recenzje / ESEJE

Ile odpowiedzi, tyle trafień

Marta Podgórnik

Szkic Marty Podgórnik towarzyszący premierze książki 100 wierszy polskich stosownej długości w wyborze Artura Burszty, która ukazała się 23 marca 2015 roku nakładem Biura Literackiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Nie jestem fan­ką anto­lo­gi­za­cji pol­skiej poezji. Jest w tym – z zało­że­nia crème de la crème – ele­ment żwir­ku zosta­wia­ją­cy meta­licz­ny posmak; czyż­by poezja mogła się obro­nić jedy­nie w for­mie zmasowanej/skondensowanej? Nikt już nie ma cza­su ani ocho­ty czy­tać współ­cze­snych poetów, lecz wie­dzio­ny pozy­tyw­nym sno­bi­zmem (w lep­szej wer­sji świa­ta: cie­ka­wo­ścią poznaw­czą) się­gnie po anto­lo­gię? Piguł­ka zamiast serii bole­snych zastrzy­ków? A może bole­sny zastrzyk zamiast wie­lo­mie­sięcz­nej kura­cji? I wresz­cie do kogo kolej­na taka anto­lo­gia mia­ła­by być adre­so­wa­na? Zain­te­re­so­wa­ni pomiesz­czo­ne w niej tek­sty zna­ją dosko­na­le, nie­za­in­te­re­so­wa­ni pozo­sta­ną nie­za­in­te­re­so­wa­ny­mi, sko­ro na ryn­ku wydaw­ni­czym funk­cjo­nu­je od lat sze­reg anto­lo­gii mło­dej poezji, sze­re­go­wa­nej opcjo­nal­nie i kate­go­ry­zo­wa­nej wedle róż­nych, i w zasa­dzie rów­no­praw­nych, widzi­mi­się redak­to­rów. Czy któ­ra­kol­wiek z tych pozy­cji wśli­zgnie się na listę szkol­nych lek­tur, zastę­pu­jąc nie­chcia­ne i nie­udol­ne lek­cje o poezji swo­istym bry­kiem? Moż­li­we. I nie­ko­niecz­ne.

100 wier­szy pol­skich sto­sow­nej dłu­go­ści nie jest jed­nak typo­wą anto­lo­gią. Autor wybo­ru, Artur Bursz­ta, nie uda­je, że oto skła­da w ręce czy­tel­ni­ków rze­tel­ny raport, pano­ra­mę, szkic kra­jo­bra­zu przed, w trak­cie czy po bitwie. Nic z tych rze­czy. Bitwy nie było, pozo­sta­je zatem doku­ment ponad dwu­dzie­sto­let­nie­go roman­su z lite­ra­tu­rą. Zapis oso­bi­stych czy­tel­ni­czych doświad­czeń i zauro­czeń. Oso­bi­stych przy­jaź­ni z wier­sza­mi i auto­ra­mi od dwu­dzie­stu lat zwią­za­ny­mi z wydaw­nic­twem, któ­re na mapę wychy­nę­ło zni­kąd i pra­co­wi­cie budo­wa­ło swo­ją, dziś nie do prze­ocze­nia, pozy­cję. Artur Bursz­ta to wydaw­ca ze wszech miar nie­ty­po­wy. Po pierw­sze i naj­waż­niej­sze, nie jest lite­ra­tem, nie publi­ku­je (bo czy nie pisze, to już inna spra­wa) tek­stów lite­rac­kich ani kry­tycz­nych, zosta­wia­jąc to swo­im auto­rom. Z tego co wiem, nie może tego o sobie powie­dzieć żaden z innych liczą­cych się w naszej niszy edy­tor­skiej wydaw­ców. Po dru­gie, i nie mniej istot­ne: swo­je pry­wat­ne gusta i uprze­dze­nia sta­ran­nie oddzie­la od pla­nów wydaw­ni­czych, dzię­ki cze­mu w dość ogra­ni­czo­nej prze­strze­ni mogą koeg­zy­sto­wać bez­ko­li­zyj­nie pro­po­zy­cje z naj­róż­niej­szych para­fii. Tym samym anto­lo­gia tak róż­nych gło­sów nie może sta­no­wić żad­ne­go rodza­ju mani­fe­stu, czy to este­tycz­ne­go, czy pro­gra­mo­we­go.

Jeśli ist­nie­je jaka­kol­wiek nić prze­wod­nia, wokół któ­rej autor wybo­ru osnuł swo­ją opo­wieść, będzie to banal­ne w swej odwiecz­no­ści i absur­dal­ne w (nie)oczywistości pyta­nie: czym jest poezja? Uni­wer­sal­ne, bo jak się oka­zu­je, każ­dy z piszą­cych choć raz, na swój uni­kal­ny spo­sób, usi­ło­wał dać na nie odpo­wiedź. Refe­ren­cyj­nie lub refe­ra­cyj­nie. Zesta­wie­nie owych prób odpo­wie­dzi owo­cu­je zatem książ­ką, któ­ra jest nie tyl­ko zbio­rem stu wier­szy pol­skich sto­sow­nej dłu­go­ści, nie śro­do­wi­sko­wym the best of, nie dzien­nicz­kiem fascy­na­cji sze­fa wydaw­nic­twa (choć daje się czy­tać na każ­dym z wymie­nio­nych, i na wie­lu innych pozio­mach), ale con­cept albu­mem à rebo­urs. Ile odpo­wie­dzi, tyle tra­fień. Zadzi­wia­ją­co bli­sko środ­ka tar­czy; ale nie ma tar­czy, nie ma środ­ka. Jest kra­jo­braz, w któ­rym może się zda­rzyć wszyst­ko, choć wszyst­ko już się zda­rzy­ło.

Nie ma tu sen­su wymie­nia­nie auto­rów ani tytu­łów wier­szy; spis tre­ści przy­da się począt­ku­ją­cym, czuj­ni czy­tel­ni­cy dosko­na­le zna­ją i tek­sty, i oso­by. Nie ma też sen­su wysi­lo­ne kon­stru­owa­nie kon­tek­stu dla – po pro­stu – pre­zen­ta­cji stu wier­szy, któ­re towa­rzy­szą nam od ponad dwu­dzie­stu lat, i będą towa­rzy­szyć zawsze. Raz prze­czy­ta­ne, nigdy nie zapo­mnia­ne. Nie jestem fan­ką anto­lo­gi­za­cji wspo­mnień; ale sko­ro są żywe, faj­nie mieć je na papie­rze.

O autorze

Marta Podgórnik

Ur. w 1979 r., poetka, krytyczka literacka, redaktorka. Laureatka Nagrody im. Jacka Bierezina (1996), stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nominowana do Paszportu „Polityki” (2001), laureatka Nagrody Literackiej Gdynia (2012) za zbiór Rezydencja surykatek. Za tomik Zawsze nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej (2016) oraz do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2016). W 2017 r. wydała nakładem Biura Literackiego tom Zimna książka, który również nominowany był do tych samych nagród. Książka Mordercze ballady przyniosła autorce Nagrodę Poetycką im. Wisławy Szymborskiej oraz nominację do Nagrody Literackiej Nike. Mieszka w Gliwicach.

Powiązania