
Oclone przyjemności
dzwieki / WYDARZENIA Bogusław Kierc Krzysztof Jaworski Tadeusz PióroZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Krzysztofa Jaworskiego, Bogusława Kierca i Tadeusza Pióry podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejRecenzja Tadeusza Pióry antologii 100 wierszy wypisanych z języka angielskiego, w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 24 września 2018 roku.
Jerzego Jarniewicza 100 wierszy wypisanych z angielskiego to świetna książka, między innymi dlatego, że bezprogramowa. Inaczej niż antologiści, pragnący ukazać to, co ich zdaniem najważniejsze w jakimś języku, gatunku czy literackim pokoleniu, Jarniewicz wybrał wiersze, które sprawiają mu „niedefiniowalną, choć rzeczywistą przyjemność”, ta zaś skłoniła go do przetłumaczenia ich na polski. Zasada wyboru jest zatem czysto subiektywna, a dzięki temu – absolutnie wiarygodna, ponieważ nie pretenduje do jakichkolwiek pozorów historycznej czy estetycznej obiektywności. Sugeruje to już sam tytuł książki – wiersze „wypisane”, czyli „wypisy”, to nie całkiem to samo, co antologia. Choć etymologicznie antologia oznacza zbiór lub wybór „kwiat(k)ów”, co sugerowałoby estetyczne kryterium doboru, większość antologistów na pierwszym miejscu stawia reprezentatywność, Jerzy Jarniewicz zaś chce nam zaprezentować wyłącznie własną wrażliwość – czytelniczą, poetycką i translatorską.
Oczywiście robi to przez wiersze, które przetłumaczył i w książce zamieścił. Wybrał utwory czterdziestu poetek i poetów, po dwa lub trzy per capita; rocznikowo najstarszym poetą jest tu Hugh McDiarmid (1892), większość z pozostałych nadal trzyma się przy życiu bądź dopiero zaznaje jego pełni. Różnorodność i wielość głosów jest zatem olbrzymia, więc wielką zaletą książki, a konkretnie – pracy Joanny Mueller i Artura Burszty, jej redaktorów, było ustalenie kolejności wierszy przez zgrupowanie ich w segmentach, z grubsza biorąc tematycznych, na przykład wierszy o śmierci i umieraniu, języku i sztuce pisania, erotyków czy utworów historyczno-politycznych lub społecznie „zaangażowanych”. Ułatwia to lekturę właśnie ze względu na mnogość wyrazistych stylów poetyckich, które powracają w kilku tematycznie odrębnych kontekstach; ułatwia dlatego, że bez takiego podziału trudniej byłoby te charakterystyczne głosy dostrzec i docenić.
To druga, po 100 wierszach polskich stosownej długości, autorskiego wyboru Artura Burszty z 2015 roku, miniantologia wydana przez Biuro Literackie, i nie ostatnia. Choć 100 wierszy polskich składa się z wierszy twórców „Biurowych”, rozpiętość stylistyczna (i wiekowa) jest pokaźna; różny jest także status reprezentowanych w niej poetek i poetów: z jednej strony Tadeusz Różewicz, Krystyna Miłobędzka, Urszula Kozioł czy Ryszard Krynicki, z drugiej – Anna Podczaszy, Julia Szychowiak czy Filip Zawada. Podobnie u Jarniewicza: mniej więcej jedną trzecią wyboru stanowią wiersze, które umieścić można w „głównym nurcie” XX-wiecznej poezji anglojęzycznej – choć nie jest to pojęcie precyzyjne ani krytycznie usankcjonowane, ułatwia podział na poetów znanych szerokiej, międzynarodowej publiczności i tych niecieszących się tak wielkim medialnym rozgłosem. Charles Tomlinson, Hugh McDiarmid, Philip Larkin, Charles Simic, Seamus Heaney, Derek Walcott, Michael Ondaatje, James Fenton – wiersze tych poetów są powszechnie „antologizowane”. Mniej wyegzaltowani medialnie, choć również „mainstreamowi”, są tacy twórcy, jak Simon Armitage, Jo Shapcott, Paula Meehan, Joy Harjo, Lavinia Greenlaw czy Nuala ni Dhomnaill. Ponadto w książce znajdziemy wiersze Monizy Alvi, znanego głównie jako dramaturga Edwarda Bonda, pieśniarza Leonarda Cohena, Petera Didbury, drugoplanowej postaci British Poetry Revival z lat 60., Rogera McGougha i Adriana Henri z grupy Liverpoolczyków, poetów i muzyków zainspirowanych twórczością amerykańskich bitników. Jest tu również dobrze znany czytelnikom polskim Brian Patten, Craig Raine, tudzież Stephen Romer, poetka walijska Zoe Skoulding – uczestnicy Portów w Legnicy i we Wrocławiu legnickich Portów. Są też krajanie Skoulding: Robert Minhinnick i Oliver Reynolds, Kandayjczycy Tim Lilburn i Raymond Souster, i kilkansaścioro innych. Warto przy tym odnotować, że Jarniewicz nie „wypisał” ani jednego wiersza autorstwa poetów figurujących w kultowej antologii Iana Sinclaira Conductors of Chaos (1996; 36 nazwisk), ani tych z późniejszego wyboru Roda Menghama i Johna Kinselli Vanishing Points (2004; 32 nazwiska ). Obie książki prezentują anglojęzyczną awangardę poetycką, obecną i nieco dawniejszą. Oczywiście nie jest to zarzut tylko element charakterystyki Wierszy wypisanych, których różnorakie zalety spróbuję teraz krótko zasygnalizować.
W niemal każdym wierszu jest coś frapującego bądź ujmującego; niektóre są wybitne i wielkie. Począwszy od klasyki, czyli Craiga Raine’a „Pocztówki wysłanej przez Marsjanina” (mój ulubiony obraz z tego wiersza: „Mgła jest wtedy, gdy niebo zmęczy się lataniem,/ a jego miękka maszyna osiądzie na ziemi”), poprzez historyczny realizm Jamesa Fentona, który pierwszy użył określenia „Marsjanie” w odniesieniu do Raine’a, Christophera Reida i innych twórców konsekwentnie posługujących się defamiliaryzacją, po wspomnianego Hugha McDiarmida, poszukującego powinowactw między poezją a naukami ścisłymi: oto początek jego wiersza „Przyjaciółce i poetce”: „Z poetą jest jak z glistą podskórną, Dracunculus medinensis”. Najdonioślej przemówił do mnie krótki wiersz Carol Rumens „Miasteczko gdzieś w Polsce” (także znanej z festiwalu Biura Literackiego, który odwiedziło wielu autorów z tej antologii), który przytaczam w całości:
Wkrótce będziemy musieli wybrać się na tę pielgrzymkę
Do miejsca, którego obraz był początkiem
Końca naszego życia z Bogiem.
A jeśli budynek okaże się mniejszy, niż sobie wyobrażaliśmy?
A jeśli nie usłyszymy krzyków?
A jeśli nie zrodzi się w nas gniew dostatecznie silny?
A jeśli budynek okaże się większy, niż sobie wyobrażaliśmy?
A jeśli usłyszymy krzyki?
A jeśli zrodzi się w nas gniew dostatecznie silny?
Taki sposób przedstawiania lęku przed wiedzą o Zagładzie jest niezwykle skuteczny dzięki niedomówieniom, które tak wiele mówią. Angielska wstrzemięźliwość w wyrażaniu uczuć, połączona z nieustępliwym empiryzmem, w sposób niemal magiczny eksponuje tu wyobraźnię, ale nie poetycką, tylko po prostu ludzką. Podziękowania dla Jerzego Jarniewicza za wybór tego wiersza. I za całą książkę.
Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.