
Oclone przyjemności
dzwieki / WYDARZENIA Bogusław Kierc Krzysztof Jaworski Tadeusz PióroZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Krzysztofa Jaworskiego, Bogusława Kierca i Tadeusza Pióry podczas Portu Wrocław 2009.
WięcejEsej Bogusława Kierca towarzyszący wydaniu książki Rafała Wojaczka Prawdziwe życie bohatera, która ukazała się w Biurze Literackim 11 maja 2020 roku.
Wydaje mi się jednym z najpiękniejszych wierszy Rafała Wojaczka. Taka egzaltowana aksjologia może śmieszyć. Pewnie powinien bym, zamiast takiego wyznania, dociekliwie zanalizować tekst, uwydatnić jego toposy i tropy wyobraźni, odsłonić utajnienia erotyki autora.
No tak, ale moje relacje z tym wierszem są nad wyraz osobiste, rzekłbym: niebezpiecznie osobiste. Uosobiony początek poezji jest mi fenomenem tak bliskim i formułującym mnie, że mógłbym powiedzieć, że niemal wszystkie moje tak zwane (jak u Joyce’a) epifanie są konsekwencją spotkania z uosobionym początkiem poezji.
Ciekawe, czy gdybym zwrócił się do którejś z tych osób, które mam za początek poezji, przyjęłyby moją wdzięczność (i utajoną adorację) za coś konkretnie oczywistego w doczesnej wymianie darów. Chyba nie. A sam pewnie uznany byłbym za sentymentalistę, uwiedzionego natchnieniem zesłanym przez wizję ucieleśnioną w powabie tych upostaciowań abstrakcyjnych pojęć Miłości. Bo początek poezji (Początek Poezji) jest, śmiejcie się, śmiejcie, miłością. Co stwierdzając, niczego nie odkrywam ‒ podzielam przekonanie Mandelsztama, dla którego wiersz był aktem miłości. I przecież nie tylko dla niego.
W czerwcu 1969 roku spotkali się w Astorii (zakopiańskim domu pracy twórczej) i prawdopodobnie przypadli sobie – jak to się mówi – do gustu, przebywający tam, stypendysta Związku Literatów Polskich Rafał Wojaczek i wybitny tłumacz literatury francuskiej, krytyk Julian Rogoziński, którego Rafał (w liście do ojca) wymienia wśród „znakomitych” pensjonariuszy obok Stanisława Lema i Janusza Maciejewskiego. Był tam także wtedy Kazimierz Ratoń [któremu „Miło (…) było poznać człowieka o złym samopoczuciu i obojętnego”] i „dwie jakieś wielce powściągliwe niestare niewiasty i jedna stara”.
Rogozińskiemu zadedykował ten wiersz, powstały – jak oznajmia w liście – przy jego „ciągłej obecności (…) za drzwiami, na schodach i na ulicy”. Myślę, że większą „atrakcją” był dla Rogozińskiego Wojaczek niż dla Wojaczka Rogoziński, choć Rafał pewnie inaczej to widział. Był w tym Domu Pracy Twórczej „prawdziwym” literatem, któremu „śniadanie dostarczają do łóżka”. Rozmowy z, obcującym w ich języku, „wyrazicielem” Prousta (którego w Astorii czytał i który „dostarczał” mu „zmiennych wrażeń”), Becketta, Dumasa, Cendrars’a, świetnym literaturoznawcą i krytykiem, były z pewnością czymś nobilitującym, a zarazem potwierdzającym ważność i jedyność Rafała w tym światku literackim.
Skąd się wzięła Atlantyda? Niewykluczone, że w ich rozmowach Tatry pojawiły się jako morzyszcze po Atlantydzie, zważywszy na szczególne poczucie humoru obu panów. A może zabłąkał się tam jakiś Platon?
Myślę sobie, że również zdanie „O, początek poezji swoimi chodzi drogami” może być efektem porannego spotkania przy śniadaniu albo przy obiedzie, bo śniadanie mogło wszak być podane do łóżka.
Nie pytam o „drogiego chłopca” ze snu. Kim jest, kim był po tej stronie jawy. Jeśli był.
Błędna przełęcz, kierpce splecione z włókien ciszy jakoś przywodzą na myśl okoliczności zakopiańskiego „sztafażu” podczas pobytu Rafała w tym siedlisku przy Drodze do Białego. Zakopane jako Atlantyda? Ściślej – morzyszcze po Atlantydzie żeńsko zantopomorfizowane? (Nie wiem, czy pojęcie morzyszcza było Rafałowi przydatne. Ale mogło było, choćby po lekturze Przybosia „Miejsca dwu mórz”). I raptem w tej żeńskiej przełęczy, błędnej, ale jakoś ściśle określonej – między piersiami – jawi się „początek poezji” jako „drogi chłopiec”. Drwiący ze snu (w którym i którym jest) i z poety, któremu się śni, ukazując nie tylko dziewczęcą wdzięczną maskę, ale całą resztę nagości. Resztę, bo stopy obute ma w kierpce splecione z włókien ciszy i dłonie umyślnie wcisnął w rękawiczki, tak by odcisków palców nie zwęszył głód poety, i jeszcze chłodny hełm ma na głowie, gdyż nie podpala mu włosów nawet rozpędzony promień jasnowidzenia. Promień jasnowidzenia śniącego poety.
Drwiący ze snu i śniącego, drogi chłopiec, budzi w nim jednak pragnienie, czy nawet żądzę, by dotknął, potknął się „o kłącze/ Żądzy, które niekiedy aż poza sen wyrasta”.
Nie wiem, czy poza snem, czy poza zakopiańską (rozprzężoną, jak wynika to z listów do ojca) jawą można szukać owego „drogiego chłopca” będącego wcieleniem „początku poezji”.
Doszukiwanie się tropów homoseksualnych może doprowadzić do efektów pięknie zaprzeczających takiej względnej oczywistości.
Nagi jak szczera róża chłopiec jest kimś (czymś?) niesamowicie wyjątkowym wśród bohaterów wierszy Rafała Wojaczka. Bezwstydne oznajmienie, że „gdybym był kobietą dawno miałbym w ustach”, można by uznać za dokonane. Cielesna, erotyczna metafora początku poezji tym jest właśnie: mam w ustach nagość szczerej róży. Tymi ustami wypowiadam każdy Początek Poezji.
Tak napisane, staje się „poetycznością”. Tak napisane o tym, co napisał Wojaczek. A tu nie o poetyczności, czy nawet poetyckości mowa.
Pod tytułowym pytaniem „Czy wiersz może nie być kobietą” , podana nam jest jego ampli- fikacja: ten, co stał się, mnie jedząc/ Wiersz rankiem napisany, nakarmiony nocą,/ Czyż może nie być kobietą?”
W naiwnej zabawie chciałoby się odpowiedzieć: nie może. W takich „okolicznościach”.
Trudno dzisiaj dociec, czy „Początek poezji” jest wierszem rankiem napisanym, ale, że – „nakarmiony nocą”, sam mówi. Zatem wiersz, ten wiersz, jest kobietą i warunkowe „gdybym był” poety przemienia się w dokonane. Ale pamiętajmy o róży Rafała Wojaczka, że jest różą życia. Bez nadużyć metaforycznych w jego mistycznym rozarium.
W wierszu „Dał się nabrać na język, którego nie było” pisze o tym (sobie), który przeżył/ Stuwargową różę nie do całowania.// – Karatową różę/ Nie do wyrażenia?”.
Szczera róża chłopięcej nagości snu jest tą samą różą. Nie do całowania. Nie do wyrażenia.
W ustach.
Poeta, aktor, reżyser, pedagog. Edytor utworów Rafała Wojaczka, dramaturg. Mieszka we Wrocławiu.