recenzje / IMPRESJE

Rezultat spojenia oddziałujących na siebie świateł o różnych częstotliwościach

Dawid Mateusz

Impresja Dawida Mateusza na temat zestawu wierszy Hoodshit Michała Mytnika, laureata 14. edycji „Połowu”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Tak napraw­dę to chy­ba chciał­bym, żeby­śmy mu dali świę­ty spo­kój. Zosta­wi­li go w samot­no­ści ze ster­tą ksią­żek, z dys­kiem twar­dym peł­nym pdfów, zadzwo­ni­li za jakiś czas i zapy­ta­li, co u nie­go sły­chać.  Bo sam radzi sobie dosko­na­le, a z racji bli­sko­ści geo­gra­ficz­nej i wspól­ne­go uczest­nic­twa w wie­lu wyda­rze­niach poetyc­kich mam to szczę­ście, że pro­ces roz­wo­ju pro­jek­tu poetyc­kie­go Micha­ła Myt­ni­ka obser­wu­ję nie­mal od same­go począt­ku. Nie wspo­mi­nam tutaj o tym po to, żeby auto­ra po gom­bro­wi­czow­sku upu­pić, chcę jedy­nie zwró­cić uwa­gę na ogrom pra­cy lek­tu­ro­wej i pisar­skiej, wyko­na­ny przez auto­ra w cią­gu ostat­nich dwóch lat.

Pro­jekt ten sta­je się coraz bar­dziej wyra­zi­sty i tak napraw­dę już teraz Myt­nik ope­ru­je cha­rak­te­ry­stycz­ną, nie­pod­ra­bial­ną fra­zą, któ­rej dopra­co­wał się w poszu­ki­wa­niach gdzieś mię­dzy Toma­žem Šala­mu­nem, Rober­tem Rybic­kim, Toma­szem Puł­ką i Andrze­jem Sosnow­skim a języ­kiem ław­ki mało­pol­skie­go mia­stecz­ka. Hood­shit zachłan­nie czer­pie ze slan­gu, języ­ka blo­ków i kul­tu­ry skej­ter­skiej, całe to doświad­cze­nie prze­fil­tro­wu­jąc przez wraż­li­wość poetyc­ką i świa­do­mość lite­rac­ką auto­ra. Myt­nik w roz­mo­wie, któ­rą prze­pro­wa­dził z nim Paweł Har­len­der, mówi zupeł­nie poważ­nie o swo­jej potrze­bie udo­wod­nie­nia, że ten język może być (jest) języ­kiem poetyc­kim. Nie­co pokrew­ne na pozio­mie idei kwe­stie poru­szał w 2013 r. Kamil Bre­wiń­ski w swo­im Club­bin­gu, jed­nak to było zupeł­nie inne poko­le­nie i inna loka­li­za­cja geo­gra­ficz­na niż ta, w któ­rej poru­sza się nasz boha­ter.

W innym frag­men­cie roz­mo­wy z Har­len­de­rem mówi Myt­nik bar­dzo cie­ka­wą rzecz o (no wła­śnie) kolo­rze baniek mydla­nych: „Na bań­ce może­my wyzna­czyć linie podob­ne do pozio­mic na mapie, tyl­ko tutaj war­to­ścią nie jest wyso­kość, a inter­fe­ren­cja, czy­li rezul­tat spo­je­nia oddzia­łu­ją­cych na sie­bie świa­teł o róż­nych czę­sto­tli­wo­ściach. W rezul­ta­cie róż­ne pasy inter­fe­ren­cji widzi­my jako róż­ne pasy błysz­czą­cych kolo­rów”. Nie­po­dob­na nie odnieść tego zda­nia do meto­dy pisar­skiej kra­kow­sko-tar­now­skie­go stu­den­ta inży­nie­rii che­micz­nej. W bar­dzo podob­ny spo­sób budu­je on swo­je tek­sty poetyc­kie, czer­piąc co praw­da tutaj z para­lak­tycz­ne­go widze­nia lite­ra­tu­ry i rze­czy­wi­sto­ści (cze­go – zary­zy­ku­ję ‒ Myt­nik nauczył się od Puł­ki); lecz dzia­ła jed­nak bar­dziej jak świa­do­my tech­ni­ki i narzę­dzi mode­larz, lepią­cy swo­je mode­le z nauko­wą wręcz pre­cy­zją.

I dla­te­go, napraw­dę, dał­bym mu świę­ty spo­kój. Daj­cie mu kom­pu­ter, wyślij­cie mu pdf­ki i zostaw­cie go ze swo­imi zabaw­ka­mi. On dosko­na­le wie, co robi i z każ­dym nowym wier­szem zaska­ku­je bar­dziej. Mam peł­ne zaufa­nie do tych prze­dziw­nych poszu­ki­wań, któ­re jed­nak, przy wni­kliw­szej lek­tu­rze, oka­zu­ją się prze­my­śla­ną meto­dą mode­la­rza świa­do­me­go celów i narzę­dzi. Daj­my mu spo­kój, a będzie dobrze.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry, uzy­ska­nych z dopłat usta­no­wio­nych w grach obję­tych mono­po­lem pań­stwa, zgod­nie z art. 80 ust. 1 usta­wy z dnia 19 listo­pa­da 2009 r. o grach hazar­do­wych

O autorze

Dawid Mateusz

Urodzony w 1986 roku. Publikował w licznych pismach zwartych i ulotnych. Podejmował wiele, mniej lub bardziej udanych inicjatyw kulturalnych. Jest autorem debiutanckiej Stacji wieży ciśnień (2016), która ukazała się nakładem Biura Literackiego. Mieszka w Krakowie.

Powiązania