recenzje / ESEJE

Tak mi mów

Paweł Mackiewicz

Recenzja Pawła Mackiewicza z książki Farsz Marcina Sendeckiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Farsz, kolej­ny tomik wier­szy Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, dobrze zado­mo­wio­nych w dźwięcz­no­ści języ­ka, peł­nych współ­brz­mień, ali­te­ra­cji, dźwię­ko­wych regu­lar­no­ści i (nie mniej wyraź­nych) nie­re­gu­lar­no­ści – koń­czy ana­fo­ra: „To nie jest melo­dia dla stu/ To nie jest melo­dia do snu/ To jest nie ze słów” („[Niec]”). Nie bez zna­cze­nia może się wyda­wać rok publi­ka­cji tomu – 2011. Gdy dwa lata wcze­śniej uka­za­ły się Wier­sze ze słów Pio­tra Som­me­ra, pisa­no o nich że tytu­łem nawią­zu­ją do aneg­do­ty Pau­la Valéry, któ­rej boha­te­ra­mi byli Edward Degas i Stépha­ne Mal­lar­mé. Malarz (a zara­zem lite­rat ama­tor) miał pew­ne­go razu zwie­rzyć się poecie z tego, że uro­dzaj pomy­słów prze­szka­dza mu nie­kie­dy w pisa­niu wier­szy. Mal­lar­mé odparł, iż „wier­szy nie robi się z pomy­słów, lecz za pomo­cą słów”.

Z cze­go robi wier­sze Mar­cin Sen­dec­ki? Czy abso­lut­ny wygłos Far­szu (czy­li abso­lut­ny wygłos ostat­nie­go utwo­ru tomi­ku) jest już zaczep­nym lewym pro­stym, by posłu­żyć się bok­ser­ską meta­fo­rą, mie­rzo­nym w filo­zo­fię języ­ka auto­ra Nowych sto­sun­ków wyra­zów – czy przy­po­mi­na raczej cios mar­ko­wa­ny (a nie­wy­pro­wa­dzo­ny), swe­go rodza­ju taniec mię­dzy lina­mi, cza­ru­ją­cy prze­ciw­ni­ka i publicz­ność?

Do ocza­ro­wa­nia publicz­no­ści potrze­ba jed­nak pró­by iden­ty­fi­ka­cji z nią, tym­cza­sem Sen­dec­kie­mu obce są wszel­kie zabie­gi reto­rycz­ne, pod­miot jego poezji prę­dzej zry­wa poro­zu­mie­nie, niż zabie­ga o życz­li­wość słu­cha­cza. Nie nale­żą wpraw­dzie do rzad­ko­ści – bar­dzo ryt­micz­ne, melo­dyj­ne – stro­fy wpro­wa­dza­ją­ce liry­kę z dobrze opa­trzo­ne­go porząd­ku este­tycz­ne­go: „Pośrod­ku drze­wo, Jutrzenko/ Wten­czas ci opowiem/ Jak dni się dzień mar­z­nie w noc/ Mie­le śru­ta nowin” („[Po]”). Po co wsze­la­ko opo­wia­dać bogi­ni Eos o „dnie­niu się dnia” albo mar­z­ną­cej nocy (wszak ona o „dnie­niu się dnia” wie)? Komu potrzeb­ne (opo­wia­da­ją­ce­mu czy adre­sat­ce opo­wie­ści) zmie­lo­ne ziar­no nowi­ny, być może skła­da­ne do spi­chle­rza (cia­ła, pamię­ci?) – „Ze świ­ron­ka Z tętnicy/ Śnił się pościg egza­min choroba/ Jed­na­ko skończone/ Popatrz kie­dy z uśmie­chem w mego okna stro­nę”. Po co te (hiper)literackie inwer­sje? Co po powtó­rze­niach (lub pre­fi­gu­ra­cjach) wynaj­dy­wa­nych w z pozo­ru nie­po­krew­nych wyra­zach? Na przy­kład: „Jak pocisk/ Wąskie drzwi/ Klomb z piasku// A do cie­bie niech przy­ja­dą ple­czy­ste pogody/ Pośrod­ku drze­wo, Jutrzenko/ Wypa­da że cis”. Czy zupeł­nie przy­pad­kiem mowa tu o poci­sku (strza­le) wystrze­lo­nym z łuku, któ­ry wyra­bia się wła­śnie z drze­wa ciso­we­go? A może mimo wszyst­ko – wszyst­ko to tyl­ko się śni, a język przy oka­zji łaska­wie uży­cza snom jakichś „nowych sto­sun­ków wyra­zów”? W uprosz­cze­niu for­mu­łu­jąc pro­blem: oni­rycz­ny sym­bo­lizm, dosztu­ko­wu­ją­cy zna­ki do wyobra­żeń poza­ję­zy­ko­wych – czy poszu­ku­ją­cy alter­na­tyw­nych skład­ni lin­gwizm? Moż­li­we, że jest jesz­cze trze­cie roz­wią­za­nie.

Wyra­zy, te now­sze i te star­sze, jak rów­nież wyra­fi­no­wa­ne sto­sun­ki skła­dnio­we mię­dzy nimi nie są Sen­dec­kie­mu obce. Cyta­ty, auto­cy­ta­ty, kryp­to­cy­ta­ty tak­że. „Teraz nie znaj­dę wyra­zów, uważasz/ wzią­łem ten greps z sta­rej książ­ki, przepraszam/ Czy­ste nie­bo, powie­dział telefon/ Z głę­bi trze­wi” („[Te]”). Wyda­je się jed­nak, że auto­ro­wi Opi­sów przy­ro­dy naj­bliż­szy był­by model wier­sza jako czy­sto eru­dy­cyj­nej gry inter­tek­stu­al­nej, w naj­szer­szym uję­ciu – waria­cji na temat inne­go utwo­ru lirycz­ne­go lub utwo­rów lirycz­nych. Recy­kling sło­wa, podob­nie jak każ­dej rze­czy zuży­tej, wyma­ga uza­sad­nie­nia, musi być uży­tecz­ny, zapew­nić pro­dukt final­ny. W koń­cu jedy­ną war­to­ścią nie­pod­le­głą recy­klin­go­wi jest czas. „Dzień przy pral­ce, recykling./ Dzień dobry, windykatorzy./ Tam­ta pla­ma ma sens, przy­pusz­czal­nie” („[Recy­kling]”, z tomu Pół, 2010). Nawet jeże­li wszyst­ko, co nas ota­cza, ma albo mie­wa (pewien) sens, nie zawsze na deszy­fra­cję tegoż war­to czas poświę­cać.

Nie­kie­dy nato­miast war­to i nale­ży zwró­cić się ku temu, co ukry­te – w głę­bi trze­wi, co umknę­ło uwa­dze, w kon­se­kwen­cji uchy­li­ło się rze­tel­no­ści przed­sta­wie­nia. Przed­sta­wić moż­na jedy­nie brzmie­nie, podo­bień­stwo fonicz­ne, dźwię­ki – nie zaś same rze­czy, ist­nie­ją­ce real­nie czy oble­czo­ne w sło­wa z ich teraź­niej­szy­mi bądź archa­icz­ny­mi, wyab­stra­ho­wa­ny­mi z oko­licz­no­ści zna­cze­nia­mi. Rzecz zawsze będzie czymś zbyt cięż­kim (kon­se­kwent­nym) dla sło­wa, a sło­wo – sie­cią o zbyt rzad­kich splo­tach, by rzecz prze­chwy­cić. Pozo­sta­je mówie­nie, wygła­sza­nie, wybrzmie­nie. W nowym tomie Mar­ci­na Sen­dec­kie­go tytu­ło­wy Farsz jest utwo­rem wyjąt­ko­wym – jedy­nym, któ­re­go nagłó­wek nie został opa­trzo­ny rady­kal­nym skró­tem wyra­zu w nawia­sie kwa­dra­to­wym. Utwór ten moż­na ato­li odczy­tać wyłącz­nie jako zarys sce­na­riu­sza sąż­ni­ste­go roman­su lub tele­no­we­li. Dezy­de­rat przed­sta­wie­nia codzien­no­ści, jak moż­na zaob­ser­wo­wać, nie gwa­ran­tu­je wia­ry­god­no­ści prze­ka­zu.

Może zatem lep­szy farsz lep­ki, skład­ny, dosko­na­le ukry­wa­ją­cy ingre­dien­cje obia­du? Wier­szy bowiem (przy­naj­mniej cza­sa­mi, jeśli nie zawsze) nie robi się ze słów, lecz z ich nie­ujarz­mio­nych wybrzmień – wier­sze się wypo­wia­da. Mówi się. Z frag­men­tów, uryw­ków, ułam­ków. Wier­sze zna­czą ina­czej i co inne­go niż sło­wa. Wie­dział o tym Sen­dec­ki już wcze­śniej, kil­ka­na­ście lat temu. „skrzep słoń­ca, sadzy i syte­go mro­zu; patrzę,/ kie­dy mówisz […]” („[skrzep]” z tomu Par­ce­le, 1998).


Tekst opu­bli­ko­wa­ny na łamach „Nowych Ksią­żek” (7/2012). Dzię­ku­je­my Redak­cji i Auto­ro­wi za udo­stęp­nie­nie mate­ria­łu.

O autorze

Paweł Mackiewicz

Redaktor, literaturoznawca, krytyk literacki. Autor dwóch książek oraz około dwustu recenzji i szkiców krytycznoliterackich. Pracuje w Zakładzie Literatury Polskiej po 1918 roku na Uniwersytecie Wrocławskim. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania