recenzje / ESEJE

Tonąc w szumie

Tomasz Fijałkowski

Recenzja Tomasza Fijałkowskiego z książki Kosmonauci Grzegorza Wróblewskiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Grze­gorz Wró­blew­ski z całą pew­no­ścią nale­ży do naj­wy­bit­niej­szych przed­sta­wi­cie­li tzw. poko­le­nia „bru­Lio­nu” – auto­rów debiu­tu­ją­cych na począt­ku lat 90., a sku­pio­nych wokół wspo­mnia­ne­go pisma. Takie nazwi­ska jak Świe­tlic­ki, Sen­dec­ki, Jawor­ski lub Pod­sia­dło na trwa­łe wpi­sa­ły się w pol­ski kra­jo­braz poetyc­ki, dzie­ląc mię­dzy sie­bie róż­ne, czę­sto skraj­nie odle­głe, prze­strze­nie. Wró­blew­skie­mu pisa­na była inna dro­ga niż jego kole­gom – od 1985 roku żyje w Kopen­ha­dze, gdzie oprócz poezji z powo­dze­niem zaj­mu­je się malar­stwem.

W Pol­sce jego poezja dłu­go pozo­sta­wa­ła nie­roz­po­zna­ną, a tyl­ko nie­licz­ni kry­ty­cy widzie­li we Wró­blew­skim kogoś istot­niej­sze­go niż eks­cen­trycz­ne­go ulicz­ne­go wier­szo­kle­tę za jakie­go ucho­dził. Na szczę­ście dla same­go auto­ra oka­za­ło się, że „miej­sco­wym” nie­do­wi­dzą­cym obser­wa­to­rom życia lite­rac­kie­go umknę­ło to, co sto­sun­ko­wo szyb­ko dostrze­gli zagra­nicz­ni pro­fe­sjo­na­li­ści. Wró­blew­ski jest regu­lar­nie tłu­ma­czo­ny (głów­nie na angiel­ski i duń­ski), publi­ko­wa­ny w waż­nych bran­żo­wych pismach, a jego książ­ki zysku­ją bar­dzo pozy­tyw­ne recen­zje. Pro­szę spraw­dzić.

Autor Kosmo­nau­tów zda­je się być spad­ko­bier­cą takich twór­ców jak cho­ciaż­by Andrzej Bur­sa, od któ­re­go prze­jął ostrą cynicz­ną posta­wę wobec rze­czy­wi­sto­ści, lub Miron Bia­ło­szew­ski – sku­pio­ny na zwy­kło­ści i codzien­no­ści reno­wa­tor języ­ka poetyc­kie­go. W ostat­nich tomach Wró­blew­ski przyj­mu­je nie­zwy­kłą stra­te­gię pisa­nia pole­ga­ją­cą na pew­nej spe­cy­ficz­nej per­spek­ty­wie. Pod­miot lirycz­ny uno­si się jak­by ponad dacha­mi świa­ta, łowi przy­pad­ko­we, krzy­żu­ją­ce się z sobą, nie­upo­rząd­ko­wa­ne przez żad­ne hie­rar­chie sygna­ły. Jed­nak tym razem abdy­ku­ją­cy papież, zama­chy ter­ro­ry­stycz­ne, strze­la­ni­ny w tyl­ko pozor­nie odle­głych czę­ściach pla­ne­ty sta­no­wią tło dla o wie­le bar­dziej oso­bi­stych, chcia­ło­by się rzec pry­wat­nych, wypo­wie­dzi.

Naj­now­szy tom poety potrak­to­wać moż­na jako dra­ma­tycz­ny, pozba­wia­ją­cy nadziei, roz­pi­sa­ny na kil­ka­na­ście przej­mu­ją­cych krót­kich tek­stów dzien­nik oswa­ja­nia się z nie­obec­no­ścią bli­skiej oso­by. Oso­bi­sty ton tych wier­szy para­li­żu­je, gdyż skrom­ne prze­strze­nie tek­stów nie są w żaden spo­sób wygłu­szo­ne zabie­ga­mi sty­li­stycz­ny­mi. Zda­nie typu „Pier­do­lisz się już beze mnie” to nie wul­gar­ne, „ulicz­ne” okre­śle­nie, w świe­cie Kosmo­nau­tów to jed­na z moż­li­wych i wia­ry­god­nych form wyra­że­nia żalu i stra­ty. Jeden ze spo­so­bów nazy­wa­nia bólu. Dla peł­ne­go obra­zu dodaj­my, że gorycz samot­no­ści wywo­łu­je nie tyl­ko głu­chą bez­rad­ność. Boha­ter tych wier­szy wie­lo­krot­nie zasty­ga, zamie­ra na dłuż­szą chwi­lę, zapa­da się w głąb sie­bie, machi­nal­nie wyko­nu­jąc banal­ne czyn­no­ści.

Kosmo­nau­ci są rów­nież zobiek­ty­wi­zo­wa­nym zapi­sem sta­nu świa­do­mo­ści czło­wie­ka powo­li scho­dzą­ce­go ze sce­ny życia, obser­wu­ją­ce­go z pre­cy­zją bada­cza same­go sie­bie, sta­rze­ją­ce się cia­ło, któ­re cze­ka prę­dzej czy póź­niej wia­do­my koniec. Nic jed­nak nie suge­ru­je, że ist­nie­je coś póź­niej, wyżej. Wier­sze Wró­blew­skie­go pod­szy­te są jakimś egzy­sten­cja­li­stycz­nym rysem, któ­ry każe widzieć w czło­wie­ku przed­sta­wi­cie­la naj­bar­dziej samot­ne­go gatun­ku zamiesz­ku­ją­ce­go Zie­mię. Nie­wie­le róż­ni­my się od kra­bów, del­fi­nów i pają­ków. A nasze nie­szczę­ście rodzi się w chwi­li uświa­do­mie­nia sobie miej­sca, jakie zaj­mu­je w Kosmo­sie.

To bar­dzo smut­ny zbiór wier­szy. Kosmo­nau­ci jako meta­fo­ra ludzi – szczel­nie zamknię­tych w ska­fan­drach, dry­fu­ją­cych ponad pla­ne­tą, szu­ka­ją­cych łącz­no­ści, a zbie­ra­ją­cych jedy­nie nie­prze­sia­ny szum infor­ma­cyj­ny.


Recen­zja uka­za­ła się w por­ta­lu Lubimyczytać.pl. Dzię­ku­je­my Redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Tomasz Fijałkowski

Urodzony w 1977 roku. Poeta. Laureat Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Struna Orficka” (2006). Mieszka w Kaliszu i Kórniku.

Powiązania