recenzje / ESEJE

„Swoje miejsce” obcości

Karol Maliszewski

Recenzja Karola Maliszewskiego towarzysząca premierze książki Wszystko dobrze Marii Krzywdy, wydanej w Biurze Literackim 7 marca 2022 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jeże­li ktoś szu­ka łatwej pocie­chy, to w twór­czo­ści Marii Krzyw­dy jej nie znaj­dzie: Wszyst­ko dobrze wyda­je się pozy­cją bez­ce­re­mo­nial­ną czy wręcz okrut­ną. To raczej wiwi­sek­cja niż baśń lub bal­la­da. Autor­ka widocz­nie nie lubi pod­trzy­my­wać złu­dzeń. Może nawet stoi za tym prze­ko­na­nie doty­czą­ce lite­ra­tu­ry, któ­ra – jak moż­na sądzić – nie powin­na zacho­wy­wać rado­snych pozo­rów doty­czą­cych egzy­sten­cji. Gdy zre­zy­gnu­je z ozdob­ni­ków na próż­no wysy­ła­nych w odbior­czy kosmos, zosta­ją takie nagie zapi­sy; nie­po­zor­ne, a jed­nak poru­sza­ją­ce, jątrzą­ce.

Przy lek­tu­rze towa­rzy­szy­ło mi odczu­cie bra­ku. Na przy­kład: bra­ku roz­ma­chu, bra­ku szer­szej per­spek­ty­wy, jakie­goś wie­lo­okie­go spoj­rze­nia nar­ra­cyj­ne­go. Było to odczu­cie dość para­dok­sal­ne, bo z dru­giej stro­ny wyda­wa­ło mi się, że cze­goś jest w nad­mia­rze, za dużo dro­bia­zgów, nie­istot­nych szcze­gó­łów, w któ­rych nie mogłem dopa­trzyć się sym­bo­licz­ne­go wymia­ru. Krót­ko mówiąc, moje tra­dy­cyj­ne potrze­by czy­tel­ni­cze zde­rzy­ły się z czymś nie­kon­wen­cjo­nal­nym, zaska­ku­ją­cym, odmien­nym. Myślę, że takie zde­rze­nia są w grun­cie rze­czy ocze­ki­wa­ną przez odbior­cę lek­cją. Może to wła­śnie one sta­no­wią, „sól” każ­dej czy­tel­ni­czej przy­go­dy. Wcią­ga i zasta­na­wia już sam tytuł opar­ty na wie­rze w jeden z naj­bar­dziej zuży­tych idio­mów. To „wszyst­ko dobrze” w kolo­kwial­nej prze­strze­ni komu­ni­ka­cyj­nej jest puste jak fla­ko­nik po per­fu­mach z ubie­głe­go stu­le­cia, już nawet cie­nia zapa­chu nie ma. Moim zda­niem w zamy­śle autor­ki uży­cie tego wytar­te­go idio­mu mia­ło zasu­ge­ro­wać, że pod płasz­czy­kiem „wszyst­kie­go dobre­go” jest raczej odwrot­nie – tak sobie albo nawet źle.

To codzien­ne „wszyst­ko dobrze” w świe­tle opo­wia­dań Marii Krzyw­dy nie jest ani „wszyst­kim”, ani też niczym „dobrym”, sytu­uje się poza  przy­ję­tą ska­lą etycz­ną – ani to dobre, ani złe. Raczej potwor­nie nija­kie. Ludzie stwo­rzy­li sobie prze­strzeń wege­ta­cji roz­my­tej, egzy­sten­cji pozba­wio­nej wyra­zi­stych rysów. Jakich­kol­wiek rysów. Etycz­nych, este­tycz­nych, ero­tycz­nych, filo­zo­ficz­nych i tak dalej. Taka wege­ta­cja poza lite­ra­tu­rą, poza wznio­sło­ścią, poza wiel­ki­mi, kla­row­ny­mi nie­gdyś wzor­ca­mi. Zatem w pew­nym sen­sie – poza kul­tu­rą.

Na począt­ku myśla­łem, że autor­ka chce poka­zać dzie­ciń­stwo jako wylę­gar­nię doro­sło­ści. O, pro­szę, takie było dzie­ciń­stwo – mdłe, nija­kie, zapy­zia­łe – w związ­ku z tym potem taką mamy doro­słość, i dalej idąc: takie mamy spo­łe­czeń­stwo. Ale ten pro­sty freu­dow­ski sche­mat też tu raczej nie dzia­ła. Wca­le w tej książ­ce „ciąg dal­szy”, czy­li doro­słość, nie wyni­ka w bez­po­śred­ni i jasny spo­sób z dzie­ciń­stwa. Doro­słość two­rzy swo­je rytu­ały mara­zmu, iner­cji, bez­sen­su i mdło­ści. Wła­śnie – mdło­ści. Nie wiem, dla­cze­go przy lek­tu­rze przy­po­mnia­ły mi się nagle pew­ne frag­men­ty z Sartre’a.

Przy­zna­ję, oso­bli­we to moje czy­ta­nie, bar­dzo subiek­tyw­ne. Gotów jestem przy­siąc, że w tej książ­ce znaj­dzie­cie bar­wy, znaj­dzie­cie inten­syw­ność i inne cuda. W tej chwi­li do mnie jakoś nie dotar­ły. Ude­rzy­ło mnie co inne­go, z cze­go pró­bo­wa­łem zdać spra­wę. Kie­dy zaś czy­tam „Erra­tę” (ostat­nie, jak­by „popraw­ko­we” opo­wia­da­nie), znów obse­syj­nie tęt­ni we mnie Sar­tre w jesz­cze innej posta­ci. W tej z jego Słów. Zaplą­ta­na w sło­wa boha­ter­ka bar­dzo chcia­ła­by, żeby wszyst­ko było dobrze. Kie­dy się­ga po zde­ze­lo­wa­ną maszy­nę do pisa­nia, wycho­dzi jej jed­nak ina­czej. Jak­by w urzą­dze­niu bra­ko­wa­ło nie­któ­rych kla­wi­szy. I ten brak jest wia­ry­god­ny, prze­ko­nu­ją­cy. Wresz­cie „sto­sy obcych słów znaj­du­ją się na swo­ich miej­scach”. Pod­kre­ślam „obcość”. I pod­kre­ślam też „swo­je miej­sca”.

O autorze

Karol Maliszewski

Urodzony w 1960 roku w Nowej Rudzie. Poeta, prozaik, krytyk literacki. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Założyciel Noworudzkiego Klubu Literackiego „Ogma”. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999). Nominowany do NIKE za zbiór krytyk literackich Rozproszone głosy. Notatki krytyka (2007). Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Nowej Rudzie.

Powiązania