recenzje / KOMENTARZE

Schemat budowy wiersza dla hydraulików

Aleksander Trojanowski

Autorski komentarza Aleksandra Trojanowskiego, laureata 13. edycji „Połowu”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Minimal z wczoraj

Pora­nek za oknem jak awa­ria kine­sko­pu
Jesz­cze zima (sąsie­dzi wciąż na kine­sko­pach)
Więc podaj mi do łóż­ka wie­czór
Wie­czor­ne pasmo wcią­ga jakoś bar­dziej
wcią­ga bar­dziej niż pasmo poran­ne Pasmo
wie­czor­ne to jed­nak jakieś fak­ty to jed­nak
wyda­rze­nia Coś się cza­sem zmie­nia
na cie­kło­kry­sta­licz­nym ekra­nie LCD
więc daj­cie mi już wie­czór ja wte­dy coś
itd. (są we mnie: wcze­sna wio­sna nie­zi­mu­ją­cy ptak)
bo dzi­siaj (może to ten dzi­siej­szy dzień
może ta mdła deba­ta) życie? Na osie­dlu ani śla­du

Podaj­cie mi suple­ment Ten kom­plet wita­min
w powłocz­ce z żela­ty­ny (życie śmierć rzeź­nia i fabry­ka)
coś co się klei do języ­ka i pęka
jak szkla­na ampuł­ka Daj­cie mi taką ampuł­kę
Podaj­cie mi takie szkło


Dla Dar­ka Fok­sa

1. Jedziesz na warsz­ta­ty lite­rac­kie. Pro­wa­dzi je poeta, któ­re­go lubisz. Na począ­tek mówi, że każ­dy wiersz trze­ba wysie­dzieć. Na przy­kład Świe­tlic­ki nie, on mówi, że musi wycho­dzić. Nato­miast pro­wa­dzą­cy musi wysie­dzieć i może­my się domy­ślić, co to zna­czy. I w sumie tro­chę rozu­miesz, o co cho­dzi, bo jedy­ny dobry wiersz, któ­ry masz, wysta­łeś sobie pod prysz­ni­cem. I się teraz zasta­na­wiasz, czy to dobrze, czy to źle. Na pew­no nie­eko­lo­gicz­nie.

2a. A potem masz czy­tać swo­je wier­sze i coś ci pod­po­wia­da, żeby czy­tać tyl­ko takie sta­re, ule­ża­ne, bo lep­sze. Ale nie, na koniec oczy­wi­ście czy­tasz też taki, któ­ry sobie napi­sa­łeś poprzed­nie­go dnia, bo są waka­cje, a budy­nek, w któ­rym miesz­kasz, na co dzień jest inter­na­tem. I spodo­ba­ło ci się coś na tabli­cy ogło­szeń. Co to było? Nie pamię­tasz. Pew­nie ogło­sze­nie. Więc zro­bi­łeś z tego wiersz, prze­czy­ta­łeś go na warsz­ta­tach. No i co? No i sła­by. Pro­wa­dzą­cy, któ­re­go lubisz, jesz­cze ci tego nie mówi, na razie ci się przy­glą­da, ale sam wiesz, że było sła­bo, więc się jesz­cze bro­nisz, że to takie tyl­ko, takie tam, mini­mal z wczo­raj.

2b. A on na to: mini­mal z wczo­raj? A ty: no, mini­mal. A on: sła­be. A ty: że no, sła­be. A on, że to było faj­ne, ten mini­mal z wczo­raj. A ty: a nie sła­be? A on: że sła­be, ale że ten mini­mal.

3a. A dużo póź­niej sie­dzisz sobie we Wro­cła­wiu, jest jesień, i piszesz tam wiersz, któ­ry nazy­wa się Mini­mal z wczo­raj, bo tego same­go dnia wie­czo­rem jest tur­niej jed­ne­go wier­sza i chcesz prze­czy­tać jakiś sta­ry i ule­ża­ny. Ale sie­dzisz sobie w Kala, czy­tasz Dom ran Andrze­ja Sosnow­skie­go, jest tam coś o liściach i wte­dy przy­po­mi­na ci się, że mini­mal z wczo­raj, faj­ne, i zapi­su­jesz obok tego, co Sosna i o liściach, ale two­je wła­sne.

3b. (Tak ci się przy­naj­mniej wyda­je, że wła­sne, i że two­je).

4a. Idziesz na tur­niej jed­ne­go wier­sza i czy­tasz Mini­mal z wczo­raj, któ­ry tak napraw­dę jest mini­ma­lem z dzi­siaj, i kie­dy docho­dzisz do liści, to myślisz sobie, że napraw­dę, gdy­by nie ta kart­ka, któ­rą trzy­masz w rękach, to by ci opa­dły wit­ki i jak to jest, że on wcze­śniej taki dobry i o liściach, a teraz taki sła­by, aku­rat wte­dy, jak go publicz­nie czy­tasz.

4b. Nie wia­do­mo, ale pew­nie dla­te­go, że napi­sa­łeś go sie­dząc w Kala, czy­ta­jąc Ran dom Andrze­ja Sosnow­skie­go i jesz­cze dla­te­go, że jest tam coś o liściach.

4c. I przede wszyst­kim, że nie pod prysz­ni­cem.

5a. Wśród publicz­no­ści dostrze­gasz P.W., któ­ry pra­wie osu­nął się na pod­ło­gę – z roz­pa­czy, z nie­do­wie­rza­nia? ‒ i kie­dy prze­cho­dzisz, uda­je, że cię nie pozna­je. To co, było aż tak źle? ‒ zapy­tu­jesz sam sie­bie. Tak, było aż tak źle (sam sobie odpo­wia­dasz).

5b. A te liście, po co ci one tam były?

6. Wra­casz do domu, idziesz pod prysz­nic, wycho­dzisz spod prysz­ni­ca i niby masz spać, ale jesz­cze sia­dasz na chwi­lę i sobie zapi­su­jesz, że pora­nek jest jak awa­ria kine­sko­pu, co masz na myśli?, tro­chę nie wiesz, poza tym jest wie­czór i żaden tele­wi­zor ci się nie zepsuł. Nie masz tele­wi­zo­ra.

7. A potem już sobie leci pasmem trans­mi­syj­nym, zupeł­nie o czym innym, o czym?, tro­chę nie wia­do­mo, zoba­czy­my, dokąd nas zacią­gnie ta taśma mon­ta­żo­wa i po co, może po szkieł­ko i tyl­ko na chwi­lę, a może po jakiś fakt. I przede wszyst­kim – nie ma tam nic o liściach, a jaki porząd­ny wiersz, na lata, to zna­czy – lata­mi nie trze­ba będzie popra­wiać. I jak to sko­men­to­wać? No nie wia­do­mo jak.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

 

belka_1

O autorze

Aleksander Trojanowski

ur. w 1990 r. we Wrocławiu. Publikował m.in. w „Odrze” i „2miesięczniku”. Laureat „Połowu” oraz projektu „Pierwsza książka” w ramach festiwalu Stacja Literatura.

Powiązania