymiarowa powieść, w dodatku oparta na faktach historycznych, a nie jakaś tam opowiastka. Oczywiście należałoby mu przyznać rację, ale w książce libańskiego pisarza to nie dane faktograficzne są najważniejsze. Nie jest też istotna genologiczna klasyfikacja gatunku. Rabi Dżabir swoją opowieścią przede wszystkim przywraca nam czar dawnej arabskiej baśni, nawiązując tym samym do wielowiekowej tradycji hakawatich lub rawich, czyli ludowych opowiadaczy, gawędziarzy. Ci bajarze w zaludnionych kafejkach, przy zapachu świeżo parzonej kawy mieszającym się ze słodkawym dymem z fajek wodnych, skupiali wokół siebie grono licznych zaciekawionych słuchaczy. Nierzadko zasiadali wysoko na stole, aby ich głos mógł dotrzeć jak najdalej i łamiąc potoczne doświadczenie codziennej egzystencji swojej często umęczonej trudami życia publiczności, rozpoczynali opowieść. Otwierali bramy dla epickiej metafory ludzkiego losu i jego ślepych kolei. Przez wiele pokoleń pełnili wyjątkową i ważną funkcję kulturową. Z jednej strony byli powiernikami i strażnikami tradycji, historii, specyficznego języka, zatem kluczowych elementów budujących tożsamość. Z drugiej zaś, rozbudzali wyobraźnię, dostarczali rozrywki i zapewniali długie chwile miło spędzonego czasu. Obecnie tradycja hakawatich właściwie wymarła. Wyparła ją nade wszystko wszędobylska telewizja ze swoimi serialami i teleturniejami skutecznie absorbującymi uwagę coraz mniej wymagających widzów. Wydaje się, że jedyną ostoją dobrej, zakorzenionej w tradycji kulturowej i doświadczeniu historycznym opowieści pozostała więc literatura. Poprzez to medium Rabi Dżabir przemawia do dzisiejszego słuchacza, którego nie jest łatwo oczarować, a jeszcze trudniej prawdziwie wciągnąć w wir epickiej narracji.
Bohater Druzów z Belgradu Hanna Jakub, niczym Szeherezada z Baśni tysiąca i jednej nocy, nie przestaje nas zaskakiwać, nieprzerwanie snując swą porywającą i zadziwiającą opowieść, stopniowo odkrywając najskrytsze tajemnice. Szeherezada wymyślała ciągle nowe wątki baśni po to, żeby ocalić własną głowę. W końcu to opowieść stała się treścią jej życia. Życie Szeherezady to piękno jej opowieści, umiejętne jej wyartykułowanie i wyjątkowy czar słowa niosącego ocalenie. Jaka była wartość życia Szeherezady? Jaki był jego sens? I jedno i drugie splotło się doskonale z baśnią, wzajemnie się przenikając. Opowieści Szeherezady nigdy nie byłyby tak poruszające i intrygujące, gdyby nie płynęły z serca przepełnionego prawdziwymi uczuciami bólu, cierpienia, miłości, nienawiści, strachu. Podobnie Hanna Jakub uwodzi nas swoją historią i nie pozwala o sobie zapomnieć, bo urzeka kunsztem narracji, niezwykłością zdarzeń i kolei losu. Przy tym wszystkim bohater Dżabira jest najzwyklejszym sprzedawcą gotowanych jajek. Czy można chcieć czegoś bardziej prozaicznego? Tymczasem libański pisarz udowadnia, że w tej prozie jest cała moc lirycznego wyrazu. Tęsknota za żoną, dzieckiem, domem. Poczucie niesprawiedliwości i pytanie o sens cierpienia. Opowieść prostego, skromnego i ubogiego handlarza, jak i całe jego życie, staje się zwyczajną niezwykłością, wyjątkową przygodą zapierającą dech w piersiach. To jednak nie wszystko. Szeherezada, jak pamiętamy, ratuje własne życie, a Hanna Jakub? Nieszczęsny handlarz z Bejrutu ocala pamięć o swojej jedynej, wyjątkowej, niepowtarzalnej, a przy tym bardzo ludzkiej historii.
Kiedy trzy lata temu gościł w Krakowie inny arabski pisarz związany z Libanem, Rabi Alameddine, podczas spotkania z czytelnikami dowodził, jak bardzo współczesny człowiek jest głodny opowieści i jak bardzo naturalna jest to potrzeba. Autor Druzów z Belgradu doskonale przekonuje o tym swoją powieścią, ponieważ Hanna Jakub to prawdziwy libański hakawati a Rabi Dżabir to mistrz opowieści.
Głos Sebastiana Gadomskiego w debacie „Kogo tłumaczyć”.
WięcejRecenzja Justyny Chmielewskiej z książki Druzowie z Belgradu Rabiego Dżabira.
WięcejEsej Magdaleny Kubarek towarzyszący premierze książki Druzowie z Belgradu Rabiego Dżabira.
WięcejEsej Issy Boullata towarzyszący premierze książki Druzowie z Belgradu Rabiego Dżabira.
Więcej