recenzje / IMPRESJE

Samotny na polu walki

Andrij Lubka

Recenzja Andrija Lubki z książki Nocne życie Bohdana Zadury.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Krą­ży o nim pewien żart. Mawia­ją, że kie­dy widzi cyry­li­cę to auto­ma­tycz­nie zaczy­na prze­kła­dać. To taki odruch: zapi­sy­wać po pol­sku to, co czy­ta po ukra­iń­sku. Polak, któ­ry zro­bił wię­cej niż Mini­ster­stwo Kul­tu­ry Ukra­iny.

Wyobraź sobie czło­wie­ka, któ­ry napi­sał 25 tomów wier­szy. Trud­no, praw­da? Zwłasz­cza jeśli wia­do­mo, że jego naj­więk­szą pasją jest sport. Na dru­gim miej­scu – też nie lite­ra­tu­ra. Wol­ny czas chęt­niej spę­dza bli­żej zie­mi, pie­lę­gnu­jąc róż­ne warzy­wa, jaki­mi zimą chwa­li się przed gość­mi: „To z moje­go ogro­du!”. I z tego jest dum­ny znacz­nie bar­dziej niż z półek napi­sa­nych ksią­żek.

Ech, jestem ate­istą, ale jed­no muszę wyznać: w nie­bie ist­nie­je taki Bóg, któ­ry kocha Ukra­inę, bo tyl­ko on mógł poda­ro­wać nam takie­go sojusz­ni­ka, takie­go przy­ja­cie­la. Mam na myśli pol­skie­go poetę i tłu­ma­cza Boh­da­na Zadu­rę. Uda­ło mu się zro­bić rze­czy nie­moż­li­we dla róż­nych mini­sterstw i komi­sji: poprzez lite­ra­tu­rę odkrył przed Pola­ka­mi nową, współ­cze­sną Ukra­inę, i – co wię­cej – jemu uwie­rzo­no.

Uwie­rzo­no, bo dla Pol­ski Boh­dan Zadu­ra to postać szcze­gól­na: autor całej sza­fy ksią­żek (napi­sał ich koło czter­dzie­stu), redak­tor naczel­ny sza­no­wa­ne­go lite­rac­kie­go cza­spo­pi­sma „Twór­czość”, lau­re­at nie­mal­że wszyst­kich waż­nych nagród i odznak, tłu­macz z wie­lu języ­ków, ale prze­waż­nie z ukra­iń­skie­go. „Żywy kla­syk”, „pra­wo­daw­ca mód”, „moral­ność i sumie­nie” – tak moż­na opi­sać jego rolę w kul­tu­rze naszych sąsia­dów, ale obo­wiąz­ko­wo trze­ba dodać, że jest tak­że roz­po­zna­wal­ny ze wzglę­du na „poczu­cie humo­ru”, „bez­po­śred­niość” i „auto­iro­nię”. Ołek­sandr Boj­czen­ko cel­nie zauwa­żył, że Zadu­ra tłu­ma­czy „kogo trze­ba, i kogo nie trze­ba” czy­li wszyst­kich: wła­śnie Boh­dan prze­ło­żył i wydał w Pol­sce książ­ki Paw­łycz­ki, Andru­cho­wy­cza, Mach­na, Bon­da­ra, Sły­wyń­skie­go, Biło­cer­ki­weć, Żada­na, przy­go­to­wał set­ki publi­ka­cji współ­cze­snej ukra­iń­skiej poezji, a stwo­rzo­na przez nie­go anto­lo­gia „Wier­sze zawsze są wol­ne” była hitem pol­skich księ­gar­ni pod­czas nasze­go burz­li­we­go i pięk­ne­go 2004 roku.

Zauwa­żę tyl­ko, że nie wystar­czy być tłu­ma­czem i prze­kła­dać jakieś książ­ki – trze­ba je jesz­cze wydru­ko­wać, zna­leźć wydaw­ców i zacie­ka­wić przy­szłe­go czy­tel­ni­ka. A jeśli w książ­ce będzie napi­sa­ne „z ukra­iń­skie­go prze­ło­żył Boh­dan Zadu­ra”, to z pew­no­ścią moż­na się spo­dzie­wać przy­chyl­ne­go nasta­wie­nia pol­skich inte­lek­tu­al­nych i kul­tu­ral­nych elit, bo to jest zna­kiem jako­ści.

Wie­le kra­jów w tym Pol­ska, Niem­cy czy Fran­cja stwa­rza­ją całe kul­tu­ral­ne insty­tu­ty za gra­ni­cą żeby pod­trzy­mać zacie­ka­wie­nie swo­ją współ­cze­sną kul­tu­rą. Dają sty­pen­dia tłu­ma­czom, wydzie­la­ją gran­ty wydaw­com. W Ukra­inie tego nie ma i pręd­ko nie będzie, ale w Pol­sce jest nasz wła­sny kul­tu­ral­ny „insty­tut” – Boh­dan Zadu­ra. Waż­ny stra­te­gicz­nie, bo wła­śnie przez Pol­skę ukra­iń­scy pisa­rze „prze­są­cza­ją się” na zachód. Wła­śnie suk­ces w Pol­sce jest zapew­nie­niem zacie­ka­wie­nia i suk­ce­su w Niem­czech, Wiel­kiej Bry­ta­nii czy Fran­cji. Bez pań­stwo­wych odznak, ale z czy­tel­ni­czą miło­ścią.

Sam Boh­dan skrom­nie żar­tu­je, że hono­ra­ria za prze­kła­dy mógł­by cho­ciaż pokryć war­tość papie­ro­sów jakie wypa­lił tłu­ma­cząc. Ukra­ina za taką bez­in­te­re­sow­ną miłość nie odwdzię­czy­ła mu się niczym. To zna­czy ma swo­ich czy­tel­ni­ków, dwa wyda­ne w Ukra­inie zbio­ry Poeta roz­ma­wia z naro­dem i Noc­ne życie, ma nawet pre­sti­żo­wą lite­rac­ką nagro­dę ‑trzy lata temu otrzy­mał wyróż­nie­nie festi­wa­lu Kijow­skie Ław­ry, ale pań­stwo ukra­iń­skie upar­cie nie chce go zauwa­żyć. Posel­stwo Ukra­iny w War­sza­wie „nie domy­śli­ło się” że wypa­da zło­żyć mu życze­nia z oka­zji 65-tych uro­dzin jakie obcho­dził trzy lata temu, jak i nie posta­ra­ło się zło­żyć poda­nia o przy­zna­nie mu pań­stwo­wej nagro­dy czy odzna­ki.

Lite­ra­tu­ro­znaw­czy­ni Iry­na Tro­skot nie­daw­no narze­ka­ła: Pol­ski Insty­tut w Kijo­wie lepiej zor­ga­ni­zo­wał jubi­le­usz swo­je­go pisa­rza Janu­sza Kor­cza­ka, niż cała Ukra­ina jubi­le­usz Hry­ho­ri­ja Sko­wo­ro­dy. Doda­ła, że naj­wyż­szy czas stwo­rzyć i Ukra­iń­ski Insty­tut w Kijo­wie. Cał­ko­wi­cie się z nią zga­dzam, nawet wiem kto mógł­by zostać jego „patro­nem”. Ale i wy teraz wie­cie jak on się nazy­wa.

Z ukra­iń­skie­go prze­ło­ży­ła Nata­lia Wisłoc­ka

O autorze

Andrij Lubka

Urodzony w 1987 roku w Rydze. Ukraiński poeta i tłumacz. Autor tomów wierszy "Osiem miesięcy schizofrenii" (2007), "Terroryzm" (2008), "Czterdzieści baksów plus napiwek" (2012). Jako prozaik debiutował tomem opowiadań "Killer" (2012). Laureat literackiej nagrody „Debiut” (2007) i „Kijowskie laury” (2011). Był stypendystą kilku europejskich programów literackich (w tym dwukrotnie Gaude Polonia), uczestniczył w wielu ukraińskich i europejskich akcjach i festiwalach literackich. Ukończył szkołę wojskową w Mukaczowie i ukrainistykę na Narodowym Uniwersytecie w Użhorodzie. Obecnie studiuje bałkanistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Mieszka w Warszawie.

Powiązania