
Dopytanie
debaty / ankiety i podsumowania Krzysztof SiwczykGłos Krzysztofa Siwczyka w debacie „Kroniki osobiste”.
WięcejRecenzja Krzysztofa Siwczyka, towarzysząca wydaniu książki Williama Blake’a Wyspa na Księżycu, w tłumaczeniu Tadeusza Sławka, która ukazała się w Biurze Literackim 2 marca 2020 roku.
W swojej wielkiej rozprawie U‑bywać. Człowiek, świat, przyjaźń w twórczości Williama Blake’a[1] Tadeusz Sławek wielopasmowo opisuje dzieło, którego przepastność zdaje się idealnie odpowiadać wrażeniom z lektury tekstów zebranych w Wyspie na Księżycu. Mamy tu Blake’a w summie poetyckiej i w arcydzielnym przekładzie jego najlepszego interpretatora. Blake’a winniśmy czytać uzbrojeni po zęby w odniesienia bibliograficzne, czyniąc regularny zaciąg z egzegetycznych aktualizacji, jak chociażby z retrospektywnej londyńskiej wystawy w Tate Modern – być może ostatniego tak rozległego przedsięwzięcia wystawienniczego prezentującego całość dorobku malarskiego autora Pieśni doświadczenia. Oglądać i czytać niedoskonały świat, „u‑bywać” nieustannie w nadmiarowym zaświecie – oto program artystyczny, z jakim ten wielki Anglik zostawił nas na pokuszenie pytania o jego ponadczasową nośność. Ta zależy najpewniej od tego, kto i jak ogląda albo czyta.
Na okoliczność gnostyckich elementów myśli Blake’a Tadeusz Sławek ukuł trafne określenie świata „zbytniego”. Tak właśnie zwykle jawi się w swoich nadmiarowych fenomenach, dla których poznawcze możliwości człowieka, wyrażane w oświeceniowej miarce wag, centyli i wszelkich pojęć racjonalnego umysłu, zdają się zaiste instrumentarium tyleż uśmierzającym, co wzmagającym lęk przed tego „zbytku” pustką i fałszem. Niemal każdy tekst Blake’a apeluje o inny porządek, o transgresję doświadczenia rzeczywistości ku nad(nie)rzeczywistości, której wektor wyznacza kreacja poetycka, profilowana przez – nieredukowalną do zinstytucjonalizowanej religii – wizję zaświatów stanowiących rodzaj dodatkowej inwestycji w pozorny „zbytek” empirii.
Na okoliczność gruntownego przemyślenia relacji Boga i rządzonego przygodnym prawem genomii człowieka Blake również przybywa ze skądinąd pocieszycielską wizją braterskiej „współśmierci”, manifestującej się w poprzedzającym Zmartwychwstanie wątpieniu w zasadność i sens życia. Świętość i dosensownienie życia – kolejna zdecydowana inwestycja w jego niezbywalny charakter – są aksjomatyczne tylko w relacji z Drugim, w poniekąd gniewnym i buntowniczym akcie zrzeczenia się życia na rzecz Drugiego, w bezdyskusyjnie filantropijnym geście darowania życia, wreszcie w empatycznej komunii przyjaźni rozumianej jako oddanie.
Na okoliczność już stricte poetyckich zaplotów tradycji Blake’owskiej i polskiej tak w medytacjach nad twórczością Blake’a i Czesława Miłosza konkretyzuje owo oddanie Tadeusz Sławek:
Zatem miast „poznawać”, doznawać olśnienia tym, co nowe i niezwykłe, powtarzamy te same obserwacje i spostrzeżenia zmysłów wdrożonych do tego, by przedstawiać świat jako już uformowany i ograniczony.
Świat zachodniej epistemologii jest światem, poza który nie można wystąpić, w którym jedynie można się mościć w poczuciu ważności własnego „ja” (Blake’owskie Self-hood, do obalenia którego nawołuje w wielu utworach; jak trudne to zadanie, widać z wyznania Miłosza w wierszu „Zdziechowski”: „Długo trwała moja nauka powściągania siebie”)[2].
Na okoliczność nauki powściągania siebie – które to „ja” świetnie mości się również w jednobrzmiących i jednoznacznych deklaracjach ideowych – daje nam Blake całą panoramę chwytów poetyckich, w których łączy to, co niełączliwe. Gdy staje w poprzek fragmentaryzacji doświadczenia świata i jego radykalnej solipsyzacji, wydaje się wierny zasadzie coincidentia oppositorum,
w której każda egzystencjalna błahość czy drobnostka jest równie godna podróży i głębinowego namysłu, co najdalsza księżycowa ekskursja.
Być może właśnie w tym aspekcie, zwłaszcza w dzisiejszym stanie świata i zaświatów, także na tę okoliczność należy zwrócić baczną uwagę. Stan świata, ujmowany w kategoriach posthumanistyki i, co w przypadku Blake’a ważniejsze, w kategoriach posttechniki, zdaje się wymowną manifestacją obaw, jakie ten angielski poeta zgłaszał na początku ery rewolucji przemysłowej. Atrofia centralnego statusu jednostki, którą owa rewolucja umasowiła w „Szatańskich Młynach” fabryk, dziś zdaje się stosunkowo spolegliwą, wstępną fazą utraty podmiotowości w globalnej sieci mechanizmów hodowli człowieka ponowoczesnego. Człowieka, który wrzucony w świat „bezpodstawny” wybiera zaledwie egzystencjalne role z coraz bardziej ubogiej palety rynkowych ofert. Jednocześnie człowiek ten jest sprawnie zawiadywany przez coraz silniej wyczuwalny powrót państwowej przemocy i dozór tego państwa nad jednostkową wyobraźnią. Przed tym nadzorem, reglamentującym eksces „pojedynczości” na rzecz organizowania kolegialnej wyobraźni państwowej, Blake wyraźnie przestrzegał. Skądinąd złowieszczo brzmi w tym kontekście stygmatyzujące określenie „Mad Blake”.
Co się zaś tyczy stanu zaświatów, również poddanych sprawnej musztrze ideologicznej, to w poezji Blake’a mamy do czynienia z ich kreacyjną ekspozycją, wobec której współczesny język poetycki pozostaje nieco niemy. Niech nas jednak nie paraliżuje wizja nowego Jeruzalem – fantazmatu świata „zewnętrznego” wobec globalnego Babilonu, którego synonimem stają się wielkie metropolie, takie jak Londyn. Wszak Jeruzalem to ścieżka pracy wyobraźni transcendującej boleśnie doczesne, realne doświadczenie życia tu i teraz, w tym, a nie innym świecie. Stan zaświatu jest ściśle związany ze stanem metaforycznej amplitudy znaczeń symbolicznych, jakie winniśmy przydawać najlichszej chwili codziennej. Świat i zaświat okazują się w poezji Blake’a panoptykonem, którego fundament lokuje się w radykalnej, niemierzalnej narzędziami nowoczesnych nauk wyobraźni tego, który świat i zaświat pisze. Życie i pisanie, estetyka i etyka, ciało i dusza umykają dialektycznym dybom, stając się intensywnym, językowym, dawczym źródłem rzeczywistości. Blake byłby więc naszym – ludzi zwirtualizowanych – współczesnym, nieustannie nawołującym o nową niewinność kreacji literackiej i nowe doświadczenie odzyskiwania gruntu świata pod stopami za pomocą pracy wyobraźni. Nie bez racji pisze Tadeusz Sławek: „wyobraźnia to przede wszystkim żywioł ontologiczny, bez którego człowiek traci poczucie bycia”[3].
Na okoliczność innych ostateczności, których Blake nie mógł wymyśleć i zwymyślać, pragnę przywołać istnienie wymiaru popkultury pełnymi garściami czerpiącej z Blake’owskiego empireum, gdzie bogowie i demony walczą o człowiecze dusze w podróży kończącej się na psychoanalitycznej kozetce. Kultura zwielokrotnionych obrazów wciąż podbija stawkę w grze o grozę doświadczenia życia, mając za nic tego życia nieskończenie złożone motywacje. Czytamy więc jak ekfrazę „Wielkiego czerwonego smoka i niewiastę obleczoną w słońce”, którzy zostali wytatuowani na barczystym ciele Ralpha Finnesa w thrillerze Thomasa Harrisa. Na moment sceny filmowej kultura zwielokrotnionych obrazów inwestuje w głębię, której u swych początków się wyrzekła.
Tymczasem przekłady Tadeusza Sławka głębię zwracają i darują jako szansę na drugie, lepsze życie w wierszu.
Ur. 1977. Polski poeta, eseista i krytyk literacki, autor osiemnastu tomów poetyckich oraz licznych książek krytyczno-literackich. Debiutował w 1995 roku zbiorem wierszy Dzikie dzieci. W kolejnych latach wydał m.in. Wiersze dla palących(2001), Centrum likwidacji szkód (2008), Gody (2012) oraz trylogię Krematoria (2021-2022). Jego twórczość była tłumaczona na wiele języków, w tym niemiecki, francuski i włoski. Jest również autorem kilku książek eseistycznych –Ulotne obiekty ataku (2010) i Bezduch (2018). Laureat Nagrody Fundacji Kościelskich, Nagrody Literacka Gdynia i Nagrody Silesius. Był także finalistą francuskiej nagrody Prix de la revue NUNC oraz laureatem międzynarodowej Nagrody Václava Buriana. Ostatnio jego wiersze wybrane A Calligraphy of Days zostały wydane przez Seagull Books (Londyn). Regularnie pisuje felietony do tygodnika „Polityka” i zasiada w jury Nagrody Nike. Mieszka w Gliwicach.