Proza Addy Djørup jest jak morska woda w popołudniowym słońcu – słowa migoczą, mienią się wielobarwnie, płynnie zmieniają znaczenia, mieszają się, swobodnie opadają na dno. Opisy morza tej duńskiej pisarki przywodzą na myśl te pochodzące z powieści Virginii Woolf i opowiadań Sylvii Plath – sensualne, wrażliwe na dźwięczność języka, uwodzące czytelnika strumieniami zdań. Metoda pisarska Djørup nie odbiega od strategii życiowej jej głównej bohaterki – to dryfowanie w masie języka, stawianie najmniejszego możliwego oporu myślom, precyzyjne niczym u meduzy poddawanie się prądom ze zmysłową niemal przyjemnością.
Główną bohaterką Najsłabszego oporu jest Emma – młoda kobieta wiodąca bardzo spokojne, uporządkowane życie. Mieszka w dużym mieście z ukochanym mężczyzną, wykonuje bliżej nieokreśloną pracę biurową, która pozwala jej na elastyczne zarządzanie czasem i dostatnie życie. W dniu, w którym Emma dowiaduje się o otrzymanym w spadku po babci domu letnim w nadmorskiej miejscowości, wydaje się idealnie szczęśliwa i niezwykle spokojna, niemal niewzruszona wobec utraty bliskiej osoby, i to w czasie, gdy ukochany wyjeżdża za granicę na aż siedem tygodni. Wyjazd mężczyzny i śmierć babki są bezpośrednimi przyczynami wydarzeń, o których traktuje książka. Emma nie stawia oporu rzeczywistości: skoro odziedziczyła dom – postanawia go odwiedzić, a gdy mili amerykańscy turyści wpraszają się do niej podczas rozmowy w pociągu – gości ich u siebie. Jak wyjaśnia w jednej z rozmów – Emma ceni sobie stan najmniejszego możliwego oporu myśli, i nie chodzi tutaj wyłącznie o leniwe dryfowanie na powierzchni swobodnie przepływających wrażeń, ale również o postawę życiową. Bohaterka, jak sama mówi, chce być zależna wyłącznie od fal pochodzących z jej wnętrza, a niezależna od działań zewnętrznego wobec niej otoczenia.
Dryfowanie i opór to kategorie, wokół których koncentruje się symboliczne znaczenie tej książki. Można je zresztą rozumieć wieloznacznie, ponieważ tak naprawdę niezależne dryfowanie Emmy staje się jej oporem wobec świata, który za wszelką cenę stara się wpłynąć na jej stan i zaburzyć praktykowaną harmonię. Jej sposób życia paradoksalnie okazuje się strategią kontestacji. Brak zgody na zewnętrzne ingerencje jest symboliczny i nieprzypadkowy. Jako czytelnicy w czasie lektury możemy odczuwać wzrastające napięcie, spodziewamy się, że bezwolna zgoda bohaterki na bieg wypadków doprowadzi ją do jakiegoś rodzaju upadku, porażki. Okazuje się jednak, że to umiejętna gra z naszymi przyzwyczajeniami. To głęboko tkwiące w nas jako społeczeństwie przekonanie o konieczności utrzymywania nieustannej kontroli nad wszystkim, nad czym tylko jesteśmy w stanie zapanować. Przekonanie, że bez tego nieprzerwanego wysiłku musi stać się coś złego – rozstanie, utrata pracy, załamanie nerwowe, a może nawet jakieś nieszczęście. Fabuła Najsłabszego oporu pokazuje nam jednak, że może być inaczej. Załamanie fali nie musi oznaczać zatonięcia.
Równocześnie nie da się oprzeć wrażeniu, że wybrana przez Emmę taktyka meduz – fascynujących stworzeń morskich pozwalających falom decydować o swoim życiu – czyni bohaterkę zależną od podejmujących decyzje innych, i bez względu na to, jak uzbroi ona swoją świadomość i zabezpieczy własne wnętrze, inni ludzie, działając, decydują za nią i wpływają na jej życie w sposób bezpowrotny. Stąd prawdopodobnie to niezwykłe, bo trudne do bezpośredniego uchwycenia napięcie utrzymujące się w toku powieści. Wypływa ono z niezadanego wprost pytania o to, czym właściwie jest niezależność, o jej naturę, o to, na ile okazuje się tak naprawdę możliwa.
Dryfowanie ma tutaj też znaczenie w sensie emocjonalnym i intelektualnym – Emma stara się nie zanurzać w głąb ani uczuć, ani myśli. Naskórkowa emocjonalność trzymająca ją z dala od wstrząsów, zarówno smutków, jak i radości, osadza ją w pewnego rodzaju bezpiecznej bańce, która również może okazać się złudna. Natomiast ślizganie się po powierzchni myśli sprawia, że są one dość ograniczone – ich cyrkulacja pozostaje na poziomie leniwej, zmysłowej przyjemności. Bohaterka ma skłonność do kołysania siebie i innych usypiającym intelektualizowaniem, które może bywać kuszące, ale analizowane poza sytuacją estetyczną leniwego popołudnia w ogrodzie bądź na plaży okazuje się zmierzać na mieliznę. W tych niezwykle sprawnie skomponowanych, uwodzących czytelnika fragmentach dostrzegam pułapkę. Czym ta pięknie sformułowana filozofia Emmy różni się tu od wyrażonego wprost, szczerego hedonizmu Amerykanów? Wyrafinowaniem? Nie ufam temu słowu, zwłaszcza gdy ma maskować brak przenikliwości i (znów to słowo!) niezależności w myśleniu.
Narracja Najsłabszego oporu na pierwszy rzut oka robi wrażenie prostej, wręcz tradycyjnej. W polskiej wersji mamy przyjemność poznawać ją za pośrednictwem precyzyjnego i melodyjnego tłumaczenia niezastąpionej Bogusławy Sochańskiej, które sprawia, że język tej powieści faluje miarowo niczym w rytm morskich fal. Opowieść o Emmie jest wyciszona, prowadzona w takt miarowych oddechów, nie ma w niej gwałtowności ani na poziomie leksykalnym, ani składniowym czy kompozycyjnym. Przywodzi na myśl poruszanie się morskich fal, ponieważ poszczególne fragmenty osiągają swoje łagodne punkty kulminacyjne i wygasają, by pozwolić nadejść kolejnym.
Lubię wyobrażać sobie umysł jako morze – wielobarwne, czasem wzburzone, kiedy indziej kołyszące się łagodnie. W jego toni myśli dryfują niczym przywoływane przez Emmę meduzy – parzydełkowce, pochodzące z kambru Cnidaria, istoty niemal mityczne. Książka Addy Djørup w trakcie lektury wywołuje ich wiele – i jest to proces zarówno pełen przyjemności, jak i skrywający żądła trudnych pytań.
Publikacja powstała dzięki wsparciu Duńskiej Fundacji Sztuki