Rozmowy w drodze
recenzje / ESEJE Przemysław DakowiczRecenzja Przemysława Dakowicza towarzysząca premierze książki Odwrócona strefa, wydanej w Biurze Literackim 13 grudnia 2021 roku.
WięcejPosłowie Przemysława Dakowicza do książki Teksty odzyskane Tadeusza Różewicza, która ukaże się w Biurze Literackim 18 kwietnia 2022 roku.
Feliks Przyłubski, współautor mającego kilkadziesiąt wydań, najsłynniejszego z peerelowskich elementarzy[1], przed wojną nauczyciel w Gimnazjum im. Feliksa Fabianiego w Radomsku, tak pisał po latach o Januszu, Tadeuszu i Stanisławie Różewiczach: „Mógłbym powiedzieć, że uczyłem [ich] języka polskiego, ale tak powiedzieć nie mogę, bo oni znajomość tego języka przynieśli ze sobą do szkoły razem z paczką książek ściśniętych paskiem”[2]. W swoich wspomnieniach polonista skrupulatnie wyliczał wszystkie literackie sukcesy najstarszego z braci – jego wiersze drukowane w prasie młodzieżowej i w poważnych periodykach („Filomata”, „Polska Zbrojna”), nagrodę w ogólnopolskim konkursie na wiersz o tematyce żołnierskiej, wymianę listów z Kazimierzem Wierzyńskim[3]. To Janusz, urodzony w 1918 roku, wprowadzał w świat literatury młodszego o trzy lata Tadeusza, to pod jego patronatem przyszły autor Niepokoju stawiał w poezji pierwsze kroki.
Braterskie dialogi
Starszy brat inspirował nie tylko artystycznie – uczył również myślenia o świecie, interpretowania historii, wrażliwości społecznej. Wspólna była obu młodzieńcom aktywność na pograniczu sfer literackiej i religijnej, wspólne – bo wyniesione z domu rodzinnego[4] – zainteresowanie położeniem słabych i ubogich. Spośród najwcześniejszych wierszy Tadeusza Różewicza pod czujnym okiem Janusza powstawały zapewne nie tylko wczesne liryki konfesyjne czy quasiliturgiczne, lecz również pierwszy utwór społecznie (a może nawet: państwowotwórczo) „zaangażowany” – półoda, półapel „Do szarego pracownika”[5]. Tadeusz otwiera swój wiersz, drukowany we wrześniu 1938 roku, apostrofą: „Szary człowieku – pracowniku!” i pochyliwszy się nad ciężką dolą „szarych ludzi”, nad ich „krwawym trudem”, kwituje tekst strofą konsolacyjną: „Lecz nie trać nadziei i wiary,/ Za trud twój ogromny, wytrwały,/ Powstaje potężna Ojczyzna/ W jasnych promieniach wielkiej chwały!…”. Rok wcześniej, w 1937, profesor Przyłubski zadał uczniom gimnazjalnej klasy ósmej, wśród nich najstarszemu z braci Różewiczów, temat zaskakująco bliski problematyce cytowanego utworu: „[…] «i co ty na to, szary człowieku»? […] [B]ył to temat-rama. W tę pustą ramę można było wpisać, co kto chciał”[6]. Janusz odpowiedział „namiętną filipiką”, użalając się nad losem ubogiej młodzieży szkolnej[7]. Gwałtowne wystąpienie zyskało mu opinię „trybuna ludu”, lecz nauczyciel – wbrew spodziewaniu klasy – nagrodził go wysoką oceną. Kłopoty zaczęły się, gdy z wypracowaniem zapoznał się dyrektor szkoły. Poloniście uświadomiono, że ma do czynienia „propagandą komunistyczną”[8], ta zaś powinna być surowo napiętnowana.
Tematyczną zależność między wypracowaniem Janusza a wierszem Tadeusza skonstatowała niedawno Magdalena Grochowska[9]. Na uwagę zasługuje tu, jak sądzę, także inna tekstowo-biograficzna zbieżność. Oto na początku roku 1944 Stanisław Sojczyński (ps. „Warszyc”), akowski przełożony Różewicza[10], poprosił go, by napisał do konspiracyjnego „Czynu Zbrojnego” artykuł na temat partyzanckich kłopotów z aprowizacją[11]. Chodziło przede wszystkim o to, że „dwory nie chcą dawać żywności”[12]. Kapral podchorąży „Satyr” wywiązał się z zadania, ale jego tekst spotkał się z krytyką kadry oficerskiej. Jak wyjaśniała Wiesława Różewicz: „ponieważ dowódcami […] byli przeważnie ziemianie, to zaczęli mówić o tym, że […] komunizuje”[13]. Sytuacja sprzed siedmiu lat powtórzyła się – tym razem konsekwencje mogły być jednak znacznie poważniejsze niż „surowa nagana” czy niedopuszczenie do matury[14].
Wspominam o wielowymiarowych związkach między próbami literackimi Janusza i Tadeusza Różewiczów, by przywołać jeszcze jedną sytuację – w pewnym sensie najbardziej znaczącą. Faktycznym czasopiśmiennym debiutem młodszego z braci nie był, jak dotychczas sądzono, ani wiersz „Do szarego człowieka”[15], ani „Modlitwa”. Przyszły autor Ech leśnych zadebiutował w wieku 15 lat jako uczestnik korespondencyjnej dyskusji na łamach miesięcznika „Pod Znakiem Marii” (1936/1937, nr 8), a jego głos był bezpośrednim nawiązaniem do opinii Janusza (1936/1937, nr 6) opublikowanej dwa miesiące wcześniej[16]. Ta zapoznana wypowiedź Tadeusza Różewicza, otwierająca naszą książkę, jest pierwszym z szeregu tekstów, których nie sposób nie uznać za zaangażowane , a nawet interwencyjne [17].
Słowo – narzędzie interwencji
Równie zuchwałą pasję korygowania i naprawiania świata (lub literatury) odnajdujemy w artykułach „Poezja jadalna czy niejadalna”, „Praktykantom poetyckim” i „Słowo o żołnierzu polskim”, w (mini)manifeście „Rekwizyty i duch. Rozważania o poezji” oraz w opowiadaniu „Czekam…”[18]. Gimnazjalista z Radomska walczy piórem z „ludźmi wrogimi Kościołowi i katolicyzmowi” („Nasza dyskusja o kino-teatrze”), z poezją „niejadalną, […] wręcz niestrawną” i z lenistwem czytelników („Poezja jadalna czy niejadalna”), z „grafomanami” i „matołami”, którzy chcą pisać wiersze („Praktykantom poetyckim”). Partyzant Armii Krajowej pisze o paraliżującym Polaków strachu przed niemiecką przemocą okupacyjną, powodującym, że „w domach polskich nie może znaleźć miejsca POLSKA”[19] („Słowo o żołnierzu polskim”).
W ostatnim z przywołanych tekstów wybrzmiewają napomnienia, które część spośród czytelników „Czynu Zbrojnego” wzięła za niezawoalowane groźby pod adresem „klas posiadających” („Ci, którzy leżą w ciepłych łóżkach – przestrzegał kapral podchorąży Różewicz – niech leżą w nich dalej, ale niech pamiętają o tym, że każde łóżko i każda poduszka jest podzielna i starczy na dwie osoby. Ci, którzy zajmują po trzy i cztery pokoje, niech wiedzą, że część tych mieszkań należy do innych”). W rzeczywistości zarówno autorem artykułu, jak i zleceniodawcą – zastępcą komendanta obwodu AK „Warszycem” – powodowały gorycz, żal i chęć poruszenia sumień. „Tadeusz uważał, że partyzanci są pokrzywdzeni, i tak napisał” – wyjaśniała Wiesława Różewicz[20].
To samo poczucie niesprawiedliwości i krzywdy (tym razem – historycznej i, by tak rzec, moralno-metafizycznej), to samo przekonanie, że należy zmienić, naprawić, ulepszyć świat, który wyszedł z formy, legło u podstaw tekstu „Czekam…”, napisanego w Częstochowie wkrótce po bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy, w maju 1945 roku. Jego bohaterem jest człowiek zwolniony z obozu koncentracyjnego, łódzki robociarz powracający do swego rodzinnego miasta po pięciu latach lagrowej gehenny. W Auschwitz stracił żonę i dziecko. Przemawiający w jego obronie narrator przechodzi od słów świadczących o głębokiej empatii i współczuciu do słów oskarżenia i groźby. „Objawiła mi się – powiada – prawda jedyna, konieczna, nieunikniona: ta pięść robotnika wybuchnie jak straszliwy ładunek i zniszczy stary, zły świat”. Jak opisuje Różewicz ową nieprzyjazną człowiekowi rzeczywistość? Oto świat „topi się we krwi ludów”, „morduje dzieci”, „władają [nim] ciemne moce międzynarodowych kapitalistów”, „wzywa imienia Boga nadaremnie”. W tej surowej charakterystyce zawarta została jednoznaczna zapowiedź kolejnego zaangażowania, kolejnej (kolektywnej) wiary, której wyznawcą przez czas jakiś będzie autor Niepokoju…
„Czerwony wiatr” i „szklane domy”
Lesław M. Bartelski, który tuż po wojnie przez jakiś czas przebywał w Częstochowie, spotkał Różewicza w redakcji „Głosu Narodu”. Młody poeta, „chłopiec w nędznej kurteczce i zbyt dużych jak na niego saperkach niemieckich”, siedział przy biurku redaktora Sławomira Folfasińskiego i recytował własny wiersz. W roku 1958 Bartelski twierdził, że utwór ów zawierał frazę: „A Polska będzie czerwona, czerwona, czerwona”[21]. Jego pamięć zniekształciła treść wiersza – wiemy to dzięki książce Tadeusza Drewnowskiego, który wydobył ten wczesny, niepublikowany tekst z osobistych papierów poety[22]:
Rewolucja
Nagle skrzydła wybuchną
czerwone
i popłyną spiętrzone ulice
wiatr wolnością pachnący
przeleci
staną ludzie pod niebem
ogromnym
szklane domy
marzeniom bezdomnym
biegną biegną
poeci i dzieci
to orkiestra
trąba złocista
oszalałe miasto porywa
i
niesie
stoją ludzie starzy
zdziwieni
a na wschodzie
się niebo czerwieni
i krwią piszą wszyscy poeci
a wiatr wieje wieje czerwony
stare drzewa wywala
i trony
i na przestrzał biegnie
stuleci
Kiedy poeta pisał ten optymistyczny, zawierający czytelne aluzje do twórczości Żeromskiego, politycznie deklaratywny wiersz – czy pamiętał o swojej ostatniej rozmowie z Januszem? Całą rodziną spotkali się na Wielkanoc 1943 roku. Janusz był już mocno zaangażowany w pracę konspiracyjną, Tadeusz po ukończeniu tajnej podchorążówki czekał na powołanie do partyzantki. Mówili o polityce, młodszy z braci podkreślał „swoje sympatie lewicowe, umieszczone już w gimnazjum po stronie «lewicy piłsudczykowskiej»”. Wtedy z ust Janusza usłyszał przestrogę, którą pamiętał dobrze jeszcze w latach 90.: „Tylko uważaj! Obok dyktatury brunatnej jest dyktatura czerwona… jedna nie lepsza od drugiej… pamiętaj o tym… Jedni i drudzy chcą nas zniszczyć…”[23].
W tomie Teksty odzyskane znalazło się kilka zapomnianych lub mniej znanych utworów z późnych lat 40. i wczesnych lat 50. minionego wieku, na ogół nieobojętnych politycznie. To prawda, autor Niepokoju nigdy nie był – jak niektórzy spośród jego rówieśników – funkcjonariuszem „frontu ideologicznego”; a przecież o części jego publikacji z tamtego czasu nie sposób myśleć inaczej niż jako o trybucie płaconym obowiązującej ideologii. Z komunizmem Różewicz zdaje się jednak kontaktować od strony, by tak rzec, idealistyczno-sentymentalnej (jakby puszczał mimo uszu nie tylko ostrzeżenia Janusza, ale też późniejszy o sześć lat, w języku ezopowym sformułowany dopisek z listu Czesława Miłosza: „Ale niech Pan się strzeże sentymentalizmu!”[24]). Nie jest chyba dziełem przypadku, że dwa spośród przedrukowywanych przez nas utworów z epoki stalinowskiej (opowiadania „Towarzysz Marian” i „Gwiazdy Budapesztu”) ukazały się na łamach „Płomyka”, którego numery z lat 1952–1953 wydają się kontynuacją i rozwinięciem słynnego, zredagowanego przez Wandę Wasilewską, „radzieckiego” numeru tego pisma z marca 1936 roku[25]. W trakcie lektury opowiadań czytelnik ma poczucie obcowania ze światem wyimaginowanym, nierzeczywistym, bez mała baśniowym – jakby jego obraz został wypreparowany ad usum Delphini. Sprawy mają się podobnie we fragmentach dramatu „Będą się bili” (jego bohaterem jest, podobnie jak w pierwszym z przywoływanych utworów dla młodzieży, komunistyczny „święty” – Marian Buczek[26]) oraz w relacjach z podróży do Czechosłowacji i na Węgry. W rewolucji społecznej i politycznej Różewicz chciałby dostrzec spełnienie się nadziei na przemianę świata w miejsce przyjazne każdemu człowiekowi, gdzie wolność, równość, braterstwo przestają być niedosiężnymi ideami i stają się rzeczywistością[27].
Mając na względzie fakt, iż Różewiczowskie pragnienie sprawiedliwości nie było sterowane instytucjonalnie, ale wynikało z przyrodzonego niepokoju o kształt ludzkiego świata, Adam Czerniawski nazwie poetę „naturalnym socrealistą”[28], sam zaś Różewicz będzie wyjaśniał, że – w przeciwieństwie do wielu swoich kolegów, którzy przyjęli socrealizm „na wiarę” – starał się „to jak gdyby wypracować, jak gdyby stworzyć, z siebie wydobyć. […] To szło w parze, dla mnie to się łączyło z odzyskaniem wiary w wartości humanistyczne, humanitarne”[29].
Zapowiedzi, antycypacje, autokomentarze
Teksty odzyskane pozwalają czytelnikowi wejrzeć w proces doskonalenia i subtelnienia warsztatu pisarskiego, czynią zeń świadka artystycznego dojrzewania Tadeusza Różewicza oraz kształtowania się jego literackiego programu.
Szczególnie fascynująca wydaje się konstatacja, że u progu swojej pisarskiej aktywności Różewicz nie przemawia bynajmniej przez „ściśnięte gardło”. Przeciwnie – właściwy mu tryb wysłowienia należałoby uznać za wysoce zretoryzowany, ozdobny, ba, może nawet grandilokwentny.
Przyjrzyjmy się kilku fragmentom opowiadania „Czekam…”, powstałego tuż po zakończeniu wojny (jego autor miał wówczas 23 lata). Przypomnijmy – jest to opowieść o byłym więźniu obozu Auschwitz-Birkenau, który po latach niewoli wraca zatłoczonym pociągiem do Łodzi. Narrator nie przemawia tu głosem, który skłonni bylibyśmy uznać za specyficznie „Różewiczowski”:
[…] pociąg kołysze się i drży, uderzają o siebie bufory i długi dreszcz przebiega stalowe cielsko pociągu, dźwięczą i grają wagony, metaliczne ogniwa łańcucha spiętego przez ruch i pęd.
Między ławkami stoją stłoczeni ludzie, szare stalaktyty ociekające kroplami lśniącego potu.
Wtem pociąg szarpnął, spiętrzył się i zadźwięczał jak metalowy przestraszony koń.
Wiatr sięgnął chłodną dłonią tej głowy i odgarnął znad wilgotnego, lśniącego czoła skrzydło czarnych włosów, srebrnym ostrzem przeciął mroczne błony snu, rozwarły się powieki…
Z drugiej strony – fakt ponadnormatywnego nasycenia opisów metaforami i porównaniami, skutkujący „zagęszczeniem” czy też „wzmożeniem” obrazowości nie stanowi przecież zapory przed ujawnianiem się motywów i tematów, które po latach będą jednoznacznie kojarzone z autorem Nożyka profesora. Ot, takie choćby długie, „gęste” i „wielomówne” „przedróżewiczowskie” zdanie – zwieńczone, całkiem po „Różewiczowsku”, konstatacją chłodną, rzeczową, bezwzględną:
Stłoczone kadłuby przywarły do siebie, złączyły się w jedną rytmicznie rozkołysaną masę; przenika przez wszystkie pory ubrań woń skóry, przez sztuczną powłokę przedziera się prawdziwy kształt ciała, wynurza się wieczysta wspólnota ludzkiego mięsa, biologiczna masa[30].
W końcu – rzecz podstawowa: „Czekam…” to pierwsza w tej twórczości realizacja tematu obozowego, oświęcimskiego (być może także – tematu Szoa). Wcześniejsza niż „Warkoczyk” i „Rzeź chłopców” z tomu Pięć poematów[31].
Wielowymiarowych związków między „tekstami odzyskanymi” a tymi, które znaliśmy wcześniej, jest więcej. Wczesne wypowiedzi programowe, w których docenione zostały zdobycze międzywojennej poezji awangardowej (Brzękowski, Przyboś, Czechowicz), wyznaczają kierunek przyszłych poszukiwań artystycznych i stają się zapowiedzią konsekwentnego wykuwania przez autora Niepokoju zrębów własnego stylu. Teksty z okresu socrealizmu stanowią przeciwieństwo (i zarazem warunek sine qua non) swoistego klerkizmu Różewicza dojrzałego i świadomego pułapek ideologii (z emblematycznym dla „postpolitycznej” fazy tej twórczości wierszem „Przyszli żeby zobaczyć poetę”). Informacje o tym, co (jeszcze) niezapisane, pozwalają śledzić utajone życie utworów potencjalnych, które twórca może pozostawić „w ciemnej głębinie” lub wyciągnąć na „płaski brzeg rzeczywistości”[32] – takim wierszem zapowiedzianym (w roku 1958 w liście do redakcji „Trybuny Robotniczej”[33]) i po czterech latach zyskującym swój językowy kształt jest „*** [Ranna książka]”[34]).
Tom Teksty odzyskane przynosi znaczącą liczbę wystąpień programowych i autokomentarzy. Udało się odnaleźć kilka istotnych rozmów, nieprzedrukowanych dotychczas w żadnym z wydawnictw zbiorowych, oraz wypowiedzi wspomnieniowych związanych z ważnymi postaciami życia literackiego (Brzękowski, Staff, Piętak). Różewicz przemawia tu jako prozaik, reportażysta, dramaturg, scenarzysta filmowy, programotwórca, diarysta, teoretyk fotografii i humorysta.
Zgodnie z regułą zaproponowaną w tomie Wierszy odzyskanych zasadniczy rdzeń niniejszej książki stanowią teksty ogłoszone przed laty w prasie i tam pozostawione. Od tej reguły są wyjątki – z maszynopisu zachowanego w kolekcji Witolda Wirpszy przepisana została recenzja wydawnicza jego książki poetyckiej Z mojego życia; niewielką część tekstów wydobyto z druków okolicznościowych, wydawnictw bibliofilskich i tomów wieloautorskich. Publikujemy również własną lekcję artykułu „Słowo o żołnierzu polskim” z roku 1944, w kilku miejscach różniącą się od tej zaproponowanej przez Wojciecha Browarnego w Wyborze prozy Tadeusza Różewicza (BN I 338).
Na nieuniknione pytanie o zasadność „odzyskiwania” każdego z pomieszczonych w tej książce tekstów odpowiadamy dwoma cytatami. Pierwszy pochodzi z listu wysłanego przez poetę do brata Stanisława w grudniu 1984 roku. Drugi to filozoficzno-liryczna notatka z roku 1960, którą Jan Stolarczyk odnalazł w papierach pozostawionych przez Tadeusza Różewicza i podał do druku w roku 2018. Można ją chyba czytać jako niezbyt odległe echo Mickiewiczowskich Zdań i uwag.
…był u mnie Drew[nowski], który dalej pracuje nad książką […]. Jeśli chodzi o biografię to mu powiedziałem na ten temat tyle ile trzeba […]. Trochę mu opowiedziałem o partyzantce, o Januszu, o czasach powojennych itd., ale powiedziałem żeby więcej pisał o mojej pracy niż o osobie (bo osób jest wiele, ale praca jedyna w swoim rodzaju…) a na plotki i inne „sensacje” będzie czas po naszej śmierci[35].
Prawda
Stańcie się tymi,
którzy przechodzą mimo.
Kończy się rok 1960. Ciągle korzystam z prawa łaski. Darowano mi życie,
abym szukał prawdy. Zapominam o tym na całe miesiące, lata. Ale budzę się
i patrzę na swoje ręce. Na palce. Pytam siebie: Co to jest prawda?
We wnętrzu człowieka światłości jest światłość i oświetla on cały świat. Kiedy
gaśnie, na świecie panują ciemności[36].
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
ur. w 1977 roku w Nowym Sączu. Poeta, eseista, krytyk literacki, historyk literatury. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, adiunkt w Zakładzie Literatury Polskiej XX i XXI wieku Uniwersytetu Łódzkiego. Wydał siedem książek poetyckich, zebranych w tomie Nauka znikania. Wiersze i rozmowy z lat 2006–2018 (2018), cztery tomy eseistyczne, książki historycznoliterackie i krytycznoliterackie: Helikon i okolice. Notatki o poezji współczesnej (2008),„Lecz ty spomnisz, wnuku”. Recepcja Norwida w latach 1939–1956. Rzecz o ludziach, książkach i historii (2011), Obcowanie. Manifesty i eseje (2014), Poeta (bez)religijny. O twórczości Tadeusza Różewicza (2015), Lustra tradycji. Studia i szkice interpretacyjne (2018). Jeden z pomysłodawców i współredaktor serii książek Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego „Projekt: Egzystencja i Literatura”. Autor przekładów z języka czeskiego. Laureat kilku nagród literackich, m.in. Skrzydeł Dedala przyznawanych przez Bibliotekę Narodową. Strona internetowa: dakowicz.blogspot.com.
Recenzja Przemysława Dakowicza towarzysząca premierze książki Odwrócona strefa, wydanej w Biurze Literackim 13 grudnia 2021 roku.
WięcejPosłowie Przemysława Dakowicza towarzyszące premierze książki Wiersze odzyskane Tadeusza Różewicza, wydanej w Biurze Literackim 4 października 2021 roku.
WięcejRozmowa Artura Burszty z Przemysławem Dakowiczem towarzysząca premierze książki Wiersze odzyskane, wydanej w Biurze Literackim 4 października 2021 roku.
WięcejEsej Przemysława Dakowicza towarzyszący premierze książki Wbrew sobie Tadeusza Różewicza.
WięcejRecenzja Jakuba Skurtysa towarzysząca premierze książki Teksty odzyskane Tadeusza Różewicza, która ukaże się w Biurze Literackim 18 kwietnia 2022 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Teksty odzyskane Tadeusza Różewicza, która ukaże się w Biurze Literackim 18 kwietnia 2022 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Teksty odzyskane Tadeusza Różewicza, która ukaże się w Biurze Literackim 18 kwietnia 2022 roku.
Więcej