Biała książka
recenzje / IMPRESJE Radosław KobierskiEsej Radosława Kobierskiego towarzyszący premierze książki Radości Grzegorza Kwiatkowskiego.
WięcejRecenzja Radosława Kobierskiego z książki Czysta ziemia (1988-2008) Dariusza Suski.
Kto zna filmy Wojciecha Hasa, a myślę tu o takich obrazach, jak „Sanatorium pod klepsydrą”, „Wspólny pokój”, a nawet „Pożegnania”, a jednocześnie czytał wiersze Dariusza Suski – ten prawdopodobnie przyzna mi rację, że Dariusz Suska mógłby z powodzeniem współtworzyć tę charakterystyczną scenografię. Jest tu ten sam wertykalny, zniekształcony układ, ten sam ponury i tajemniczy nastrój i, co najważniejsze – podobne zamiłowanie do rupieci.
O ile jednak Has stara się być klasycznym antykwariuszem hołdującym antykom „przyłapanym” w samym okresie ich świetności, a już zmieniającymi się w bezużyteczne artefakty, o tyle Suskę można byłoby nazwać kolekcjonerem „socrealistycznego po artu”, artykułów pochodzenia polskiego z licznymi już plamkami rozkładu. Bliski jest w pewnej mierze Grochowiakowi w swym bezustannym odkrywaniu śmierci w każdym przejawie materii.
Przyglądam się cały czas okładce ostatniego tomu wierszy Dariusza Suski. Tytuł będący numerem serii dowodu osobistego, którego wizerunek z nadrukiem …Ludowa znajduje się poniżej. Zastanawiam się, czy w 1997 roku Dariusz Suska miał już nowy dokument tożsamości (z orłem w koronie) i czy jeśli ów tytuł jest ironicznym przyznaniem się do bezsilności wobec odwiecznych praktyk (od piętna kainowego, poprzez Azteckie jaspisy w zębach, by na Auschwitz i numerach NIP‑u zakończyć) – tak znaczącym miał się okazać stary dowód, jeżeli argumentów (w tekstach książki) za nowym „niepodległym” jest też niemało? Chyba że kluczem do tytułu, a jednocześnie okładki, jest właśnie podległość. Podle głość. Poległość. Mimo to uważam, że ów tytuł jest jej (książki) najsłabszą częścią. Wcale nie odpowiadającą temu niezmiernemu bogactwu wiersza przejawiającym się w większej części w penetracji wielkiego obszaru rzeczywistości i mitu niż w formie, która jest, a przynajmniej wygląda na ustabilizowaną, z góry określoną.
Pozwalam sobie przytoczyć tu w całości wiersz „Światło” inicjujący tom Suski, nie tylko dlatego, że jest po prostu dobrym wierszem, ale że zbiegają się w nim jak w splocie wszystkie (prawie) tendencje światopoglądowe i formalne.
światło, nic ponadto, autobus zamarza
i nie rusza dalej, nad murem cmentarza
oślepiony bielą szybko wzrok przeskoczy
wszystkie śmierci stycznia, trupy wron z poboczy
i podąży dalej, przed pijalnię piwa,
tam, gdzie w niebo wlewa się perspektywa
kilku niskich domów odrapanych z tynku
i lodowca błota w prostokącie rynku,
światło, nic innego ci się nie przydarzy,
oko wewnątrz oka zgromadzi obrazy
przypadkowych ławek, blaszanych śmietników
pod zleżałym śniegiem dziur w jezdni, chodników
Jest to jeden z najczęściej stosowanych wzorców rytmicznych, gdzieniegdzie ulegających „załamaniu”. Suska pisze wiersze sylabiczne, a więc ze stałym rozkładem akcentów i przedziałem międzywyrazowym (6+6), z reguły korzystając z rymów bliskich (aabb), rzadziej są to rymy wewnętrzne. Przy czym rola tegoż rymu jak i całego toku zdaniowego jest u Suski osłabiona licznymi przerzutniami, mającymi jak mniemam „odwrócić uwagę” czytelnika, ale co ciekawe – przerzutnie wcale nie zakłócają zestrojów akcentowych. Suska w regularnych wierszach nie zamyka zdań, nawet jeżeli jest to umotywowane składniowo. Tak jak w pierwszym wersie: Po słowie „ponadto” powinna być kropka, ale i wypowiedzenie „autobus zamarza i nie rusza dalej” zachowuje ilość sylab i średniówkę, mimo iż nie wchodzi w skład wersu. Z jednej więc strony konstruując w ten sposób utwory Suska opowiada się za melodyjnością, szybkością czytania, godną naprawdę postulatów Andrzeja Sosnowskiego z ostatniej części Siedmioksięgu (czyt. Opus Magnum czyli „Konwój. Opera”), z drugiej sam, jak sądzę, realizuje postulat „przeskakiwania” wzroku, który w obliczu względności rzeczy nie jest w stanie na niczym zatrzymać się na dłużej. Można też w tym przypadku mówić o określonej strategii. Teksty Suski bowiem bazują na dopowiedzeniach przypominających mi nieco poemat rozkwitający Peipera. Oczywiście dotyczy to jedynie warstw leksykalnych, za wyjątkiem być może wiersza „Zajęcia aniołów”, którego „napięcie” rzeczywiście jest stopniowo rozwijane i znajduje swoje apogeum w puencie, która usprawiedliwia temat i jest jego najbardziej szczegółowym podsumowaniem.
Na poziomie stylistyki spotykamy się ze stylizacjami archaicznymi (składnia łacińska z orzeczeniem na końcu zdania – „z cumulusów deszcz jak tynk odpada”, – „z coraz większą prędkością ziemia się obraca” itd.) oraz wyrażeniami dzięki swoistej konstrukcji wchodzącymi w dialog ze spuścizną romantyczną, a ściślej – mickiewiczowską. Tak, jak w przytoczonym wyżej wierszu: „oko wewnątrz oka zgromadzi obrazy”. Tak jak w utworze „Elegia podróżna”, który w ogóle jest zbudowany na zasadzie trawestacji Inwokacji Mickiewicza. Pytanie jednak podstawowe: na ile Suska prowadzi świadomą „grę” z romantyzmem, a na ile poprzestaje na realizacji określonego wzorca formalnego? Wydaje się bowiem, że składnia ulega pod naporem rytmiki i rymu.
I. Światło, nic innego ci się nie przydarzy
Suska nieustannie się waha przed obraniem określonego porządku światła. Nie ma bowiem wątpliwości, że porządek ów jest dualny, przynależy zarówno do dziedziny symbolicznej jak i dosłownej. Zwłaszcza dzięki zaakcentowaniu tej rozbieżności, która jak sądzę – do czego Suska skłania – posiada uszczerbek od strony symbolicznej. Próbuje się więc tu stworzyć wizję monistyczną (tak jak w przypadku mitu i chrześcijańskiej symboliki – ale o tym później).
Wiersz „Światło” powinien nam nieco „rozjaśnić” ten problem. Mamy tu bowiem do czynienia z obydwoma porządkami, przy czym jeden – symboliczny – pozostaje ukryty: odnosi się do owego „oślepienia bielą” nad murem cmentarza i refleksji na jego temat. Dosłowność wyraża się w źródle (źródłach) światła – śnieg, niebo (w innych utworach – ognisko, lampa, ekran telewizora). O symbolice możemy mówić, jeżeli pominiemy „niebo” jako źródło światła, które oślepia nad murem cmentarza, i jeżeli potraktujemy je jako „światło śmierci”, które bije ze szczelin. Śmierć okazuje się początkiem życia i poznania, ich warunkiem i nadrzędnym względem nich ładem*. Ale ów porządek, jak już powiedziałem, nie jest przywoływany po to, by się miał okazać nadrzędny wobec znaczeń dosłownych. Suska deprecjonuje jego wartość. Wszak bowiem jego wzrok na nim nie zatrzymuje się na dłużej, lecz „przeskakuje” do innego porządku. W związku z tym racjonalne i jasne wydaje się owo negowanie określenia światła, określenie niewystarczalne, niedostateczne: „światło, nic ponadto (…) nic innego ci się nie przydarzy”. Innymi słowy nie przydarzy ci się to, czego oczekujesz od światła. Ta symbolika jest wewnętrznie pusta i nieaktualna. Kilka przykładów na potwierdzenie tego stanu rzeczy:
W wierszu „Podróż” – „choć wciąż jeszcze mnie nie stać na przyjęcie światła/ tak oślepiającego, że wszystko oczyści”. To zdanie czytane w oderwaniu od kontekstu zwraca uwagę na jego znaczenie symboliczne (katharsis, spokój, prawda, itd.) a jednocześnie odpowiada jego (światła) wizerunkowi biblijnemu. W kontekście podróży do Włoch staje się banalną konstatacją dobroczynnego wpływu południowego klimatu (na np.: samopoczucie, zdrowie). W obydwu możliwościach zmienia się także znaczenia wyrażenia: „wciąż mnie nie stać”. Przechodzi ono taką samą ewolucję aksjologiczną jak samo światło.
W innym utworze, „Wychodzenie z deszczu”, znów ostro zarysowuje się ów dualny rys: „Światło podzieliło się/ na dwie strony, tutaj u zbiegu/ wszystkich pogód”. Ale dopiero w zakończeniu wiersza Suska wprowadza swój charakterystyczny motyw; w tam wypadku – wizerunek Madonny – przynależny do „drugiej strony” (symbolicznej), a jednak nawet w ramach tej określonej przestrzeni (sacrum?) dochodzi do rozłamu być może wcale niezamierzonego. Jednak w kontekście dwóch innych wierszy (tj. „Chłopców z plakatów” i „Nowe Warsaw City”) opisujących rzeczywistość raczkującego u nas kapitalizmu, aż chce się „czytać” Madonnę po rafaelicku i językiem muzyki pop.
Bezpośrednio ze światłem symbolicznym, znajdującym swoje źródło w śmierci, łączy się właśnie perspektywa tanatologiczna i dekonstrukcyjna.
II. Wszystkie śmierci stycznia albo odkrywanie znaczeń
Wracam do wiersza rozpoczynającego tom „DB 6160221”. Suska pisze: „(…) wzrok przeskoczy wszystkie śmierci stycznia” i w trzeciej strofie: „oko wewnątrz oka zgromadzi obrazy (…) pod zleżałym śniegiem dziur w jezdni, chodników”.
Jak już wspomniałem wszystko u Suski (prawie) podszyte jest śmiercią. W tych utworach, które oddalają się od mitologii, świat jest przedstawiony nie przymierzając jak po przejściu bomby neutronowej, z której cudem cało wychodzi podmiot. (A może jest to świadomość zmarłego?) Nie ma mowy o śmierci zdziczałej. Raczej – bezsilnej. Anioł śmierci starego Ionesco rozmyśla o sobie; o losie porzuconych duchów! Zmarli wnikają do krwioobiegu, albo „udając żywych” prowadzą syreny, wartburgi, moskwicze.
Śmierć „podrzuca” znaczące artefakty, które niczym gombrowiczowski powieszony wróble z „Kosmosu” raz na zawsze zmieniają sposób odbierania rzeczywistości. Nie jest chyba przypadkowe, że u Suski też pojawiają się trupy ptaków (wron, szpaka). Ale i śmierć pozostawia ślad na garnkach (zwłoki), na plakatach papierosów (gość z rurką w gardle umiera pięć kroków dalej), w metaforyce (oczodoły, morza, katafalk kredensu).
III. Perspektywa kilku niskich domów odrapanych z tynku
Rzeczpospolita Polska czy Polska Ludowa? Wszystko wskazuje na to, że Susce chodzi o oddanie mechanizmu totalitarnego, czyniąc to w najbardziej poetycki sposób, tzn. bez uciekania do polityki i historyzmu. Nie ma tu żadnych kluczowych wydarzeń, bezpośrednich relacji między „górą” a skutkiem. Bo też nie może być. Przy czym epoka schyłkowego komunizmu, pewnie z racji dorastania w tym okresie, rysowana jest z pewnym sentymentem. Dlaczego? Być może dlatego, iż – może brzmieć paradoksalnie biorąc pod uwagę cenzurę i Rakowiecką – posiadała ona pewne zaplecze kulturowe. To znaczy – tamta epoka była określona pewnymi zasadami i normami, których teraz brak. A wiadomo, mnie przynajmniej, że nie ma wolności bez niewoli. Ostatnie lata zresztą przyniosły tę zatrważającą konkluzję, że ludzie jakoś nie potrafią sobie poradzić z tym, co nazywają wolnością. Jeżeli wszystko wolno – mawiał Bazakbal – to niczego nie ma. Kapitalizm zastąpił jedynie tajne kłamstwo na bardziej jawne (choć ukryte dzięki staraniom psychologów od reklamy – „Chłopców z plakatu”, więc chodzi o dialog) jak i przekreślił pewne mity, dzięki którym naród stanowił jedność („Nowe Warsaw City”).
Nie należałoby jednak zbytnio przeceniać tej interpretacji. Jak już powiedziałem … Ludowa odniosła się szczególnie do okresu dorastania poety. Stąd tak niewiele w opisywanej rzeczywistości gorzkiej ironii („Miejsce urodzenia”), a tak wiele sentymentu („pomyślisz, że listopad nigdy się nie skończy/ ponieważ w telewizji powiedzieli, że na święta pomarańcze nie dopłyną” („Trzynastoletni”).
IV. W micie ocalenia?
„Religia jest mitem mój synu, w który wierzymy w młodości” – tak mógłby powiedzieć Suska, parafrazując Brunona Schulza. Czy tylko w młodości? Czy aby nie od młodości bierze swój początek negacja dogmatów? I tak już zostaje?
Suska z jednej strony stwarza własną mitologię, chociaż w oparciu o postacie literatury (Schulz, Ionesco, Proust), czy też ironicznie konstruując system stwarzania gatunku ludzkiego przez achontów, aniołów i włącza je w istniejący kanon mitologiczny. Nie ma specjalnej różnicy między Bogiem Greków a Bogiem chrześcijan. Wiara nie wynika z istniejącego niezależnie Absolutu, ile z potrzeby stwarzania jej obiektu. W rezultacie książkę Suski zaliczyłbym w poczet „opowieści niepokojących”. Jeżeli istnieje tylko mit – nie ma niczego.
Urodzony w 1971 roku. Poeta, prozaik i krytyk. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Współtwórca grupy poetyckiej „Na Dziko”. Laureat nagrody TVP Kultura "Gwarancja Kultury" (2011). Nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia i Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. Jego wiersze i proza tłumaczone były na czeski, węgierski, włoski i angielski. Mieszka w Chorzowie.
Esej Radosława Kobierskiego towarzyszący premierze książki Radości Grzegorza Kwiatkowskiego.
WięcejRecenzja Radosława Kobierskiego z książki Listopad nad Narwią Julii Fiedorczuk.
WięcejGłos Radosława Kobierskiego w debacie „Książka 2008”.
WięcejKomentarze Adama Wiedemanna, Mariana Stali, Artura Grabowskiego, Radosława Kobierskiego, Karola Maliszewskiego, Rafała Rżanego.
WięcejKomentarze Karola Maliszewskiego, Macieja Roberta, Justyny Sobolewskiej, Tomasza Fijałkowskiego, Bartosza Sadulskiego.
Więcej