
Poezja na nowy wiek
nagrania / wydarzenia Różni autorzyDebata w Salonie Polityki wokół antologii Poeci na nowy wiek.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Radiowidmo Agnieszki Mirahiny.
Twórczość Agnieszki Mirahiny to poezja małych, konkretnych przestrzeni i mocno zaciśniętych węzłów języka. W jej wierszach każde słowo służy rekonstrukcji rzeczywistości, która nieustannie redukuje się i łamie pod ciężarem doświadczeń. Autorka zdaje się walczyć o utrzymanie w świecie – o to, by nie zostać wypchniętą, pozbawioną własnego, jednostkowego miejsca. Jednocześnie usiłuje uchwycić pierwotny moment spotkania rzeczy; mityczną scenę, która warta jest ocalenia przez język i sama przynosi ocalenie podmiotowości. W swojej debiutanckiej książce (Radiowidmo) Mirahina podejmuje walkę o egzystencjalną szczerość poetyckiego przekazu. Rozwiązywanie splecionych relacji słów i obrazów wymaga bowiem nie tylko czystości głosu, ale – przede wszystkim – stanowczej obrony przed tym, co sztuczne, schematyczne, wtórne. Nawet wspomnienia stanowią zagrożenie:
trzyma mnie w szachu
splot kilku wspomnień
(…)
wybieram kulę w łeb
[„Skrzypek na dachu”]
Poetka wskazuje w swoich wierszach na rodzaj fundamentalnego spaczenia, które wrosło w strukturę świata. Żaden dobry początek nie wiedzie do dobrego zakończenia, tu „nie ma ładnych zakończeń”. Dlatego, żeby utrzymać się w gmachu rzeczywistości, należy go zdemontować do podstaw. W ten sposób uwidacznia się nie tylko odważny ton wierszy Mirahiny, ale również nawiązanie do tradycji katastrofizmu ocalającego – świat musi implodować, zredukować się do kilku najgłębiej doświadczanych, czasem jedynie przeczuwanych obrazów; dopiero potem może nastapić jego rekonstrukcja. Autorka zdaje się segregować rzeczywistość po to, by następnie odbudować ją na fundamentach jednostkowego przeżycia oraz wyobraźni, która staje się w Radiowidmie kategorią kluczową. Ona pozwala rozwijać zalążki wierszy, doprowadzać je do końca, aż do ostatniego słowa. Semantyczne węzły, punkty skupienia znaczeń, zostają rozciągnięte w całej przestrzeni dzięki swobodnej grze wyobraźni, imagistycznym eksperymentom.
chwycił nagle, z zaskoczenia, jak za dotknięciem brzytwy lub odsłonięciem przesłony, kaszmir obcięłam ją wzrokiem i obcięłam jej głowę
[„Kaszmir”]
Mirahina chwyta pojedyncze nici z osnowy rzeczywistości – orientalne słowa, krótkie sceny, tematy – i zdaje się splatać z nich na nowo przestrzeń języka. Wrogiem okazują się zastane struktury znaczeń, wyłania się opozycja żywe-statyczne. To, co już użyte – przetworzone przez świat, kulturę, literaturę – staje przeciw jednostce, usiłuje zmusić ją do uległości. Powrót do pierwotnego obrazu, do najgłębszego doświadczenia, jest odzyskaniem jednostkowej przestrzeni, przywróceniem mowie jej indywidualności. Poetka nie buntuje się bowiem przeciw istnieniu logosu, ale przeciwko słowu wykorzystanemu:
na początku było słowo i zostało użyte przeciwko tobie pracują
wszystkie radiostacje związku radzieckiego
[„Wszystkie radiostacje związku radzieckiego”]
Narracja Radiowidma opiera się temu, co statyczne i znormatyzowane, co jednostka zastaje w świecie jako barierę oddzielającą ją od żywej mowy. Stąd obsesyjne poszukiwanie zagubionych w języku miejsc, potrzeba zaskakiwania, prowadzenia wierszy do ich ostatecznych konsekwencji. Nie zawsze służy to jednak poezji Mirahiny. Paradoksalnie, autorka dość często trafia w końcu na obszary dobrze znane dzisiejszemu czytelnikowi – od poetyki Sosnowskiego (samodekonstruująca się narracja), po lingwistyczną konfesję Miłobędzkiej (podkreśloną jeszcze formą wersetu); widoczne są też wpływy Kępińskiego. Mocny, swoisty głos poetki gubi się tam, gdzie ryzykowny minimalizm wątków i intrygujące, bardzo konsekwentnie rozwijane tematy zastępuje przewidywalna gra formą.
Wrażenie wtórności tej narracji ustępuje jednak umiejętnie kreowanej atmosferze pogłębiającego się obłędu – mglistej, przeczuwanej, rzadko wprowadzanej do tekstu wprost. Temat szaleństwa pojawia się gdzieś pomiędzy strofami i w napięciu między wierszami, kompozycyjnie spajając w ten sposób książkę Mirahiny. Jednocześnie ukazany jest z wielu perspektyw, wymyka się próbie defnicji; również próbie jasnego określenia, kto w zasadzie się w nim pogrąża, kim jest ten „uniwersalny” szaleniec języka. Mnogość punktów widzenia nie pozwala wtłoczyć go w żaden schemat ani spersonifikować.
moje oko oszalało robiło kolejne fotografie fotografii salgado fotografie wzdłuż i wszerz fotografie na okrągło fotografii przybywało i ciągle zjawiały się nowe
miałam już całe klisze całe naręcza klisz zwijałam je w harmonijki trąbki i upychałam po kątach a kiedy tylko udało mi się upchnąć klisze zjawiały się gotowe odbitki
w końcu wyczerpały mnie doszczętnie taśma się zerwała czas stanął i nic się nie zmieniło”
[„Przekleństwo polaroida”]
Autorka rehabilituje obłęd (nie unikając jednocześnie pewnej ironii, przede wszystkim w zamykającej książce prozie poetyckiej „Na przepustce”). Jest on dla niej specyficznym stanem języka, który pozwala sięgnąć bliżej pierwotnego brzmienia słów, uchwycić chwilę spotkania rzeczy, zobaczyć mit w jego nieskażonej, nieprzetworzonej formie. Nieco cynicznie, bardzo przewrotnie, wchodzi Mirahina w długą literacką tradycję postrzegania obłędu jako namaszczenia. Zaskakuje jednak, że autorka nie rozwija wystarczająco tej refleksji, nie przechodzi na grunt rozważań kulturowych, ogranicza się do zasugerowania pewnych zjawisk. Stworzenie obrazu szaleństwa zdaje się być dla niej celem samym w sobie, domknięciem własnej poetyki.
Radiowidmo jest ciekawym debiutem. Wyróżnia go przede wszystkim żywa, głęboka narracja, wychodząca z pozycji egzystencjalnej. Mirahina w umiejętny sposób łączy ryzykowny dobór tematów (śmierć, obłęd, lęk) z intrygującymi, wyraźnymi założeniami natury antropologicznej (poszukiwanie pierwotnego obrazu rzeczy), unikając przy tym pretensjonalnego, patetycznego tonu. Chociaż te wiersze nie stanowią jeszcze gotowego projektu poetyckiego, to – jeśli autorka podejmie się próby stworzenia go, ukierunkowania swojej dalszej twórczości – czeka nas na pewno kilka niezwykłych publikacji. Przywołując słowa zamykające Radiowidmo: „mamy to zagwarantowane ustawowo”.
Urodzony w 1991 roku. Krytyk literacki, pisze głównie o poezji współczesnej. Redaktor działu recenzji książkowych w „Ricie Baum” oraz „8. Arkusza”, dodatku młodopoetyckiego do miesięcznika „Odra”. Współpracownik czasopisma naukowego „Praktyka Teoretyczna”. Mieszka we Wrocławiu.