recenzje / ESEJE

Tadeusza Różewicza wiersze fantomowe

Przemysław Dakowicz

Posłowie Przemysława Dakowicza towarzyszące premierze książki Wiersze odzyskane Tadeusza Różewicza, wydanej w Biurze Literackim 4 października 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

W opu­bli­ko­wa­nej na łamach „Życia Lite­rac­kie­go” w sierp­niu 1954 roku dys­ku­sji na temat poezji Tade­usza Róże­wi­cza, w któ­rej udział wzię­li Adam Wło­dek, Hen­ryk Vogler, Jan Bole­sław Ożóg, Jerzy Zagór­ski i Julian Przy­boś, ostat­ni z wymie­nio­nych twór­ców, nie­for­mal­ny patron tuż­po­wo­jen­ne­go suk­ce­su auto­ra Nie­po­ko­ju i Czer­wo­nej ręka­wicz­ki, sfor­mu­ło­wał bodaj naj­czę­ściej cyto­wa­ną opi­nię doty­czą­cą spo­so­bu, w jaki mło­dy poeta uro­dzo­ny w Radom­sku zdo­był sobie miej­sce na kra­jo­wym par­na­sie lite­rac­kim. „Są poeci – mówił – któ­rzy dłu­go dobi­ja­ją się u wrót poezji o swo­ją muzę, dłu­go jąka­ją swo­ją praw­dę, dla któ­rej nie mają języ­ka, i są poeci, któ­rzy jak Miner­wa z gło­wy Jowi­sza wyska­ku­ją zupeł­nie zbroj­ni. Z debiu­tu­ją­cych po woj­nie jeden jedy­ny poeta wystą­pił w peł­nej zbroi swej wyobraź­ni. To był wła­śnie Róże­wicz. […] Był to od razu zdu­mie­wa­ją­co doj­rza­ły głos generacji”[1]. For­mu­łę Przy­bo­sia przy­ta­cza­no i prze­dru­ko­wy­wa­no przede wszyst­kim ze wzglę­du na jej wyra­zi­stą obra­zo­wość i ude­rza­ją­cą, a tak poręcz­ną dla auto­rów syn­tez histo­rycz­no­li­te­rac­kich sen­ten­cjo­nal­ność – nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że ów wygło­szo­ny ex cathe­dra sąd został opar­ty na fał­szy­wych pod­sta­wach. Oko­licz­no­ści „debiu­tu” Róże­wi­cza mogły się koja­rzyć z mito­lo­gicz­ną opo­wie­ścią o naro­dzi­nach peł­no­zbroj­nej bogi­ni mądro­ści, sztu­ki i lite­ra­tu­ry jedy­nie tym, któ­rzy nie­zbyt dobrze zna­li poetyc­kie począt­ki auto­ra lub pomi­ja­li mil­cze­niem wcze­sne eta­py jego lite­rac­kie­go ter­mi­no­wa­nia.

Zanim w mar­cu 1947 roku uka­zał się Nie­po­kój[2], tom powszech­nie dziś uzna­wa­ny za jeden z kamie­ni milo­wych pol­skiej poezji XX-wiecz­nej, Róże­wicz wydał dwie inne książ­ki. W roku 1946 w Czę­sto­cho­wie, dokąd jesz­cze pod­czas oku­pa­cji prze­pro­wa­dzi­ła się rodzi­na Ste­fa­nii i Wła­dy­sła­wa Róże­wi­czów, nakła­dem Spół­dziel­ni Wydaw­ni­czo-Arty­stycz­nej „Sło­wo” wyszedł tomik W łyż­ce wody opa­trzo­ny pod­ty­tu­łem Saty­ry. Jesz­cze wcze­śniej, w roku 1944, odbi­to na powie­la­czu 100 egzem­pla­rzy Ech leśnych, zbio­ru par­ty­zanc­kich tek­stów kapra­la pod­cho­rą­że­go Tade­usza Róże­wi­cza, pod­pi­sa­nych jego kon­spi­ra­cyj­nym pseu­do­ni­mem – „Satyr”[3]. To wła­śnie Echa leśne sta­no­wi­ły fak­tycz­ny debiut książ­ko­wy mło­de­go auto­ra.

Debiut pra­so­wy przy­padł na cza­sy przed­wo­jen­ne. Pierw­szym tek­stem Róże­wi­cza, któ­ry docze­kał się dru­ku cza­so­pi­śmien­ne­go, był głos nie­speł­na szes­na­sto­let­nie­go ucznia, człon­ka Soda­li­cji Mariań­skiej, w dys­ku­sji na temat roli kina i fil­mu w pro­pa­go­wa­niu świa­to­po­glą­du chrześcijańskiego[4]. Swo­ją opi­nię w tej mate­rii wyra­żał jako dru­gi z bra­ci Róże­wi­czów – w tek­ście nawią­zy­wał wprost do wcze­śniej dru­ko­wa­nej wypo­wie­dzi Janusza[5]. Pierw­szym wier­szem przy­szłe­go auto­ra Nie­po­ko­ju opu­bli­ko­wa­nym w pra­sie nie była, jak przy­pusz­cza Zbi­gniew Majchrowski[6], oda „Do sza­re­go pra­cow­ni­ka”, lecz „Modlitwa”[7].

Wcze­sne wier­sze Tade­usza Róże­wi­cza, jeśli nie były prze­dru­ko­wy­wa­ne w edy­cjach zbio­ro­wych, pozo­sta­ją nie­mal nie­zna­ne. Z naj­pierw­szy­mi z nich, tymi, któ­re gim­na­zja­li­sta z Radom­ska publi­ko­wał w pra­sie mło­dzie­żo­wej, zapo­znać się mogli jedy­nie filo­lo­go­wie z cał­kiem dziś licz­ne­go kla­nu „róże­wi­czo­lo­gów” – przed laty cyto­wał je i pisał o nich Tade­usz Kłak[8]. Debiu­tanc­kie powie­la­czo­we Echa leśne zosta­ły ponow­nie wyda­ne w przed­ostat­niej deka­dzie minio­ne­go wie­ku, lecz więk­szą część wier­szy z ksią­żecz­ki W łyż­ce wody przed­sta­wio­no czy­tel­ni­kom tyl­ko raz, w roku 1946[9]. Dla ogó­łu odbior­ców de fac­to nie­do­stęp­na pozo­sta­je rów­nież pierw­sza edy­cja Nie­po­ko­ju – zna­ne są jedy­nie utwo­ry prze­dru­ko­wy­wa­ne w wyda­niach zbio­ro­wych. Tym­cza­sem duża gru­pa tek­stów z tego tomu nie zosta­ła w nich uwzględniona[10]. Skło­ni­ło to nawet jed­ne­go z bada­czy do uzna­nia Nie­po­ko­ju za książ­kę „nie­mal zapomnianą”[11].

Prze­ko­na­nie, że w obra­zie twór­czo­ści Róże­wi­cza utrwa­lo­nym w świa­do­mo­ści czy­tel­ni­czej są zasad­ni­cze luki, któ­re doma­ga­ją się wypeł­nie­nia, legło u pod­staw prac nad niniej­szym tomem. Pierw­szy zamysł był nastę­pu­ją­cy: zebrać wszyst­ko, co nie tra­fi­ło do ksią­żek, lecz mia­ło druk cza­so­pi­śmien­ni­czy. Zamysł ów w dużej czę­ści uda­ło się zre­ali­zo­wać. W pli­ku przy­go­to­wa­nym dla wydaw­cy pierw­sze pró­by poetyc­kie Róże­wi­cza sąsia­do­wa­ły z jego mło­dzień­czy­mi wypo­wie­dzia­mi kry­tycz­ny­mi („Poezja jadal­na czy nie­ja­dal­na”, „Prak­ty­kan­tom poetyc­kim”), obok wier­szy z lat czter­dzie­stych wybrzmie­wał gorz­ki wojen­ny kon­tra­punkt – opu­bli­ko­wa­ny w kon­spi­ra­cyj­nym „Czy­nie Zbroj­nym” arty­kuł „Sło­wo o żoł­nie­rzu pol­skim” (z jego powo­du kapral „Satyr” musiał opu­ścić swój oddział partyzancki[12]), a po pierw­szych powo­jen­nych saty­rach dru­ko­wa­nych w „Gło­sie Naro­du”, „Szpil­kach” i „Kocyn­drze”, po utwo­rach, któ­re weszły do Nie­po­ko­ju, ale nie zna­la­zły się póź­niej w żad­nej z edy­cji zbio­ro­wych, nastę­po­wa­ły nie­zna­ne frag­men­ty rela­cji z podró­ży po Cze­cho­sło­wa­cji i Węgrzech, obszer­ne frag­men­ty zarzu­co­ne­go dra­ma­tu o Mie­czy­sła­wie Bucz­ku i zapo­dzia­ne opo­wia­da­nia dla mło­dzie­ży, odna­le­zio­ne w rocz­ni­kach „Pło­my­ka” z pierw­szej poło­wy lat pięć­dzie­sią­tych; były tam od daw­na nie­czy­ta­ne krót­kie pro­zy, listy doku­men­tu­ją­ce zasad­ni­czy spór z Julia­nem Przy­bo­siem, wspo­mnie­nia o Leopol­dzie Staf­fie i Sta­ni­sła­wie Pię­ta­ku, prze­oczo­ne roz­mo­wy oraz krót­kie notat­ki o cha­rak­te­rze intym­no-oso­bi­stym – sło­wem: wiel­kie bogac­two odbi­ja­ją­ce­go się w tek­stach życia.

W trak­cie pra­cy nad tym Róże­wi­czow­skim „lasem rze­czy” zda­łem sobie spra­wę, że waru­nek wstęp­nej selek­cji – druk cza­so­pi­śmien­ny, po któ­rym nie nastę­pu­je publi­ka­cja książ­ko­wa – to kry­te­rium nie­do­sko­na­łe. Nie ule­ga­ło wąt­pli­wo­ści, że czy­tel­ni­ka trze­ba skon­fron­to­wać rów­nież z czę­ścią utwo­rów z trud­no dostęp­nych wcze­snych tomi­ków, że musi on mieć moż­li­wość pozna­nia pier­wot­nych wer­sji tek­stów, któ­rych kształt osta­tecz­ny w istot­ny spo­sób odbie­ga od kształ­tu wyj­ścio­we­go.

Robo­czy plik się roz­ra­stał. Wydaw­ca uświa­do­mił mi, jak wie­le trud­no­ści for­mal­no-praw­nych trze­ba by poko­nać w krót­kim cza­sie, aby tak pomy­śla­na książ­ka mogła się uka­zać na set­ną rocz­ni­cę uro­dzin Poety. Prze­ko­nu­ją­cy oka­zał się rów­nież argu­ment doty­czą­cy jed­no­rod­no­ści for­mal­nej – nie w każ­dych oko­licz­no­ściach syl­wicz­ność bywa zale­tą. Posta­no­wi­li­śmy osta­tecz­nie, że w pew­nym odstę­pie cza­so­wym uka­żą się dwa tomy zbie­ra­ją­ce nie­zna­ne i mniej zna­ne tek­sty auto­ra Zie­lo­nej róży. Pierw­szy z nich trzy­ma­ją Pań­stwo w ręku. Skła­da­ją się na nie­go wier­sze pisa­ne od koń­ca lat trzy­dzie­stych minio­ne­go wie­ku do koń­ca pierw­szej deka­dy obec­ne­go stu­le­cia, sta­no­wią­ce świa­dec­two trwa­ją­cej prze­szło 70 lat nad­zwy­czaj­nej aktyw­no­ści twórczej[13].

Kwe­stie perio­dy­za­cyj­ne

Jed­ną z waż­niej­szych kwe­stii, jakie poja­wia­ły się w trak­cie kom­po­no­wa­nia zarów­no tomu pier­wot­ne­go, zbie­ra­ją­ce­go roz­pro­szo­ne po cza­so­pi­smach tek­sty Róże­wi­cza, jak i książ­ki zawie­ra­ją­cej jedy­nie utwo­ry wier­szo­wa­ne, było pyta­nie o to, czy w obrę­bie tych spe­cy­ficz­nych struk­tur dało­by się wyod­ręb­nić gru­py utwo­rów w istot­ny spo­sób róż­nią­cych się od pozo­sta­łych. Sło­wem – czy pisar­stwo auto­ra Ech leśnych to pro­ces o prze­bie­gu fazo­wym? A co za tym idzie: czy porzą­dek faz wyzna­cza­ją jakieś wyra­zi­ste cezu­ry?

Gdy kie­dyś udzie­la­łem odpo­wie­dzi na podob­nie brzmią­ce pytanie[14], odwo­ła­łem się do pro­po­zy­cji inter­pre­ta­cyj­nych Ryszar­da Nycza[15]. Teraz postrze­gał­bym rzecz nie­co ina­czej – przede wszyst­kim ze wzglę­du na widocz­ną w Wier­szach odzy­ska­nych nad­re­pre­zen­ta­cję utwo­rów, któ­re wyszły spod pió­ra czło­wie­ka mło­de­go i bar­dzo mło­de­go (mło­dzie­niec ów uczył się pisa­nia, poszu­ki­wał wła­sne­go języ­ka, dopie­ro wstę­po­wał na dro­gę, na któ­rej miał się prze­dzierz­gnąć w kogoś, kogo nazy­wa się „poetą”, „pisa­rzem”, „twór­cą”). Mniej inte­re­su­ją­ce wyda­ją się tu prze­mia­ny poety­ki (i pro­ble­ma­ty­ki) w doj­rza­łej twór­czo­ści auto­ra Na powierzch­ni poema­tu i w środ­ku – zacie­ka­wie­nie budzą przede wszyst­kim poszcze­gól­ne eta­py wcho­dze­nia w pisar­ską doro­słość, zdo­by­wa­nia lite­rac­kich „szli­fów”, budo­wa­nia twór­czej samo­świa­do­mo­ści.

Naj­wcze­śniej­sze z dru­ko­wa­nych tek­stów wypad­nie zali­czyć do juwe­ni­liów. Jak dłu­gi był czas lite­rac­kie­go „ter­mi­no­wa­nia”? Jego począ­tek da się okre­ślić mniej wię­cej ści­śle: pierw­sza dru­ko­wa­na wypo­wiedź Tade­usza Róże­wi­cza pocho­dzi z maja 1937 roku, pierw­szy wiersz został opu­bli­ko­wa­ny dokład­nie rok póź­niej. Od kie­dy jed­nak moż­na mówić o jed­no­znacz­nym wej­ściu ambit­ne­go mło­dzień­ca w rolę „czło­wie­ka pió­ra”, o jego swo­istym spro­fe­sjo­na­li­zo­wa­niu się? Sądzę, że moment ów to póź­na jesień roku 1943.

W sierp­niu 1943 roku Róże­wicz, któ­ry ukoń­czył już kurs w taj­nej pod­cho­rą­żów­ce, otrzy­mał powo­ła­nie do leśne­go oddzia­łu AK. Jego dowód­cą został uro­dzo­ny pod Radom­skiem Sta­ni­sław Soj­czyń­ski (ps. „Woj­nar”, „Zbi­gniew”, „War­szyc”), przed woj­ną nauczy­ciel języ­ka pol­skie­go w jed­nej ze wsi w okrę­gu czę­sto­chow­skim, a we wcze­snym okre­sie powo­jen­nym owia­ny legen­dą twór­ca anty­ko­mu­ni­stycz­ne­go Kon­spi­ra­cyj­ne­go Woj­ska Polskiego[16]. Po latach towa­rzy­sze bro­ni Tade­usza Róże­wi­cza będą żar­to­wać, że debiu­to­wał on na roz­kaz „Warszyca”[17]. Takie posta­wie­nie spra­wy ma swo­ją pod­sta­wę w fak­tach – przy­szły autor Nie­po­ko­ju został bowiem wyzna­czo­ny do peł­nie­nia w oddzia­le funk­cji pod­ofi­ce­ra kul­tu­ral­no-oświa­to­we­go. Oto jak sam wspo­mi­nał owo wyda­rze­nie:

Była jesień. Pada­ły desz­cze, w sza­ła­sach zro­bi­ło się zim­no; uszczel­nia­li­śmy dachy mchem, tro­chę gałę­zia­mi, ale powo­li trze­ba było myśleć o zie­mian­kach lub o solid­niej­szych pomiesz­cze­niach niż sza­ła­sy. Oddział szy­ko­wał się do Świę­ta 11 Listo­pa­da, wia­do­mo było, że będzie Msza świę­ta, będą goście z tere­nu, z Obwo­du, z pobli­skich leśni­czó­wek […]

Na kil­ka dni przed Świę­tem Komen­dant wezwał mnie do sie­bie i powie­dział, że trze­ba by jesz­cze coś dla ducha:

– No więc widzi­cie „Satyr”, trze­ba pójść po rozum do gło­wy i coś napi­sać – jakieś wier­szy­ki, humo­re­ski… Papier macie? Jakieś kaje­ty są prze­cież… no i ołó­wek… a resz­ta to już wasza gło­wa. Cho­dzi o to, że – widzi­cie – jest sło­wo i tyl­ko sło­wem da się tych ludzi skle­ić w jed­ną całość, a humor też nie zawa­dzi, bo wie­cie, że nastro­je nie są tęgie… Jesień idzie, zima…[18]

Ta brze­mien­na w skut­ki roz­mo­wa z dowód­cą oddzia­łu par­ty­zanc­kie­go sta­no­wi, jak się zda­je, pierw­szą istot­ną cezu­rę w „pisar­skim życio­ry­sie” Róże­wi­cza. To wte­dy, w listo­pa­dzie roku 1943, mło­dy poeta po raz pierw­szy sta­je się – by przy­wo­łać wywie­dzio­ną z pism Nor­wi­da for­mu­łę jego war­szaw­skich rówie­śni­ków z krę­gu „Sztu­ki i Naro­du” – „orga­ni­za­to­rem wyobraź­ni”, to od tej chwi­li pozna­je w prak­ty­ce, na czym pole­ga spo­łecz­na funk­cja lite­ra­tu­ry (dru­gie i ostat­nie z tego rodza­ju doświad­czeń przy­pad­nie bodaj na pierw­szą poło­wę lat pięć­dzie­sią­tych – epo­kę zna­czo­ną mię­dzy inny­mi „zaan­ga­żo­wa­ny­mi” toma­mi Pięć poema­tów i Czas któ­ry idzie)[19]. Wzię­cie na sie­bie obo­wiąz­ków auto­ra i redak­to­ra par­ty­zanc­kiej „gazet­ki ścien­nej” noszą­cej tytuł „Głos z Krza­ka” to moment ozna­cza­ją­cy sfor­so­wa­nie pierw­sze­go pro­gu świa­do­mo­ścio­we­go – wszyst­ko, co wyszło spod pió­ra Róże­wi­cza przed listo­pa­dem 1943, skłon­ny był­bym zali­czyć do juwe­ni­liów; kolej­ne trzy lata z okła­dem będą w roz­wo­ju twór­czym mło­de­go poety okre­sem przej­ścio­wym, cechu­ją­cym się wie­lo­kie­run­ko­wo­ścią i do pew­ne­go stop­nia cha­otycz­no­ścią poszu­ki­wań.

Dro­ga do peł­nej pisar­skiej doj­rza­ło­ści wciąż jest dale­ka. To, co w póź­niej­szych latach czy­tel­ni­cy skłon­ni będą­roz­po­zna­wać jako „dyk­cję Róże­wi­czow­ską”, nie ukształ­to­wa­ło się w jed­nym rzu­cie czy sko­ku, ale było rezul­ta­tem pro­ce­su. Ów „kry­sta­li­zu­ją­cy się wzo­rzec własny”[20], ów wyróż­nia­ją­cy się na tle poko­le­nia głos wybrzmie­wa wyraź­nie dopie­ro w Czer­wo­nej ręka­wicz­ce[21]. W Nie­po­ko­ju, któ­ry jawi się jako rezul­tat poszu­ki­wań i skom­pli­ko­wa­nych kom­pro­mi­sów arty­stycz­nych, Róże­wicz nie jest jesz­cze w peł­ni Róże­wi­czem.

Okres mię­dzy listo­pa­dem 1943 a pierw­szym kwar­ta­łem 1947 roku widział­bym zatem jako przed­pro­że i próg twór­czej doj­rza­ło­ści auto­ra Ech leśnych. Zary­zy­ko­wał­bym tezę, że peł­nię pisar­skiej samo­świa­do­mo­ści i umie­jęt­no­ści warsz­ta­to­wych osią­ga poeta już po publi­ka­cji Nie­po­ko­ju, w momen­cie, gdy zysku­je zdol­ność roz­róż­nia­nia, co w jego tek­stach jest kal­ką i repe­ty­cją, co zaś rezul­ta­tem wła­snej pra­cy i oso­bi­stą arty­stycz­ną zdo­by­czą.

Usta­lo­ny w rezul­ta­cie pra­cy nad Wier­sza­mi odzy­ska­ny­mi (robo­czy) porzą­dek eta­pów w poetyc­kim roz­wo­ju Tade­usza Róże­wi­cza wyglą­dał­by zatem nastę­pu­ją­co:

  1. Okres juwe­nil­ny (maj 1937 – jesień 1943);
  2. Na pro­gu doj­rza­ło­ści: poszu­ki­wa­nie języ­ka (listo­pad 1943 – wio­sna 1947);
  3. Doj­rza­łość i peł­nia samo­świa­do­mo­ści poetyc­kiej (po Nie­po­ko­ju).

O ukła­dzie ele­men­tów w Wier­szach odzy­ska­nych

Pier­wot­nym kry­te­rium dobo­ru tek­stów była ich publi­ka­cja cza­so­pi­śmien­na nie­skut­ku­ją­ca obec­no­ścią w żad­nej ze zna­nych ksią­żek Tade­usza Róże­wi­cza. Lista zosta­ła następ­nie uzu­peł­nio­na o wybra­ne wier­sze z tomów W łyż­ce wody i Nie­po­kójoraz o gru­pę utwo­rów, któ­re w książ­kach zyska­ły kształt znacz­nie odbie­ga­ją­cy od wer­sji pier­wot­nych.

Tek­sty zosta­ły uło­żo­ne według porząd­ku chro­no­lo­gicz­ne­go – w dwa blo­ki.

Na blok pierw­szy skła­da­ją się pier­wo­dru­ki cza­so­pi­śmien­ne. Każ­dy z nich zaopa­trzo­ny jest w metrycz­kę zawie­ra­ją­cą pełen adres biblio­gra­ficz­ny, a w przy­pad­ku wier­szy dru­ko­wa­nych przed rokiem 1947 tak­że w infor­ma­cję o dacie uka­za­nia się pisma. Jeśli autor umie­ścił pod tek­stem sygna­tu­rę tem­po­ral­ną, to ona, a nie data dru­ku cza­so­pi­śmien­ne­go, decy­do­wa­ła o miej­scu wier­sza w sze­re­gu. W przy­pad­ku pię­ciu utwo­rów – „Umar­ły chło­piec”, „Dia­log trze­ci”, „Wrze­sień 1939 rok”, „Kształt cza­su” i „foto­gra­fia” – moment powsta­nia i miej­sce w sze­re­gu są dorozumiane[22]. (Tek­sty poda­je­my w ory­gi­nal­nym kształ­cie, z zacho­wa­niem oso­bli­wo­ści inter­punk­cji i pisow­ni – tej ostat­niej nie moder­ni­zu­je­my, nawet jeśli współ­cze­sne zasa­dy orto­gra­ficz­ne znacz­nie odbie­ga­ją od zasad obo­wią­zu­ją­cych w momen­cie publi­ka­cji wier­sza. Kory­gu­je­my jedy­nie ewi­dent­ne prze­ocze­nia i błę­dy redak­to­rów, np. sło­wo „czy­ha­nie” z „Ele­gii na powrót umar­łych poetów” daje­my bez uster­ki orto­gra­ficz­nej).

Tek­sty z krót­sze­go blo­ku dru­gie­go zło­ży­ły się na Aneks. Zosta­ły tu zebra­ne sekun­dar­ne wer­sje wier­szy, nie­kie­dy wyraź­nie dłuż­sze lub krót­sze od pier­wo­dru­ków.

Książ­kę otwie­ra­ją utwo­ry reli­gij­ne dru­ko­wa­ne w mie­sięcz­ni­ku Soda­li­cji Mariań­skich „Pod Zna­kiem Marii”, a tak­że wier­sze nasto­let­nie­go ucznia radomsz­czań­skie­go Gim­na­zjum Spo­łecz­ne­go im. Felik­sa Fabia­nie­go wycią­gnię­te z łamów „Ape­lu” (orga­nu Związ­ku Zrze­szeń Urzęd­ni­ków Sądo­wych i Pro­ku­ra­tor­skich RP), pił­sud­czy­kow­skich „Czer­wo­nych Tarcz” i łódz­kie­go mie­sięcz­ni­ka spo­łecz­no-arty­stycz­ne­go „Wymia­ry”. Po gru­pie tek­stów z pierw­szej poło­wy lat czter­dzie­stych nastę­pu­je blok wier­szo­wa­nych satyr, któ­re Róże­wicz publi­ko­wał tuż po woj­nie na łamach czę­sto­chow­skie­go „Gło­su Naro­du”, by nie­któ­re z nich prze­dru­ko­wać w tomi­ku W łyż­ce wody. Por­tre­to­wa­ły one i „na gorą­co” komen­to­wa­ły naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­ne zja­wi­ska spo­łecz­ne tam­te­go cza­su – publi­ku­je­my je ze wzglę­du na ich fak­tycz­ną nie­do­stęp­ność. Ten ostat­ni argu­ment w istot­ny spo­sób wpły­nął rów­nież na decy­zję o włą­cze­niu do książ­ki 10 wier­szy z tomu Nie­po­kój, któ­rych autor póź­niej nie przedrukowywał[23].

Chro­no­lo­gicz­na lek­tu­ra tek­stów z lat 1945–1946 daje czy­tel­ni­ko­wi moż­li­wość dostrze­że­nia spe­cy­ficz­nie Róże­wi­czow­skiej naprze­mien­no­ści, nie­kie­dy rów­no­cze­sno­ści, tonu naj­głę­biej poważ­ne­go i humo­ry­stycz­no-saty­rycz­ne­go. Ta dwu­to­ro­wość pisar­stwa auto­ra Uśmie­chów i Duszycz­ki docho­dzić będzie do gło­su raz po raz aż do lat naj­póź­niej­szych. Na kar­tach Wier­szy odzy­ska­nych jest ona aż nad­to widocz­na; una­ocz­nia­ją ją z jed­nej stro­ny utwo­ry takie jak: „Na pod­kra­kow­skim let­ni­sku gry i zaba­wy (pod­słu­cha­ne)”, „usta­wy” czy „Samo-cho­dzik (bal­la­da o głu­pim kie­row­cy)”, z dru­giej – „Praw­da”, „Zawsze” czy póź­na „Pani­ka”, poetyc­ki zapi­sek z roku 2008, zamy­ka­ją­cy listę wydo­by­tych z cza­so­pism zapo­zna­nych utwo­rów Tade­usza Róże­wi­cza.

Uważ­ne przej­rze­nie Anek­su, w któ­rym pomiesz­czo­no odmia­ny wier­szy z zasad­ni­czej czę­ści książ­ki, pozwa­la raz jesz­cze uzmy­sło­wić sobie, iż autor tomów zawsze frag­ment i zawsze frag­ment. recyc­ling część wła­snych tek­stów trak­to­wał jako rezer­wu­ar pomy­słów, struk­tur seman­tycz­nych, nar­ra­cji czy obra­zów cze­ka­ją­cych na roz­wi­nię­cie, skró­ce­nie lub prze­kształ­ce­nie, doma­ga­ją­cych się prze-pisa­nia. Naj­le­piej widać to bodaj na przy­kła­dzie dwóch utwo­rów: (1) oko­licz­no­ścio­we­go, sta­no­wią­ce­go gest pisar­skiej szczo­dro­bli­wo­ści wobec przy­ja­ciół wier­sza-żar­tu czy wier­sza-wspo­mnie­nia „Frag­ment”, po latach roz­ra­sta­ją­ce­go się w jed­ną z istot­nych wypo­wie­dzi pro­gra­mo­wych, bez mała emble­ma­tów póź­nej twór­czo­ści Róże­wi­cza, oraz (2) nie­jed­no­rod­nej, trój­dziel­nej „Czu­ło­ści”, któ­ra pod pier­wot­nym tytu­łem i w pier­wot­nym kształ­cie nigdy nie zosta­ła powtó­rzo­na – posłu­ży­ła nato­miast jako „pre­fa­bry­kat” dla dwóch wier­szy z odręb­nych tomów: „Krta­ni wol­no­ści” z Czer­wo­nej ręka­wicz­ki i „Gło­sów” z Pię­ciu poema­tów.

Wize­ru­nek poety – prze­su­nię­cia, korek­ty, uzu­peł­nie­nia

Porów­nu­jąc dru­ko­wa­ną wer­sję słyn­ne­go tek­stu *** [„Czas na mnie”] z jego wer­sja­mi ręko­pi­śmien­ny­mi, posłu­ży­łem się kie­dyś obra­zo­wym okre­śle­niem „wiersz fantomowy”[24]. Dru­gą z meta­for, na któ­rych opar­łem wte­dy inter­pre­ta­cyj­ny wywód, była meta­fo­ra „ampu­ta­cji”. Przy­po­mnij­my: obok czter­na­sto­wer­so­we­go utwo­ru *** [„Czas na mnie”] w tomie Pła­sko­rzeź­ba wydru­ko­wa­no foto­ko­pię zawie­ra­ją­cą odmia­ny ręko­pi­śmien­ne, z któ­rych jed­na jest nie­mal trzy­krot­nie dłuż­sza od final­nej wer­sji dru­ko­wa­nej. Ta ostat­nia powsta­ła dzię­ki odcię­ciu więk­szo­ści wer­sów, co nazwa­łem „ampu­ta­cją tek­stu”, przy czym powo­ła­łem się na Róże­wi­czow­ski komen­tarz do „Bia­łych grosz­ków” z Roz­mo­wy z księ­ciem. „Jak czło­wiek, któ­re­mu usu­nię­to koń­czy­nę – pisa­łem – odczu­wa real­ny, dotkli­wy ból w odcię­tym, nie­ist­nie­ją­cym frag­men­cie wła­sne­go cia­ła – tak wiersz, któ­re­go część ampu­to­wa­no, pozo­sta­je w para­dok­sal­nym związ­ku z czę­ścią usuniętą”[25].

W trak­cie prac nad zbio­rem utwo­rów roz­pro­szo­nych zda­łem sobie spra­wę, że for­mu­łę „ampu­ta­cji” i poezji „fan­to­mo­wej” moż­na by zasto­so­wać do Wier­szy odzy­ska­nych i do całej twór­czo­ści auto­ra Nie­po­ko­ju. Na książ­kę niniej­szą skła­da­ją się prze­cież utwo­ry od-sunię­te od i u‑sunięte z Róże­wi­czow­skie­go kano­nu. Z róż­nych powo­dów wypa­dły poza „cen­trum”, by zna­leźć się na „pery­fe­riach”, „obrze­żach”, dale­kich „mar­gi­ne­sach”. Posta­wio­ne teraz obok tek­stów wzor­co­wych i kano­nicz­nych ujaw­nia­ją sła­biej widocz­ną część praw­dy o tych ostat­nich, dopeł­nia­ją je, komen­tu­ją, cie­niu­ją i niu­an­su­ją. Sta­ją się nie­ocze­ki­wa­nie – by posłu­żyć się porów­na­niem z zakre­su foto­gra­fi­ki – czymś w rodza­ju nega­ty­wu pisar­stwa Tade­usza Róże­wi­cza.

Dowód? W sno­pie świa­tła, któ­ry rzu­ca­ją na „doj­rza­łą” twór­czość wcze­sne, naiw­ne wier­sze reli­gij­ne, ina­czej pre­zen­tu­ją się utwo­ry tak fun­da­men­tal­ne, jak „Lament” z tomu Nie­po­kój, „Cierń” ze zbio­ru Regio czy „bez” z Pła­sko­rzeź­by. Sło­wa w nich uży­te i sen­sy przez nie gene­ro­wa­ne sta­ją się oto e t a p e m pew­ne­go p r o c e s u. Jego począ­tek, miej­sce zero­we, punkt wyj­ścia – dotych­czas nie­wi­docz­ne – zosta­ją włą­czo­ne w układ, któ­ry dopie­ro teraz prze­mie­nia się w struk­tu­rę, w kom­po­zy­cję, w całość.

Co odsła­nia­ją „wier­sze odzy­ska­ne”? Przede wszyst­kim: czło­wie­ka. Czło­wie­ka piszą­ce­go wier­sze. Naj­pierw nie­po­rad­nie i po omac­ku. Wędru­ją­ce­go po śla­dach poprzed­ni­ków, posłu­gu­ją­ce­go się kośla­wy­mi ryma­mi, powta­rza­ją­ce­go rytu­al­ne lite­rac­kie gesty. Ów piszą­cy stop­nio­wo naby­wa warsz­ta­to­wej spraw­no­ści i zaczy­na prze­ma­wiać wła­snym języ­kiem. Język (mniej lub bar­dziej wyraź­nie) odbi­ja jego życie. W reflek­sji na temat twór­czo­ści Róże­wi­cza to jed­no z pytań pod­sta­wo­wych: czy ist­nie­je iunc­tim mię­dzy lite­ra­tu­rą a egzy­sten­cją, mię­dzy życiem a pismem[26]? Wier­sze zebra­ne w tej książ­ce (np. „Bez­piecz­ny”, „Iskra”, „Moż­li­wo­ści”, „Praw­da”, „Coś budu­ją­ce­go”, „Pani­ka”) w stop­niu wyż­szym niż inne doty­ka­ją „ja” bli­skie­go „zre­du­ko­wa­ne­mu do same­go sie­bie”, żywe­mu i rze­czy­wi­ste­mu „Tade­uszo­wi Judzie z Radomska”[27].

Sfe­rą por­tre­to­wa­ną nie wprost, lecz pośred­nio, bywa tu rów­nież pogra­ni­cze kul­tu­ry, ide­olo­gii i poli­ty­ki. Czło­wiek piszą­cy bowiem wikła się i jest wikła­ny w spra­wy mają­ce nie­wie­le wspól­ne­go z poezją. Wystar­czy wspo­mnieć utwo­ry „Wiel­ki temat” czy „Czu­łość”. Zwłasz­cza ten ostat­ni tekst zasłu­gu­je na uwa­gę histo­ry­ka lite­ra­tu­ry. Opu­bli­ko­wa­ny 18 kwiet­nia 1948 roku w reda­go­wa­nych przez Jaro­sła­wa Iwasz­kie­wi­cza „Nowi­nach Lite­rac­kich” zda­je się być dal­szym cią­giem dys­ku­sji roz­po­czę­tej w stycz­niu tam­te­go roku pod­czas słyn­ne­go semi­na­rium lite­rac­kie­go w Nie­bo­ro­wie. Róże­wicz dedy­ko­wał go Ste­fa­no­wi Żół­kiew­skie­mu, auto­ro­wi gło­śne­go pam­fle­tu „O młod­szym bra­cie”, redak­to­ro­wi naczel­ne­mu mark­si­stow­skiej „Kuź­ni­cy”, przy­szłe­mu pierw­sze­mu dyrek­to­ro­wi Insty­tu­tu Badań Lite­rac­kich i jed­ne­mu z naj­ak­tyw­niej­szych „komu­ni­za­to­rów” życia lite­rac­kie­go w pierw­szych latach po woj­nie – temu same­mu, któ­re­go w gorz­kim tek­ście „Róż­ne obli­cza cen­zu­ry” z roku 1989 poeta bez ogró­dek nazwie „politykiem”[28]. W Nie­bo­ro­wie mia­ło mię­dzy nimi dojść do zna­czą­cej wymia­ny zdań[29] – „Czu­łość” jawi się jako wyra­żo­na w języ­ku poezji obro­na całe­go poko­le­nia przed zarzu­tem nie­do­sta­tecz­ne­go ide­olo­gicz­ne­go zaan­ga­żo­wa­nia. Może nie cał­kiem uda­na arty­stycz­nie (zapew­ne dla­te­go zosta­nie roz­człon­ko­wa­na i wyzy­ska­na w dwóch cał­kiem odręb­nych wier­szach), ale będą­ca inte­re­su­ją­cym świa­dec­twem epo­ki, z któ­rej pocho­dzi.

Podzię­ko­wa­nia

Książ­ka ta nie powsta­ła­by, gdy­by nie pomoc wie­lu osób.

Za nie­mi­ja­ją­cą ser­decz­ność, za wie­le – daw­nych i nowych – roz­mów o Tade­uszu Róże­wi­czu i jego twór­czo­ści, za cen­ne suge­stie oraz pod­po­wie­dzi dzię­ku­ję Jano­wi Sto­lar­czy­ko­wi.

Za pomoc w dotar­ciu do trud­no dostęp­nych źró­deł dzię­ku­ję Mał­go­rza­cie Wichow­skiej z Muzeum Lite­ra­tu­ry im. A. Mic­kie­wi­cza w War­sza­wie, Annie Kło­pot z Biblio­te­ki Uni­wer­sy­te­tu Huma­ni­stycz­no-Przy­rod­ni­cze­go im. J. Dłu­go­sza w Czę­sto­cho­wie i Seba­stia­no­wi Wier­ne­mu z Biblio­te­ki Naro­do­wej.

Za cier­pli­we, trwa­ją­ce kil­ka mie­się­cy kopio­wa­nie i prze­sy­ła­nie nie­zli­czo­nych stron sta­rych gazet oraz ksią­żek dzię­ku­ję Biblio­te­ka­rzom z Pra­cow­ni Repro­gra­ficz­nej Biblio­te­ki Uni­wer­sy­te­tu Łódz­kie­go.

Wyra­zy wdzięcz­no­ści zechcą przy­jąć tak­że Joan­na Muel­ler i Artur Bursz­ta, bez któ­rych pra­cy nie zdą­ży­li­by­śmy na stu­le­cie uro­dzin Tade­usza Róże­wi­cza.

Wier­sze odzy­ska­ne to bez wąt­pie­nia róże­wi­czow­ska work in pro­gress. Ciąg dal­szy nastą­pi.


Przy­pi­sy:
[1] „Dys­ku­sja o poezji Róże­wi­cza”, „Życie Lite­rac­kie” 1954, nr 31, s. 10.
[2] Ter­mi­nus ante quem publi­ka­cji Nie­po­ko­ju wyzna­cza data pierw­sze­go spo­tka­nia Tade­usza Róże­wi­cza z Leopol­dem Staf­fem – 28 mar­ca 1947 roku. Jak pisze Jan Sto­lar­czyk („Dopo­wia­da­jąc to i owo”, w: T. Róże­wicz, to i owo, Biu­ro Lite­rac­kie, Wro­cław 2012, s. 97): „po woj­nie Staff zamiesz­kał w Kra­ko­wie. Przy jakiejś oka­zji wspo­mniał Jani­nie Mort­ko­wi­czo­wej – wdo­wie po Jaku­bie Mort­ko­wi­czu (wydaw­cy poety), miesz­kan­ce Domu Lite­ra­tów przy Krup­ni­czej – że zain­te­re­so­wał go bar­dzo mło­dy poeta Róże­wicz. Dzię­ki pani Jani­nie debiu­tant zło­żył Sta­re­mu Poecie swo­ją pierw­szą wizy­tę, przy­no­sząc świe­żo wyda­ny Nie­po­kój”.
[3] We wstę­pie do Ech leśnych (Czy­tel­nik, War­sza­wa 1985, s. 9) Róże­wicz wspo­mi­nał: „Całą stro­nę tech­nicz­ną wyda­nia Ech leśnych prze­jął mój kole­ga gim­na­zjal­ny i przy­ja­ciel z kon­spi­ra­cji, Rysio. Tek­sty i matry­ce prze­pi­sa­ła Wie­sła­wa… Pseu­do­ni­mów nie pamię­tam. Ja po odda­niu ręko­pi­sów, maszy­no­pi­sów i matryc musia­łem wra­cać do Oddzia­łu”.
[4] T. Róże­wicz, [głos w:] „Nasza dys­ku­sja o kino-teatrze (ciąg dal­szy)”, „Pod Zna­kiem Marii” 1936/1937, nr 8 (maj 1937), s. 180–181. W tym samym nume­rze (s. 171) wiersz Janu­sza Róże­wi­cza pt. „Majo­we nabo­żeń­stwo”.
[5] J. Róże­wicz, [głos w:] „Nasza dys­ku­sja o kino-teatrze”, „Pod Zna­kiem Marii” 1936/1937, nr 6 (marzec 1937), s. 136. W tym samym nume­rze (s. 125) wiersz Janu­sza Róże­wi­cza pt. „Trze­cie­go dnia”.
[6] Z. Maj­chrow­ski, Róże­wicz, Wydaw­nic­two Dol­no­ślą­skie, Wro­cław 2002, s. 44, 51, 54.
[7] „Modli­twa” mia­ła swój druk w maju 1938 roku, wiersz „Do sza­re­go pra­cow­ni­ka” zaś uka­zał się we wrze­śniu tego same­go roku.
[8] Zob. T. Kłak, „Liry­ka Soda­li­sa. O juwe­ni­liach poetyc­kich Tade­usza Róże­wi­cza”, w: ten­że, Spoj­rze­nia. Szki­ce o poezji Tade­usza Róże­wi­cza, Biblio­te­ka Ślą­ska, Kato­wi­ce 1999.
[9] Kil­ka z nich Róże­wicz powtó­rzył w Uśmie­chach (Spół­dziel­nia Wydaw­ni­cza „Czy­tel­nik”, War­sza­wa 1955). Były to: „Czło­wiek, któ­ry nie wró­ci”, „Nie­bosz­czyk przez grzecz­ność”, „Satyr w par­ku”, „Do liry­ka”, „Dzień w Gli­wi­cach w roku 1945”, „Co robią fabry­ki bro­ni?”, „O dwóch panach mru­ga­ją­cych”, „Ław­ka”, „Czło­nek kan­dy­dat”.
[10] Do żad­ne­go z waż­nych wydań zbio­ro­wych nie weszły: „Kwie­cień”, „Dło­niom poety”, „Paź­dzier­nik 1939”, „Pacy­fi­ka­cja”, „Śmierć pod­cho­rą­że­go”, „Wal­ka”, „Zaba­wa ogro­do­wa”, „Dro­ga na Zachód”, „Na wid­no­krę­gu”, „Ele­gia”. O pro­ce­sie usta­la­nia się „kano­nicz­ne­go” kor­pu­su wier­szy z tomu Nie­po­kój zob. A. Skren­do, „Prze­pi­sy­wa­nie Róże­wi­cza”, w: ten­że, Przo­dem Róże­wicz, Insty­tut Badań Lite­rac­kich, War­sza­wa 2012, s. 123–124.
[11] Zob. P. Pie­trych, „Nie­po­kój – nie­mal zapo­mnia­ny tom poetyc­ki Tade­usza Róże­wi­cza z 1947 roku”, „Pamięt­nik Lite­rac­ki” 2017, z. 2.
[12] „Praw­da jest taka – wyja­śnia oko­licz­no­ści odej­ścia męża z leśne­go oddzia­łu AK Wie­sła­wa Róże­wi­czo­wa – że «Zbi­gniew», potem «War­szyc», dowód­ca oddzia­łu Tade­usza, z któ­rym bar­dzo się lubi­li, popro­sił go w 1944 roku, by napi­sał arty­kuł do pisma «Czyn Zbroj­ny» o tym, że dwo­ry nie chcą dawać żyw­no­ści par­ty­zan­tom. Tade­usz napi­sał arty­kuł, jak to mło­dy czło­wiek: tak napi­sał, jak myślał. A ponie­waż dowód­ca­mi w par­ty­zant­ce byli prze­waż­nie zie­mia­nie, to zaczę­li mówić o tym, że Róże­wicz komu­ni­zu­je. W pew­nym momen­cie «Zbi­gniew» powie­dział: «Panie Tade­uszu, niech pan idzie do Armii Ludo­wej, bo ja jestem za sła­by, żeby pana obro­nić przed tym». Tade­usz bar­dzo był dotknię­ty. Odszedł. Spo­tkał się nawet z czło­wie­kiem z AL, któ­ry powie­dział, że chęt­nie udzie­lą mu schro­nie­nia (prze­cież był spa­lo­ny), tyl­ko trze­ba, by wygło­sił do kole­gów z oddzia­łu taką ode­zwę, żeby wstę­po­wa­li do AL. Tade­usz powie­dział: «Pro­szę Pana, cze­goś takie­go ja zro­bić nie mogę, mogę odpo­wia­dać tyl­ko za sie­bie». Roz­sta­li się. Tade­usz wró­cił do domu. Nie miał kło­po­tów. Póź­niej przy­ja­ciół­ka «Zbi­gnie­wa» raz przy­szła do rodzi­ców Tade­usza, ale nie zasta­ła go i nigdy już «Zbi­gniew» z nim się nie skon­tak­to­wał” (W. Róże­wi­czo­wa, „Wspo­mnie­nie o Tade­uszu Róże­wi­czu”, w: W. i T. Róże­wi­czo­wie, R. i H. Vogle­ro­wie, Kore­spon­den­cja, zebra­ła, z ręko­pi­sów odczy­ta­ła i przy­pi­sa­mi opa­trzy­ła A. Roma­niuk, War­stwy, Wro­cław 2019, s. 6).
[13] Tade­usz Drew­now­ski (Wal­ka o oddech. Bio-poety­ka. O pisar­stwie Tade­usza Róże­wi­cza, Wydaw­nic­two Lite­rac­kie, Kra­ków 2002, s. 9) słusz­nie pisał przed laty, że „[p]o śmier­ci Jaro­sła­wa Iwasz­kie­wi­cza pisar­skie gospo­dar­stwo Róże­wi­cza jest nie tyle naj­więk­sze, co naj­roz­le­glej­sze i naj­wszech­stron­niej­sze”.
[14] Zob. P. Dako­wicz, „Dru­ga noga poety (czy­li o czym mil­czy Tade­usz Róże­wicz)”, w: ten­że, Poeta (bez)religijny. O twór­czo­ści Tade­usza Róże­wi­cza, Wydaw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu Łódz­kie­go, Łódź 2015, s. 73–76.
[15] Zob. R. Nycz, „Tade­usza Róże­wi­cza «tajem­ni­ca oka­le­czo­nej poezji»”, w: ten­że, Lite­ra­tu­ra jako trop rze­czy­wi­sto­ści. Poety­ka epi­fa­nii w nowo­cze­snej lite­ra­tu­rze pol­skiej, Kra­ków 2012, s. 202–203.
[16] Na temat S. Soj­czyń­skie­go zob. T. Tobo­rek, Sta­ni­sław Soj­czyń­ski i Kon­spi­ra­cyj­ne Woj­sko Pol­skie, Insty­tut Pamię­ci Naro­do­wej, Łódź 2007; ten­że, War­szyc. Wyklę­ty boha­ter, Demart, War­sza­wa 2013.
[17] Zob. T. Tobo­rek, War­szyc. Wyklę­ty boha­ter, dz. cyt., s. 22.
[18] T. Róże­wicz, „Wstęp”, w: ten­że, Echa leśne, Czy­tel­nik, War­sza­wa 1985, s. 6.
[19] We „Wstę­pie” do Ech leśnych (s. 8–9) Róże­wicz przy­wo­łu­je „gra­nicz­ną” sce­nę pierw­sze­go doce­nie­nia przez czy­ta­ją­cą publicz­ność: „Była póź­na wio­sna roku 1944 (maj, czer­wiec?), cho­dzi­li­śmy na róż­ne akcje, wypa­dy… Pamię­tam sło­necz­ny dzień… Sta­łem na polan­ce, luster­ko opar­te o sęczek, roz­ra­bia­łem na twa­rzy mydło – goli­łem się. Z tere­nu przy­je­cha­ła fur­man­ka z mąką, kaszą, cebu­lą… Chło­pi­na, star­szy już dzia­dek, roz­glą­dał się po ludziach, o coś wypy­ty­wał. Wresz­cie pod­szedł do mnie.
– Czy to pan jest ten «Satyr»?
– Ja…
– Ten, co napi­sał te Echa leśne?
– Ten… – Goli­łem się i byłem lako­nicz­ny.
Chło­pi­na podał mi paczusz­kę zwi­nię­tą w papier.
– A to jest od mojej kobie­ty, w nagro­dę za to pisa­nie. Czy­ta­li­śmy i pła­ka­li.
Prze­sta­łem się golić. Odwi­ną­łem papier, a tam w czy­stej bia­łej szmat­ce (nakry­ta dodat­ko­wo chrza­no­wym liściem) żół­ci­ła się oseł­ka masła.
– Dzię­ku­ję.
Chło­pi­na popa­trzył na mnie, poki­wał gło­wą, ale nic już nie powie­dział. Zawi­ną­łem sta­ran­nie masło i odnio­słem do sza­ła­su. Byłem wzru­szo­ny, to było pierw­sze hono­ra­rium, jakie w życiu otrzy­ma­łem za twór­czość pisar­ską – nie tyl­ko hono­ra­rium, ale i Nagro­da”.
[20] T. Kłak, „Kon­tek­sty Nie­po­ko­ju”, w: ten­że, Spoj­rze­nia…, dz. cyt., s. 90.
[21] Słusz­ność tej kon­sta­ta­cji zapew­ne rów­nież dało­by się podać w wąt­pli­wość. Być może w ogó­le to, co skłon­ni jeste­śmy nazy­wać „języ­kiem”, „dyk­cją” czy „wzor­cem” Róże­wi­czow­skim, to byt (do pew­ne­go stop­nia) wyobra­żo­ny, rezul­tat wtór­nej selek­cji tek­stów doko­ny­wa­nej w momen­cie usta­la­nia się kano­nu, czy­li zaso­bu tek­sto­we­go róż­nych „wier­szy wybra­nych” i „zebra­nych”, na cze­le z toma­mi taki­mi, jak: Na powierzch­ni poema­tu i w środ­ku. Nowy wybór wier­szy (1983) oraz Nie­po­kój. Wybór wier­szy z lat 1944–1994 (1995).
[22] „Umar­łe­go chłop­ca” i „Dia­log trze­ci” opu­bli­ko­wał Róże­wicz w roku 1956 na łamach tygo­dni­ka „Pano­ra­ma” – w gru­pie tek­stów opa­trzo­nych tytu­łem „Wier­sze daw­ne i nowe”. Z dat umiesz­czo­nych pod sze­ścio­ma z ośmiu utwo­rów moż­na wnio­sko­wać, że uło­żo­no je w porząd­ku zgod­nym z chro­no­lo­gią powsta­nia. „Umar­ły chło­piec” został napi­sa­ny zapew­ne przed 24 mar­ca 1942 roku, „Dia­log trze­ci” zaś mię­dzy 1942 a 1945 rokiem. Z kolei „Wrze­sień 1939 rok” i „Kształt cza­su” (a wraz z nimi opa­trzo­ny datą „1945 rok” wiersz „Świt”) zosta­ły udo­stęp­nio­ne czy­tel­ni­kom dopie­ro w roku 2017 (utwo­ry podał do dru­ku oraz opa­trzył komen­ta­rzem Andrzej Nie­wia­dom­ski). Odkry­to je w zbio­rach Muzeum Lite­rac­kie­go im. Józe­fa Cze­cho­wi­cza w Lubli­nie, wśród mate­ria­łów z archi­wum Kazi­mie­rza Andrze­ja Jawor­skie­go, redak­to­ra lubel­skiej „Kame­ny”. Dzię­ki listom Róże­wi­cza do Jawor­skie­go, zacho­wa­nym w tym samym archi­wum, stwier­dzić moż­na, że „Wrze­sień 1939 rok” powstał przed 29 grud­nia 1945 roku, „Kształt cza­su” zaś przed 16 maja 1946 roku. Zob. „Twór­czość” 2017, nr 4, s. 4–10 (kolej­no: T. Róże­wicz, „Wier­sze odna­le­zio­ne”; ten­że, „Listy do Kazi­mie­rza Andrze­ja Jawor­skie­go”; A. Nie­wia­dom­ski, „Posło­wie”).
[24] Zob. P. Dako­wicz, „«Jesz­cze jestem w dro­dze». O ręko­pi­śmien­nych warian­tach wier­sza *** [«Czas na mnie…»] Tade­usza Róże­wi­cza, w: ten­że, Poeta (bez)religijny. O twór­czo­ści Tade­usza Róże­wi­cza, dz. cyt., s. 146–153.
[25] Tam­że, s. 149.
[26] Pisa­no o tym wie­lo­krot­nie. Z naj­now­szych opra­co­wań na szcze­gól­ną uwa­gę zasłu­gu­ją roz­wa­ża­nia Jac­ka Łuka­sie­wi­cza (TR, Uni­ver­si­tas, Kra­ków 2012), Andrze­ja Skren­dy („Wstęp”, w: T. Róże­wicz, wybór poezji, wstęp i oprac. A. Skren­do, Zakład Naro­do­wy im. Osso­liń­skich, Wro­cław 2016) i Toma­sza Kun­za („Tade­usz Róże­wicz. Mię­dzy nekro­gra­fią a auto­por­tre­tem”, w: ten­że, Wię­cej niż sło­wa. Lite­ra­tu­ra jako for­ma ist­nie­nia, Wydaw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu Jagiel­loń­skie­go, Kra­ków 2019).
[27] Cyta­ty – odpo­wied­nio – z wier­szy „Moż­li­wo­ści” i „jest taki pomnik” (z tomu sza­ra stre­fa).
[28] T. Róże­wicz, „Róż­ne obli­cza cen­zu­ry”, w: ten­że, Mar­gi­nes, ale…, Biu­ro Lite­rac­kie, Wro­cław 2010, s. 239.
[29] „Daj­cie nam spo­kój – pro­sił łagod­ny Róże­wicz – w imie­niu poetów podraż­nio­nych nega­tyw­ną oce­ną ich utwo­rów. – W Pol­sce Ludo­wej nigdy nie będzie spo­ko­ju – odpo­wia­da Żół­kiew­ski, tym dow­cip­niej, że padło dopie­ro co sło­wo: opor­tu­nizm w sto­sun­ku do star­szych «her­me­tycz­nych» poetów” (A. Kamień­ska, „Czter­dzie­stu naj­młod­szych pisa­rzy. (Po stu­dium lite­rac­kim w Nie­bo­ro­wie)”, „Wieś” 1948, nr 5, s. 1).

O autorze

Przemysław Dakowicz

ur. w 1977 roku w Nowym Sączu. Poeta, eseista, krytyk literacki, historyk literatury. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, adiunkt w Zakładzie Literatury Polskiej XX i XXI wieku Uniwersytetu Łódzkiego. Wydał siedem książek poetyckich, zebranych w tomie Nauka znikania. Wiersze i rozmowy z lat 2006–2018 (2018), cztery tomy eseistyczne, książki historycznoliterackie i krytycznoliterackie: Helikon i okolice. Notatki o poezji współczesnej (2008),„Lecz ty spomnisz, wnuku”. Recepcja Norwida w latach 1939–1956. Rzecz o ludziach, książkach i historii (2011), Obcowanie. Manifesty i eseje (2014), Poeta (bez)religijny. O twórczości Tadeusza Różewicza (2015), Lustra tradycji. Studia i szkice interpretacyjne (2018). Jeden z pomysłodawców i współredaktor serii książek Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego „Projekt: Egzystencja i Literatura”. Autor przekładów z języka czeskiego. Laureat kilku nagród literackich, m.in. Skrzydeł Dedala przyznawanych przez Bibliotekę Narodową. Strona internetowa: dakowicz.blogspot.com.

Powiązania

Różewicz nieznany – odsłona druga

recenzje / ESEJE Przemysław Dakowicz

Posło­wie Prze­my­sła­wa Dako­wi­cza do książ­ki Tek­sty odzy­ska­ne Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2022 roku.

Więcej

Rozmowy w drodze

recenzje / ESEJE Przemysław Dakowicz

Recen­zja Prze­my­sła­wa Dako­wi­cza towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Odwró­co­na stre­fa, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 13 grud­nia 2021 roku.

Więcej

Korekta twarzy

wywiady / o książce Artur Burszta Przemysław Dakowicz

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Prze­my­sła­wem Dako­wi­czem towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wier­sze odzy­ska­ne, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 paź­dzier­ni­ka 2021 roku.

Więcej

Różewicz: możliwość milczenia

recenzje / IMPRESJE Przemysław Dakowicz

Esej Prze­my­sła­wa Dako­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wbrew sobie Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

O „młodości poetyckiej”

recenzje / KOMENTARZE Tadeusz Różewicz

Autor­ski komen­tarz Tade­usza Róże­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze jego książ­ki Wier­sze odzy­ska­ne, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 paź­dzier­ni­ka 2021 roku.

Więcej

Korekta twarzy

wywiady / o książce Artur Burszta Przemysław Dakowicz

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Prze­my­sła­wem Dako­wi­czem towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wier­sze odzy­ska­ne, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 paź­dzier­ni­ka 2021 roku.

Więcej

Wiersze odzyskane

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Wier­sze odzy­ska­ne Tade­usza Róże­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 4 paź­dzier­ni­ka 2021 roku.

Więcej