Czytać bez litości
recenzje / IMPRESJE Leszek SzarugaEsej Leszka Szarugi towarzyszący premierze książki Wniebowstąpienie Ziemi Zuzanny Ginczanki w wyborze Tadeusza Dąbrowskiego.
WięcejRecenzja Leszka Szarugi z książki Nigdy samotniej i inne wiersze (1912-1955) Gottfrieda Benna.
Każdy wybór z tak obszernego dorobku, jaki pozostawił Gottfried Benn, jest sprawą dyskusyjną, lecz jedno nie ulega wątpliwości – tom ułożony przez Zdzisława Jaskułę jest, obok prezentacji Krzysztofa Karaska z 1982 r., najobszerniejszym zbiorem liryki niemieckiego ekspresjonisty, którego debiutancka książka Morgue (1912) stanowiła jedno z przełomowych wydarzeń w rozwoju niemieckojęzycznej poezji współczesnej – o wpływie Benna także na dziś piszących twórców wspomina we wstępie redaktor obecnego wyboru i ma niewątpliwie rację. Znaczący wydaje się też tytuł całego zbioru, kierujący uwagę czytelnika na wiersz tytułowy, w którego puencie czytamy:
Gdzie świat potwierdzeń w szczęściu szuka,
wymienia znaki i obrączki
wśród wina, rzeczy, ich gorączki -
tyś sługą antyszczęścia: ducha.
Spośród całej plejady ekspresjonistów niemieckich – a z nich bodaj najbardziej w Polsce znanym poetą jest George Traki (zmarły młodo, w czasie pierwszej wojny światowej, podobnie jak znakomity, ale dziś zupełnie niemal zapomniany August Stramm) – był Benn twórcą chyba najbardziej konsekwentnym. Gdy sięgnąć po fundamentalną, wydaną w 1920 r. antologię Kurta Pintusa Menscheitsdammerung (słowo o tyle trudne do przełożenia, że „Dammerung” w tym złożeniu oznacza zarówno „zmierzch”, jak i „świt” – w istocie chodzi tu o oba znaczenia, „zmierzch ludzkości” miał być w przekonaniu tych artystów zarazem zapowiedzią „ludzkości świtu”), stanowiącą summę poszukiwań niemieckich ekspresjonistów, widać wyraźnie, że właśnie wiersze Benna dają najpełniejszy wyraz reprezentowanej przez to środowisko filozofii życia i sztuki.
Nie jest wykluczone, że obserwowanie schyłku (obecne przecież w całej poezji europejskiej tego okresu, nie przypadkiem określanego między innymi mianem „dekadencji) i nadzieja na odmianę świata, choćby w drodze dźwigania się „wolą mocy” ku wyżynom absolutu, stały się w późniejszym czasie jednym z powodów, dla których niektórzy z tych twórców zawierzali totalitarnym projektom społecznej sanacji. W wypadku Benna był to akces (krótkotrwały i dramatyczny w swych skutkach) do nazizmu, w wypadku Johannesa Bechera do komunizmu (stał się autorem słów hymnu NRD, założył jedno z najlepszych pism literackich – wydawane do dziś „Sinn und Form”). Jedno nie ulega wątpliwości: poczucie kryzysu w tym kręgu poetów było wyjątkowo silne i nic dziwnego, że młody Benn (lekarz, w dodatku pełniący służbę w policji) rozpoznawał świat jako „morgue” – trupiarnię. Ten cykl wierszy (uzupełniony później przez kolejny, tak samo zatytułowany, lecz w tym wyborze opatrzony tytułem „Ciało”) doczekał się – w szczególności otwierający go wiersz „Mały aster” – kilku polskich przekładów.
Najbardziej zwraca uwagę w cyklu „Morgue” i w całej wczesnej liryce Gottfrieda Benna skupienie się na detalu, szczególe, konkrecie, niekoniecznie „poetycznym”, częściej pochodzącym z „turpistycznego” wymiaru egzystencji:
Trupy,
Jeden przykłada rękę do ucha:
Czego się tak trzęsiesz? Na mój podgrzewany stół sekcyjny?
Przez zanik tłuszczu i biblijny wiek
Bo dostaniesz trupkiem dziecka w twarz!
Tego rodzaju obrazy w początkach XX stulecia raczej nie mogły budzić takich skojarzeń, jakie mogą uruchomić dzisiaj – były prowokacją: i estetyczną, i etyczną. Brutalne uświadomienie czytelnikowi, iż przestrzeń prosektorium jest ostatnią stacją jego ziemskiej wędrówki, że mniej lub bardziej sprawne ręce dokonującego sekcji lekarza (ale i poety) mogą co najwyżej „uwznioślić” brzydotę śmierci przez wszycie między żebra zmarłego małego astra, odbierane było jako przejaw cynizmu. Ale, oczywiście, rzecz w tym, że poeta nie służy szczęściu – kojarzonemu w tym poddającym się rozkładowi świecie z doraźnymi dobrami – lecz „antyszczęściu”, sferze duchowości. Owo „ty” tytułowego wiersza zbioru jest samozwrotne: skierowane jest do siebie samego, do poety skazanego na samotność, co – jak w innym wierszu „Kto jest samotny” – jest w kręgu tajemnicy i cichą nań tylko formą patrzy doskonałość.
Ten wiersz stanowi zresztą jakby zapowiedź późnej twórczości Benna, która najpełniejszy bodaj wyraz znalazła w tomie Wiersze statyczne (1948), a dla której fundamentalna wydaje się świadomość, że studnie ciemne /style wyczerpane (…) jest późno, ciosy rozdzielone, /jeszcze trochę klinczu i trzymania, gong – oddaję świat w prezencie, komu on wystarczy, niech się cieszy („Martwa natura”). Tu już rzeczywiście oddaleniu ulega służba światu, poeta coraz bardziej oddala się od problemów doraźnych, bierze w nawias zarówno doświadczenie egzystencjalne, jak i historyczne, w swym obiektywie utrwala „martwą naturę”: ciche leży jezioro. / oniezapominajkowane, / a wydry się śmieją. Pozostaje tylko a‑rozumowy / a‑artystyczny / koniec świata („Wszystko już tylko ulotne”).
W tych późnych wierszach dookreśleniu ulega owo „ty”, ku któremu zwraca się Benn w wielu utworach pisanych w drugiej osobie liczby pojedynczej – to poezja: Chcesz prowadzić mnie – lecz dokąd, / gdy już gwiazdy dla mnie płoną, / wdycha, czuje noc głęboką / niezmierzone ziemi łono? („Dokąd”). Tutaj, podobnie jak w młodzieńczym „Nigdy samotniej”, ale o wiele bardziej dobitnie dochodzi do głosu przekonanie, że przestrzeń poezji – własnej, często hermetycznej – stanowi jedyną prawdziwą rzeczywistość, wobec której to, co doraźne i przemijające, niewarte jest uwagi, będąc światem trupiarni, gdy to, co istotne, skrywa się w naznaczonej tajemnicą samotności, w słowie poezji, o której powie Benn, że „nie ulepsza, ale czyni coś o wiele ważniejszego, mianowicie dokonuje zmiany „. I w gruncie rzeczy w tych słowach z odczytu zapisanego na płycie Soli die Dichtung das Leben bessern (Czy poezja może uczynić życie lepszym?) powraca poczucie, iż „zmierzch ” dawnego (style wyczerpane) wiedzie ku świtowi form nowych, nieokreślonych, wyłaniających się ze zderzania z sobą słów, o którym, charakteryzując poezję autora Wierszy statycznych, powiada Bertold Brecht w cytowanym we wstępie tomu przez Jaskułę zdaniu: „Benn spotykał ze sobą słowa, które kiedy indziej w ogóle by się nie poznały”.
Na książkę składają się przekłady Jacka St. Burasa, Zdzisława Jaskuły, Andrzeja Kopackiego, Sławy Lisieckiej i Tomasza Ososińskiego. Jak zwykle w takim przypadku, można by z poszczególnymi rozwiązaniami translatorskimi podjąć dyskusję. Jedno wszakże nie ulega wątpliwości: tworzą one spójną i wierną oryginałowi polskojęzyczną wersję poezji Benna, pozwalają dotrzeć do jej najważniejszych i artystycznie najistotniejszych przekazów. Dopełniają całość krótka kronika życia pisarza (1886–1956) stanowi dla lektury tych wierszy ważny punkt odniesienia.
(właść. Aleksander Wirpsza) Urodzony 28 lutego 1946 roku w Krakowie. Poeta, prozaik, eseista, tłumacz i krytyk literacki. Współtwórca Nowej Fali. Jest redaktorem „Przeglądu Politycznego” i miesięcznika „Nowaja Polsza”. Laureat Nagrody Kościelskich (1986) oraz nagrody literackiej paryskiej Kultury (1999). Mieszka w Warszawie.
Esej Leszka Szarugi towarzyszący premierze książki Wniebowstąpienie Ziemi Zuzanny Ginczanki w wyborze Tadeusza Dąbrowskiego.
WięcejRecenzja Leszka Szarugi z książki Mój zielony osioł. Opowiadania, wiersze, słuchowiska Ilse Aichinger.
WięcejFragment posłowia Leszka Szarugi z książki Kolaże Herta Müller, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 18 kwietnia 2013 roku.
WięcejRecenzja Leszka Szarugi z książki zbierane, gubione Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRecenzja Leszka Szarugi z książki Ten cały Brecht Bertolta Brechta.
WięcejGłos Leszka Szarugi w debacie „Czy Nobel zasłużył na Różewicza?”.
WięcejRecenzja Leszka Szarugi z tomu Nawrócenie Maxa Jacoba Piotra Matywieckiego.
WięcejWiersz z książki Nigdy samotnej i inne wiersze (1912–1955), zarejestrowany podczas spotkania „Gottfried Benn i Bertolt Brecht” na festiwalu Port Wrocław 2012, czyta Sława Lisiecka.
WięcejWiersz z książki Nigdy samotnej i inne wiersze (1912–1955), zarejestrowany podczas spotkania „Gottfried Benn i Bertolt Brecht” na festiwalu Port Wrocław 2012. Przekład czyta Andrzej Kopacki.
WięcejEsej Inez Okulskiej towarzyszący premierze książki Nigdy samotniej i inne wiersze (1912–1955) Gottfrieda Benna.
WięcejRecenzja Anny Folty z książki Nigdy samotniej i inne wiersze (1912–1955) Gottfrieda Benna.
WięcejRecenzja Pawła Paszka z książki Nigdy samotniej i inne wiersze (1912–1955) Gottfrieda Benna.
WięcejRecenzja Łukasza Kaczyńskiego z książki Nigdy samotniej i inne wiersze (1912–1955) Gottfrieda Benna.
WięcejRecenzja Julii Fiedorczuk z książki Nigdy samotniej i inne wiersze Gottfrieda Benna.
WięcejRecenzja Marcina Jurzysty z książki Nigdy samotniej i inne wiersze Gottfrieda Benna.
Więcej