recenzje / ESEJE

Rzewna podżegaczka

Monika Glosowitz

Recenzja Moniki Glosowitz towarzysząca premierze książki Joanny Mueller Hista & her sista, wydanej w Biurze Literackim 3 maja 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Przy­go­to­wu­jąc się do pisa­nia tego tek­stu, przyj­rza­łam się, co oczy­wi­ste, recep­cji całej twór­czo­ści autor­ki Wyli­nek, ale dosyć dłu­go rekon­stru­owa­łam też histo­rię obec­no­ści poet­ki w polu lite­rac­ko-kul­tu­ral­nym, któ­re co jakiś czas zazę­bia­ło się z polet­ka­mi, któ­re sama pie­lę­gno­wa­łam. Nie było to wca­le takie łatwe, dla­te­go że nie zwy­kli­śmy reje­stro­wać każ­de­go ruchu w przed­pan­de­micz­nych cza­sach. Jestem jed­nak pew­na, że wnio­ski z rekon­struk­cji wspo­mnień, sta­rych papie­ro­wych cza­so­pism lite­rac­kich i nagrań spo­tkań wycią­gnę­łam słusz­ne. Joan­na jest jed­ną z naj­bar­dziej aktyw­nych kobiet pol­skiej poezji współ­cze­snej, nie mam co do tego wąt­pli­wo­ści. Autor­ka sze­ściu tomów poetyc­kich (nie licząc tych dla dzie­ci) oraz dwóch tomów kry­tycz­nych, współ­re­dak­tor­ka dwóch anto­lo­gii poezji kobiet oraz zbio­ru szki­ców poświę­co­nych Tymo­te­uszo­wi Kar­po­wi­czo­wi, aku­szer­ka wie­lu waż­nych debiu­tów. Nie­zmien­nie obec­na w tym obie­gu, któ­ry nale­ża­ło­by nazwać popu­lar­no­li­te­rac­kim, popu­la­ry­zu­ją­cym poezję i kry­ty­kę poetyc­ką czy po pro­stu kul­tu­ro­twór­czym. Pamię­tam jed­no z pierw­szych spo­tkań poświę­co­nych poezji kobiet, któ­re przy­szło mi pro­wa­dzić w 2009 roku w Ryb­ni­ku w ramach orga­ni­zo­wa­ne­go przez Rober­ta Rybic­kie­go festi­wa­lu Pora Poezji. Nie pamię­tam już, czy i jak w ramach uku­tej wte­dy przez Rybę for­mu­ły „ple­mie­nia kobiet” pró­bo­wa­ły­śmy defi­nio­wać wspól­no­tę kobiet. Nato­miast dziś, 12 lat póź­niej, jestem prze­ko­na­na o tym, jak ogrom­ne zasłu­gi na tym polu, w pra­cy na rzecz budo­wy wspól­ne­go świa­ta piszą­cych w Pol­sce kobiet, ma Joan­na Muel­ler.

 ***

Wróć­my do roku 2005, a może nawet do 2002, kie­dy to został opu­bli­ko­wa­ny „Mani­fest Neo­lin­gwi­stycz­ny” (w 2005 roku prze­dru­ko­wa­ny w wer­sji 1.1 na łamach „Lam­py” nr 2 uda­ją­cej „Meble”), któ­re­go Muel­ler byłą sygna­ta­riusz­ką. Uwa­żam, że jest to dobry punkt, od któ­re­go war­to zacząć opo­wieść o dłu­go­fa­lo­wym, nowa­tor­skim i arcy­waż­nym pro­jek­cie autor­ki inti­ma thu­le. Mani­fest zaczy­nał się sło­wa­mi:

Mle­ko wyki­pia­ło, sztan­dar wyło­po­tał. Nie jeste­śmy poeta­mi. Zsy­ła­my do pie­kła wier­sze róż­nią­ce się od życia tyl­ko bie­gun­ką ente­rów, wier­sze pamięt­ni­ki i wier­sze pio­sen­ki. Czas po raz kolej­ny uwol­nić sło­wa. Zsy­ła­my do pie­kła wier­sze. Jest tekst.

W zamiesz­czo­nym w tym nume­rze „Mebli”/„Lampy” tek­ście o neo­lin­gwi­zmie czy­ta­my:

Neo­lin­gwi­ści wisie­li w powie­trzu. 10 lat po poko­le­niu bru­lio­nu wszy­scy byli już znu­dze­ni wier­sza­mi o kawie, wód­ce i papie­ro­sach pisa­ny­mi przez coraz gor­szych naśla­dow­ców. Pisma lite­rac­kie, któ­re w roku 1998 wier­szy lin­gwi­zu­ją­cych auto­rów dru­ko­wać nie chcia­ły, pięć lat póź­niej zgod­nie uzna­ją to zja­wi­sko za waż­ne i cie­ka­we.

[…]

Uro­dzi­li się za komu­ny, ale dora­sta­li w III RP, któ­ra obie­cy­wa­ła wię­cej, niż mogła dotrzy­mać. Szyb­ko nauczy­li się pod­sta­wo­we­go pra­wa świa­ta mediów i rekla­my: liczy się tyl­ko odbior­ca. Pod­sta­wo­wym zada­niem komu­ni­ka­tu sta­je się sprze­da­nie towa­ru (cza­su ante­no­we­go, egzem­pla­rza gaze­ty, pro­duk­tu), a nie opi­sa­nie świa­ta. Sło­wa odsy­ła­ją do innych słów, praw­da obiek­tyw­na nie ist­nie­je.

[…]

Pro­po­zy­cja neo­lin­gwi­zmu jest dia­me­tral­nie odmien­na. Zamiast ucie­kać od ota­cza­ją­ce­go nas języ­ko­we­go świa­ta, nale­ży się z nim zmie­rzyć. Nale­ży przy­jąć, że nie peł­ni on roli słu­żeb­nej wobec rze­czy­wi­sto­ści, ale sta­no­wi rze­czy­wi­stość samą w sobie, któ­rej gra­ni­ce się­ga­ją tak dale­ko, jak tyl­ko pozwa­la na to zasób już ist­nie­ją­cych i dopie­ro two­rzo­nych słów oraz związ­ków pomię­dzy nimi. Kry­ty­ka same­go języ­ka jest dla nich jed­nym z naj­waż­niej­szych celów, ale nie jedy­nym.

Mija ponad 15 lat od momen­tu, w któ­rym opu­bli­ko­wa­no te zało­że­nia. Nie zdez­ak­tu­ali­zo­wa­ły się, a nawet trze­ba przy­znać, że ta dys­ku­sja roz­wi­nę­ła się i nie usta­ła do dziś. Muel­ler w mię­dzy­cza­sie kon­se­kwent­nie roz­wi­ja­ła zało­że­nia swo­je­go pro­jek­tu arty­stycz­ne­go, któ­ry naj­pierw okre­śla mia­nem arche­lin­gwi­zmu, przy oka­zji roz­mo­wy towa­rzy­szą­cej wyda­niu Wyli­nek wspól­nie prze­mia­no­wu­je­my go na bio­lin­gwizm (https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/linki-pomocnicze/), ale zawsze doty­czy on prze­cię­cia sło­wa i cia­ła, mowy wła­snej i cudzej, języ­ka i świa­ta, mate­rii i dys­kur­su. Sama autor­ka zaj­mu­ją­co opo­wia­da o jego fila­rach od co naj­mniej 15 lat:

Dla mnie nato­miast wła­śnie pro­jekt języ­ko­wy, lin­gwi­stycz­ny – jest rów­no­znacz­ny z pro­jek­tem egzy­sten­cjal­nym, życio­wym, a tak­że lirycz­nym.

(Joan­na Roszak, Roz­mo­wa z neo­lin­gwist­ką Joan­ną Muel­ler, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/236519,1,rozmowa-z-neolingwistka-joanna-mueller.read)

Dla mnie cia­ło wier­sza (jego nama­cal­na mate­ria, „wybrzmie­wa­ją­ca brze­mien­ność”) jest rów­nie waż­ne jak cia­ło wywnę­trza­ją­ce­go się w wier­szu pod­mio­tu (czy w tym wypad­ku: pod­miot­ki). To pomi­nię­cie cie­le­sno­ści, kon­kret­no­ści, mate­rial­no­ści czy dotkli­wo­ści wier­sza wyda­je mi się grze­chem głów­nym poetów i kry­ty­ków. Dla­te­go sama (i w poezji, i w kry­ty­ce) bar­dzo sta­ram się go nie popeł­niać.

(Lin­ki pomoc­ni­cze. Z Joan­ną Muel­ler o książ­ce Wylin­ki roz­ma­wia Moni­ka Glo­so­witz, https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/linki-pomocnicze/)

Całe to roz­ry­so­wa­ne napręd­ce tło jest mi potrzeb­ne do dwóch ruchów: 1) poka­za­nia błę­du poznaw­cze­go, któ­ry stoi u pod­staw recep­cji poezji Muel­ler; 2) umiej­sco­wie­niu naj­now­sze­go tomu jako ogni­wa sze­ro­ko roz­pi­sa­ne­go pro­jek­tu, któ­ry trwa, dzie­je się, roz­ra­sta od lat. I to tomu zde­cy­do­wa­nie naj­bar­dziej gniew­ne­go ze wszyst­kich dotąd wyda­nych.

Ów błąd poznaw­czy powta­rza­ny jest w tek­stach kry­tycz­nych jako teza, będą­ca prze­cież bar­dzo czy­tel­nym zarzu­tem, o „tra­dy­cyj­no­ści sil­ni­ka” pra­cu­ją­ce­go pod awan­gar­do­wą for­mą. Na mar­gi­ne­sie dodam, że wciąż nie bar­dzo rozu­miem to woła­nie o for­mę, nada­wa­nie jej sta­tu­su wyżej war­to­ścio­wa­ne­go obiek­tu, któ­re­go obec­ność wyzna­cza hory­zont lite­ra­tu­ro­znaw­cze­go speł­nie­nia. W każ­dym razie – tu i teraz – w recep­cji poezji Muel­ler oka­zu­je się, że nawet awan­gar­do­wa for­ma to jesz­cze nie wszyst­ko, bo może ona nas – czy­tel­nicz­ki – zmy­lić. To tyl­ko nowa­tor­ska, eks­pe­ry­men­tal­na wydmusz­ka, pod któ­rą kry­ją się: kon­ser­wa­tyw­ny sto­su­nek poet­ki do współ­cze­sne­go świa­ta i tra­dy­cyj­na wizja pod­mio­tu oraz sta­re zagad­nie­nia meta­fi­zycz­ne zwią­za­ne z toż­sa­mo­ścią. Nie­trud­no się domy­ślić, że wszyst­kie te trzy for­mu­ły odsy­ła­ją do macie­rzyń­stwa będą­ce­go głów­nym doświad­cze­niem w poezji współ­au­tor­ki Waruj. Zarzu­ty budo­wa­ne na zrów­na­niu macie­rzyń­stwa z kon­ser­wa­ty­zmem, tra­dy­cjo­na­li­zmem i meta­fi­zy­ką zwią­za­ną z toż­sa­mo­ścią nie tyl­ko są nie­spra­wie­dli­we, ale przede wszyst­kim krót­ko­wzrocz­ne. Ope­ru­ją bowiem poję­cia­mi eman­cy­pa­cji i postę­po­wo­ści defi­nio­wa­ny­mi jako wol­ność w sfe­rze oby­cza­jo­wej, któ­ra nijak ma się do spo­łecz­no-eko­no­micz­nych warun­ków życia jed­no­stek. Tym­cza­sem to wła­śnie o warun­kach pra­cy repro­duk­cyj­nej, codzien­nych nego­cja­cjach, zwy­kłych i nie­zwy­kłych momen­tach, trud­no­ściach i rado­ściach, prze­strze­niach i bra­ku prze­strze­ni pisze Muel­ler. O wszyst­kim tym, co zwią­za­ne jest z doświad­cze­nia­mi macie­rzyń­stwa opi­sy­wa­ne­go w kate­go­riach codzien­ne­go, nie­ustan­ne­go materialnego/produkcyjnego wysił­ku. Zaj­mu­ją­co i wyczer­pu­ją­co na ten temat pisa­ła Kata­rzy­na Szo­pa w szki­cu Femi­na com­mu­nia i repro­duk­cja życia spo­łecz­ne­go w poezji Joan­ny Muel­ler (w: Fort Legni­ca, Port Wro­cław, Sta­cja Lite­ra­tu­ra. 25-lecie Biu­ra Lite­rac­kie­go, Kra­ków 2020, s. 253), ilu­stru­jąc wywo­dem dobit­nie, że „Muel­ler budu­je swo­je nar­ra­cje wokół róż­nych form udzia­łu w eko­no­mii domo­wej, opar­tej na rela­cjach nie­ka­pi­ta­li­stycz­nych”.

Hista & her sista w tym ogrom­nym i dłu­go­trwa­łym pro­jek­cie nie jest czę­ścią rady­kal­nie rewo­lu­cyj­ną. I w żad­nym wypad­ku to nie zarzut, raczej pierw­sza ze zwro­tek w pie­śni podzi­wu. Do wie­lu kon­tek­stów i róż­no­ga­tun­ko­wych źró­deł dołą­cza bowiem cała ogrom­na i prze­past­na szu­fla­da z ety­kie­tą „dys­kur­sów o histe­rii”. Poka­zu­jąc tytu­ło­we sio­strzeń­stwo w histe­rycz­nym tań­cu, Muel­ler nie tyle postu­lu­je odzy­ska­nie i rewa­lo­ry­za­cję języ­ka oraz opo­wie­ści o histe­rii, ile, moim zda­niem, wska­zu­je na dwie naj­waż­niej­sze kwe­stie. Pierw­sza z nich to zabieg, któ­ry chy­ba tyl­ko na pozór histe­rię „uzwy­czaj­nia”. „Kró­lo­we szaj­by”, „over­re­ac­ti­ve dziew­czy­ny”, „prze­zro­czy­ste” i „trzy­ma­ne w sza­fie”, „tupe­cia­ry” z „bab­skich gett”, któ­rym zakła­da się „kafta­ny bez­pie­czeń­stwa służb”, są obec­ne w naszym życiu codzien­nym, kro­czą obok albo to my same nimi jeste­śmy. W książ­ce jed­nak wyraź­nie widać, że nie cho­dzi o wypra­co­wa­nie alter­na­tyw­ne­go języ­ka, innej sym­bo­li­ki, za pomo­cą któ­rej mogły­by­śmy się wyra­zić, ani o roz­szy­fro­wa­nie auto­agre­sji jako zna­ku odsy­ła­ją­ce­go do jakie­goś kobie­ce­go uni­wer­sum nie­zgo­dy na rze­czy­wi­stość narzu­co­ną z zewnątrz. Inny­mi sło­wy, nie wystar­czy się przy­ozdo­bić bły­ska­wi­cą, żeby wypra­co­wać jakąś zmia­nę.

„Hista” ma z jed­nej stro­ny postać histo­rycz­no-spo­łecz­ne­go zja­wi­ska umiej­sca­wia­ne­go zwłasz­cza w prze­strze­niach speł­nia­ją­cych funk­cję dys­cy­pli­nu­ją­cą, takich jak szko­ły – i tu war­to zwró­cić uwa­gę przede wszyst­kim na cykl „wuefy”. Widać, że nie pocho­dzi ona z żad­ne­go wewnątrz pod­mio­tu, nie jest wyłącz­nie wyda­rze­niem o cha­rak­te­rze toż­sa­mo­ścio­wym. Zosta­ła ufor­mo­wa­na w kolej­nych wie­kach jako opo­wieść o upł­cio­wio­nym sty­lu zacho­wa­nia pod­mio­tów, któ­re sprze­ci­wia­ją się dys­cy­pli­nie, i ma wyraź­ny cel – dys­kre­dy­ta­cję i upodrzęd­nie­nie tych, o któ­rych się w taki spo­sób opo­wia­da. Ich sprze­ciw nie zawsze bywa odważ­ny i hono­ro­wy, zwy­kle bywa wręcz odwrot­nie – jest wyrzu­tem lęku i poczu­cia bra­ku bez­pie­czeń­stwa. Dla­te­go naj­cie­kaw­sze rze­czy dzie­ją się we frag­men­tach, w któ­rych ta naprzód roz­pi­sa­na w histo­rycz­nej per­spek­ty­wie, potem „uzwy­czaj­nio­na” i oswo­jo­na histe­ria sta­je się doświad­cze­niem ponad­jed­nost­ko­wym kobiet w latach 20. XXI wie­ku w Pol­sce: „tera­pia prą­dem w neu­ro współbieżnych/ sin­gle­to­nów ona wyra­ża protest/ ty wyta­czasz pro­ces ja wyty­czam trasę/ wybie­gu my się już policzyłyśmy// idzie­my” („poϟtra­dy (para­gno­men)”). I to my-one zaczynamy/zaczynają uży­wać jej jako narzę­dzia opo­ru. To tutaj wypra­co­wu­je się wspól­no­ta pro­te­stu, któ­ra ma solid­ną pod­sta­wę i speł­nia wszyst­kie wymo­gi, aby dopro­wa­dzić do (nie tak wca­le gwał­tow­nej) zmia­ny spo­łecz­nej.

***

Gdy pisa­łam ten tekst, prze­wę­dro­wa­łam przez całe spek­trum sta­nów histe­rycz­nych, odtwa­rza­jąc prze­róż­ne figu­ry sza­lo­nych i sza­le­ją­cych kobiet – ukry­wa­ją­cych się na stry­chach, kulą­cych się w kuch­ni, wypo­wia­da­ją­cych bez­gło­śne blu­zgi – i komu­ni­ku­jąc za ich pomo­cą fru­stra­cje, zło­ści i lęki. Ich przy­czyn nie trze­ba wca­le szu­kać dale­ko – są tutaj i zdia­gno­zo­wać je moż­na po pro­stu jako sta­ny napię­cia wyni­ka­ją­ce z bra­ku cza­su i prze­strze­ni dla samej sie­bie, któ­ra sta­je się odbi­ciem i narzę­dziem zaspo­ka­ja­nia potrzeb innych (ta ona, nie ja). Skoń­czy­łam więc tekst po deadli­nie, na kwa­ran­tan­nie, widać w nim dokład­nie szwy, led­wo trzy­ma­ją­ce prze­sko­ki myślo­we zna­czą­ce momen­ty-miej­sca, w któ­rych musia­łam porzu­cić pisa­nie, żeby zro­bić milion innych waż­niej­szych rze­czy, któ­rych wyma­ga­ły ode mnie dzie­ci albo rzą­do­we apli­ka­cje. I tak strasz­nie się cie­szę, że aku­rat w tym tek­ście to przy­stoi (sic!). I niech go przy­stroi.

 Rzew­ne pod­że­gacz­ki, odtańcz­cie z nami ten kon­tre­dans.

O autorze

Monika Glosowitz

ur. w 1986 r., badaczka literatury, krytyczka literacka. Pracuje jako adiunktka w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego. W 2019 r. wydała monografię Maszynerie afektywne. Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet. Wieloletnia redaktorka działu poetyckiego internetowego czasopisma „artPapier”, związana była również ze śląskimi „Opcjami”.  Koordynowała pracę Ośrodka Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w 2018 r. w Rybniku. W latach 2018–2020 była przewodniczącą Rybnickiej Rady Kobiet.  

Powiązania

Kupiłam taki zeszyt

wywiady / o książce Kira Pietrek Monika Glosowitz

Roz­mo­wa Moni­ki Glo­so­witz z Kirą Pie­trek, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Cze­ski zeszyt, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 sierp­nia 2021 roku.

Więcej

„Struktura małego systemu”. O miłości w poezji Marty Podgórnik

recenzje / ESEJE Monika Glosowitz

Esej Moni­ki Glo­so­witz o poezji Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

„Not in our name”. Paradoksy parytetu

debaty / ankiety i podsumowania Katarzyna Szopa Monika Glosowitz

Głos Moni­ki Glo­so­witz i Kata­rzy­ny Szo­py w deba­cie „Jesz­cze jed­na dys­ku­sja o pary­te­tach”.

Więcej

Być tym, czym się jest

recenzje / ESEJE Monika Glosowitz

Szkic Moni­ki Glo­so­witz o poezji Ilo­ny Wit­kow­skiej. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych anto­lo­gię Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Ofelia V.2.2

recenzje / ESEJE Monika Glosowitz

Recen­zja Moni­ki Glo­so­witz z książ­ki Bia­łą Ofe­lia Julii Feidor­czuk, któ­ra uka­za­ła się 1 grud­nia 2011 roku na łamach por­ta­lu art­Pa­pier.

Więcej

Linki pomocnicze

wywiady / o książce Joanna Mueller Monika Glosowitz

Z Joan­ną Muel­ler o książ­ce Wylin­ki roz­ma­wia Moni­ka Glo­so­witz.

Więcej

Rozmowy na torach: odcinek 13 Joanna Mueller

nagrania / stacja Literatura Antonina Tosiek Jakub Skurtys Joanna Mueller

Trzy­na­sty odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na torach” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Hista & her sista

nagrania / stacja Literatura Joanna Mueller

Czy­ta­nie z książ­ki Hista & her sista z udzia­łem Joan­ny Muel­ler w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

stubezgłowa (filetowanie)

recenzje / KOMENTARZE Joanna Mueller

Autor­ski komen­tarz Joan­ny Muel­ler w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Hista & her sista, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 3 maja 2021 roku.

Więcej

Książki z Biura: Odcinek 9 Hista & her sista

nagrania / między wierszami Joanna Mueller

Dzie­wią­ty odci­nek cyklu Książ­ki z Biu­ra. Nagra­nie zre­ali­zo­wa­no w ramach pro­jek­tu Kar­to­te­ka 25.

Więcej

Nadal wierzę w siostrzeństwo

wywiady / o książce Joanna Mueller Katarzyna Szaulińska

Roz­mo­wa Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej z Joan­ną Muel­ler, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Hista & her sista, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 3 maja 2021 roku.

Więcej

Hista & her sista

utwory / zapowiedzi książek Joanna Mueller

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Joan­ny Muel­ler Hista & her sista, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 3 maja 2021 roku.

Więcej