
Hänsel und Gretel jako metoda
recenzje / IMPRESJE Aleksander TrojanowskiImpresja Aleksandra Trojanowskiego na temat poezji Moniki Bistuły, wyróżnionej w ramach projektu „Pracownie otwarte wierszem 2023”.
WięcejAutorski komentarza Aleksandra Trojanowskiego, laureata 13. edycji „Połowu”.
Poranek za oknem jak awaria kineskopu
Jeszcze zima (sąsiedzi wciąż na kineskopach)
Więc podaj mi do łóżka wieczór
Wieczorne pasmo wciąga jakoś bardziej
wciąga bardziej niż pasmo poranne Pasmo
wieczorne to jednak jakieś fakty to jednak
wydarzenia Coś się czasem zmienia
na ciekłokrystalicznym ekranie LCD
więc dajcie mi już wieczór ja wtedy coś
itd. (są we mnie: wczesna wiosna niezimujący ptak)
bo dzisiaj (może to ten dzisiejszy dzień
może ta mdła debata) życie? Na osiedlu ani śladu
Podajcie mi suplement Ten komplet witamin
w powłoczce z żelatyny (życie śmierć rzeźnia i fabryka)
coś co się klei do języka i pęka
jak szklana ampułka Dajcie mi taką ampułkę
Podajcie mi takie szkło
Dla Darka Foksa
1. Jedziesz na warsztaty literackie. Prowadzi je poeta, którego lubisz. Na początek mówi, że każdy wiersz trzeba wysiedzieć. Na przykład Świetlicki nie, on mówi, że musi wychodzić. Natomiast prowadzący musi wysiedzieć i możemy się domyślić, co to znaczy. I w sumie trochę rozumiesz, o co chodzi, bo jedyny dobry wiersz, który masz, wystałeś sobie pod prysznicem. I się teraz zastanawiasz, czy to dobrze, czy to źle. Na pewno nieekologicznie.
2a. A potem masz czytać swoje wiersze i coś ci podpowiada, żeby czytać tylko takie stare, uleżane, bo lepsze. Ale nie, na koniec oczywiście czytasz też taki, który sobie napisałeś poprzedniego dnia, bo są wakacje, a budynek, w którym mieszkasz, na co dzień jest internatem. I spodobało ci się coś na tablicy ogłoszeń. Co to było? Nie pamiętasz. Pewnie ogłoszenie. Więc zrobiłeś z tego wiersz, przeczytałeś go na warsztatach. No i co? No i słaby. Prowadzący, którego lubisz, jeszcze ci tego nie mówi, na razie ci się przygląda, ale sam wiesz, że było słabo, więc się jeszcze bronisz, że to takie tylko, takie tam, minimal z wczoraj.
2b. A on na to: minimal z wczoraj? A ty: no, minimal. A on: słabe. A ty: że no, słabe. A on, że to było fajne, ten minimal z wczoraj. A ty: a nie słabe? A on: że słabe, ale że ten minimal.
3a. A dużo później siedzisz sobie we Wrocławiu, jest jesień, i piszesz tam wiersz, który nazywa się Minimal z wczoraj, bo tego samego dnia wieczorem jest turniej jednego wiersza i chcesz przeczytać jakiś stary i uleżany. Ale siedzisz sobie w Kala, czytasz Dom ran Andrzeja Sosnowskiego, jest tam coś o liściach i wtedy przypomina ci się, że minimal z wczoraj, fajne, i zapisujesz obok tego, co Sosna i o liściach, ale twoje własne.
3b. (Tak ci się przynajmniej wydaje, że własne, i że twoje).
4a. Idziesz na turniej jednego wiersza i czytasz Minimal z wczoraj, który tak naprawdę jest minimalem z dzisiaj, i kiedy dochodzisz do liści, to myślisz sobie, że naprawdę, gdyby nie ta kartka, którą trzymasz w rękach, to by ci opadły witki i jak to jest, że on wcześniej taki dobry i o liściach, a teraz taki słaby, akurat wtedy, jak go publicznie czytasz.
4b. Nie wiadomo, ale pewnie dlatego, że napisałeś go siedząc w Kala, czytając Ran dom Andrzeja Sosnowskiego i jeszcze dlatego, że jest tam coś o liściach.
4c. I przede wszystkim, że nie pod prysznicem.
5a. Wśród publiczności dostrzegasz P.W., który prawie osunął się na podłogę – z rozpaczy, z niedowierzania? ‒ i kiedy przechodzisz, udaje, że cię nie poznaje. To co, było aż tak źle? ‒ zapytujesz sam siebie. Tak, było aż tak źle (sam sobie odpowiadasz).
5b. A te liście, po co ci one tam były?
6. Wracasz do domu, idziesz pod prysznic, wychodzisz spod prysznica i niby masz spać, ale jeszcze siadasz na chwilę i sobie zapisujesz, że poranek jest jak awaria kineskopu, co masz na myśli?, trochę nie wiesz, poza tym jest wieczór i żaden telewizor ci się nie zepsuł. Nie masz telewizora.
7. A potem już sobie leci pasmem transmisyjnym, zupełnie o czym innym, o czym?, trochę nie wiadomo, zobaczymy, dokąd nas zaciągnie ta taśma montażowa i po co, może po szkiełko i tylko na chwilę, a może po jakiś fakt. I przede wszystkim – nie ma tam nic o liściach, a jaki porządny wiersz, na lata, to znaczy – latami nie trzeba będzie poprawiać. I jak to skomentować? No nie wiadomo jak.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
ur. w 1990 r. we Wrocławiu. Publikował m.in. w „Odrze” i „2miesięczniku”. Laureat „Połowu” oraz projektu „Pierwsza książka” w ramach festiwalu Stacja Literatura.