Wizyjna wyobraźnia Romana Honeta ma charakter kosmogoniczny, stwarzający, co uwyraźnia się w jego dwóch ostatnich tomikach, opatrzonych znaczącymi tytułami piąte królestwo i świat był mój. Kreacja w jego wierszach łączy się ściśle z odkrywaniem. Jak w mitach dawnych kultur jego opowieść o stworzeniu świata jest jednocześnie opowieścią o jego poznaniu – genezis staje się „nowiną” – ewangelią poety głoszącego swoje wtajemniczenie. Honet jednakże dobrze wie, że niemożliwe jest tworzenie ex nihilo, choć, co świetnie ilustruje genezyjskość najnowszego tomu, rozpoczynają go wiersze o nicości („zimowe porządki”, „dlatego jest nic”, „lilia”). I nie może być inaczej, skoro materiami, które służą mu do tworzenia „jego” świata, są istniejąca i doświadczana przez niego zmysłami, emocjami i intelektem rzeczywistość oraz słowa.
Rzeczywistość i słowa mają „przeszłość”, o której tak mówi bohater wiersza „bieg. robak”: „przeszłość. tam się spotkamy. // nic innego nie ma”. I ta wypowiedź, jak i inne epifanijne refleksje rozsiane po utworach tomiku świat był mój, ma charakter poznawczego „objawienia”. Natomiast echa kulturowej przeszłości rozbrzmiewają w kompleksach przywoływanych przez Honeta kulturowych toposów i motywów, a także w licznych parafrazach „skrzydlatych słów”, które stały się tytułami wierszy (np. „dlatego jest nic”), aforystycznymi frazami (niekiedy wyodrębnionymi kursywą, jak liczne przytoczenia w poemacie „rozmowa trwa dalej”) oraz puentami wierszy: „umarły raz wychodzi z domu / i już na zawsze zostaje w pracy” („poradnia wszelkich religii”), „dlaczego, po co byliśmy” („trasy kolejowe”).
Wśród kulturowych tropów tomu zwraca uwagę wszechobecna motywika religijna, wywiedziona z tradycji judeochrześcijańskiej. Pojawiają się: Bóg, mesjasz, modlitwy, hostia, diakoni, ikonopisi, Biblia, Talmud, Boże Narodzenie, kolędnicy, klasztor, kapliczka. Nawet drobne przedmioty, o których opowiada poeta, niepokojąco kojarzą się z narzędziami Męki Pańskiej (Arma Christi): gąbką, powrozami, młotem i gwoździami. W zamykającym tom cyklu „dla śpiącej” zwracają uwagę rozbudowane, polemiczne odwołania do biblijnej Księgi Genezis. Kochankowie spotykają się w sadzie, wśród jabłoni, kusi ich gad, poznają Boga. Choć można spojrzeć na ten poetycki cykl jako na intertekstualny dialog z romantycznymi mistyczno-miłosnymi poematami, na przykład utworem Endymion Johna Keatsa, którego bohater przemierza oniryczne krainy w poszukiwaniu objawionej mu we śnie kochanki. Ten trop podpowiada czytelnikom autor, cytując w motcie fragment Byrona: „Więc się spacerów skończył czas / Do późna w ciemną noc”. „Śpiąca” to skądinąd trafne metaforyczne określenie dla „biernych” heroin utworów pisarzy romantyzmu, w które rzutowali oni swoje marzenia, fantazmaty i kompleksy.
W tomie świat był mój zwraca uwagę odwrócenie kolejności wydarzeń znanych z synoptycznych ewangelii. Ewangelia Honeta jest, na wzór przywołanej w motcie wiersza „poradnia wszelkich religii” apokryficznej Ewangelii Filipa, ewangelią odwróconą – ewangelią na opak. Rozpoczyna się od wiersza „zimowe porządki”, opowiadającego o grzebaniu zmarłego, kończy zaś cyklem parafrazującym biblijną opowieść o Raju. W ostatnim wierszu tomiku „gwóźdź” para bohaterów podczas rytuału zabójstwa, który powtarza Pasję, odzyskuje utraconą w Biblii nieśmiertelność. Honet zdaje się podążać śladami gnostyckich objawień, odrzuconych przez oficjalne religie i kościoły. Z wielu powodów wydają mu się bliższe charakterowi współczesności, w której grzechem pierworodnym nie jest już zjedzenie owocu z Drzewa Poznania, a nieodległa Zagłada, bliska poecie nie tylko czasowo, ale i przestrzennie. Wszak pochodzi z nieodległych od Oświęcimia podkrakowskich Krzeszowic, które pojawiają się w kilku wierszach tomu jako „miasteczko leżące między wzgórzami” („garść soli”). Przywołuje je także postać pochodzącego stamtąd poety Stanisława Czycza, który nazwał Krzeszowice swoim Sorrento („stanisław czycz wraca do sorrento”).
Motywów Zagłady nie jest w najnowszym tomie Honeta tak wiele, jak w jego pierwszych książkach alicja i Pójdziesz synu do piekła. Wydaje się jednak, że wczesne rozpoznanie Zagłady jako grzechu pierworodnego nowoczesności stało się fundamentem jego światopoglądu. Być może z niego wywodzi się ważny dla dokonanej przez niego metamorfozy motywu biblijnego Raju obraz „białych jabłoni z dymu z krematoriów” z otwierającego cykl „dla śpiącej” wiersza „jabłonie” oraz konsekwentne metaforyzowanie świata jako rzeźni, której stwórca i sprawca bóg „zasnął […]: swój fartuch, sztywny od zakrzepłej krwi, / postawił na podłodze” („gwóźdź”).
Najbardziej zadziwiającą właściwością wyobraźni Honeta jest ujawnianie rozmaitych aporii oraz próby ich przełamywania, znoszenia i przekraczania. Interesują go te najbardziej istotne: życie – śmierć, świat – zaświat, miłość – okrucieństwo, człowiek – zwierzę, cudowność – horror, piękno – brzydota, jawa – sen, wizjonerstwo – somatyczność, mróz – ogień, wzniosłość i patos kontra wulgaryzmy i kolokwialność. Ich przykładami są takie oto, trudne do oddzielenia, cudowne i przerażające obrazy z najnowszego tomu: „chłopcy z niskopodłogowego autobusu / gdy biegną z maczetami, by oświetlić miasto” („sen o głowie pod płynnym niebem”) i z wiersza „spowiadający odwraca się”:
[…] noce wpadały
ukradkiem, na chwilę, przez sad
płynęły rzeki z dymiącego szkła
i pies oblany benzyną świecił nam do snu.
nie zasnęliśmy nigdy.
Przychodzi mi do głowy tylko jedno porównanie – język i obrazy, którymi w Czarnym potoku opisywał wojenną rzeczywistość Leopold Buczkowski, łącząc w strumieniu mowy to, co straszne, cudowne, miłosne, dobre i złe, bohaterskie i podłe, plugawe i wzniosłe. W jego doświadczeniach i przeżyciach wartości tak bardzo przemieszały się z antywartościami, że próba ich wydestylowania zafałszowałaby złożoność ludzkich zachowań i wieloznaczność zdarzeń.
Honeta zajmuje obmyślanie ewangelii jako parabolicznego klucza do współczesnego, upadłego świata zmąconych wartości, zła, które odradza się wciąż w nowych formach, i zagadki śmierci. W jego książce żyjący są zaledwie fragmentem, forpocztą nieskończenie od nich większej wspólnoty zmarłych. To ich punkt widzenia przyjmuje poeta, im oddaje głos w wierszach z tomu świat był mój. W poemacie „rozmowa trwa dalej” i liryku „staruch w skrzyni” nawiązuje do antycznej figury prozopopei – rozmowy umarłych. Bohaterowie innych wierszy tomiku wiodą osobliwy żywot zmartwychwstałych, po śmierci wcielają się w zwierzęta, stają się nawiedzającymi żywych duchami i upiorami.
Honet jest jednym z tych poetów, których wyobraźnię zajmuje i inspiruje pogranicze życia i śmierci. W kontrze do opisywanej na początku tomiku nicości, którą postrzega jako twór nie-ludzki („nic jest – i jest trudniejsze, / pochodzi od zdolniejszych bogów, którzy potrafią / stworzyć nicość” – napisał w wierszu „dlatego jest nic”), wymyśla rozmaite formy życia w i po śmierci („nikt nie zaśnie / pod ziemią – przysięgam” – z wiersza „nikt nie zaśnie” oraz znaczące tytuły liryków: „śmierć a ptaki”, „inspektor pól urnowych”, „powieszonego wstępowanie w rybę”, „o łazarzu latającym”, „miesiąc nieśmiertelnych”). W jego utworach, podobnie jak w wierszach Jarosława Marka Rymkiewicza, Ewy Lipskiej i Tomasza Różyckiego, szczególnie wiele się dzieje w krainie śmierci, która jest wypełniona gorączkową, mentalną aktywnością umarłych. Życie nie kończy się w chwili śmierci, ale się od niej zaczyna, jakby poeta ilustrował przytoczony w motcie wiersza „poradnia wszelkich religii” fragment Ewangelii Filipa: „Ci, co powiadają: / najpierw będzie się umierać, / a potem powstawać z martwych, mylą się”.
Z tego punktu widzenia wyjątkowej mocy nabiera pytanie z wiersza „trasy kolejowe”, które cytowałam na początku tekstu: „dlaczego, po co byliśmy”? Czym jest życie? Nie bez powodu tak wiele w tomie motywów kolejowych. Pociągi, wagony, lokomotywy, torowiska i tunele od ponad stu lat ilustrują w literaturze i sztukach wizualnych topos inicjacyjnej podróży – wyprawy bohaterów w zaświaty i do piekła oraz są metonimią umierania – przejścia z życia w śmierć. Poeta podobnie jak gnostycy uważa, że ziemskie życie jest długą inicjacją, szeregiem prób, którym zostaliśmy poddani przez złego demiurga – uwięzieni w podatnym na rany, starzejącym się ciele, zmuszani do odgrywania tragicznych, pełnych przemocy, egzystencjalnych scenariuszy. Jakby każdy z żyjących był „zaszytym w skórę myszy lub pająka” mesjaszem, który w mistrzowskim liryku „nikt nie zaśnie” przychodzi na świat, wyłaniając się dosłownie spod ziemi, w miejscu zniszczonym i zaniedbanym, które poeta nazywa „domem bez kobiety”.
Czy w opisywanej w tomie świat był mój dramatycznej inicjacji w życie pojawiają się jakieś wartości? Na pewno jest nią proces poznania – gnoza, która odsłania pesymistyczną prawdę o człowieku – zabawce w ręku gorszego boga, istnieniu jako nie tyle „byciu ku śmierci”, co bycie pośmiertnym. Drugą z odnajdywanych w życiu wartości jest miłość, która u Honeta nie jest wyłącznie uczuciem łączącym dwoje ludzi. Podobnie jak u pitagorejczyków, a także w gnozie i celtyckich mitach miłosnych, miłość jest noumenem, realnie istniejącą wartością, mocą, boską iskrą, która z niewiadomych powodów objawia się tylko na Ziemi, wcielona w ludzi i zwierzęta. Nie można jej wydestylować i oddzielić od materii. Przekracza granice życia, łączy żywych z umarłymi, chroni przed nicością. Jej odnalezienie i przeżycie jest bodaj jedyną rekompensatą za tragizm życia, bo tylko w nim i podczas jego trwania można ją odnaleźć. Dla pełni istnienia, dla nieśmiertelności, konieczne jest „w materię wstąpienie”. Tak rozumiem przesłanie zamykającego tom cyklu „dla śpiącej”.
Kilka lat temu w dłuższym eseju o poezji Honeta napisałam, że przy próbach odczytania znaczeń jego wieloznacznych, trudnych i tajemniczych wierszy krytycy są ograniczeni swoją wiedzą, wyobraźnią, empatią, kręgiem zainteresowań i zgromadzonych doświadczeń, które mocno odzwierciedlają się w ich interpretacjach i je determinują. Nie inaczej jest na pewno z przedstawionym tu przeze mnie odczytaniem. Jedno wydaje mi się pewne – odwrócona ewangelia Honeta nie zamyka, a otwiera drogę poznania.