recenzje / KOMENTARZE

Strojka

Piotr Śliwiński

Autorski komentarz Piotra Śliwińskiego do książki Horror Poeticus.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

1.
Roz­bie­ra­nie się z wła­sne­go tek­stu nie nale­ży do zajęć łatwych. W koń­cu wszyst­ko, co robi­my i tak nas obna­ża, ujaw­nia­jąc albo dema­sku­jąc nasze inte­re­sy czy war­to­ści, jaki­mi się kie­ru­je­my pod­czas lek­tu­ry i, by tak rzec, pod­czas pisa­nia lek­tu­ry. Strip­tiz kry­tycz­no­li­te­rac­ki napo­ty­ka więc na trud­ność zasad­ni­czą, mia­no­wi­cie – jak uczy­nić sie­bie nagim, będąc nagim, lub choć­by negli­żo­wa­nym? Wobec tej oczy­wi­stej nie­moż­no­ści pro­po­nu­ję się ubrać. To nie­uchron­ne, gdyż komen­tarz do wła­sne­go tek­stu i tak raczej go zasło­ni niż poka­że.

2.
Powie­dzia­łem „pisa­nie lek­tu­ry”, cóż to wła­ści­wie zna­czy? Naj­kró­cej mówiąc: dyle­mat, co począć z arty­ku­la­cją wra­żeń i opi­nii, wyni­ka­ją­cych z czy­ta­nia, towa­rzy­szą­cych mu, a nawet będą­cych nim. Czy arty­ku­ło­wać je na rze­ko­mych warun­kach utwo­ru, trak­tu­jąc sie­bie jako prze­dłu­że­nie tek­stu, a nawet jego wariant, czy też pró­bo­wać narzu­ce­nia mu warun­ków wła­snych, pod­dać sil­nej, zde­cy­do­wa­nej kon­cep­tu­ali­za­cji, zhoł­do­wać go sobie, pod­po­rząd­ko­wać swym ocze­ki­wa­niom, przy­zwy­cza­je­niom, racjom czy celom? Oba podej­ścia wystę­pu­ją w róż­nym nasi­le­niu, pra­wie nigdy w posta­ci czy­stej, z obu wią­żą się roz­ma­ite kolej­ne wąt­pli­wo­ści, a tak­że poważ­ne nie­bez­pie­czeń­stwa. Te ostat­nie to z jed­nej stro­ny ryzy­ko jało­we­go, nar­cy­stycz­ne­go utoż­sa­mie­nia, spły­ca­ją­ce­go, bana­li­zu­ją­ce­go ory­gi­nał, pre­ten­sjo­nal­ne­go imi­ta­tor­stwa, powsta­nia paso­żyt­ni­czej wię­zi mię­dzy „rozu­mia­nym” i prze­ży­wa­nym utwo­rem a „rozu­mie­ją­cym” go, apo­kry­ficz­nym odczy­ta­niem, z dru­giej zaś – zawłasz­cze­nia cudzej inten­cji i wdro­że­nia jej do bycia ele­men­tem jakichś obcych jej struk­tur. Pierw­sza prak­ty­ka fety­szy­zu­je lite­ra­tu­rę, dru­ga jest jej instru­men­ta­li­za­cją, obie są for­ma­mi pisar­stwa, two­rze­niem pew­nych fik­cji. Pyta­nie, któ­re fik­cje, a ści­ślej, któ­re źró­dła fik­cji wyda­ją się nam uczciw­sze, choć sen­sow­ne, nie znaj­dzie odpo­wie­dzi. Oba mode­le lek­tu­ry powo­łu­ją się bowiem na kwe­stie waż­ne – na waż­ność samej lite­ra­tu­ry lub poten­cjal­ną (w for­mie nie­utra­co­nej szan­sy) waż­ność lite­ra­tu­ry w obrę­bie współ­cze­sne­go świa­ta, któ­ra wyma­ga, para­dok­sal­nie, jej „pomniej­sze­nia”.

3.
Jeśli więc zde­cy­do­wa­łem się w tek­ście o wier­szach Ada­ma Zaga­jew­skie­go oddać, jeśli to moż­li­we, głos dwóm czy­ta­ją­cym pod­mio­tom, roz­sz­cze­pić lek­tu­rę, to mię­dzy inny­mi z tego powo­du – żeby do gło­su doszły róż­ne sta­no­wi­ska, wyni­kłe z róż­nych punk­tów widze­nia i sty­lów czy­ta­nia. Zda­ło mi się potrzeb­ne, takie podzie­le­nie gło­su, gdyż mój wła­sny sta­wał się w odnie­sie­niu do auto­ra Nie­wi­dzial­nej ręki nie­po­ko­ją­co mono­ton­ny.

4.
Kry­ty­ko­wa­łem dość jed­no­znacz­nie wcze­śniej­sze tomy Zaga­jew­skie­go, sta­ra­jąc się jed­nak nie prze­kra­czać gra­ni­cy, za któ­rą nie ma już sza­cun­ku. Zwy­kłe­go ludz­kie­go powa­ża­nia.

5.
Spór z Ada­mem Zaga­jew­skim toczy­łem jed­nak cięż­ki. Doty­czył poezji, jej zobo­wią­zań wzglę­dem sie­bie. Mój sprze­ciw wobec wier­szy tego poety pole­gał i pole­ga na tym, że – jak sądzę – Zaga­jew­ski tak wyso­ko usy­tu­ował poezję jako insty­tu­cję ducho­wą, iż do pew­ne­go stop­nia zwol­nił się tym sam z koniecz­no­ści wal­ki o wiersz poszcze­gól­ny. Tak­że wła­sny. Wobec wznio­sło­ści poezji, danej jej przez tra­dy­cję, a ści­ślej – nie­ode­bra­nej jej przez wszyst­kie kry­zy­sy tra­dy­cji, wiersz jako taki też jest wznio­sły, obda­ro­wa­ny mistycz­ną cha­ry­zmą, nagro­ma­dzo­ną przez wie­ki w utwo­rach wiel­kich poetów. Uwa­żam podob­nie, że poezja jest zja­wi­skiem spe­cjal­nym, nie­przy­ziem­nym, a nawet wyso­kim, lecz tyl­ko wte­dy, rzad­ko, kie­dy się o to usil­nie sta­ra, kie­dy wiersz prze­kra­cza hory­zon­ty nie­moż­no­ści, jaki­mi pęta go współ­cze­sność. To nie roz­gry­wa się na pozio­mie wiel­kich, goto­wych idei, lecz w tek­ście, poprzez tek­sty, któ­re muszą mieć pomysł i muszą umieć dobić się wła­sne­go języ­ka.

6.
Żad­na z zary­so­wa­nych sytu­acji nie odpo­wia­da mi zanad­to: ani war­to­ścio­wa­nie wyklu­cza­ją­ce, ani war­to­ścio­wa­nie niwe­li­stycz­ne, kie­dy róż­ne utwo­ry, w tym sła­be, na rów­nych pra­wach speł­nia­ją się w rolach poli­tycz­nych. Po sta­ro­świec­ku sądzę, że nie­omal wszyst­ko, co waż­ne w lite­ra­tu­rze, lub za spra­wą lite­ra­tu­ry, doko­nu­je się dzię­ki utwo­rom este­tycz­nie wybit­nym. Tym bar­dziej dzi­siaj i w przy­szło­ści, kie­dy lite­ra­tu­ra prze­sta­ła być – i już nie będzie – naj­waż­niej­szą, obo­wiąz­ko­wą lek­cją kul­tu­ry.

7.
Wra­ca­jąc do Ada­ma Zaga­jew­skie­go, twór­cy wybit­ne­go, któ­ry od lat sie­dem­dzie­sią­tych wznie­ca żar­li­we dys­ku­sje (Świat nie­przed­sta­wio­ny, Soli­dar­ność i samot­ność, Uwa­gi o wyso­kim sty­lu) i w dorob­ku ma sze­reg kon­cen­tru­ją­cych uwa­gę wier­szy… Spór z Zaga­jew­skim dla­te­go jest wart pro­wa­dze­nia, że poeta – z cał­ko­wi­tą świa­do­mo­ścią – pro­po­nu­je trak­to­wa­nie poezji ina­czej niż robi się prze­waż­nie. Zaga­jew­ski nie jest ugo­do­wy, wbrew pozo­rom, lecz zadzior­ny (zadzior­ny jak lord…) – i z tego powo­du wła­ści­wą odpo­wie­dzią na jego dzie­ła jest dys­ku­sja z nimi, nie­zgo­da, swar. War­to pod­kre­ślić, że po latach nie­któ­re z nego­wa­nych, tak­że prze­ze mnie, dia­gnoz Ada­ma Zaga­jew­skie­go nabie­ra­ją nowej siły. Jego nie­chęć do iro­nii, któ­ra od dłuż­sze­go cza­su zda­je się klu­czo­wą figu­rą poezji, nabra­ła inne­go sen­su, odkąd iro­nia zaczę­ła bywać figu­rą łatwą, a nawet nud­ną (mimo że, isto­to­wo, jest figu­rą trud­ną i skom­pli­ko­wa­ną).

8.
Dwu­gło­so­wość szki­cu jest oczy­wi­ście zabie­giem reto­rycz­nym, być może w koń­co­wym rachun­ku tym dotkliw­szym dla oma­wia­nej książ­ki. Nie da się tego unik­nąć, bo nie da się poważ­nie czy­tać na dwa róż­ne spo­so­by, jeśli każ­dy z nich zmie­rza ku oce­nie. Pew­nie nie da się uru­cho­mić w sobie, wia­ry­god­nie, dwóch rze­czy­wi­ście rady­kal­nie róż­nych źró­deł war­to­ścio­wa­nia.

9.
Pew­nie nie war­to pró­bo­wać, zresz­tą nie dla­te­go, że powo­dze­nie takiej pró­by wyda­je się mało praw­do­po­dob­ne, lecz dla­te­go, że pra­ca kry­tycz­na pole­ga, jak powie­dzia­łem, na usta­le­niu, czy zda­rze­nie arty­stycz­ne, z jakim mamy do czy­nie­nia, jest wybit­ne, czy nie. W pla­nie intym­nym tytuł do wybit­no­ści może przy­paść wła­ści­wie wszyst­kie­mu, kry­ty­ka lite­rac­ka nie jest jed­nak zapi­sem intym­nym, albo raczej jest nie tyl­ko tym. Wbrew pozo­rom war­to­ściu­ją­ce porząd­ko­wa­nie lite­ra­tu­ry pozo­sta­je czymś ogól­nie potrzeb­nym, nawet jeśli przy­no­si szko­dy nie­któ­rym auto­rom czy posta­wom. War­to­ścio­wa­nie mediów, ryn­ku, doko­ny­wa­ne przez tzw. zwy­kłych czy­tel­ni­ków jest bowiem zawsze jesz­cze dużo bar­dziej for­ma­tu­ją­ce niż porząd­ko­wa­nie kry­tycz­ne.

10.
Nie opusz­cza mnie wra­że­nie, że Adam Zaga­jew­ski nas jesz­cze zasko­czy. Nie­któ­re jego wier­sze, a tym bar­dziej wypo­wie­dzi oko­ło­li­te­rac­kie (wywia­dy, szki­ce) wska­zu­ją na kieł­ku­ją­cy w nim, a może już zupeł­nie doj­rza­ły, lecz skry­ty, etos. Nie zdzi­wił­bym się, jak się mówi, gdy­by to on wła­śnie stwo­rzył sum­mę doświad­czeń wyso­kie­go moder­ni­zmu jako spek­ta­klu samo­uw­znio­śla­ją­cej się, praw­dzi­wej iro­nii, któ­ra była­by zara­zem dra­ma­tycz­na, unie­waż­nio­na sama przez sie­bie i waż­na.

O autorze

Piotr Śliwiński

profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Kierownik Zakładu Poetyki i Krytyki Literackiej UAM. Krytyk literacki, redaktor, badacz polskiej poezji współczesnej. Autor i współautor książek, m.in. Awangarda przedwojenna, Kraków 2004; Po całości. Szkice, punkty, Poznań 2016 ‒ razem z K. Hoffmannem i M. Jaworskim, a także redaktor blisko dwudziestu książek na temat poezji współczesnej (ostatnio Jakieś rozwiązania. Szkice o poezji (nie tylko) najnowszej, Poznań 2016).

Powiązania