DĄS DANSE
utwory / premiery w sieci Joanna ŻabnickaPremierowy zestaw wierszy Joanny Żabnickiej
WięcejEsej Joanny Żabnickiej, towarzyszący premierze książki Tragedia człowieka Imre Madácha, wydanej w przekładzie Bohdana Zadury w Biurze Literackim w wersji papierowej 6 października 2014 roku, a w wersji elektronicznej 10 kwietnia 2017 roku.
Imre Madách, węgierski dramatopisarz i poeta, wydał Tragedię człowieka w 1862 roku. Tekst ten, z racji wagi i szerokości ujęcia poruszanego w nim tematu, porównywany jest do Fausta Johanna Wolfganga Goethego czy Peera Gynta Henrika Ibsena. Zwykł być on interpretowany także jako skutek negatywnych doświadczeń społecznych między innymi fiaskiem rewolucji węgierskiej 1848 roku. Studium człowieka, jakie przedstawił autor w swoim bodaj najbardziej znanym dziele, dotyczy ścisłego splotu dwu sfer – wspólnotowości i indywidualizmu.
Tragedia człowieka była pierwszym węgierskim dramatem wystawionym na polskiej scenie. Doczekał się (także pod tytułem Tragedia ludzkości) kilku tłumaczeń na język polski, m.in. autorstwa Józefa Hena, Lwa Kaltenbergha (pierwszy pełny przekład) czy Teresy Prażmowskiej. Listę zamyka Bohdan Zadura, który podjął się spolszczenia tego dramatu dla Biura Literackiego.
Akcja utworu Madácha obejmuje kilkadziesiąt wieków. Rozpoczyna się od wprowadzenia odbiorcy w układ sił, jakie rządzą – czy rządzić będą – człowiekiem. Pan, jak wyczytać można z didaskaliów, zajmuje swoje miejsce na tronie, jest otoczony chwałą i chórami anielskimi, z których wyłamuje się Lucyfer jako istota paradoksalnie umożliwiająca teoretycznie oddzielenie dobra od zła, wprowadzająca pojęcie balansu, od którego odtąd bezustannie ma zabiegać człowiek. W tym początku, rozgrywającym się niejako poza ludzką świadomością, od razu w oczy rzucają się obrazy i motywy sugerujące miejsce i sposób wystawienia dramatu na scenie zapisane w dziele.
Po pierwsze, w tekście znajdujemy didaskalia – wynalazek nowożytny, który dostarcza informacji na temat obrazu, jaki zastać powinni widzowie na scenie. Perspektywa ujawnia hierarchię niebieską: Pan na tronie, obok niego czterej archaniołowie, reszta aniołów klęczy, a wszystko spowija wielka światłość. Dzisiejszemu czytelnikowi zapewne trudno powstrzymać śmiech, gdy znajduje taki oto rys przestrzenny: „Duchy opiekuńcze gwiazd przebiegają przed tronem, tocząc przed sobą różnej wielkości i barwy, pojedyncze i podwójne gwiaździste kule, komety i mgławice”, zakończony dodatkowo wskazówką: „Cicha muzyka sfer”. Owa cudowność, pozbawiona jednakże dwuznaczności, iście cyrkowa widowiskowość, odsyłają niezawodnie do teatrów połowy XIX wieku, zwłaszcza paryskich, w które przeżywały wówczas swój renesans i dysponowały najbardziej rozwinięta machinerią sceniczną w Europie i umożliwiały realizację każdego niemal pomysłu, z bitwami morskimi włącznie. To właśnie na takie sceny pisali dramaty także polscy romantycy; dla przykładu – tylko w podobnej przestrzeni Kordian mógł spłynąć z Mont Blanc na chmurze na warszawską ulicę do Polski i nie wzbudzić śmieszności.
W dramacie węgierskim widać także skłonność do zastygania scen w żywe obrazy, o czym świadczą didaskalia w rodzaju: „wszystko, o czym mówi Lucyfer, staje się widoczne”. Ów żywy obraz to pokłosie wnikliwego studium malarstwa, jakiemu poddawali się twórcy Oświecenia. Liczba postaci pojawiających się w tym utworze aż prosi się o wystawienie monumentalne z arsenałem rekwizytów i feerią kostiumów – na przykład w formie rewii lub musicalu, które przecież są nośne przez samą kompozycję sceniczną.
Dzieło Madácha jest w gruncie rzeczy skonstruowane według obowiązującego za jego czasów modelu, powracającego w wielu dziełach doniosłych pisarzy europejskich. Motywem przewodnim w tym tekście jest rodzaj zakładu między Bogiem a Szatanem o człowieka. Treścią tego utworu jest zatem poddawanie człowieka próbom, których to zabieg ma swój rodowód starotestamentowy. Także sam Stwórca nosi znamiona opiekującego się narodem wybranym, co motywowane jest, być może, przez główną postać tekstu, czyli biblijnego Adama. Co ciekawe, bohaterowi, nawet w trakcie podróży do przyszłości, nie jest dane poznać Jezusa.
Zwraca uwagę także iście renesansowy katalog figur z mitologii i wierzeń, które pierwszy mężczyzna napotyka na swej drodze. Akcja rozwija się zatem wedle konkretnego modelu: człowiek, sprzeniewierzający się Bogu w raju, na wygnaniu zapada w sen i dzięki temu medium wciela się w tak różne postaci jak faraon w starożytnym Egipcie, Miltiades, Danton czy Kepler i doznaje ludzkiej krzywdy oraz nieprawości. Oprócz Lucyfera, prowodyra i przewodnika pragnącego upadku Pierwszego Człowieka, towarzyszy mu także Ewa, która jednak jest marginalną postacią dla akcji, raczej oczekuje Adama już „na miejscu”, a kochankowie w każdym prawie epizodzie intuicyjnie rozpoznają się. Jednak gdyby historia ta opowiedziana została z perspektywy kobiety, byłaby historią upodlenia bądź marginalizacji już od wydarzeń mających miejsce w raju. Czytając Tragedię… nie sposób nie zauważyć też, że Matka Ludzi z jednej strony próbuje wyłamać się spod różnie rozumianej władzy – sprzeciwia się Bogu, Adamowi, a i sam diabeł nie ma z nią spokojnego życia. Tym samym, co ciekawe, Ewa w kolejnych swoich wcieleniach zawsze bliższa jest ludziom niż jej edeński mąż – podczas gdy on zdobywa szczyty, ona przypisana jest do konkretnej wspólnoty, uosabia poniekąd jej nikły głos w świecie.
Podstawowym napięciem dramatycznym jest w tym utworze postać Lucyfera i Pana – to na tej osi znajdują swoje źródło wszelkie przekształcenia fabularne. Diabeł dość jednak niespodziewanie przyjmuje rolę rzecznika ludzkiej niedoskonałości, w której upatruje nie tylko swój żywioł, ale także jako fiasko dzieła Boga. Będący w sposób oczywisty antynomią Stworzyciela Lucyfer pozwala człowiekowi do pewnego stopnia rozwijać w sobie żyłkę kreacyjną, która tyleż jest naśladownictwem Pana, co próbą sprzeniewierzenia się Jego doskonałości:
ADAM
Pozwól mi zatem zobaczyć, jak działa
Tylko przez chwilę, silne mam ramiona,
Co na mnie wpływa, który tak osobny
I niezależny jestem.
LUCYFER
To głupie słowo. Ty byłeś i będziesz.
Życie jest wiecznym bytem i rozkładem.
W dramacie Madácha wybrzmiewa bardzo wyraźnie fakt, że świat i człowiek, o których idzie pozaziemski zakład, nie są ani pierwszymi, ani ostatnimi takimi tworami. Powtarzalność tragedii człowieka, polegająca na nadaniu mu chybotliwego statusu (dobrego? złego?) stworzenia za każdym razem stawia siły niebieskie i piekielne w gotowości, a on, nawet podjudzany przez diabła, nie jest w stanie jednoznacznie opowiedzieć się po którejś ze stron. Czas odnawialny, genezyjski, święty, jest jedną z fundamentalnych tez Mircei Eliadego opisującego w książce Sacrum, mit, historia tęsknotę człowieka do momentu sprzed własnego stworzenia i próbującego powrócić do niego poprzez wyraźnie określone obrządki. W tym sensie utwór węgierskiego poety rozwiązuje (a zarazem komplikuje) status człowieka w ogóle: tragedia ludzka jest tożsama z jego pojawieniem się. Należy w tym miejscu przywołać raz jeszcze wspomnianego badacza, który za koniec tragedii (rozumianej jako gatunek) uznał zmartwychwstanie Jezusa – wszak kładzie ono kres śmierci.
W tej perspektywie zrozumiałym jest, dlaczego Adam, prowadzony przez kolejne epizody dziejów człowieka, posiada jedynie świadomość starotestamentową i dlaczego Pan jest przedstawiony w ten, a nie inny sposób: przyjście Syna zniweczyłoby rozterkę ludzką, a tym samym unieważniłoby zakład. Ponadto scenariusz wydarzeń zaproponowany przez pisarza pozwala na odsunięcie ewentualnych refleksji nad sprawami wiary, a na pierwszy plan wysuwa kondycję ludzką – i w tym przewartościowaniu z pewnością leży jedna z głównych zalet tego utworu.
Poetka o ciągotkach dramatycznych. Jej wiersze przeczytać można było m. in. w „Arteriach”, „Czasie Kultury”, „Dwutygodniku.com”, „Elewatorze” i „Tygodniku Powszechnym”. Niebawem ukaże się jej debiutancki tomik, Ogrodnicy z Marly.
Premierowy zestaw wierszy Joanny Żabnickiej
WięcejWiersz z antologii Połów. Poetyckie debiuty 2011, zarejestrowany podczas spotkania „Połów 2011” na festiwalu Port Wrocław 2012.
WięcejEsej Joanny Żabnickiej towarzyszący premierze książki Sekstaśmy Katarzyny Fetlińskiej, która ukazała się 23 września 2015 roku nakładem Biura Literackiego.
WięcejGłos Joanny Żabnickiej w debacie „Biurowe książki roku 2013”.
WięcejEsej Joanny Żabnickiej towarzyszący premierze książki Wyszedłem szukać Leopolda Staffa w wyborze Justyny Bargielskiej, wydanej w Biurze Literackim 31 maja 2012 roku.
WięcejRecenzja Joanny Żabnickiej z książki Seans na dnie morza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w wyborze Marty Podgórnik.
WięcejGłos Joanny Żabnickiej w debacie „Biurowe książki 2011 roku”.
WięcejRecenzja Joanny Żabnickiej z książki Skaczący Myszka Briana Pattena.
WięcejGłos Joanny Żabnickiej w debacie „Biurowe książki 2010 roku”.
WięcejGłos Joanny Żabnickiej w debacie „20. edycja Warsztatów literackich”.
WięcejRecenzja Miłosza Waligórskiego, towarzysząca premierze książki Tragedia człowieka Imre Madácha, wydanej w przekładzie Bohdana Zadury w Biurze Literackim w wersji papierowej 6 października 2014 roku, a w wersji elektronicznej 10 kwietnia 2017 roku.
WięcejFragment książki Tragedia człowieka, zarejestrowany podczas spotkania „Języki obce” na festiwalu Port Wrocław 2014, czyta Bohdan Zadura.
WięcejRecenzja Roksany Obuchowskiej z książki Tragedia człowieka Imre Madácha w przekładzie Bohdana Zadury, która ukazała się 7 stycznia 2015 roku na stronie internetowej Dolnośląskiego Ośrodka Kultury i Sztuki.
WięcejFragment posłowia Pála S. Vargi z książki Tragedia człowieka Imre Madácha.
WięcejZ Bohdanem Zadurą, tłumaczem Tragedii człowieka Imre Madácha, rozmawia Miłosz Waligórski.
Więcej