recenzje / KOMENTARZE

Torby

Mariusz Grzebalski

Autorski komentarz Mariusza Grzebalskiego do wiersza z książki Kronika zakłóceń.

Biuro Literackie

Torby

są już nie­co znisz­czo­ne, nie­któ­re bar­dzo -
o świ­cie przy­po­mi­na­ją foki na brze­gu morza.

Kie­dy prze­jeż­dża­ją obok mnie,
na roz­kle­ko­ta­nych wóz­kach han­dla­rzy,

i spły­wa po nich deszcz,
widzę, że od zawsze są mar­twe.

Nigdy nie wypły­nę­ły dalej niż ten
roz­ra­sta­ją­cy się jak nowo­twór rynek.

Lip­na bie­li­zna, pod­ra­bia­ne fil­my,
nie­oclo­ne faj­ki – to całe ich prze­zna­cze­nie.

Są jak wszyst­ko tutaj, tanie i nie­trwa­łe -
nisz­cze­ją, słu­żąc cze­muś, co je prze­kra­cza.


Latem zeszłe­go roku, kwa­drans przed szó­stą, prze­cho­dzi­łem obok Ryn­ku Jeżyc­kie­go w Pozna­niu, jak każ­de­go dnia zresz­tą, bo wcze­śnie wsta­ję i wcze­śnie zaczy­nam pra­cę, i nagle ude­rzył mnie widok ocie­ka­ją­cych wodą toreb, spię­trzo­nych na rachi­tycz­nym wóz­ku han­dla­rza, któ­ry z wysił­kiem go cią­gnął. To były róż­ne tor­by – papie­ro­we, par­cia­ne, z mate­ria­łu, folio­we, a nawet nese­se­ry i tor­by podróż­ne. I każ­da z nich była czymś wypcha­na. Wyglą­da­ło to dość odra­ża­ją­co… A potem nagle przy­po­mnia­ło mi się Heideg­ge­row­skie poję­cie poręcz­no­ści. I ude­rzy­ła mnie cisza, w jakiej rze­czy, wte­dy aku­rat myśla­łem o tych nie­szczę­snych tor­bach, słu­żą czło­wie­ko­wi zanim skoń­czą na wysy­pi­sku. A stąd był tyl­ko krok do ciszy, w któ­rej my zała­twia­my swo­je spra­wy. Kosmicz­na cisza…
Nie wia­do­mo, co było pierw­sze, sce­na, któ­ra przy­cią­gnę­ła mój wzrok, czy oświe­ce­nie, któ­re­go dozna­łem. Naj­pew­niej jed­no i dru­gie, zwłasz­cza że zda­rze­nie mia­ło momen­tal­ny cha­rak­ter. Niby pro­ces, ale dzie­ją­cy się w bar­dzo krót­kim cza­sie. Musia­ło minąć pięć albo sześć mie­się­cy, aż wiersz uzy­skał koń­co­wy kształt. Naj­pierw przy­brał for­mę sty­chicz­ną, potem ewo­lu­ował w pseu­do­so­net, co w moim przy­pad­ku jest dość czę­ste, aż skoń­czył jako osiem dys­ty­chów. Dłu­ba­łem w nim od cza­su do cza­su, głów­nie go skra­ca­jąc, kasu­jąc kolej­ne epi­te­ty. Ta dłu­ba­ni­na, rzeź­bie­nie są o tyle istot­ne, że nie­kie­dy, bar­dzo rzad­ko, ale jed­nak, piszę wier­sze od a do zet, jak­by w jed­nym bły­sku. Tym razem tak nie było.

O autorze

Mariusz Grzebalski

Urodzony w 1969 roku w Łodzi. Poeta, prozaik, redaktor. Studiował polonistykę i filozofię w Poznaniu. Były redaktor naczelny Ogólnopolskiego Dwutygodnika Literackiego „Nowy Nurt”. Obecnie redaktor w Wydawnictwie WBPiCAK. Laureat m.in. nagrody literackiej im. Kazimiery Iłłakowiczówny (za Negatyw, 1994), nagrody Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek (za Ulicę Gnostycką, 1997), nagrody Ericha Burdy (2002). Mieszka w Dąbrówce koło Poznania.

Powiązania