recenzje / ESEJE

Radość filatelisty

Jakub Skurtys

Recenzja Jakuba Skurtysa książki Historie ważne i nieważne w przekładzie Bohdana Zadury, wydanej nakładem Biura Literackiego 26 maja 2011 roku, a w wersji elektronicznej 13 listopada 2017 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mając w pamię­ci wier­sze Andri­ja Bon­da­ra, któ­re kil­ka lat temu uka­za­ły się w Pol­sce (Jog­ging, Mami­ko 2005), pod­cho­dzi­łem do nowej książ­ki ostroż­nie. W tłu­ma­cze­niach Ada­ma Wie­de­man­na wyostrzy­ły się wszak wszyst­kie złe aspek­ty wcze­snej twór­czo­ści Ukra­iń­ca, od języ­ko­we­go kalec­twa po myślo­wą pro­sto­tę i lite­rac­ką sztucz­ność. Wier­sze prze­ło­żo­ne przez Boh­da­na Zadu­rę były już zupeł­nie inne: auto­bio­gra­fi­zu­ją­ce, peł­ne iro­nii, ostroż­ne w for­mu­ło­wa­niu sądów, ale przede wszyst­kim uwo­dzi­ły swo­ją gawę­dziar­ską manie­rą. Zasta­na­wia­łem się wte­dy, czy „bon­da­ryzm” i „zadu­ryzm” napraw­dę mają aż tyle wspól­ne­go?

Po lek­tu­rze Histo­rii waż­nych i nie­waż­nych przy­znać trze­ba, że pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi naj­ła­twiej będzie ulo­ko­wać twór­czość Ukra­iń­ca bli­sko Zadu­ry wła­śnie. Autor Noc­ne­go życia poja­wia się zresz­tą w pro­zie Bon­da­ra wprost, jako boha­ter lite­rac­ki i współ­twór­ca opo­wie­ści, a hołd zło­żo­ny Car­me­nom (Car­me­ny Boh­da­na) to jeden z lepiej odma­lo­wa­nych lite­rac­kich por­tre­tów. Z dość bli­skiej rela­cji mię­dzy tłu­ma­czem i pisa­rzem rodzi się wspól­na histo­ria – i mam wra­że­nie, że jeśli Bon­dar nie tra­fi w Pol­sce na kolej­ne­go tak wyra­zi­ste­go tłu­ma­cza, zawsze pozo­sta­nie już „Bon­da­rem Zadu­ry”, co zresz­tą nie powin­no mu w naszym kra­ju zaszko­dzić.

Na pierw­szy rzut oka nowe pro­zy Ukra­iń­ca repre­zen­tu­ją ten sam spo­sób opo­wia­da­nia co jego wier­sze. Nazwać je moż­na meta­fi­zycz­ną gawę­dą lub też scen­ką rodza­jo­wą, zapi­skiem z pry­wat­nej histo­rii, któ­ra uni­wer­sa­li­zu­je się w rękach spraw­ne­go pisa­rza. To samo jest rów­nież spoj­rze­nie na świat: z nie­uf­no­ścią wobec języ­ka i uprasz­cza­ją­cych przy­zwy­cza­jeń, z uwa­gą sku­pio­ną na pamię­ci i poje­dyn­czych losach. Boha­ter Bon­da­ra (a wła­ści­wie sam Bon­dar, bo są to pro­zy auto­bio­gra­fi­zu­ją­ce) na szczę­Ście nie stro­ni od iro­nii, czę­sto wymie­rzo­nej rów­nież w same­go sie­bie, a od popad­nię­cia w patos wie­lo­krot­nie ratu­je go humor. Z całym baga­żem pry­wat­no­ści, poszcze­gól­ne tek­sty loku­ją się w książ­ce niby znacz­ki w kla­se­rze sta­re­go fila­te­li­sty; znacz­ki, do któ­rych powra­ca się po latach z sen­ty­men­tem, oglą­da­jąc każ­dy z osob­na. Są to zatem pro­zy doj­rza­łe w dwóch zna­cze­niach: lite­rac­ko spraw­ne, wyro­bio­ne i kon­stru­owa­ne ze sma­kiem. Ale są to rów­nież pro­zy doj­rza­łe­go czło­wie­ka i arty­sty, któ­ry świa­do­mie powra­ca do sie­bie sprzed tego okre­su, pró­bu­jąc wydo­być dra­ma­tyzm upły­wa­ją­ce­go cza­su.

Nie­trud­no zorien­to­wać się, że Bon­dar brzmi naj­le­piej wła­śnie wte­dy, gdy mówi od sie­bie i o sobie, nie siląc się na mora­li­zo­wa­nie i dyk­to­wa­nie pra­wi­deł. Podob­nie jak boha­te­ra opo­wia­dan­ka „Pro­fe­sor Szczur”, rów­nież i mnie bar­dziej pocią­ga histo­ria bra­ku­ją­ce­go pal­ca pod­sta­rza­łe­go wete­ra­na, niż wiel­ka histo­ria Ukra­iny. Nie dla­te­go, że nie inte­re­su­je mnie kraj naszych sąsia­dów, ale chy­ba wie­rzę (co brzmi tro­chę po bon­da­row­sku), że te pry­wat­ne opo­wie­ści nie zgu­bią się w swo­jej ogól­no­ści, poka­żą raczej coś, niż wszyst­ko naraz. „Jeden palec teraz wie, jak to napraw­dę było. Wie, ale nie powie.” Jego tajem­ni­ca daje impuls do wła­snych domy­słów, sta­jąc się nie­ja­ko meta­fo­rą całej lite­ra­tu­ry. W ten spo­sób, jed­ną moc­ną puen­tą, Bon­dar roz­cią­ga swo­ją opo­wieść, histo­rie nie­waż­ne zmie­nia­jąc w te naj­waż­niej­sze. „Ktoś wraż­liw­szy na pew­no użył­by jakie­goś lirycz­ne­go obra­zu. Ktoś prost­szy odwo­łał­by się do utar­te­go chwy­tu. Ja jed­nak poczu­łem coś w rodza­ju rado­ści fila­te­li­sty, któ­ry zgu­bił i zna­lazł cen­ny zna­czek. Któ­ry potrzeb­ny jest tyl­ko mnie – jego, ska­so­wa­ne­go, nikt nie kupi” („Zakład­ka”). Miej­my nadzie­ję, że w ostat­nim zda­niu pisarz się jed­nak pomy­lił.

O autorze

Jakub Skurtys

Ur. 1989, krytyk i historyk literatury; doktor literaturoznawstwa; pracuje na Wydziale Filologicznym UWr; autor książek o poezji najnowszej Wspólny mianownik (2020) oraz Wiersz… i cała reszta (2021).

Powiązania