recenzje / ESEJE

Rzeczywista przyjemność

Tadeusz Pióro

Recenzja Tadeusza Pióry antologii 100 wierszy wypisanych z języka angielskiego, w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 24 września 2018 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jerze­go Jar­nie­wi­cza 100 wier­szy wypi­sa­nych z angiel­skie­go to świet­na książ­ka, mię­dzy inny­mi dla­te­go, że bez­pro­gra­mo­wa. Ina­czej niż anto­lo­gi­ści, pra­gną­cy uka­zać to, co ich zda­niem naj­waż­niej­sze w jakimś języ­ku, gatun­ku czy lite­rac­kim poko­le­niu, Jar­nie­wicz wybrał wier­sze, któ­re spra­wia­ją mu „nie­de­fi­nio­wal­ną, choć rze­czy­wi­stą przy­jem­ność”, ta zaś skło­ni­ła go do prze­tłu­ma­cze­nia ich na pol­ski. Zasa­da wybo­ru jest zatem czy­sto subiek­tyw­na, a dzię­ki temu – abso­lut­nie wia­ry­god­na, ponie­waż nie pre­ten­du­je do jakich­kol­wiek pozo­rów histo­rycz­nej czy este­tycz­nej obiek­tyw­no­ści. Suge­ru­je to już sam tytuł książ­ki – wier­sze „wypi­sa­ne”, czy­li „wypi­sy”, to nie cał­kiem to samo, co anto­lo­gia. Choć ety­mo­lo­gicz­nie anto­lo­gia ozna­cza zbiór lub wybór „kwiat(k)ów”, co suge­ro­wa­ło­by este­tycz­ne kry­te­rium dobo­ru, więk­szość anto­lo­gi­stów na pierw­szym miej­scu sta­wia repre­zen­ta­tyw­ność, Jerzy Jar­nie­wicz zaś chce nam zapre­zen­to­wać wyłącz­nie wła­sną wraż­li­wość – czy­tel­ni­czą, poetyc­ką i trans­la­tor­ską.

Oczy­wi­ście robi to przez wier­sze, któ­re prze­tłu­ma­czył i w książ­ce zamie­ścił. Wybrał utwo­ry czter­dzie­stu poetek i poetów, po dwa lub trzy per capi­ta; rocz­ni­ko­wo naj­star­szym poetą jest tu Hugh McDiar­mid (1892), więk­szość z pozo­sta­łych nadal trzy­ma się przy życiu bądź dopie­ro zazna­je jego peł­ni. Róż­no­rod­ność i wie­lość gło­sów jest zatem olbrzy­mia, więc wiel­ką zale­tą książ­ki, a kon­kret­nie – pra­cy Joan­ny Muel­ler i Artu­ra Bursz­ty, jej redak­to­rów, było usta­le­nie kolej­no­ści wier­szy przez zgru­po­wa­nie ich w seg­men­tach, z grub­sza bio­rąc tema­tycz­nych, na przy­kład wier­szy o śmier­ci i umie­ra­niu, języ­ku i sztu­ce pisa­nia, ero­ty­ków czy utwo­rów histo­rycz­no-poli­tycz­nych lub spo­łecz­nie „zaan­ga­żo­wa­nych”. Uła­twia to lek­tu­rę wła­śnie ze wzglę­du na mno­gość wyra­zi­stych sty­lów poetyc­kich, któ­re powra­ca­ją w kil­ku tema­tycz­nie odręb­nych kon­tek­stach; uła­twia dla­te­go, że bez takie­go podzia­łu trud­niej było­by te cha­rak­te­ry­stycz­ne gło­sy dostrzec i doce­nić.

To dru­ga, po 100 wier­szach pol­skich sto­sow­nej dłu­go­ści, autor­skie­go wybo­ru Artu­ra Bursz­ty z 2015 roku, minian­to­lo­gia wyda­na przez Biu­ro Lite­rac­kie, i nie ostat­nia. Choć 100 wier­szy pol­skich skła­da się z wier­szy twór­ców „Biu­ro­wych”, roz­pię­tość sty­li­stycz­na (i wie­ko­wa) jest pokaź­na; róż­ny jest tak­że sta­tus repre­zen­to­wa­nych w niej poetek i poetów: z jed­nej stro­ny Tade­usz Róże­wicz, Kry­sty­na Miło­będz­ka, Urszu­la Kozioł czy Ryszard Kry­nic­ki, z dru­giej – Anna Pod­cza­szy, Julia Szy­cho­wiak czy Filip Zawa­da. Podob­nie u Jar­nie­wi­cza: mniej wię­cej jed­ną trze­cią wybo­ru sta­no­wią wier­sze, któ­re umie­ścić moż­na w „głów­nym nur­cie” XX-wiecz­nej poezji anglo­ję­zycz­nej – choć nie jest to poję­cie pre­cy­zyj­ne ani kry­tycz­nie usank­cjo­no­wa­ne, uła­twia podział na poetów zna­nych sze­ro­kiej, mię­dzy­na­ro­do­wej publicz­no­ści i tych nie­cie­szą­cych się tak wiel­kim medial­nym roz­gło­sem. Char­les Tom­lin­son, Hugh McDiar­mid, Phi­lip Lar­kin, Char­les Simic, Seamus Heaney, Derek Wal­cott, Micha­el Onda­atje, James Fen­ton – wier­sze tych poetów są powszech­nie „anto­lo­gi­zo­wa­ne”. Mniej wyeg­zal­to­wa­ni medial­nie, choć rów­nież „main­stre­amo­wi”, są tacy twór­cy, jak Simon Armi­ta­ge, Jo Shap­cott, Pau­la Meehan, Joy Har­jo, Lavi­nia Gre­en­law czy Nuala ni Dhom­na­ill. Ponad­to w książ­ce znaj­dzie­my wier­sze Moni­zy Alvi, zna­ne­go głów­nie jako dra­ma­tur­ga Edwar­da Bon­da, pie­śnia­rza Leonar­da Cohe­na, Pete­ra Did­bu­ry, dru­go­pla­no­wej posta­ci Bri­tish Poetry Revi­val z lat 60., Roge­ra McGo­ugha i Adria­na Hen­ri z gru­py Liver­po­ol­czy­ków, poetów i muzy­ków zain­spi­ro­wa­nych twór­czo­ścią ame­ry­kań­skich bit­ni­ków. Jest tu rów­nież dobrze zna­ny czy­tel­ni­kom pol­skim Brian Pat­ten, Cra­ig Raine, tudzież Ste­phen Romer, poet­ka walij­ska Zoe Sko­ul­ding – uczest­ni­cy Por­tów w Legni­cy i we Wro­cła­wiu legnic­kich Por­tów. Są też kra­ja­nie Sko­ul­ding: Robert Min­hin­nick i Oli­ver Rey­nolds, Kan­dayj­czy­cy Tim Lil­burn i Ray­mond Souster, i kil­kan­sa­ścio­ro innych. War­to przy tym odno­to­wać, że Jar­nie­wicz nie „wypi­sał” ani jed­ne­go wier­sza autor­stwa poetów figu­ru­ją­cych w kul­to­wej anto­lo­gii Iana Sinc­la­ira Con­duc­tors of Cha­os (1996; 36 nazwisk), ani tych z póź­niej­sze­go wybo­ru Roda Men­gha­ma i Joh­na Kin­sel­li Vani­shing Points (2004; 32 nazwi­ska ). Obie książ­ki pre­zen­tu­ją anglo­ję­zycz­ną awan­gar­dę poetyc­ką, obec­ną i nie­co daw­niej­szą. Oczy­wi­ście nie jest to zarzut tyl­ko ele­ment cha­rak­te­ry­sty­ki Wier­szy wypi­sa­nych, któ­rych róż­no­ra­kie zale­ty spró­bu­ję teraz krót­ko zasy­gna­li­zo­wać.

W nie­mal każ­dym wier­szu jest coś fra­pu­ją­ce­go bądź ujmu­ją­ce­go; nie­któ­re są wybit­ne i wiel­kie.  Począw­szy od kla­sy­ki, czy­li Cra­iga Raine’a „Pocz­tów­ki wysła­nej przez Mar­sja­ni­na” (mój ulu­bio­ny obraz z tego wier­sza: „Mgła jest wte­dy, gdy nie­bo zmę­czy się lataniem,/ a jego mięk­ka maszy­na osią­dzie na zie­mi”), poprzez histo­rycz­ny realizm Jame­sa Fen­to­na, któ­ry pierw­szy użył okre­śle­nia „Mar­sja­nie” w odnie­sie­niu do Raine’a, Chri­sto­phe­ra Reida i innych twór­ców kon­se­kwent­nie posłu­gu­ją­cych się defa­mi­lia­ry­za­cją, po wspo­mnia­ne­go Hugha McDiar­mi­da, poszu­ku­ją­ce­go powi­no­wactw mię­dzy poezją a nauka­mi ści­sły­mi: oto począ­tek jego wier­sza „Przy­ja­ciół­ce i poet­ce”: „Z poetą jest jak z gli­stą pod­skór­ną, Dra­cun­cu­lus medi­nen­sis”. Naj­do­nio­ślej prze­mó­wił do mnie krót­ki wiersz Carol Rumens „Mia­stecz­ko gdzieś w Pol­sce” (tak­że zna­nej z festi­wa­lu Biu­ra Lite­rac­kie­go, któ­ry odwie­dzi­ło wie­lu auto­rów z tej anto­lo­gii), któ­ry przy­ta­czam w cało­ści:

Wkrót­ce będzie­my musie­li wybrać się na tę piel­grzym­kę
Do miej­sca, któ­re­go obraz był począt­kiem
Koń­ca nasze­go życia z Bogiem.

A jeśli budy­nek oka­że się mniej­szy, niż sobie wyobra­ża­li­śmy?

A jeśli nie usły­szy­my krzy­ków?

A jeśli nie zro­dzi się w nas gniew dosta­tecz­nie sil­ny?

A jeśli budy­nek oka­że się więk­szy, niż sobie wyobra­ża­li­śmy?

A jeśli usły­szy­my krzy­ki?

A jeśli zro­dzi się w nas gniew dosta­tecz­nie sil­ny?

Taki spo­sób przed­sta­wia­nia lęku przed wie­dzą o Zagła­dzie jest nie­zwy­kle sku­tecz­ny dzię­ki nie­do­mó­wie­niom, któ­re tak wie­le mówią. Angiel­ska wstrze­mięź­li­wość w wyra­ża­niu uczuć, połą­czo­na z nie­ustę­pli­wym empi­ry­zmem, w spo­sób nie­mal magicz­ny eks­po­nu­je tu wyobraź­nię, ale nie poetyc­ką, tyl­ko po pro­stu ludz­ką. Podzię­ko­wa­nia dla Jerze­go Jar­nie­wi­cza za wybór tego wier­sza. I za całą książ­kę.

O autorze

Tadeusz Pióro

Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.

Powiązania