Mijają 22 lata od wydania Kinematografii, a więc ostatniego albumu, nad którym miał okazję osobiście pracować Piotr Magik Łuszcz. Magik zdążył już stać się ikoną nie tylko polskiego hip-hopu, ale też całej kultury pierwszego dwudziestolecia demokratycznej Polski. W mojej opinii to postać, którą można zestawiać z Rafałem Wojaczkiem, i to nie tylko ze względu na związek ze Śląskiem, a konkretnie Katowicami i Mikołowem. Tych dwóch artystów łączą nieskrywany bunt, „zżywanie się” dla sztuki i własny, w pełni rozpoznawalny styl poetycki. Obaj stali się legendami, punktami odniesienia dla swoich pokoleń, obaj byli poetami.
Zaprawdę powiadam ci, poetą się jest. Jest się nim, żyjąc. Zaś bywa się czasem skrybą, czyli grafomanem. Bywa się nim wtedy, kiedy braknie sił, by dźwigać ciężar swego życia. Wtedy ucieka się do ogródka sztucznym sposobem ogrodzonego i sadzi się smętne kwiatki na schludnej grządce[1].
W ten sposób pisał Rafał Wojaczek w Sanatorium, podkreślając tożsamość i homogeniczność poezji oraz życia, które w osobie artysty zostają nierozerwalnie połączone, wzajemnie się przenikają i domykają w jedną całość. Gdy rozmawia się z osobami, które znały Magika, ale też kiedy wnika się głębiej w jego teksty, widać analogiczną postawę i sposób definiowania życia oraz sztuki, bycia artystą i człowiekiem. Jak wspomina Marcin Sot Zięba, związany z kolektywem PFK Kompany:
Magik nigdy nie pisał o rzeczach, z którymi się nie identyfikował, których nie przeżył. To wszystko było szczerze do bólu i na tej szczerości mu zależało. Samo życie, zero udawania. Był w tym do tego stopnia ortodoksyjny, że pamiętam, jak kiedyś doszło nawet do ostrej kłótni z jednym z chłopaków z zespołu. Poszło o to, że w „Rób, co chcesz” pojawiła się ostra, rozliczeniowa zwrotka napisana po rozstaniu z dziewczyną. Potem autor tej zwrotki zniknął na cały dzień, a gdy się pojawił, okazało się, że spędził czas z tą dziewczyną, próbując się z nią zejść czy pogodzić. Gdy Magik się o tym dowiedział, to był wściekły, chyba nawet chlusnął w twarz spóźnialskiego wodą. Nie mógł zrozumieć, dlaczego najpierw ktoś pisze zwrotkę wymierzoną w kogoś, a potem postępuje inaczej. Nie chciał zaakceptować tego rozdźwięku między życiem i sztuką. To był już bardzo zaawansowany etap pracy nad Kinematografią, a Mag zaczął domagać się, żeby w takim razie zupełnie zmienić tę zwrotkę, bo inaczej on odejdzie z zespołu. Oczywiście wygrał zdrowy rozsądek, dogadali się i zwrotka pozostała niezmieniona, ale sam fakt tej awantury pokazuje, jakie podejście miał do tego Magik[2].
Ślady takiego podejścia do autentyczności przekazu można znaleźć też w liście, który Magik wraz z Dabem, Joką i Ganem napisali w 1995 roku i wysyłali go do potencjalnych wydawców razem ze swoim demo:
nadszedł ten dzień, w którym przejrzeliśmy na oczy i zrozumieliśmy, że to o czym mówiliśmy nie jest prawdą, że oszukujemy tych, którzy w przyszłości mają nas słuchać. Wtedy to odrzuciliśmy wszystkie prawie kawałki, a na ich miejsce powstały nowe, w 100% oparte na prawdzie[3].
Marcin Abradab Marten, pytany teraz o teksty Magika i wspomnienia dotyczące doświadczeń lekturowych, wspomina:
Magik był człowiekiem bardzo wrażliwym, przelewał bardzo wiele swych myśli i uczuć na papier. Większość tekstów w początkowej fazie istnienia zespołu pisał bez muzyki, więc funkcjonowały jak wiersze – często świeżo napisane prezentował nam a cappella. Zawsze dbał o rytmikę, odpowiednio rozpisane frazy, musiało być miejsce na modulację, akcenty. Potrafił się rozpisać, trzy zwrotki na jeden temat to norma. Pomimo iż tekst bywał momentami napisany językiem potocznym, zdarzały się błędy językowe lub przeinaczenia, zawsze naładowany był ogromną dawką rzeczywistych emocji. Poruszał szeroką tematykę, od osobistych przemyśleń po tematy społeczne i polityczne. Cechowała go również duża pracowitość pod tym względem. Jeśli chodzi o książki, to nie potrafię sobie przypomnieć jakiegoś konkretnego tytułu czy gatunku, tworzyliśmy wspólnie w czasach szkolnych, a wtedy czyta się sporo tego, czego wymagają.
Magik skupiał w sobie wszystkie cechy artysty ogarniętego pasją tworzenia, stawiającego sztukę na pierwszym miejscu i płacącego za to wysoką cenę. Gdy analizuje się teksty Piotra Łuszcza, wyłania się z nich obraz artysty totalnego i sztuki totalnej. To postawienie wszystkiego na jedną kartę jest widoczne nie tylko w jego utworach, lecz wypływa mimowolnie również z tekstów czysto użytkowych. Nawet pisząc podanie o przyspieszenie procedury wydania paszportu, Mag swoją urzędową prośbę rozpoczynał od słów: „Chyba można o mnie powiedzieć, że jestem artystą, robię hip-hop. Muzyka jest moim jedynym źródłem dochodu”. Jak wspomina Sot: „Zawsze miał walkmana, słuchawki i zielone”, zawsze pozostawał podłączony do swojego świata. „Magik był uparty jak cholera. Sztuka, dzieło – to się dla niego liczyło” – dodaje Rahim[4]. Gustaw, właściciel wytwórni muzycznej Gigant Records, którego wspomnienia zostały przywołane m.in. w 17 numerze kultowego „Klanu”, nie inaczej opisywał współtwórcę Kinematografii:
Magik jako artysta? U niego nie było różnicy między człowiek jako człowiek lub człowiek jako artysta, czy coś tam jeszcze. Artystą był bez przerwy, tak jak i człowiekiem, choć prawdą jest, że trudnym. Nie umiał oddzielić sztuki od rzeczywistości, zmagał się z nią, walczył tekstem i muzyką. Pisał głównie w nocy 2:00, 4:00. Nieraz dzwonił po północy i rymował całe kawałki, wiele takich, których nigdy nie usłyszymy. „Jestem Bogiem” pierwszy raz usłyszałem przez komórkę, jadąc autem. Zanim dojechałem z Warszawy na Śląsk, znałem już kilka wersji. Dzwonił co jakiś czas, oczywiście w nocy, rymował i pytał, co ja na to, jak myślę, czy Rahim i Fokus będą chcieli zarymować następne zwrotki[5].
Artyzm, poświęcenie i skoncentrowanie się na sztuce, postawienie jej na pierwszym miejscu, w zderzeniu z życiem i codziennym ściekiem egzystencji, często może rodzić w twórcy rozbicie, dysharmonię, wewnętrzny dualizm. Gdy analizuje się teksty Magika, widać, że bardzo ważnym motywem jest właśnie ten rozdźwięk. Można odnieść wrażenie, że ujawnia się on w tych tekstach niezależnie od intencji autorskich, pojawia się mimowolnie, podświadomie.
*
Cała postawa twórcza Magika pełna jest śladów odsyłających do „wielkiej legendy”. Uparcie dążył do realizacji swojego marzenia, trzymał się własnej wizji siebie i muzyki, którą chciał tworzyć, nawet jeśli innym wydawało się to szalone lub nieodpowiedzialne. To dążenie do spełnienia „własnej legendy” widać również w innej fascynacji literackiej Magika, o której wspomina Maciej Pisuk, autor scenariusza do filmu Jesteś Bogiem: „Z czasów pracy nad scenariuszem i z licznych rozmów z rodziną i znajomymi Piotra pamiętam, że jako jedną z ulubionych książek Magika wskazywano Władcę pierścieni”. Ta klasyczna powieść fantasy o skromnym hobbicie, który jako jedyny ma szansę ocalić Śródziemie przed zniszczeniem, to przecież nic innego niż opowieść o podróży szlakiem „własnej legendy”.
W filmie dokumentalnym Paktofonika. Hip-hopowa podróż do przeszłości, który pojawił się w 2009 roku i niejako zapowiadał późniejszy obraz Jesteś Bogiem w reżyserii Leszka Dawida, Piotr Gutek Gutkowski mówił:
Magik miał absolutną obsesję na punkcie tego, żeby jego teksty były dopracowane, żeby jak najlepiej wyrażały jego myśli i uczucia, i to procentuje. Było to robione z ogromną pasją, z dużym talentem. Nie ukrywajmy, że on też miał swoje znaczenie, i czas zdążył to zweryfikować[6].
Zaraz potem wokalista Indios Bravos dodawał:
Słyszałem, że jeden z tekstów Magika był pokazywany studentom przez samego Czesława Miłosza. Ile jest w tym prawdy, nie wiem, ale miało chodzić o fragment „Filmu” zawierający jego zwrotkę. Magik był ewidentnie jednym z najbardziej utalentowanych raperów w historii polskiego hip-hopu[7].
Był wyjątkową postacią. Ewidentnie jego teksty, jeśli się je przeczyta, nie mówię już o odsłuchaniu, bo to jest inna płaszczyzna odbioru, to jest to bez wątpienia współczesna poezja.
Właśnie na tej innej płaszczyźnie odbioru tekstów Piotra Łuszcza rozgrywa się to, co zawiera niniejsza książka. Nie jest ona tomem spod znaku „tekstów zebranych”, lecz poetycką opowieścią, na którą składają się wiersze współtwórcy Kalibra 44 i Paktofoniki. To w gruncie rzeczy tomik poetycki, skomponowany z wierszy wyrwanych z muzycznej otoczki, z mitu i wyobrażeń, które – jak to często bywa – potrafią deformować rzeczywisty obraz i realną wartość danego zjawiska, tej czy innej twórczości artystycznej.
*
Już w wywiadzie telewizyjnym z 1996 roku słychać wyraźnie, że nastawienie na tekst było dla Magika i całego Kalibra 44 niezmiernie istotne. Marcin Abradab Marten mówił wówczas:
Rap to jest przede wszystkim tekst. O czym są nasze teksty? Teksty są o tym, co nas otacza. Mówimy o tym, co jest w nas, w innych osobach związanych z nami czy w naszym środowisku.
Ta sama deklaracja oparcia swojej sztuki na sile tekstu i jego przekazu wyziera również z wypowiedzi samego Magika, który stwierdzał:
Bo to jest życie i ja piszę w porywach chwili, jak mi po prostu sumienie coś, głowa coś, serce coś mówi, nasuwa jakiś temat (…) Bo uważam, że najważniejsze w tej muzyce jest to, że można zrozumieć teksty, które są bardzo ważne.
Akcentowanie dominującej roli tekstu i komunikowania określonych treści jest tożsame z samookreślaniem siebie jako twórcy sztuki słowa, a więc jako poezji właśnie. (…) Marcin Sot Zięba wspomina, jak on zapamiętał pracę Magika nad tekstami, a następnie nad całością utworu:
On był perfekcjonistą i miał wyobraźnię! Gdy już miał tekst, zawsze nagrywał tzw. pilota, a więc sam tekst a cappella. Potem wielokrotnie go odsłuchiwał, doszukiwał się niedoskonałości, uczył się go, modyfikował. Gdy zmieniał się beat i stwierdzał, że tekst przestał pasować, to nagrywał tekst od nowa, żeby był w pełni dopasowany do melodii. Gdy rapował w trakcie sesji nagraniowych, nigdy nie był nieruchomy, zawsze bujał się, gibał do przodu i do tyłu, do tego stopnia, że na pierwszych nagraniach było słychać różnicę dźwięku: głośniej–ciszej. Ten problem rozwiązał dopiero Rahim za pomocą kompresora.
Z kolei Sebastian Rahim Salbert mówi o Magiku:
Milion razy słuchał własnych tekstów, pokazywał je ludziom. Szukał usterek, chociaż ich nie było. Kiedyś po obfitym w prace poprzednim dniu i wieczornej imprezie do późna w nocy śpię sobie rano i nagle otwieram oczy, by zbadać sytuację. Jest szósta rano. Fokus śpi. W mieszkaniu ani żywej duszy. A gdzie Magik? Zerkam wprost, a on na balkonie z fajką w dłoni i ze słuchawkami na uszach, kiwa się do bitu, kreśląc jakieś teksty. I tak codziennie.
*
Zabawę słowem na wysokim poziomie artystycznym w przypadku tekstów Magika można uznać za punkt dojścia jego poetyckiego rozwoju, który zaczął się jeszcze na etapie tekstów do drugiej płyty Kalibra 44 i rozwinął w trakcie działalności z Paktofoniką. Wspomina o tym m.in. Michał Joka Marten, który w 2002 roku, tuż przed wydaniem trzeciej płyty Kalibra 44, tak wspominał drogę przebytą w towarzystwie Magika:
Przez rok pisaliśmy teksty przeciwko czemuś, a potem sami zrobiliśmy z siebie w pewnym sensie gangsterów i zaczęliśmy pisać na maksa ostre teksty. W tej chwili, kiedy ich słucham i myślę, że ja wtedy miałem 15–16 lat i pisałem takie teksty, to gdyby moje dziecko w tym wieku tak pisało, to bym się nad tym poważnie zastanawiał. To był totalny rozdział, bo na samym początku pisaliśmy teksty bez przekleństw, bo Piotrek mówił, że jak jego mama usłyszy przekleństwa w tekstach, to będzie o to wściekła, więc pisaliśmy bez przekleństw. Później, na przekór temu wszystkiemu, staliśmy się totalnie hardcorowi, a potem, gdy zajaraliśmy jointa, zmienił się nasz światopogląd. Potem byliśmy na etapie bawienia się słowem, bawienia się tekstem. Mniej psychodeli, więcej luzu. (…) Magik był dla mnie zawsze natchnieniem, zawsze był kimś ważnym i człowiekiem, który miał najwięcej pomysłów, i to pomysłów najczęściej bardzo dobrych, i dlatego gdy go zabrakło w naszym składzie, to ja ewidentnie to odczułem[8].
*
Znaczenie, jakie Piotr Magik Łuszcz przywiązywał do swoich tekstów oraz do samego procesu twórczego, jest widoczne nie tylko w efektach jego pracy, ale również w wypowiedziach osób, które były tej pracy świadkami. W przywołanym już filmie dokumentalnym Paktofonika. Hip-hopowa podróż do przeszłości Marcin Abradab Marten wspominał:
Magik miał zdolność postrzegania świata, miał wyjątkową wrażliwość. Pisał teksty bardzo szybko. W początkowej fazie, gdy zaczynaliśmy, pisał ogromne ilości tekstów. Na jego dwadzieścia ja pisałem jeden. On co parę dni wręcz zasypywał nas nowymi rzeczami. To siedziało w jego głowie, w ogóle się nie zmuszał. Miał coś, co można nazwać iskrą bożą, miał po prostu talent.
Podobnie wypowiada się o Magiku Sebastian Rahim Salbert:
Mam wrażenie, że on nie robił niczego pod publikę, ale on doskonale, empatycznie rozumiał potrzeby swoich odbiorców. On wiedział, pisząc taką zwrotkę, że wszyscy to skumają, zrozumieją i będą chcieli tego słuchać. Jak to robił? Ciężko mi odpowiedzieć. To właśnie jego magia.
Wojciech Fokus Alszer dodaje:
Nauczył nas chęci stawiania na swoim i takiej niezależności artystycznej, że jeżeli chcemy o czymś napisać, to musimy napisać. On czasem mówił, że jeżeli ja piszę tekst, to muszę napisać go tak, żebym mógł się pod każdym zdaniem podpisać.
*
Recepcja twórczości Magika wykraczająca poza odbiór muzyki, którą współtworzył, i skupiająca się na samej warstwie tekstowej jest wciąż żywotna. Świadczą o tym nie tylko obecność „Chwil ulotnych” w podręczniku do języka polskiego Ponad słowami wydawnictwa Nowa Era, ale również funkcjonowanie tekstów Piotra Łuszcza i innych raperów na imprezach takich jak Raptopoezja w Toruniu, której pomysłodawca i współorganizator Arkadiusz Wiśniewski stwierdza:
Rap to poezja – trudno mi tę tezę uzasadniać, tak bardzo wydaje się oczywista. Od surowych i wulgarnych, po finezyjne i wyszukane, teksty raperów oderwane od bitu i charakterystycznej melorecytacji możemy czytać jak strofy innych poetów. Skupienie na czystym słowie pozwala zajrzeć głębiej i odejść od interpretacji, jaką jest oryginalne nagranie z podkładem. Na pomysł wieczorów recytacji Raptopoezja wpadłem w roku 2013. Słuchałem Kalibra 44 i pomyślałem, że świetnie zabrzmiałoby to na scenie – fotel, stolik, lampka, aktor i tekst. Wydarzenie tak bardzo spodobało się aktorom, publiczności oraz mnie, że odbyło się już 11 edycji, podczas których przeczytaliśmy ponad 200 tekstów. Nieprzypadkowo pierwsze spotkanie otworzył tekst „Filmu” z niesamowitą zwrotką Magika. Jego teksty, jednocześnie liryczne i misternie splecione, a przy tym niezwykle swobodne i proste w odbiorze, poza techniczną stroną są przede wszystkim autentyczne i pełne emocji. Talent, wspaniały dorobek stworzony w pionierskich czasach polskiego rapu i tragiczna historia życia sprawiają, że Magik jest ikoną i prawdziwym wieszczem polskiego rapu.
Gdy próbuje się pogrupować teksty Piotra Magika Łuszcza ze względu na temat albo dominujący motyw stylistyczny, od razu można zobaczyć, że tematyka tych utworów nie była jednorodna. Dominuje oczywiście liryka pierwszoosobowa, mówienie w swoim imieniu, lecz Magik chętnie sięga również po lirykę zwrotu do adresata. Czyni to z jednej strony po to, by dokonać swoistej manifestacji siebie, samookreślenia („Nowiny”, „Ja to ja”, „WC”, „Usłysz mój głos”, „Bierz mój miecz i masz”, „Jestem Bogiem” czy „Plus i minus”), z drugiej strony jednak pojawiają się teksty, które można określić jako quasi-moralitety („Chwile ulotne”, „Dzikie dzieciaki”, „Rób, co chcesz”, „Tak jak telewizor”, „Wielka gra”, „Więcej szmalu”). Magik nie stroni również od ironii i buntu, choćby w utworach „Może tak, może nie”, „ToNieMy”, „A robi się to tak”, „Psy” czy „Gruby, czarny kot”. Nie brakuje też tekstów psychodelicznych, wyobraźniowych, np. „Film”, „‘Le się zmahauem”, „Nasze mózgi wypełnione są Marią”, „Psychodela”. Ciekawą grupą utworów są te, w których Magik w duchu postmodernizmu dokonuje licznych nawiązań, nie tylko do kultury popularnej, ale również do sztuki, literatury, mitologii. W tej grupie warto wskazać m.in. „Mechaniczną pomarańczę”, „Lepiej być nie może”, „Nie ma mnie dla nikogo”, „C.D. Kinematografii”, „Grubego, czarnego kota”, „Film” czy „Dziedzinę”.
*
Magik pośrednio podsunął również pomysł na tytuł książki, pozostawił bowiem, m.in. w książeczce dołączonej do Archiwum kinematografii, napisany w listopadzie 2000 roku scenariusz teledysku do „Nowin”, gdzie w końcowych scenach niezrealizowanego nigdy wideoklipu czytamy:
miejsce: księgarnia
rekwizyty: książka p.t. (chyba) Jak manipulować ludźmi i p.t. Jak zdobyć przyjaciół zjednać sobie ludzi/
akcja: wybieram książkę w księgarni. Widząc pozycje wymienione wyżej, wybieram tą drugą.
miejsce: mój pokój
rekwizyty: moja wersalka, długopis, zeszyt, słuchawki
akcja: ja podczas pisania tekstów
miejsce: ?
rekwizyty: książka Excalibur
akcja: pokazuję Excalibur do kamery.
Tak więc, zgodnie z życzeniem autora, Excalibur – legendarny miecz światła z legend arturiańskich, który w legendzie po śmierci Artura z rąk popleczników jego syna Mordreda zawędrował z nim na Avalon, gdzie miał czekać na powrót króla do świata żywych, aby następnie wraz z nim brać udział w walce o dobro, prawość i braterstwo, przede wszystkim zaś o miłość – powraca znowu, jest ostry jak zawsze i znowu włada nim jeden i niepowtarzalny M‑A-G-I‑K.
Przypisy:
[1] R. Wojaczek, Sanatorium, Wrocław 2010.
[2] Jeśli nie oznaczono inaczej, cytowane wypowiedzi pochodzą z prywatnej korespondencji lub rozmów redaktora książki z osobami wspominającymi Piotra Łuszcza.
[3] „Kaliber 44, list, 1995”, własność: Piotr Opoka, w: Zajawka. Śląski hip-hop 1993–2003, red. merytoryczny Szymon Kobylarz, Katowice 2019, s. 16.
[4] L. Dutkowski, „Bóg polskiego hip-hopu”, https://kultura.onet.pl/muzyka/wiadomosci/bog-polskiego-hip-hopu/exc4118.
[5] „Wspomnienie huraganu”, „Klan” nr 17, ulice-bez-jutra.blog.onet.pl, 18.01.2010.
[6] Paktofonika. Hip-hopowa podróż do przeszłości, reż. M. Dzido, 2009.
[7] W 2011 roku został sklasyfikowany na ósmym miejscu listy trzydziestu najlepszych polskich raperów według magazynu „Machina”. Rok później znalazł się na jedenastym miejscu analogicznej listy opublikowanej przez serwis Porcys.
[8] https://www.youtube.com/watch?v=XnjmJc5Usy8.