recenzje / ESEJE

Różewicz z neonem na głowie

Piotr Kępiński

Recenzja Piotra Kępińskiego z książki Wbrew sobie Tadeusza Różewicza.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Poeta, dra­ma­turg, pesy­mi­sta, nihi­li­sta, iro­ni­sta, pro­wo­ka­tor. Jaki jest Tade­usz Róże­wicz? Odpo­wiedź w zbio­rze wywia­dów, któ­rych udzie­lał przez 55 lat

Nagro­dy lite­rac­kie miał w nosie, w życiu publicz­nym nie uczest­ni­czył, nie cier­piał bywać w tele­wi­zji – choć uwiel­biał ją oglą­dać. Wywia­dy Udzie­lał ich z nie­chę­cią. Jak twier­dził, za dużo go kosz­tu­ją. „To, co mnie doty­czy, jest dla mnie same­go ewi­dent­ne, jasne… To po co mam o tym mówić ” – doda­wał, gdy pro­szo­no go o komen­tarz do wła­snej twór­czo­ści.

A jed­nak uka­zu­je się zbiór roz­mów z Róże­wi­czem pod zna­czą­cym tytu­łem Wbrew sobie. Rzecz zaczy­na się od kurio­zal­nej poga­węd­ki z dzien­ni­ka­rzem „Try­bu­ny Robot­ni­czej” z roku 1955, pro­wa­dzo­nej w par­tyj­nym sty­lu: „Może byście zechcie­li powie­dzieć naszym czy­tel­ni­kom, jakie macie zain­te­re­so­wa­nia poza­li­te­rac­kie „, koń­czy zaś na dia­lo­gu z Cze­sła­wem Miło­szem nagra­nym przez Rena­tę Gor­czyń­ską w 1999 r. Wyła­nia się z nich Róże­wicz prze­wrot­ny, iro­nicz­ny, bły­sko­tli­wy, pro­wo­ku­ją­cy, nihi­li­stycz­ny, cha­otycz­ny, upo­rząd­ko­wa­ny, nigdy nie­mó­wią­cy pod publicz­kę. I cho­ciaż fak­tycz­nie w zbio­rze znaj­dzie­my wie­le pora­ża­ją­co głu­pich pytań, to żad­nej nie­cie­ka­wej odpo­wie­dzi. Jak w opo­wie­ści o pol­skich festi­wa­lach muzycz­nych lat 60.: „Dzi­wię się, że mło­dzi, zdro­wi, wese­li z natu­ry rze­czy ludzie wyśpie­wu­ją ist­ne gorz­kie żale na tych smut­nych obrzę­dach”. Zaska­ku­je, że doty­kał popkul­tu­ry Nie do koń­ca, bo gdy­by prze­śle­dzić jego twór­czość, widać skłon­no­ści do mie­sza­nia blich­tru wiel­kiej sce­ny z sza­ro­ścią rze­czy­wi­sto­ści. Zresz­tą z niej uczy­nił Róże­wicz swo­je cre­do.

W jed­nym z cie­kaw­szych wywia­dów, któ­re­go udzie­lił Beacie Sowiń­skiej dla „Życia War­sza­wy” z 1974 r., mówił: „Ja nie jestem arty­stą, cyga­nem, anar­chi­stą. Moja ano­ni­mo­wość to sza­re ubra­nie, nie­rzu­ca­ją­ce się w oczy, moda raczej sprzed iks lat. Nie uwa­żam tego za zale­tę, ale tak jest. Pew­no, żebym chciał mieć do tego kra­wat sze­ro­ki, kolo­ro­wy, ale nie umiem go wią­zać… Może i faj­kę. To doda­je uro­ku. A ja mam puste ręce. Trzy­mam się cza­sa­mi za wła­sne ucho…”.

Do swo­jej sła­wy zawsze miał sto­su­nek ambi­wa­lent­ny. „Chcia­ło­by się być czy­ta­nym, a nie ist­nieć tyl­ko w aneg­do­cie, w pismach takich jak Życie na Gorą­co czy Twój Styl, gdzie moż­na prze­czy­tać takie oto rewe­la­cje: jaj­ko na twar­do przy­rzą­dzo­ne przez Tade­usza Róże­wi­cza oka­za­ło się mięk­kie. Ja chcę ist­nieć w swo­ich tek­stach, ponie­waż one są tym, co ze mnie naj­lep­sze”.

Roz­mo­wy z Ada­mem Czer­niaw­skim, filo­zo­fem, poetą i tłu­ma­czem Róże­wi­cza na angiel­ski, dia­lo­gi z Kon­stan­tym Puzy­ną, Jerzym Jaroc­kim i Hen­ry­kiem Toma­szew­skim – to praw­dzi­we pereł­ki w tym zbio­rze. Nie moż­na zapo­mnieć o wspo­mnia­nym już dia­lo­gu z Cze­sła­wem Miło­szem w gar­de­ro­bie Ludwi­ka Sol­skie­go w kra­kow­skim Teatrze im. J. Sło­wac­kie­go: dwóch gigan­tów lite­ra­tu­ry nie tyl­ko wspo­mi­na tam minio­ne cza­sy, ale tak­że fan­ta­stycz­nie defi­niu­je po latach poezję Bole­sła­wa Leśmia­na i Józe­fa Cze­cho­wi­cza.

Tak już się dzi­siaj nie roz­ma­wia. Dopa­dła nas pap­ka, przed któ­rą Róże­wicz całe życie ucie­kał i przed któ­rą zawsze prze­strze­gał.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny na łamach „Prze­kro­ju”. Dzię­ku­je­my za udo­stęp­nie­nie mate­ria­łu.

O autorze

Piotr Kępiński

Urodzony w 1964 roku. Poeta, krytyk literacki. Były szef działu Kultura w „Dzienniku”, kierował redakcją Kultury w „Newsweeku”. Mieszka w Warszawie.

Powiązania