Bohdan Zadura urodził się 18 lutego 1945 roku w Puławach, niedaleko Lublina. Skończył studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim, pracował w Muzeum Kazimierza Dolnego, był kierownikiem literackim teatru pantomimicznego w Lublinie, w 1980 roku wraz z Bogusławem Wróblewskim zakładał w Lublinie pismo poświęcone literaturze i sztuce „Akcent”. Do dzisiaj z tym czasopismem aktywnie współpracuje, ale kilka lat temu został redaktorem naczelnym czołowego polskiego czasopisma literackiego, wydawanej w Warszawie „Twórczości”.
Zbigniew Machej, polski poeta, pisze: „Bohdan Zadura jest jednym z najważniejszcyh poetów polskich ostatniej dekady”, a my proponujemy to twierdzenie rozszerzyć, uważając ostatnie dziesięciolecie za zbyt wąskie ramy dla znaczenia twórczości autora poematu „Cisza” napisanego w 1982 roku, a także uważając go nie tylko za poetę, ale i za prozaika oraz krytyka literackiego. Jest autorem kilkunastu tomików poezji, które niedawno wyszły w trzech grubych tomach, składających się na część wielotomowej edycji jego dotychczasowej twórczości. Obejmuje ona trzy powieści, dwa zbiory opowiadań, cztery książki studiów literackich, setki przekładów z poezji amerykańskiej, angielskiej, węgierskiej, rosyjskiej i ukraińskiej.
Tak pod względem wyboru autorów i utworów, jak i mistrzostwa oddania w języku polskim ukraińska poezja w przekładach Bohdana Zadury wywołuje pełen zdziwienia podziw. Polski poeta umie znajdować w naszej literaturze rzeczy, jakie nie ustępują najlepszym wzorcom współczesnej polskiej i, jak sądzimy, europejskiej poezji. Trzeba pamiętać, że Bohdan Zadura przekłada ukraińskie utwory jako swego rodzaju dopełnienie całego szeregu jego unikalnych przekładów z poezji anglojęzycznej i węgierskiej, dopełnienie, które buduje współczesną estetyczną i ideową całość jego interpretatorskiej twórczości.
Niestety, antologia ukraińskiej poezji w przekładach Bohdana Zadury (Wiersze zawsze są wolne, Biuro Literackie, Wrocław 2004) nie została należycie oceniona przez ukraińskich krytyków, a tymczasem pokazuje ona, że nie czytaliśmy w oryginale albo czytając nie zauważyliśmy i nie zgłębiliśmy prawdziwych wartości utworów, na które zwrócił uwagę polski poeta, który żyje jako tłumacz i krytyk w atmosferze współczesnych światowych tendencji poetyckich. W jego ukraińskiej antologii znalazły się utwory Emmy Andijewskiej, Jurija Andruchowycza, Andrija Bondara, Jewhena Brusłynowskiego, Natałki Biłocerkiweć, Nazara Honczara, Serhija Żadana, Ołeksandra Irwancia, Iwana Łuczuka, Wiktora Neboraka, Kostiantyna Moskałcia, Dmytra Pawłyczki, Mykoły Riabczuka, Romana Sadłowskiego, Ostapa Sływynskiego, Ludmiły Taran, Mykoły Chołodnego, Wołodymyra Cybulki. Jako osobne wydania w przekładach Bohdana Zadury wychodziły książki Jurija Andruchowycza, Andrija Bondara, Dmytra Pawłyczki, Serhija Żadana i Wasyla Machny. Bohdan Zadura tłumaczy także ukraińską prozę i eseistykę: w 1995 roku na przykład opublikował w warszawskim czasopiśmie „Literatura na Świecie” szkic Bohdana Rubczaka o najnowszej poezji ukraińskiej, przełożył „Półsenne listy…” Wołodymyra Jaworskiego.
Być może, zainteresowanie Bohdana Zadury ukraińską literaturą zrodziło się w czasach, kiedy w Lublinie wychodziło pismo „Kamena”, którego wieloletnim redaktorem był Kazimierz Andrzej Jaworski, który znał język ukraiński i przekładał utwory T. Szewczenki, P. Tyczyny, M. Rylskiego i innych naszych poetów. Właśnie w „Kamenie” w 1962 roku wydrukowane zostały pierwsze wiersze Bohdana Zadury. Nie mogła na niego nie wpływać bliskość w stosunku do Lublina terenów Chełmszczyzny, gdzie mieszka wielu Ukraińców. Jakieś nieuciszone ukraińskie jestestwo mogło pojawić się w życiu Bohdana Zadury przez uświadomienie sobie faktu ukraińskiego pochodzenia jego polskich przodków. Bohdan to popularne w Polsce imię, ale ma ono tam różną transkrypcję i różne, by tak powiedzieć, polskie i ukraińskie brzmienie: „Bogdan” i „Bohdan”. W pokoleniach przodków Zadury, być może, byli ludzie, którzy z jakiegoś powodu lubili imiona z ukraińską wymową. Również i nazwisko naszego przyjaciela ma ukraińskie brzmienie. Wspominamy o tym tylko dlatego, że czujemy do niego głęboką wdzięczność jak do pokrewnej duszy za jego pracę na rzecz literatury ukraińskiej w Polsce.
Poezja Bohdana Zadury to swoisty, rozległy archipelag, który pojawił się nie od razu, a wyłaniał stopniowo w przeciągu prawie czterdziestoletniej twórczej pracy pisarza (pierwszy jego zbiór wierszy W krajobrazie z amfor wyszedł w 1968 roku). W tym archipelagu są wyspy neoklasycyzmu, modernizmu i postmodernizmu, cykle sonetów, miniatur, wolnych wierszy, rymowane i nierymowane strofy poematów, prozą zapisane refleksje niezwyczajnie myślącego człowieka. Przy całej formalnej różnorodności, tematycznej wielowymiarowości, metaforycznej wyszukaności poezja ta oparta jest na jednym intelektualno-emocjonalnym monolicie, który możemy nazwać tragiczną ironią.
W wierszu „Na wszelki wypadek”, napisanym w latach 80. minionego stulecia, a więc w czasach przedśmiertnego rozpasania komunistycznej dyktatury w Polsce, poeta wyznaje: „Albowiem chciałbym powiedzieć swej ojczyźnie coś miłego i dzień za dniem nie znajduję stosownego pretekstu”. I w tymże wierszu: „Albowiem zostało mi dane poczucie śmieszności”. Do piołunowego smaku śmieszności w utworach Bohdana Zadury polski czytelnik przywykł, lubi ten smak i pragnie go próbować w nowych czasach, kiedy Polska stała się inna.
Ironia, która dźwięczy w słowach o „stosownym pretekście” do pochwalenia ojczyzny, jest ideową platformą współczesnej polskiej i niewątpliwie europejskiej poezji, która temat dawno wyśpiewanych ideałów, w ich liczbie idealnej ojczyzny, przyjmuje jako niebezpieczeństwo dla twórczej, indywidualnej niezależności. Nie da się pisać o ojczyźnie w ogóle, nie zauważając tego, jak różna ona była w różnych dekadach XX wieku. To niemożliwe nie tylko dla polskiego, ale dla każdego europejskiego poety, w tym i dla ukraińskiego. To nie jest dla literatury ukraińskiej nowa kwestia. Jewhen Małaniuk kochał Ukrainę jak mało kto z naszych poetów, ale w obrazie ojczyzny widział nie tylko męczennicę, ale również i „gnaną tatarskim koniem” dziwkę.
Być może, swoje główne zadanie współczesna polska poezja odnajduje w tym, żeby odkrywać istotę etyki ogólnoludzkich stosunków, jej bardzo często fałszywych zasad, ukształtowanych przez dogmaty niewolniczych czasów, kiedy człowiek był poniżająco ograniczony w społecznej, religijnej i narodowej przestrzeni. Poezja Bohdana Zadury może być przyjmowana jako artystyczna analiza tej starej fałszywej moralności.
Naturalnie, w poezji Bohdana Zadury obserwujemy przyziemienie, negatywne traktowanie pewnych ustalonych etycznych norm i zasad, ale nie usiłuje on wszystkiego, co etyczne, obrócić w nieetyczne, taka prymitywna gra rozumu nie pasuje do porządku jego filozoficznego myślenia. Zadura po prostu lubi i umie stawiać zaskakujące pytania, które odsłaniają dwuznaczność i nierzadko ukrytą obłudę uznanych przez wieki, można by powiedzieć, uświęconych kategorii etyki, przekonań, reguł życia.
Poeta pyta nie po to, żeby pytać, a po to, żeby odpowiadać. Przy tym odpowiadać ma czytelnik. Jego pytania są różnorodne, to filozoficzne, to zwyczajne, to obyczajowe, ale łączy je żywy oddech życia albo, jak mówi w jednym z młodzieńczych utworów: „ironia wiersza”.
Czy słowo jedyna w ustach Adama nie brzmiało jak wyrzut?
Czy odsetek ateistów wśród księży odbiega od średniej?
Tak w wierszu „Też pytania” uśmiecha się poeta, ale w utworze „Proste zasady” już drwi tragicznie:
Czy gdyby nie śmierć każdy nie miałby własnej wieży Babel z nierozwiązanych problemów życiowych?
Czy śmierć jest trudna? Czy może być trudne coś, co (niezależnie od wieku, talentu, zamożności, wykształcenia i doświadczenia) udało się tylu miliardom ludzi?
Poeta rozsądnie radzi przygotowywać odpowiedzi do rachunku sumienia, który z pewnością przyjdzie w życiu każdego człowieka, czyli odpowiedzi na pytania, które jeszcze nie padły i może nie zostaną postawione, ale ich obecność w duszy każdy człowiek musi odczuwać.
Niedawno, biorąc udział w dyskusji na temat „Czy współczesnemu światu potrzebna jest tak zwana kultura wysoka”, Bohdan Zadura powiedział: „Myślę, że tak zwana kultura wysoka różni się od innych, mniej cennych dla nas kultur tym, że ona właśnie dopuszcza stawianie pytań, a nie podsuwa tylko recepty i gotowe odpowiedzi. Może ciekawe byłoby pytanie: Czy współczesny świat potrzebny jest kulturze wysokiej? Myślę, że to mogłoby być pole dla odkryć. Czasami współczesny świat, jak to stało się 11 września trzy lata temu [chodzi o terrorystyczny atak na USA – D.P.] podsuwa myśl, że cała ta kultura, niezależnie od tego, czy jest wysoka czy niska, głęboka czy masowa we współczesnym świecie stała się śmieszna”. To prawda. Współczesny świat nie to, że jest w konflikcie z wysoką klasyczną kulturą, on ją depcze, znieważa, zamienia w żałosne pośmiewisko.
Jednak takie twierdzenie nie neguje wysokiej kultury, przeciwnie – pragnie ją podjąć i obronić, daje jej w ręce ostatni oręż – ironiczny śmiech tymczasowo pokonanego, ale nie zniszczonego jestestwa. Uśmiech Bohdana Zadury jest bolesny, nie ma w nim ani złości, ani gniewu, jest tylko ostrość, filozoficzna, pokorna ostrość, która sprawia, że ironia poety jest równocześnie ludzka i niepokonana.
Poeta rzadko mówi w pierwszej osobie, jest ukryty za daną „z góry” konceptualną myślą, która zdaje się rozwijać czasami nawet wbrew woli autora wedle swych wewnętrznych praw; on sam staje się ofiarą swego artystycznego odkrycia.
Oto wiersz „Oczy Samarytanki”. Tutaj autor przedstawia najprostszą, życiową prawdę o sobie jako o zwyczajnym człowieku, który ma rodzinę i własne poglądy na życie. I nagle ziemska treść przechodzi w sfery duchowego wywyższenia:
jako dzieci popełniliśmy błąd
udając dorosłych
kto nie był szczęśliwy na ziemi
ten nie zazna szczęścia i w niebie
chcę być poetą i będę
kiedy ukradną mi ostatnie słowo
Oczywiście, człowiek nie ma wyboru miedzy życiem i śmiercią, wszystko jest przewidziane i określone przez wyższą, boską siłę. Jakie może być ostatnie słowo poety? Może być przestraszone, a więc lepiej, żeby go nie było. Wyłania się temat miłosierdzia, obecny już w tytule wiersza. Otóż miłosierdzie przychodzi do człowieka od innego człowieka, od Samarytanki, która może pomóc samemu Zbawicielowi.
nie powinnaś sobie brudzić oczu tym wierszem
ale to ty jesteś miłosierna nie Bóg
Ludzkie miłosierdzie w oczach poety jest cenniejsze niż łaska Najwyższego, bo ono samo w sobie stanowi najwyższą wartość, nie stoi za nim jakaś szczególna nadludzka potęga, rodzi się ze współczucia – najwyższej ludzkiej jakości. Poeta odważył się postawić człowieka na równi z Bogiem – to czyni z niego uniwersalnego protestanta – ale dla nas ważne jest zobaczyć, że jego spotkanie z Samarytanką odbywa się nie w biblijnym, nie w mitycznym, a w naszym okrutnym czasie, kiedy w miłosierdzie prawie nikt już nie wierzy.
Jako poeta Bohdan Zadura ukształtował się w okolicznościach, kiedy polski naród zrozumiał, że komunistyczne zniewolenie niezbyt różni się od faszystowskiej okupacji, że kierowane z Moskwy warszawskie władze usiłują skończyć z panowaniem narodowej świadomości i indywidualnych praw człowieka, z tymi demokratycznymi wartościami, jakie wtedy już dominowały w zachodnim świecie.
Bohdan Zadura, bez wątpienia, od samych początków swego twórczego życia stronił od literackich popleczników reżimu Gomułki, ale i nie spieszył się przyłączać do grupy poetów tak zwanej nowej fali (Barańczak, Zagajewski, Krynicki), która ostro występowała przeciw komunistycznej władzy. Bez wątpienia, też był przeciwko niej, ale jako poeta nie chciał śpiewać w chórze, a pragnął zostać i został solistą ze swoim niepowtarzalnym głosem. Jego spojrzenie na świat, jego frazeologia, jego ironiczny humor wykraczały poza linie polskich politycznych horyzontów, krytyka literackich królów z epoki dyktatury proletariatu, którzy naprawdę byli błaznami na dworze dyktatora, nie mogła zawładnąć całym jego talentem. Jednak nie obeszło się bez reakcji na stan wojenny, która pokazała, że Bohdan Zadura potrafi pisać klasycznymi oktawami i sarkastycznie wyśmiewać skazany na śmierć antyludzki społeczny porządek.
W styczniu 1982 roku, właśnie wtedy, kiedy stan wojenny starał się ujarzmić ruch „Solidarności”, poeta pisze wiersz zaczynający się linijką „Ja wolny obywatel wolnego państwa”. Tutaj funkcjonuje jego ironia, którą można nazwać swawolną:
Zaiste trzeba
wyjątkowej ślepoty
by nie dostrzec że państwo
któremu wszystko wolno
jest wolnym państwem
W tym samym 1982 roku powstał, być może, najbardziej wyrazisty obraz Polski czasu stanu wojennego – poemat „Cisza”. Zadura nie mógł nie napisać tej znakomitej rzeczy, bo był do tego zobligowany przez smutne zdarzenie – śmierć swojego ojca, a więc zaczął żyć w takim ironicznym czasie, kiedy kpiny z umierającego dyktatorskiego porządku nie mogły być grą śmiechu, pogrzeb ojca uniemożliwiał wesołą ironię, ona musiała być tragiczna z dozą ostrych inwektyw. Poemat „Cisza” z punktu widzenia formy i realistycznego opisu zdarzeń, może być potraktowany jako trybut na rzecz neoklasycyzmu, ale jednocześnie – to rzecz nowoczesna, wiele w niej nie tylko politycznej, ale i filozoficznej dwuznaczności. Tutaj widać już chaos nowego, niby demokratycznego czasu, tutaj apokalipsa antyludzkiego zwierzęcego ustroju życia przechodzi w krzyki nowych demagogów – egoistycznych polityków, obłudników i nieudaczników, tutaj poeta okazał się nie tylko demaskatorem starego, ale i prorokiem nowego, demokratycznego, wcale nie idealnego świata.
Dwie strony wciąż o prowokacji
mówią: ktoś musi nie mieć racji.
Zmieniają właścicieli słowa
manipulacja i odnowa,
autentyzm, spontaniczność, temat
(w temacie pewnie sensu nie ma)
historia, która nie wybaczy
(o, chciałbym wiedzieć, co to znaczy!).
.….….….….….….….….….…..
I karuzela nam się kręci.
to nie ci, ci już prominenci,
gdzie rzucisz okiem – stereotyp,
podaż ogromna, a jak popyt?
Walka o czystość wre języka,
nie chcesz zwariować, to nie wnikaj,
co kryją owe piękne słowa,
aby polszczyznę uratować…
Poemat „Cisza” wszystkimi swoimi demaskatorskimi wersami nakłada się na współczesne ukraińskie realia; napisany jest z taką odwagą, z taką znakomitą znajomością atmosfery życia nowych politycznych działaczy, że z pewnością zostanie z zainteresowaniem przyjęty w krajach, których historia w ostatnich dziesięcioleci przypomina historię Polski.
Być może nie ma takiego drugiego poety nie tylko w Polsce, a w ogóle na świecie, który by tak chętnie i z takim powodzeniem przenosił do swojej twórczości obcojęzyczne frazeologizmy, odmalowując nie siebie, a jakby swoją obecność na różnych szerokościach naszej planety. I wszędzie pojawia się ten ironiczny duch, który już nie jest właściwością twórczej maniery poety, a jakimś nieprzezwyciężonym rozchwianiem i rozchełstaniem ludzkiego życia.
Życie, dla którego możliwą granicą mogłoby się stać słowo jednorazowego użytku, jest kresem poezji Bohdana Zadury. To tak jest, ale nam się wydaje, że ze swoim sposobem mówienia poezja Bohdana Zadury domaga się nie ustanowienia jakiejś granicy, związanej z używaniem tego czy innego słowa, a rozszerzenia życia o te różnorodne sensy, którymi ona tak doskonale włada.
przełożył TJ