recenzje / ESEJE

Pośmiertne życie poety

Tomasz Kunz

Recenzja Tomasza Kunza towarzysząca nowemu wydaniu książki Ostatnia wolność, które ukazuje się w Biurze Literackim 26 kwietnia 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

mam dużo wier­szy w szu­fla­dzie
mam dużo wier­szy na skła­dzie

(T. Róże­wicz, „wyprze­daż w fir­mie TADZIO”)

Pośmiert­ne losy twór­czo­ści zmar­łych poetów to temat na osob­ną roz­pra­wę z pogra­ni­cza histo­rii i socjo­lo­gii lite­ra­tu­ry, rzecz bowiem doty­czy zarów­no dorob­ku twór­cze­go nie­ży­ją­ce­go auto­ra, jak i decy­zji wydaw­ni­czo-edy­tor­skich, w któ­rych nie­ba­ga­tel­ną rolę odgry­wa­ją wzglę­dy eko­no­micz­ne i mar­ke­tin­go­we. Poja­wia­ją­ce się na ryn­ku edy­cje wier­szy, zarów­no tych ogło­szo­nych dru­kiem za życia pisa­rza, jak i tych spo­czy­wa­ją­cych jesz­cze w ręko­pi­sach, bywa­ją czę­sto rezul­ta­tem trud­nych kom­pro­mi­sów i roz­strzy­gnięć, moty­wo­wa­nych nie tyl­ko wzglę­da­mi arty­stycz­ny­mi. Tomy z wier­sza­mi poety uka­zu­ją­ce się po jego śmier­ci wpły­wa­ją zna­czą­co na kształt i dyna­mi­kę recep­cji jego twór­czo­ści oraz spo­sób jej postrze­ga­nia i funk­cjo­no­wa­nia w świa­do­mo­ści czy­tel­ni­ków. Wszyst­ko to dzie­je się już jed­nak bez udzia­łu auto­ra, pozba­wio­ne­go moż­li­wość decy­do­wa­nia o publi­ka­cji swo­ich utwo­rów oraz for­mie, jaką owe publi­ka­cje przy­bie­ra­ją.

Kwe­stie te trze­ba mieć na uwa­dze, bio­rąc do ręki dwie, wyda­ne przez Biu­ro Lite­rac­kie książ­ki z wier­sza­mi Tade­usza Róże­wi­cza, któ­re nie są już w sen­sie ści­słym książ­ka­mi Róże­wi­cza, bo nie przez nie­go zosta­ły uło­żo­ne i przy­go­to­wa­ne do dru­ku. Oko­licz­ność ta nabie­ra dodat­ko­wej wagi, gdy przy­po­mni­my sobie, jak sta­ran­nie i skru­pu­lat­nie Róże­wicz opra­co­wy­wał tomy swo­ich wier­szy, jak czę­sto – już na eta­pie korek­ty autor­skiej – wpro­wa­dzał popraw­ki do utwo­rów, wyco­fy­wał je lub zmie­niał ich układ i kolej­ność. Nie mniej­sze zna­cze­nie przy­wią­zy­wał do wybo­rów swo­ich wier­szy. Za każ­dym razem – nie tyl­ko poprzez selek­cję tek­stów, ale tak­że poprzez ich układ oraz zmia­ny (na ogół skró­ty) wpro­wa­dza­ne w poszcze­gól­nych utwo­rach – sta­rał się powie­dzieć czy­tel­ni­ko­wi coś nowe­go o swo­jej twór­czo­ści, jej dyna­micz­nym, wciąż prze­kształ­ca­ją­cym się (nie)porządku, nie­ocze­ki­wa­nych sen­sach ujaw­nia­ją­cych się za spra­wą odkry­wa­nych na nowo rela­cji i związ­ków mię­dzy wier­sza­mi. Tomy wyda­ne przez Biu­ro Lite­rac­kie z koniecz­no­ści wpi­su­ją się w tę prak­ty­kę i na jej tle muszą być roz­pa­try­wa­ne.

Przy­go­to­wa­ny przez Jana Sto­lar­czy­ka, wie­lo­let­nie­go i wiel­ce zasłu­żo­ne­go edy­to­ra twór­czo­ści Róże­wi­cza, tom zaty­tu­ło­wa­ny Ostat­nia wol­ność skła­da się z pięt­na­stu wier­szy, pocho­dzą­cych z ostat­nich lat życia poety i publi­ko­wa­nych wcze­śniej, z jed­nym wyjąt­kiem, na łamach „Odry”, „Kwar­tal­ni­ka Arty­stycz­ne­go” i „Topo­su”. Oczy­wi­stym dowo­dem zasług Jana Sto­lar­czy­ka dla twór­czo­ści auto­ra Pła­sko­rzeź­by jest ostat­nie opu­bli­ko­wa­ne za życia poety, dwu­na­sto­to­mo­we wyda­nie jego dzieł zebra­nych. Nie moż­na jed­nak zapo­mi­nać o reda­go­wa­nych przez tegoż Sto­lar­czy­ka póź­nych tomach wier­szy Róże­wi­cza, do któ­rych wyda­wa­nia nie­stru­dze­nie poetę zachę­cał i w któ­rych opra­co­wa­niu miał swój wyraź­ny i stop­nio­wo rosną­cy udział. Widać to dosko­na­le na przy­kła­dzie tomu to i owo, któ­re­go stał się de fac­to współ­twór­cą jako autor posło­wia, będą­ce­go nie tyl­ko czy raczej nie tyle redak­tor­skim dopo­wie­dze­niem, ile kry­tycz­nym komen­ta­rzem do twór­czo­ści (i bio­gra­fii) Róże­wi­cza oraz pró­bą cho­ciaż­by czę­ścio­wej reali­za­cji Róże­wi­czow­skie­go pro­jek­tu pisar­skie­go, dla któ­re­go inspi­ra­cją mia­ły być dedy­ka­cje zamiesz­czo­ne w ofia­ro­wa­nych poecie książ­kach. Sta­ło się tak oczy­wi­ście za spra­wą świa­do­mej decy­zji Róże­wi­cza, dla któ­re­go był to, jak moż­na się domy­ślać, prze­my­śla­ny i wyni­ka­ją­cy z logi­ki jego póź­nej twór­czo­ści gest swo­istej arty­stycz­nej i egzy­sten­cjal­nej abdy­ka­cji, osta­tecz­ne­go porzu­ce­nia rosz­czeń do stwo­rze­nia suwe­ren­ne­go i domknię­te­go poetyc­kie­go dzie­ła. Wyra­zem tego sta­ła się nie tyl­ko zgo­da na publi­ko­wa­nie – ujmu­jąc rzecz łagod­nie – mniej uda­nych arty­stycz­nie utwo­rów, ale tak­że goto­wość „podzie­le­nia się” autor­stwem swo­ich ksią­żek, odstą­pie­nia od wyłącz­ne­go pra­wa do wła­snej twór­czo­ści i tra­dy­cyj­nie poj­mo­wa­nej ory­gi­nal­no­ści jako zwy­cza­jo­wej mia­ry jej ran­gi i zna­cze­nia. Jeśli doda­my do tego kło­po­ty z jed­no­znacz­nym usta­le­niem przy­na­leż­no­ści gatun­ko­wej ostat­nich ksią­żek Róże­wi­cza, zawie­ra­ją­cych oprócz wier­szy tak­że frag­men­ty pro­zy, quasi-sce­nicz­ne utwo­ry saty­rycz­ne, pasti­sze, rysun­ki, zdję­cia, listy i dedy­ka­cje, obja­wi nam się cała względ­ność i nie­pre­cy­zyj­ność takie­go okre­śle­nia jak „nowy autor­ski tom wier­szy Róże­wi­cza”. Ani kwe­stia nowo­ści (ory­gi­nal­no­ści), ani autor­stwa, ani przy­na­leż­no­ści gatun­ko­wej nie są bowiem w tym przy­pad­ku jed­no­znacz­nie i wyraź­nie roz­strzy­gnię­te. Pro­blem pole­ga na tym, że gest Róże­wi­cza, o ile dobrze go rozu­miem, wła­śnie dla­te­go, że unie­moż­li­wia osta­tecz­ne domknię­cie jego twór­czo­ści i prze­pro­wa­dze­nie wyraź­nej linii demar­ka­cyj­nej mię­dzy „swo­im” a „cudzym”, nie tyl­ko nie umniej­sza odpo­wie­dzial­no­ści edy­to­rów jego pośmiert­nej spu­ści­zny, ale nie­po­mier­nie ją zwięk­sza, wpi­su­jąc nie­ja­ko ich decy­zje wydaw­ni­cze w ramy autor­skie­go pro­jek­tu. Zga­dzam się z Andrze­jem Skren­dą, któ­ry w recen­zji tomu to i owo napi­sał, że „nie jest to po pro­stu nowa książ­ka Róże­wi­cza, ale raczej post­scrip­tum” do jego twór­czo­ści. Ozna­cza to jed­nak, że to, co nastę­pu­je „po piśmie”, po tym co „napi­sa­ne”, zosta­je świa­do­mie włą­czo­ne przez poetę w obręb wła­sne­go dzie­ła, któ­ry otwie­ra je tym samym na ele­men­ty zewnętrz­ne i inau­gu­ru­je jesz­cze za swo­je­go życia post­mor­tu­al­ną fazę wła­snej twór­czo­ści, nie pozwa­la­jąc na pre­cy­zyj­ne okre­śle­nie jej koń­ca. To kolej­ne, nie­ocze­ki­wa­ne zna­cze­nie oso­bli­we­go, wid­mo­we­go trwa­nia poezji Róże­wi­cza po zade­kre­to­wa­nej przez nie­go „śmier­ci poezji”. Wska­zu­ją­ce tak­że na jej resen­ty­men­tal­ny wymiar, wyni­ka­ją­cy z prze­śla­du­ją­ce­go ją poczu­cia nad­mier­nie prze­dłu­żo­ne­go trwa­nia, przy­bie­ra­ją­ce­go – nie­ja­ko wbrew woli pod­mio­tu, choć za jego przy­zwo­le­niem – cha­rak­ter prze­wle­kły, pozba­wio­ny per­spek­ty­wy zamknię­cia, wią­żą­cy się sil­nie z poczu­ciem roz­cza­ro­wa­nia, zawo­du i nie­speł­nio­ne­go ocze­ki­wa­nia.

Domi­nu­ją­cym moty­wem Ostat­niej wol­no­ści jest pokrew­ne tym resen­ty­men­tal­nym dozna­niom poczu­cie uby­wa­nia i kur­cze­nia się świa­ta, zwią­za­ne zarów­no z odcho­dze­niem bli­skich osób, jak i z nara­sta­ją­cym poczu­ciem obco­ści oraz zmę­cze­nia coraz mniej zro­zu­mia­łą, cha­otycz­ną rze­czy­wi­sto­ścią. W ele­gij­nym żegna­niu się ze świa­tem wybrzmie­wa wyraź­nie wola odcię­cia się od jało­we­go i wyja­ła­wia­ją­ce­go zgieł­ku świa­ta – wyra­żo­na wprost w tytu­ło­wym utwo­rze tomu – a tak­że wątek zagu­bie­nia, w przej­mu­ją­cy spo­sób dają­cy o sobie znać w otwie­ra­ją­cym książ­kę wier­szu „***[obraz na ścia­nie…]” w meta­fo­rach zagu­bio­ne­go cza­su i zagu­bio­ne­go Boga, któ­re­go poeta nie potra­fi oca­lić od nie­ist­nie­nia.

nie widzę zegar­ka
któ­ry odmie­rza moje życie
gdzieś się zapo­dział (tyka)
czas
nie widzę też
Boga
zawie­ru­szył się
na skrzy­żo­wa­niu
fides et ratio
dłu­go wal­czy­łem
o jego ist­nie­nie
prze­gra­łem

gdzieś mię­dzy krze­słem łóż­kiem
i sto­łem zapo­dział się
wszech­mo­gą­cy wszech­moc­ny
Pan Bóg stwo­rzy­ciel
nie­ba i zie­mi

prze­gra­łem
wal­kę o Boga
moją sie­dem­dzie­się­cio­let­nią
woj­nę reli­gij­ną

W książ­ce znaj­dzie­my tak­że trzy intym­ne, prze­peł­nio­ne deli­kat­no­ścią i nie­ty­po­wą dla Róże­wi­cza bez­po­śred­nią uczu­cio­wo­ścią, wier­sze poświę­co­ne żonie. Oprócz nich na uwa­gę zasłu­gu­ją dwa utwo­ry („w mło­do­ści” i „*** [Wit­ka­cy uwa­żał dotyk…]), któ­re, jak pisze w „Nocie wydaw­ni­czej” Jan Sto­lar­czyk, „są notat­ka­mi do nie­na­pi­sa­ne­go wier­sza o doty­ku i innych zmy­słach”. Moż­na tyl­ko żało­wać, że Róże­wicz nigdy wier­sza o tym naj­bar­dziej „cie­le­snym” ze zmy­słów nie napi­sał, bo utwór taki mógł­by rzu­cić inte­re­su­ją­ce świa­tło na powi­kła­ną kwe­stię jego sto­sun­ku do cia­ła i funk­cji doty­ku: tej naj­bar­dziej wia­ry­god­nej i dosłow­nej for­my kon­tak­tu ze świa­tem mate­rial­nym. Ude­rza­ją­cą i nie­co zaska­ku­ją­cą cechą tej nie­wiel­kiej ksią­żecz­ki jest to, że dopie­ro w tych kil­ku­na­stu roz­pro­szo­nych wier­szach, pisa­nych w ostat­nim okre­sie życia, Róże­wicz zda­je się zaspo­ka­jać ocze­ki­wa­nie wyra­ża­ne przez tak wie­lu kry­ty­ków w odnie­sie­niu do jego póź­nej twór­czo­ści. Wyda­je się – naresz­cie! – „dora­stać” do wize­run­ku Sta­re­go Poety, któ­ry – zamiast gor­szyć rubasz­ny­mi żar­ta­mi i kar­ko­łom­ny­mi saty­ra­mi – przy­bie­ra pasu­ją­cy do jego wie­ku, pełen wyro­zu­mia­łej akcep­ta­cji ton kon­tem­pla­cyj­ny, żegna­jąc się ze świa­tem w spo­sób sto­sow­ny dla Sta­re­go Mistrza. Moż­na się tyl­ko zasta­na­wiać, czy Róże­wicz był­by zado­wo­lo­ny z tej jed­no­rod­nej, ele­gij­nej tona­cji, zabar­wio­nej deli­kat­ną, choć wyraź­ną nutą roz­cza­ro­wa­nia, i czy nie zde­cy­do­wał­by się wpro­wa­dzić do niej paru zgrzy­tli­wych, dyso­nan­so­wych dźwię­ków.

Zani­ka­nie, blak­nie­cie, nice­stwie­nie, zacie­ra­nie się kon­tu­rów rze­czy i zja­wisk – to moty­wy, wokół któ­rych skom­po­no­wa­ny został wybór wier­szy Róże­wi­cza przy­go­to­wa­ny przez Jac­ka Guto­ro­wa w serii 44. Poezja pol­ska od nowa. Zamie­rze­niem serii jest przy­po­mi­na­nie poetów nie­słusz­nie zapo­mnia­nych lub pre­zen­to­wa­nie twór­czo­ści poetów zna­nych w nie­zna­nych dotych­czas per­spek­ty­wach, wyła­nia­ją­cych się z autor­skich wybo­rów opra­co­wa­nych przez poetów współ­cze­snych. Wybór doko­na­ny przez Jac­ka Guto­ro­wa – poetę, a jed­no­cze­śnie jed­ne­go z naj­cie­kaw­szych kry­ty­ków i komen­ta­to­rów współ­cze­snej poezji, mają­ce­go tak­że w swo­im dorob­ku wni­kli­we inter­pre­ta­cje twór­czo­ści Róże­wi­cza – wyróż­nia się przej­rzy­stym i suge­styw­nym zamy­słem. Gro­ma­dzi wier­sze, w któ­rych ujaw­nia się cha­rak­te­ry­stycz­ny dla auto­ra Nie­po­ko­ju i obec­ny w jego poezji od cza­su debiu­tu impe­ra­tyw, któ­ry Guto­row nazy­wa „pra­gnie­niem zamilk­nię­cia, zawie­sze­nia gło­su, wyj­ścia z poezji, cał­ko­wi­te­go zatar­cia inskryp­cji, znik­nię­cia”. W Zni­ka­niu znaj­dzie­my zarów­no wier­sze kano­nicz­ne, dosko­na­le zna­ne czy­tel­ni­kom poezji Róże­wi­cza, jak i utwo­ry rza­dziej przy­wo­ły­wa­ne i komen­to­wa­ne, któ­re, dzię­ki umie­jęt­ne­mu osa­dze­niu w kon­tek­ście, brzmią czę­sto zaska­ku­ją­co świe­żo i intry­gu­ją­co (tak dzie­je się cho­ciaż­by w przy­pad­ku wier­sza „Na ścię­cie drze­wa”).

War­to pamię­tać, że jest to pierw­szy wybór wier­szy Róże­wi­cza, któ­re­go auto­rem nie jest on sam (w wyda­nym w 2014 roku przez wro­cław­skie wydaw­nic­two War­stwy tomie zaty­tu­ło­wa­nym Wier­sze prze­czy­ta­ne, zawie­ra­ją­cym dodat­ko­wo pły­tę CD z nagra­niem Tade­usza Róże­wi­cza czy­ta­ją­ce­go wła­sne utwo­ry, zarów­no wybór, jak i układ wier­szy są jesz­cze dzie­łem poety). Już choć­by ta oko­licz­ność okre­śla ska­lę trud­no­ści przed­się­wzię­cia, któ­re­go pod­jął się Guto­row i z któ­re­go wywią­zał się zna­ko­mi­cie, uka­zu­jąc w swo­im wybo­rze w spo­sób suge­styw­ny i moc­ny jeden z pod­sta­wo­wych para­dok­sów tej poezji, pole­ga­ją­cy na tym, że w dła­wią­cym doświad­cze­niu utra­ty i zała­ma­nia się języ­ka oraz wyni­ka­ją­cym z tegoż doświad­cze­nia kon­se­kwent­nym gło­sze­niu nie­mo­cy i wyczer­pa­nia poezji Róże­wicz odna­lazł nie­ocze­ki­wa­nie źró­dło jej trwa­nia i ukry­tej siły.

Jak zawsze w tego rodza­ju przy­pad­kach moż­na mieć wąt­pli­wo­ści i zastrze­że­nia co do pod­ję­tych przez auto­ra decy­zji. Trud­no mi się na przy­kład pogo­dzić z nie­obec­no­ścią w tak pomy­śla­nym i „tema­tycz­nie” skom­po­no­wa­nym tomie „Vršac­kiej ele­gii” czy – zwłasz­cza – wier­sza „***(Wyga­śnię­cie Abso­lu­tu nisz­czy…)”, cho­ciaż rozu­miem dosko­na­le ogra­ni­cze­nia wyni­ka­ją­ce z narzu­co­ne­go przez pra­wo serii limi­tu utwo­rów. Zasad­ni­cza wąt­pli­wość doty­czy jed­nak tego, co w innym przy­pad­ku nale­ża­ło­by bez waha­nia uznać za nie­kwe­stio­no­wa­ny atut i zale­tę wybo­ru, a mia­no­wi­cie kon­se­kwen­cji i spój­no­ści obra­zu, jaki wyła­nia się lek­tu­ry Zni­ka­nia. Guto­row jest oczy­wi­ście zbyt wytraw­nym czy­tel­ni­kiem poezji i zbyt sub­tel­nym znaw­cą twór­czo­ści Róże­wi­cza, by tego nie­bez­pie­czeń­stwa nie dostrze­gać (ponie­kąd sam zwra­ca na nie uwa­gę, pisząc w zamiesz­czo­nym na koń­cu książ­ki tek­ście zaty­tu­ło­wa­nym „Zamiast posło­wia” o dwóch prze­ciw­staw­nych i trud­nych do pogo­dze­nia ten­den­cjach wpi­sa­nych w twór­czość auto­ra Nie­po­ko­ju: skłon­no­ści do swo­istej nade­kspre­sji oraz upodo­ba­nia do sto­so­wa­nia środ­ków ubo­gich, pro­wa­dzą­cych ku poezji wyci­szo­nej, ist­nie­ją­cej na gra­ni­cy zamilk­nię­cia). Guto­row posta­no­wił poka­zać Róże­wi­cza zafa­scy­no­wa­ne­go pro­ce­sem zani­ka­nia, obumie­ra­nia poezji, języ­ka i rze­czy­wi­sto­ści, eks­po­nu­jąc nad­zwy­czaj waż­ny dla auto­ra Pła­sko­rzeź­by „wątek wyczer­pa­nia języ­ko­wych moż­li­wo­ści opi­su świa­ta i czło­wie­ka”. Ceną za taką decy­zję sta­ła się jed­nak nie­obec­ność tych utwo­rów, któ­re wnio­sły­by do tego obra­zu tak waż­ny dla twór­czo­ści Róże­wi­cza ele­ment wewnętrz­nej sprzecz­no­ści.

Kon­klu­zja mogła­by być zatem nastę­pu­ją­ca. Nastał czas, w któ­rym wszel­kie decy­zje edy­tor­skie i wydaw­ni­cze podej­mo­wa­ne będą nie tyle nawet „w imie­niu” Róże­wi­cza, ile „w imię” Róże­wi­cza, a więc osta­tecz­nie w imię przy­szłych losów jego poezji. Dobrze się sta­ło, że „pośmiert­ne życie” poezji Róże­wi­cza zapo­cząt­ko­wa­ły wła­śnie te dwie książ­ki, przy­go­to­wa­ne przez oso­by w spo­sób szcze­gól­ny do reali­za­cji takie­go zada­nia pre­de­sty­no­wa­ne. Dobrze się sta­ło, bo wyzna­cza­ją one stan­dar­dy pro­fe­sjo­na­li­zmu, do któ­rych będę musie­li rów­nać tak­że następ­ni wydaw­cy. Ostat­nia wol­ność i Zni­ka­nia to książ­ki waż­ne i opra­co­wa­ne z peł­ną świa­do­mo­ścią cią­żą­cej na redak­to­rach odpo­wie­dzial­no­ści, choć nie roz­wie­wa to wąt­pli­wo­ści i zastrze­żeń towa­rzy­szą­cych ich lek­tu­rze. Wąt­pli­wo­ści te nie wyni­ka­ją jed­nak z edy­tor­skich zanie­dbań czy błę­dów, ale z prze­ko­na­nia o roli i zna­cze­niu zarów­no tych, jak i wszyst­kich przy­szłych, zwłasz­cza popu­lar­nych, wyso­ko­na­kła­do­wych wybo­rów wier­szy oraz edy­cji utwo­rów znaj­du­ją­cych się wciąż jesz­cze w ręko­pi­sach, któ­rych obec­ność na ryn­ku wpły­wać będzie na dal­szą recep­cję twór­czo­ści Róże­wi­cza w stop­niu nie mniej­szym niż opra­co­wa­nia kry­tycz­ne i nauko­we jego pisar­skie­go dorob­ku.

O autorze

Tomasz Kunz

Adiunkt w Katedrze Antropologii Literatury i Badań Kulturowych na Wydziale Polonistyki UJ, tłumacz, historyk i teoretyk literatury. Autor książki Strategie negatywne w poezji Tadeusza Różewicza (Kraków 2005).

Powiązania

Nieobecność dzieła

recenzje / ESEJE Tomasz Kunz

Recen­zja Toma­sza Kun­za z książ­ki Morze Kara­lu­chów Tom­ma­sa Lan­dol­fie­go, wyda­nej w prze­kła­dzie Hali­ny Kra­lo­wej i Anny Wasi­lew­skiej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 28 listo­pa­da 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 22 maja 2017 roku.

Więcej

Poeta po końcu świata

wywiady / o pisaniu Stanisław Bereś Tadeusz Różewicz

Roz­mo­wa Sta­ni­sła­wa Bere­sia z Tade­uszem Róże­wi­czem, towa­rzy­szą­ca nowe­mu wyda­niu książ­ki Ostat­nia wol­ność, któ­re uka­zu­je się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 kwiet­nia 2021 roku.

Więcej

Ostatnia wolność Tadeusza Różewicza

recenzje / IMPRESJE Agnieszka Grabowska

Recen­zja Agniesz­ki Gra­bow­skiej z książ­ki Ostat­nia wol­ność Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Wszystkie pożegnania Różewicza

recenzje / ESEJE Włodzimierz Jurasz

Recen­zja Wło­dzi­mie­rza Jura­sza z książ­ki Ostat­nia wol­ność Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

„ciężko jest wracać…”

recenzje / ESEJE Przemysław Koniuszy

Recen­zja Prze­my­sła­wa Koniu­sze­go z książ­ki Ostat­nia wol­ność Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie Biblio­te­ka Mło­de­go Czło­wie­ka.

Więcej