recenzje / IMPRESJE

Rabi Dżabir i jego powieść Jusuf al-Inglizi

Issa Boullata

Esej Issy Boullata towarzyszący premierze książki Druzowie z Belgradu Rabiego Dżabira.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Rabi Dża­bir to mło­dy pisarz libań­ski, któ­ry w latach 90. w cią­gu nie­speł­na deka­dy wydał dzie­więć uzna­nych powie­ści. Pierw­szą napi­sał przed ukoń­cze­niem dwu­dzie­ste­go roku życia. […] Jed­ne­mu z jego naj­waż­niej­szych i najam­bit­niej­szych dzieł, powie­ści Jusuf al-Ingli­zi z 1999 roku, poświę­co­ny jest niniej­szy arty­kuł.

Uro­dzo­ny w 1972 roku w Liba­nie w okrę­gu Asz-Szuf Rabi Dża­bir ukoń­czył fizy­kę na Uni­wer­sy­te­cie Ame­ry­kań­skim w Bej­ru­cie. Obec­nie pra­cu­je w tym mie­ście jako redak­tor „Afak”, tygo­dnio­we­go dodat­ku kul­tu­ral­ne­go do dzien­ni­ka „Al-Hajat”. Pisze tak­że do gaze­ty „As-Safir” i innych cza­so­pism.

W okre­sie, gdy kształ­to­wa­ła się oso­bo­wość Dża­bi­ra, naj­pierw jako cie­ka­we­go świa­ta chłop­ca, potem inte­li­gent­ne­go nasto­lat­ka, był on świad­kiem spu­sto­szeń doko­ny­wa­nych przez woj­nę domo­wą w Liba­nie (1975–1990), co popchnę­ło go do reflek­sji o tym kra­ju i jego histo­rii oraz sfor­mu­ło­wa­nia pytań o war­to­ści moral­ne i sens życia. Nie dzi­wi więc, że na kar­tach jego dzieł tak czę­sto gości histo­ria, a głów­nym przed­mio­tem jego zain­te­re­so­wa­nia jest zmien­ność ludz­kie­go losu.

Rabi Dża­bir nie jest histo­ry­kiem, jego powie­ści nie są powie­ścia­mi histo­rycz­ny­mi w sen­sie gatun­ku spo­pu­la­ry­zo­wa­ne­go przez pisa­rzy takich jak Wal­ter Scott w lite­ra­tu­rze angiel­skiej czy Dżur­dżi Zaj­dan w arab­skiej, chy­ba że uzna­my, że ogół życia i dzia­łal­no­ści czło­wie­ka z koniecz­no­ści zawie­ra się w histo­rii, a zatem wszyst­kie powie­ści, któ­re o nich opo­wia­da­ją, są histo­rycz­ne. W tech­ni­ce powie­ścio­wej Dża­bi­ra wyraź­nie widać histo­rycz­ną eru­dy­cję i dro­bia­zgo­we przy­go­to­wa­nie, w swo­ich dzie­łach odno­si się on bowiem do róż­nych szcze­gó­łów histo­rycz­nych, się­ga po mate­ria­ły archi­wal­ne i wia­do­mo­ści z rzad­kich ksią­żek i ręko­pi­sów, umie­jęt­nie wpro­wa­dza­jąc do swych dzieł cha­rak­te­ry­stycz­ne ele­men­ty epo­ki, w któ­rej osa­dzo­na jest powieść: żyją­ce w niej posta­ci, jej wyda­rze­nia, mody, zwy­cza­je i styl życia.

Pisarz z powo­dze­niem oży­wia rze­czy­wi­stość minio­nych cza­sów, wpro­wa­dza­jąc do powie­ści jako boha­te­rów praw­dzi­we i dobrze zna­ne posta­ci histo­rycz­ne, cza­sem tak­że wpla­ta­jąc w nią wła­sną oso­bę lub swo­je­go imien­ni­ka. Mimo że z tej pod­bu­do­wy histo­rycz­nej moż­na się wie­le dowie­dzieć, histo­ria sama w sobie nie jest u Dża­bi­ra celem. Przede wszyst­kim zaj­mu­je go ludz­ka dusza, posta­wa czło­wie­ka wobec życia i upły­wu dni, w któ­rych nie­wie­le może zmie­nić, ludz­kie pyta­nie o sens życia, na któ­re nie potra­fi zna­leźć odpo­wie­dzi.

Saj­jid al-atma (Wład­ca ciem­no­ści, Lon­dyn, 1992), pierw­sza powieść Dża­bi­ra, za któ­rą otrzy­mał nagro­dę lon­dyń­skie­go arab­sko­ję­zycz­ne­go mie­sięcz­ni­ka lite­rac­kie­go „An-Nakid”, osa­dzo­na jest w cza­sach osmań­skich i opo­wia­da o boha­ter­skim, lecz darem­nym opo­rze Libań­czy­ków wobec turec­kie­go uci­sku. Liban jest rów­nież miej­scem akcji czte­rech kolej­nych powie­ści: Szaj aswad (Czar­na her­ba­ta, Bej­rut, 1995) opo­wia­da o Bej­ru­cie cza­sów woj­ny; Al-Bajt al-achir (Ostat­ni dom, Bej­rut, 1996) – o roz­dar­tej woj­ną sto­li­cy Liba­nu, przed­sta­wio­nej jako odstrę­cza­ją­ce mia­sto, gdzie toż­sa­mość boha­te­ra, któ­ry ginie, wpa­da­jąc do szy­bu win­dy, zle­wa się z toż­sa­mo­ścią nar­ra­to­ra i auto­ra; rów­nież powieść Rizk Allah fi al-mirat (Rizk Allah w lustrze, Bej­rut, 1997) osa­dzo­na jest w spu­sto­szo­nym przez woj­nę Bej­ru­cie, w któ­rym mają­cy roz­le­głą wie­dzę, lecz wyalie­no­wa­ny czter­dzie­sto­pię­cio­let­ni pro­fe­sor popeł­nia z fru­stra­cji samo­bój­stwo; akcja powie­ści Al-Fara­sza az-zarka (Nie­bie­ski motyl, wyda­nej pod pseu­do­ni­mem Nur Cha­tir, Casa­blan­ca-Bej­rut, 1996) toczy się w XIX i począt­kach XX wie­ku w górach Liban, w Asz-Szu­fie, któ­re­go miesz­kań­cy pra­co­wi­cie hodu­ją jedwab­ni­ki i wytwa­rza­ją jedwab, porzu­ce­ni kochan­ko­wie cier­pią ser­co­we udrę­ki, gdy tym­cza­sem Liban prze­cho­dzi spod pano­wa­nia turec­kie­go we fran­cu­skie, a potem uzy­sku­je nie­pod­le­głość.

Wyda­rze­nia kolej­nych trzech powie­ści Dża­bir umie­ścił dale­ko od Liba­nu i współ­cze­snych cza­sów: powieść Kun­tu ami­ran (Byłem księ­ciem, Casa­blan­ca-Bej­rut, 1997) osa­dzo­na jest w czter­na­sto­wiecz­nych Wło­szech, gdzie ksią­żę chcą­cy zgłę­bić sens miło­ści i przy­jaź­ni znaj­du­je je nie u ludzi, lecz u żab i w baj­kach; Nazra achi­ra ala Kin Saj (Ostat­nie spoj­rze­nie na Kin­saj, Casa­blan­ca-Bej­rut, 1997) opo­wia­da o daw­nych Chi­nach, w któ­rych podob­ne poszu­ki­wa­nia koń­czą się roz­cza­ro­wa­niem; nato­miast akcja Rih­lat al-Ghar­na­ti (Podróż Gra­na­dyj­czy­ka, Casa­blan­ca-Bej­rut, [2002]) dzie­je się w Anda­lu­zji pod koniec XV wie­ku, czy­li w cza­sie, kie­dy Ara­bo­wie utra­ci­li pano­wa­nie nad ostat­nim obsza­rem Hisz­pa­nii: jej boha­ter uda­je się na dłu­gie poszu­ki­wa­nie zagi­nio­ne­go bra­ta, któ­re koń­czy się gorz­ką poraż­ką.

Powieść Jusuf al-Ingli­zi (Jusuf Anglik, Casa­blan­ca-Bej­rut, 1999) skła­da się z czte­rech czę­ści, z któ­rych każ­da ma swój tytuł. Część pierw­sza zaty­tu­ło­wa­na jest: „Góry Liban”, dru­ga – „Bej­rut”, trze­cia – „Lon­dyn”, czwar­ta – „Świat”. Jej głów­ny boha­ter Jusuf Dża­bir jest szes­na­stym z kolei synem Ibra­hi­ma Cha­ti­ra Dża­bi­ra. Uro­dził się mniej wię­cej w poło­wie czerw­ca 1832 roku we wsi Kafr Burak w okrę­gu Asz-Szuf w górach Liban, kie­dy kraj był zaję­ty przez woj­ska Ibra­hi­ma Paszy. W tej dru­zyj­skiej wsi żyją­cej z pro­duk­cji jedwa­biu dora­stał Jusuf w burz­li­wym okre­sie kon­flik­tów mię­dzy Tur­ka­mi a Egip­cja­na­mi oraz maro­ni­ta­mi a dru­za­mi, ucząc się od ojca czy­tać i pisać. Uczęsz­czał do szko­ły pro­wa­dzo­nej przez ame­ry­kań­skich misjo­na­rzy, póki nie zamknię­to jej z powo­du roz­ru­chów. Wów­czas prze­niósł się do Bej­ru­tu, gdzie kon­ty­nu­ował naukę w podob­nej pla­ców­ce.

W Bej­ru­cie Jusuf roz­mi­ło­wał się w rysun­kach i z cza­sem wysła­no go do Lon­dy­nu, gdzie w latach 1845–1849 stu­dio­wał w West­min­ster Col­le­ge. Następ­nie zapi­sał się na dzie­się­cio­let­ni kurs w Kró­lew­skiej Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych, ale zre­zy­gno­wał po trzech latach, nie zdo­by­wa­jąc dyplo­mu. Pozo­stał w Anglii, gdzie pra­co­wał jako drze­wo­ryt­nik dla cza­so­pi­sma „Punch”, oże­nił się z Angiel­ką i miał z nią syna. Po stra­cie żony i syna – obo­je zgi­nę­li nagłą śmier­cią – wró­cił do Liba­nu w wie­ku dwu­dzie­stu sze­ściu lat, trzy­na­ście z nich spę­dziw­szy poza kra­jem. Osiadł w rodzin­nej wsi, gdzie zajął się rol­nic­twem i osią­gał wyso­kie plo­ny, a ludzie nazwa­li go Jusu­fem al-Ingli­zim, czy­li Jusu­fem Angli­kiem. W 1860 roku, gdy znów wró­ci­ło wid­mo woj­ny mię­dzy dru­za­mi a maro­ni­ta­mi, wycią­gnął całe swo­je zło­to z Ban­ku Osmań­skie­go w Bej­ru­cie, wsiadł na ame­ry­kań­ski sta­tek i nigdy wię­cej o nim nie sły­sza­no.

Powieść Rabie­go Dża­bi­ra opo­wia­da o życiu i doświad­cze­niach Jusu­fa Dża­bi­ra w Liba­nie i Anglii. Przed­sta­wia jego roz­wój moral­ny i psy­cho­lo­gicz­ny w cza­sach zbroj­ne­go kon­flik­tu dru­zyj­sko-maro­nic­kie­go w górach Liban; był to okres, kie­dy rzą­dzo­ny przez Muham­ma­da Ale­go Egipt nabie­rał zna­cze­nia na mię­dzy­na­ro­do­wej are­nie poli­tycz­nej, syn tego wład­cy Ibra­him Pasza zajął Wiel­ką Syrię (wraz z góra­mi Liban), mocar­stwa euro­pej­skie inge­ro­wa­ły mię­dzy inny­mi w spra­wy Tur­cji osmań­skiej, na świe­cie umac­niał się bry­tyj­ski i fran­cu­ski kolo­nia­lizm, a Euro­pa wywie­ra­ła coraz więk­szy wpływ kul­tu­ro­wy na tra­dy­cyj­ne życie Ara­bów.

Rabi Dża­bir posłu­żył się tym tłem histo­rycz­nym do opi­su kon­dy­cji ludz­kiej; doko­nał go, powo­łu­jąc w tym celu do ist­nie­nia fik­cyj­ne posta­ci, któ­rym przy­szło żyć w warun­kach rady­kal­nych i zaska­ku­ją­cych zmian i poli­tycz­ne­go zamę­tu, jakie nazna­czy­ły ten okres. Być może myślał przy tym tak­że o wła­snym dzie­ciń­stwie w dru­zyj­skiej wsi w górach Liban i póź­niej­szych stu­diach na Uni­wer­sy­te­cie Ame­ry­kań­skim w Bej­ru­cie, a tak­że o swo­ich doświad­cze­niach z okre­su, kie­dy jego ojczy­znę drę­czy­ła pięt­na­sto­let­nia woj­na domo­wa mię­dzy róż­ny­mi libań­ski­mi ugru­po­wa­nia­mi reli­gij­ny­mi i poli­tycz­ny­mi. W tym okre­sie w wewnętrz­ne spra­wy kra­ju inge­ro­wa­ły rzą­dy państw arab­skich i innych kra­jów zain­te­re­so­wa­nych wła­sny­mi korzy­ścia­mi i kon­ku­ru­ją­cych ze sobą o stra­te­gicz­ne wpły­wy wśród libań­skich ugru­po­wań i bojó­wek poprzez dostar­cza­nie im fun­du­szy, uzbro­je­nia i wspar­cia moral­ne­go, a nie­kie­dy naj­zwy­czaj­niej poprzez zbroj­ną oku­pa­cję tery­to­rium Liba­nu.

Histo­ria sta­no­wi zatem tło dla fabu­ły powie­ści Dża­bi­ra Jusuf al-Ingli­zi. Sama fabu­ła – jak naszki­co­wa­no powy­żej – jest pro­sta i nie­skom­pli­ko­wa­na, opo­wia­da o życiu i doświad­cze­niach głów­ne­go boha­te­ra, Jusu­fa, w Liba­nie i Anglii. Od więk­szo­ści współ­cze­snych powie­ści arab­skich Jusu­fa al-Ingli­zie­go w pew­nej mie­rze odróż­nia spo­sób pro­wa­dze­nia nar­ra­cji. Jak zauwa­ża pale­styń­ski kry­tyk Faj­sal Dar­radż, Rabi Dża­bir i inni inno­wa­to­rzy lite­ra­tu­ry arab­skiej dobrze wie­dzą, że „powie­ści wiel­kie­go Mah­fu­za [Nad­żi­ba Mah­fu­za, pro­za­ika egip­skie­go, lau­re­ata Lite­rac­kiej Nagro­dy Nobla z 1988 roku – przyp. tłum.] nale­żą już do prze­szło­ści i że prze­ło­mo­we wyda­rze­nia, któ­re odmie­ni­ły świat arab­ski, takie jak klę­ska z czerw­ca 1967 roku, woj­na domo­wa w Liba­nie czy gwał­tow­ny wzrost zna­cze­nia ropy naf­to­wej, wyma­ga­ją nowych kon­cep­cji lite­rac­kich i powie­ścio­wych” („Bani­pal”, nr 17, str. 6).

Istot­nie, nie­któ­rzy arab­scy powie­ścio­pi­sa­rze młod­sze­go poko­le­nia wypró­bo­wu­ją nowe tech­ni­ki i sty­le, nie tyl­ko żeby wymknąć się z cie­nia wiel­kie­go Mah­fu­za, lecz rów­nież po to, by wier­niej przed­sta­wić cza­sy zamę­tu i gwał­tow­nych zmian – są wśród nich tacy, któ­rzy piszą nie­mal nie­zro­zu­mia­łym sty­lem i two­rzą nowe, czę­sto nie­przy­stęp­ne for­my – jed­ni są post­mo­der­ni­stycz­ni, inni meta­fik­cyj­ni, jesz­cze inni auto­re­flek­syj­ni. Rabi Dża­bir zawsze pozo­sta­jąc reali­stą, trzy­ma się w Jusu­fie Angli­ku praw­dy histo­rycz­nej i obser­wu­je, jak zacho­wu­ją się jego boha­te­ro­wie żyją­cy w cięż­kich cza­sach, w któ­rych toczy się akcja powie­ści.

Jak wia­do­mo, powieść nowo­cze­sna, jaką two­rzy wie­lu jej zdol­nych zwo­len­ni­ków, sku­pia się na tym, co wewnętrz­ne, na opi­sie i ana­li­zie skry­tych głę­bo­ko myśli i uczuć posta­ci w celu odkry­cia moty­wów skła­nia­ją­cych je do czy­nu – lub bez­czyn­no­ści – w obli­czu zda­rzeń. Dla­te­go w naj­now­szej lite­ra­tu­rze pierw­sze skrzyp­ce gra­ją tech­ni­ki takie jak stru­mień świa­do­mo­ści, dia­log wewnętrz­ny i tym podob­ne. Rabi Dża­bir pró­bu­je osią­gnąć ten cel za pomo­cą innych środ­ków.

W powie­ści Jusuf al-Ingli­zi autor przez cały czas pozo­sta­je zewnętrz­nym obser­wa­to­rem i nie zagłę­bia się w duszę boha­te­ra. Przyj­mu­je za to rolę wszech­wie­dzą­ce­go nar­ra­to­ra, któ­ry odsła­nia skry­te myśli i uczu­cia posta­ci poprzez wła­sne uwa­gi i komen­ta­rze lub dzia­ła­nia, któ­re każe podej­mo­wać boha­te­ro­wi. Zda­rze­nia w powie­ści porząd­ku­je tak, aby zmu­sić boha­te­ra do takie­go czy inne­go dzia­ła­nia, i w ten spo­sób ujaw­nia, co dzie­je się w jego umy­śle. Jest to zgod­ne z prze­ko­na­niem Dża­bi­ra, że ludzie mie­rzą się z życiem prak­tycz­nie pozba­wie­ni mocy odmie­nie­nia cze­go­kol­wiek w jego bie­gu i zdol­no­ści zro­zu­mie­nia jego sen­su. Taka posta­wa może spra­wiać wra­że­nie nazbyt fata­li­stycz­nej, jed­nak dobrze wyra­ża pasyw­ność, z jaką więk­szość posta­ci Dża­bi­ra – być może odzwier­cie­dla­ją­cych bez­sil­ność więk­szo­ści jego czy­tel­ni­ków w arab­skich kra­jach współ­cze­sne­go Bli­skie­go Wscho­du – cier­pi w mil­cze­niu pośród burz­li­wych zda­rzeń, na któ­re są w sta­nie wpły­nąć w zni­ko­mej mie­rze, gdyż nawet rzą­dy ich kra­jów są prak­tycz­nie tyl­ko pion­ka­mi w roz­gryw­kach świa­to­wej poli­ty­ki.

Jeśli cho­dzi o roz­wój życia oso­bi­ste­go Jusu­fa Dża­bi­ra, zauważ­my, że jako chło­piec uczęsz­cza­ją­cy do szko­ły w Bej­ru­cie miesz­kał u ame­ry­kań­skie­go misjo­na­rza, wie­leb­ne­go Ale­xan­dra She­pher­da junio­ra, z jego rodzi­ną: żoną, cór­ką Rachel i trze­ma syna­mi. Choć Rachel była star­sza od Jusu­fa o czte­ry czy pięć lat, trak­to­wa­ła go życz­li­wie i z miło­ścią, a on marzył o niej. Mimo to wta­jem­ni­cze­nie w spra­wy sek­su Jusuf zawdzię­cza jej młod­sze­mu bra­tu Wil­lia­mo­wi, z któ­rym udał się do pierw­sze­go domu publicz­ne­go, któ­ry otwar­to w mie­ście.

W Lon­dy­nie Jusuf miesz­kał w boga­tym domu Helen Ash­bo­ur­ne, owdo­wia­łej damy z kla­sy śred­niej, któ­ra latem prze­no­si­ła się z Fle­et Stre­et do domu na pro­win­cji w Hamp­ste­ad, wów­czas leżą­ce­go poza Lon­dy­nem. W biblio­te­ce rezy­den­cji przy Fle­et Stre­et i w przy­zie­miu domu na pro­win­cji w Hamp­ste­ad Jusuf zaczy­ty­wał się angiel­ski­mi kla­sy­ka­mi i kolek­cja­mi sta­rych angiel­skich cza­so­pism, rów­nież wte­dy, gdy stu­dio­wał w West­min­ster Col­le­ge, a potem w Kró­lew­skiej Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych. Jusu­fem inte­re­so­wa­ła się Mary, cór­ka kuchar­ki pani Ash­bo­ur­ne, choć ten nie zwra­cał na nią uwa­gi, poza tym, że malo­wał jej por­tre­ty. Jed­nak to wła­śnie Mary pojął za żonę po pię­ciu latach, kie­dy spo­tkał ją zno­wu w Lon­dy­nie – Mary wró­ci­ła tu z Liver­po­olu, gdzie miesz­ka­ła przez pewien czas u ciot­ki.

Jusuf i Mary zamiesz­ka­li w domu nie­opo­dal Strand Stre­et, w pobli­żu dru­kar­ni pisma „Punch”. Jusuf posia­dał już bry­tyj­ski pasz­port, wysta­wio­ny na nazwi­sko Joseph A. Men­der. Pro­wa­dził teraz spo­koj­ne, szczę­śli­we życie w mał­żeń­stwie, wyra­bia­jąc sobie reno­mę jako arty­sta. W 1855 roku uro­dził im się syn, któ­re­mu dali imię Abra­ham, po ojcu Jusu­fa Ibra­hi­mie; z rado­ścią patrzy­li, jak sta­wia pierw­sze kro­ki i wyma­wia pierw­sze sło­wa. Trzy mie­sią­ce po uro­dze­niu Abra­ham dostał gorącz­ki i umarł. Pogrą­żo­na w żalu mat­ka wymo­gła na mężu, by pocho­wać go w ich ogro­dzie pod krze­wem magno­lii, i co dzień uda­wa­ła się na grób, opła­ku­jąc syna. Pięć mie­się­cy póź­niej Jusuf obu­dził się o świ­cie i zoba­czył, że Mary nie ma w sypial­ni. Przez okno ujrzał służ­bę w noc­nych stro­jach przy krze­wie magno­lii; gdy dobiegł na miej­sce, słu­żą­cy wła­śnie odwią­zy­wał sznur, na któ­rym powie­si­ła się Mary. […] Osta­tecz­nie w 1857 roku wró­cił do ojczy­zny, mimo docho­dzą­cych stam­tąd wie­ści o nie­po­ko­jach na tle reli­gij­nym w górach Liban. Jak już wspo­mnia­łem, w 1860 roku Jusuf wypły­nął z Liba­nu do Ame­ry­ki i słuch po nim zagi­nął.

Z bra­ci Jusu­fa woj­nę w 1860 roku prze­żył jedy­nie naj­młod­szy, Nur ad-Din, któ­ry został ran­ny. Rzeź oko­ło 11 tysię­cy chrze­ści­jan ścią­gnę­ła do libań­skich brze­gów fran­cu­ską flo­tę. Woj­sko osmań­skie zatrzy­ma­ło 1200 dru­zów, któ­rzy nie zbie­gli do Hau­ra­nu. Na pod­sta­wie loso­wa­nia 450 z nich, za apro­ba­tą Fran­cu­zów, zesła­no do Bel­gra­du.

Wśród zesła­nych zna­lazł się Nur ad-Din, któ­ry zosta­wił w kra­ju żonę i dzie­ci. Cier­piał samot­nie w ciem­nej pod­ziem­nej celi osmań­skie­go wię­zie­nia w Bel­gra­dzie przez dwa lata, póki nie uciekł z gru­zów wię­zien­nych murów, któ­re zawa­li­ły się pod­czas starć z serb­ski­mi powstań­ca­mi. Mimo osła­bie­nia wzro­ku i pamię­ci, z wiel­kim tru­dem wró­cił na pie­szo do Liba­nu – dro­ga zabra­ła mu dzie­więć lat. W 1871 roku dotarł do rodzin­nej wsi. Jego dzie­ci zdą­ży­ły tym­cza­sem zało­żyć rodzi­ny, któ­re potrak­to­wa­ły go jak obce­go, więc zamiesz­kał w innej wsi. Po śmier­ci żony oże­nił się ponow­nie i uro­dził mu się syn, któ­re­mu dał imię Imad ad-Din. Nur ad-Din umarł w 1882 roku w wie­ku 45 lat.

Jedy­ną rze­czą, jaką Imad ad-Din odzie­dzi­czył po ojcu, był zło­ty zega­rek nale­żą­cy daw­niej do jego stry­ja Jusu­fa. Imad ad-Din oże­nił się w 1899 roku, jego żona uro­dzi­ła mu bliź­nia­ki: Muham­ma­da i Ale­go. Ali wyemi­gro­wał do Argen­ty­ny, a Muham­mad został w Liba­nie, na krót­ko przed uzy­ska­niem przez kraj nie­pod­le­gło­ści w 1943 roku oże­nił się i spło­dził sied­miu synów i pięć córek. Jeden z tych chłop­ców, jak infor­mu­je Rabi Dża­bir w ostat­nich dwóch wer­sach powie­ści, był jego (auto­ra) ojcem, któ­ry po śmier­ci Muham­ma­da odzie­dzi­czył zło­ty zega­rek Jusu­fa Angli­ka. Co jed­nak ma zna­czyć umiesz­czo­na na począt­ku Jusu­fa al-Ingli­zie­go nota mówią­ca, że powieść jest wytwo­rem wyobraź­ni i wszyst­kie jej posta­ci są fik­cyj­ne? Treść noty to szcze­ra praw­da. Rabi Dża­bir prze­kor­nie komu­ni­ku­je nam, że lite­ra­tu­ra posłu­gu­ją­ca się fik­cją wyra­ża wię­cej prawd o świe­cie i ludz­kiej duszy niż histo­ria sen­su stric­to. Autor, uży­wa­jąc histo­rii jako tła, stwo­rzył w Jusu­fie Angli­ku posta­ci, któ­re prze­ży­ły swo­je życie i doświad­czy­ły jego tra­ge­dii w ramach tej histo­rii.

Pod koniec powie­ści odkry­wa­my, że Jusuf nie jest ani Libań­czy­kiem, któ­rym się uro­dził, ani Angli­kiem, na jakie­go go wyszko­lo­no; nie był on ani dru­zem takim jak jego przod­ko­wie, ani chrze­ści­ja­ni­nem, jakim mie­li nadzie­ję ujrzeć go kie­dyś misjo­na­rze. Jakie­kol­wiek były dzie­jo­we cele, dla któ­rych zde­rzy­ły się ze sobą zewnętrz­ne siły, Jusuf, posta­wio­ny mię­dzy nimi, stał się tra­gicz­ną figu­rą spo­tka­nia dwóch kul­tur, a osta­tecz­nie ich ofia­rą z roz­dwo­jo­ną oso­bo­wo­ścią – wiecz­nie tęsk­nią­cą do tego, co inne, co kuszą­co maja­czy gdzieś przed nim, i sta­le powścią­ga­ną przez głę­bo­ko ukry­tą toż­sa­mość, pie­lę­gnu­ją­cą poczu­cie wła­sne­go ja. Prze­ciw­wa­gą dla nie­go, choć w mniej­szym stop­niu wypra­co­wa­ną jako postać, był jego brat Nur ad-Din. Podob­nie jak Jusuf był on ofia­rą histo­rii, chciał bowiem pozo­stać dru­zem takim, jakim był, lecz obce i nie­da­ją­ce się prze­zeń kon­tro­lo­wać moce spra­wi­ły, że doświad­czył tyl­ko cier­pie­nia i tra­gicz­ne­go wyob­co­wa­nia od bli­skich.

Rabi Dża­bir poka­zał w swo­jej powie­ści, że lite­ra­tu­ra posłu­gu­ją­ca się fik­cją potra­fi opi­sać dolę czło­wie­ka wewnątrz histo­rii, że – jego zda­niem – jest to dola do głę­bi i z zasa­dy tra­gicz­na, i że ten osąd potwier­dza histo­ria. Rabi Dża­bir nie jest histo­ry­kiem i nie pisze powie­ści histo­rycz­nych. Jest powie­ścio­pi­sa­rzem, któ­re­go zaj­mu­je czło­wiek i jego los w dzie­jach.

Z języ­ka angiel­skie­go prze­ło­żył Mar­cin Michal­ski
Tekst pier­wot­nie opu­bli­ko­wa­ny w cza­so­pi­śmie „Digest of Mid­dle East Stu­dies”. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi za udo­stęp­nie­nie mate­ria­łu.

O autorze

Issa Boullata

Urodzony w 1929 roku. Palestyński pisarz i tłumacz literatury arabskiej. Wykładowca akademicki.

Powiązania

Dzieje pewnej tułaczki

recenzje / ESEJE Justyna Chmielewska

Recen­zja Justy­ny Chmie­lew­skiej z książ­ki Dru­zo­wie z Bel­gra­du Rabie­go Dża­bi­ra.

Więcej

Współczesna literatura arabska – wstęp do lektury

recenzje / IMPRESJE Magdalena Kubarek

Esej Mag­da­le­ny Kuba­rek towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dru­zo­wie z Bel­gra­du Rabie­go Dża­bi­ra.

Więcej

Rabi Dżabir i bałkańska opowieść libańskiego hakawatiego

recenzje / ESEJE Sebastian Gadomski

Recen­zja Seba­stia­na Gadom­skie­go z książ­ki Dru­zo­wie z Bel­gra­du Rabie­go Dża­bi­ra.

Więcej