
Przyszłość literatury
nagrania / transPort Literacki Różni autorzyDyskusja Gabrieli Bar, Jerzego Jarniewicza, Ingi Iwasiów, Beaty Stasińskiej i Justyny Sobolewskiej w ramach festiwalu transPort Literacki 29.
WięcejRecenzja Justyny Sobolewskiej z książki Margines ale... Tadeusza Różewicza, która ukazała się w 2011 roku na łamach „Polityki”.
Teksty rozproszone wydane w nowym zbiorze są jak rozmowa z poetą – o przeszłości, o dzisiejszym świecie i o nim samym.
Po zbiorze opowiadań Tadeusza Różewicza Wycieczka do Muzeum dostajemy do rąk zbiór tekstów rozproszonych, Margines, ale…. Są tu mowy okolicznościowe, korespondencja, felietony, szkice, kartki z podróży, teksty dawne i nowe, pisane, kiedy poeta miał lat 50 i ponad 80. W przyszłym roku, z okazji 90 rocznicy urodzin, ukaże się w Biurze Literackim nowy tom wierszy poety. Teraz otrzymujemy mieszankę, z której można wyłowić sporo ciekawych drobiazgów.
Ostatnio nieczęsto zdarza się, żeby Różewicz komentował rzeczywistość tak jak tutaj. Swoim zwyczajem drwi i kpi z naszych czasów, ale też zdejmuje maskę ironisty w listach do bliskiego człowieka. Nie łączy tego zbioru żadna całościowa idea czy pomysł. Można go za to traktować jak rozmowę z Różewiczem o przeszłości, o dzisiejszym świecie i o nim samym.
Ta książka ma przynajmniej kilka odcieni i tonów. Znajdziemy trochę tekstów bardzo osobistych. Takie są listy, które pisał do Pawła Mayewskiego, mieszkającego w Stanach autora przekładów jego utworów. Zwierza mu się, dlaczego nigdy nie mógłby wyjechać z Polski, opowiada o „upiorach” z przeszłości, które go nawiedzają, o strachu, który nie pozwala mu czasem wejść do domu, i o matce, kluczowej postaci w całej twórczości i w życiu. Te „niemęskie”, jak je nazywa, listy pokazują mniej znaną twarz Różewicza i robią największe wrażenie w tym tomie.
Są tu też bardzo użyteczne autokomentarze. Przez całe życie Różewicz musiał odpowiadać na pytanie, czym jest poezja i kim jest poeta, i dlaczego pisze. Przytacza tutaj bardzo zgrabną odpowiedź: poeta to człowiek nieprzygotowany. I na honory, i na kopniaki. Zdziwiony i zaskoczony. Różewicz wyjaśnia też, dlaczego nieustannie poprawia swoje teksty, choć podobno poeta nie powinien tego robić. Otóż interesuje go nie tyle wiersz doskonały, ile forma w ruchu. I dlatego w swoje teksty ingeruje w nieskończoność.
Pisze też o swoich poetyckich wyborach. „Źródłem twórczości – myślałem – może być tylko etyka. (…) Dla mnie twórczość poetycka to było działanie, a nie pisanie „ładnych wierszy”. (…) W tym czasie takie określenia jak „przeżycie estetyczne” wydawały mi się śmieszne i podejrzane”. Jeśli były wśród jego wierszy i takie, które chciały się podobać, to traktował je bardziej jako ćwiczenia stylistyczne. Chciał pisać „wprost” i znaleźć nowe źródła życia poezji, skoro te dawne, metafizyczne, już się wyczerpały. Bardzo pięknie pisze Różewicz o swojej bezgranicznej miłości do Mickiewicza: „kiedy myślę o poezji polskiej, myślę o Mickiewiczu”.
Jednak dominuje w tym tomie inny ton: gorzko-kpiący, należący do człowieka, który wie, że świat zmierza w jak najgorszym kierunku. Tak jak w wierszu „Przyszli żeby zobaczyć poetę”: „słyszę/jak byle kto mówi byle co/do byle kogo/bylejakość ogarnia masy i elity/ale to dopiero początek”. W miniaturze, obrazku z Sorrento, czytamy, że włoska wycieczka kojarzyła mu się tylko z bolącym palcem i nieukojonym żalem, że dał się oszukać. Źle mu wydano resztę w kasie i właściwie nie mógł już przestać o tym myśleć do końca dnia. Nie pomogły piękne krajobrazy.
Kpi też i z samego siebie. Kiedy słyszy, jak ktoś mówi o wielkim poecie Różewiczu, kurczy się w sobie i przypomina mu się określenie jakiegoś sąsiada, że Różewicz to ten mały i siwy. Potrafi też analizować swój wiersz w taki sposób, żeby pokazać jego słabość. Tak właśnie rozkłada na czynniki pierwsze utwór zatytułowany „Mój wiersz”. „Być może jest to wiersz „niezły”, a „niezły” wiersz to kiepski wiersz. Ten wiersz jest obcy i denerwuje mnie”. Następnie wylicza, że jest za długi i się wlecze, że zamiast „pocisku lirycznego” powstał „placek”.
To rzadkie, żeby poeta sam wskazywał palcem swój utwór ku przestrodze, jak nie należy pisać „niezłych” wierszy. Przywołuje też krytyczne głosy: jakiemuś młodemu człowiekowi nie podobał się jego szkic o przeprowadzce. Co więcej, Różewicz cytuje też listy odmowne, jakie otrzymał z redakcji wielu pism, m.in. ze „Szpilek”. Odpowiadano mu, że dana humoreska jest zbyt pesymistyczna i ponura.
Zbiór tych listów odmownych sam w sobie staje się humoreską, bardzo pouczającą w dodatku. Natomiast cały tekst nie jest wcale tak zabawny, bo opowiada o dziejach wiersza Różewicza, parodii „Poematu dla dorosłych” Adama Ważyka, który nie mógł się ukazać przez dłuższy czas w żadnym czasopiśmie. Podobnie jak inne wiersze poety, był odrzucany jako „zły, nihilistyczny i antyhumanistyczny”. „Jest pan na niebezpiecznej i bardzo niedobrej drodze” – pisała Różewiczowi Anna Kamieńska. Cóż, z tej drogi, pełnej gorzkiej ironii i bezlitosnego humoru – Różewicz nie zszedł na szczęście aż do dzisiaj.
Urodziła się w 1972 roku. Krytyk literacki, dziennikarka. Pracuje w tygodniku „Polityka”. Publikowała szkice o literaturze, wywiady, felietony i recenzje książkowe m.in. w „Odrze”, „Kresach”, „Res Publice Nowej”, „Gazecie Wyborczej”, „Nowych Książkach” i „Przeglądzie Politycznym”. Współpracuje z programem „Tygodnik Kulturalny” w TVP Kultura. Zasiada w jury Środkowoeuropejskiej Nagrody Literackiej Angelus i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Współautorka książki Jestem mamą (2004) i antologii opowiadań Projekt mężczyzna (2009) oraz autorka Książki o czytaniu (2012). Mieszka w Warszawie.