recenzje / IMPRESJE

Tragiczna ironia Bohdana Zadury

Dmytro Pawłyczko

Esej Dmytra Pawłyczki towarzyszący premierze książki Wiersze są zawsze wolne w wyborze i przekładzie Bohdana Zadury.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Boh­dan Zadu­ra uro­dził się 18 lute­go 1945 roku w Puła­wach, nie­da­le­ko Lubli­na. Skoń­czył stu­dia filo­zo­ficz­ne na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim, pra­co­wał w Muzeum Kazi­mie­rza Dol­ne­go, był kie­row­ni­kiem lite­rac­kim teatru pan­to­mi­micz­ne­go w Lubli­nie, w 1980 roku wraz z Bogu­sła­wem Wró­blew­skim zakła­dał w Lubli­nie pismo poświę­co­ne lite­ra­tu­rze i sztu­ce „Akcent”. Do dzi­siaj z tym cza­so­pi­smem aktyw­nie współ­pra­cu­je, ale kil­ka lat temu został redak­to­rem naczel­nym czo­ło­we­go pol­skie­go cza­so­pi­sma lite­rac­kie­go, wyda­wa­nej w War­sza­wie „Twór­czo­ści”.

Zbi­gniew Machej, pol­ski poeta, pisze: „Boh­dan Zadu­ra jest jed­nym z naj­waż­niejsz­cyh poetów pol­skich ostat­niej deka­dy”, a my pro­po­nu­je­my to twier­dze­nie roz­sze­rzyć, uwa­ża­jąc ostat­nie dzie­się­cio­le­cie za zbyt wąskie ramy dla zna­cze­nia twór­czo­ści auto­ra poema­tu „Cisza” napi­sa­ne­go w 1982 roku, a tak­że uwa­ża­jąc go nie tyl­ko za poetę, ale i za pro­za­ika oraz kry­ty­ka lite­rac­kie­go. Jest auto­rem kil­ku­na­stu tomi­ków poezji, któ­re nie­daw­no wyszły w trzech gru­bych tomach, skła­da­ją­cych się na część wie­lo­to­mo­wej edy­cji jego dotych­cza­so­wej twór­czo­ści. Obej­mu­je ona trzy powie­ści, dwa zbio­ry opo­wia­dań, czte­ry książ­ki stu­diów lite­rac­kich, set­ki prze­kła­dów z poezji ame­ry­kań­skiej, angiel­skiej, węgier­skiej, rosyj­skiej i ukra­iń­skiej.

Tak pod wzglę­dem wybo­ru auto­rów i utwo­rów, jak i mistrzo­stwa odda­nia w języ­ku pol­skim ukra­iń­ska poezja w prze­kła­dach Boh­da­na Zadu­ry wywo­łu­je pełen zdzi­wie­nia podziw. Pol­ski poeta umie znaj­do­wać w naszej lite­ra­tu­rze rze­czy, jakie nie ustę­pu­ją naj­lep­szym wzor­com współ­cze­snej pol­skiej i, jak sądzi­my, euro­pej­skiej poezji. Trze­ba pamię­tać, że Boh­dan Zadu­ra prze­kła­da ukra­iń­skie utwo­ry jako swe­go rodza­ju dopeł­nie­nie całe­go sze­re­gu jego uni­kal­nych prze­kła­dów z poezji anglo­ję­zycz­nej i węgier­skiej, dopeł­nie­nie, któ­re budu­je współ­cze­sną este­tycz­ną i ide­ową całość jego inter­pre­ta­tor­skiej twór­czo­ści.

Nie­ste­ty, anto­lo­gia ukra­iń­skiej poezji w prze­kła­dach Boh­da­na Zadu­ry (Wier­sze zawsze są wol­ne, Biu­ro Lite­rac­kie, Wro­cław 2004) nie zosta­ła nale­ży­cie oce­nio­na przez ukra­iń­skich kry­ty­ków, a tym­cza­sem poka­zu­je ona, że nie czy­ta­li­śmy w ory­gi­na­le albo czy­ta­jąc nie zauwa­ży­li­śmy i nie zgłę­bi­li­śmy praw­dzi­wych war­to­ści utwo­rów, na któ­re zwró­cił uwa­gę pol­ski poeta, któ­ry żyje jako tłu­macz i kry­tyk w atmos­fe­rze współ­cze­snych świa­to­wych ten­den­cji poetyc­kich. W jego ukra­iń­skiej anto­lo­gii zna­la­zły się utwo­ry Emmy Andi­jew­skiej, Juri­ja Andru­cho­wy­cza, Andri­ja Bon­da­ra, Jewhe­na Bru­sły­now­skie­go, Natał­ki Biło­cer­ki­weć, Naza­ra Hon­cza­ra, Ser­hi­ja Żada­na, Ołek­san­dra Irwan­cia, Iwa­na Łuczu­ka, Wik­to­ra Nebo­ra­ka, Kostian­ty­na Moskał­cia, Dmy­tra Paw­łycz­ki, Myko­ły Riab­czu­ka, Roma­na Sadłow­skie­go, Osta­pa Sły­wyn­skie­go, Lud­mi­ły Taran, Myko­ły Cho­łod­ne­go, Woło­dy­my­ra Cybul­ki. Jako osob­ne wyda­nia w prze­kła­dach Boh­da­na Zadu­ry wycho­dzi­ły książ­ki Juri­ja Andru­cho­wy­cza, Andri­ja Bon­da­ra, Dmy­tra Paw­łycz­ki, Ser­hi­ja Żada­na i Wasy­la Mach­ny. Boh­dan Zadu­ra tłu­ma­czy tak­że ukra­iń­ską pro­zę i ese­isty­kę: w 1995 roku na przy­kład opu­bli­ko­wał w war­szaw­skim cza­so­pi­śmie „Lite­ra­tu­ra na Świe­cie” szkic Boh­da­na Rub­cza­ka o naj­now­szej poezji ukra­iń­skiej, prze­ło­żył „Pół­sen­ne listy…” Woło­dy­my­ra Jawor­skie­go.

Być może, zain­te­re­so­wa­nie Boh­da­na Zadu­ry ukra­iń­ską lite­ra­tu­rą zro­dzi­ło się w cza­sach, kie­dy w Lubli­nie wycho­dzi­ło pismo „Kame­na”, któ­re­go wie­lo­let­nim redak­to­rem był Kazi­mierz Andrzej Jawor­ski, któ­ry znał język ukra­iń­ski i prze­kła­dał utwo­ry T. Szew­czen­ki, P. Tyczy­ny, M. Ryl­skie­go i innych naszych poetów. Wła­śnie w „Kame­nie” w 1962 roku wydru­ko­wa­ne zosta­ły pierw­sze wier­sze Boh­da­na Zadu­ry. Nie mogła na nie­go nie wpły­wać bli­skość w sto­sun­ku do Lubli­na tere­nów Chełmsz­czy­zny, gdzie miesz­ka wie­lu Ukra­iń­ców. Jakieś nie­uci­szo­ne ukra­iń­skie jeste­stwo mogło poja­wić się w życiu Boh­da­na Zadu­ry przez uświa­do­mie­nie sobie fak­tu ukra­iń­skie­go pocho­dze­nia jego pol­skich przod­ków. Boh­dan to popu­lar­ne w Pol­sce imię, ale ma ono tam róż­ną trans­kryp­cję i róż­ne, by tak powie­dzieć, pol­skie i ukra­iń­skie brzmie­nie: „Bog­dan” i „Boh­dan”. W poko­le­niach przod­ków Zadu­ry, być może, byli ludzie, któ­rzy z jakie­goś powo­du lubi­li imio­na z ukra­iń­ską wymo­wą. Rów­nież i nazwi­sko nasze­go przy­ja­cie­la ma ukra­iń­skie brzmie­nie. Wspo­mi­na­my o tym tyl­ko dla­te­go, że czu­je­my do nie­go głę­bo­ką wdzięcz­ność jak do pokrew­nej duszy za jego pra­cę na rzecz lite­ra­tu­ry ukra­iń­skiej w Pol­sce.

Poezja Boh­da­na Zadu­ry to swo­isty, roz­le­gły archi­pe­lag, któ­ry poja­wił się nie od razu, a wyła­niał stop­nio­wo w prze­cią­gu pra­wie czter­dzie­sto­let­niej twór­czej pra­cy pisa­rza (pierw­szy jego zbiór wier­szy W kra­jo­bra­zie z amfor wyszedł w 1968 roku). W tym archi­pe­la­gu są wyspy neo­kla­sy­cy­zmu, moder­ni­zmu i post­mo­der­ni­zmu, cykle sone­tów, minia­tur, wol­nych wier­szy, rymo­wa­ne i nie­ry­mo­wa­ne stro­fy poema­tów, pro­zą zapi­sa­ne reflek­sje nie­zwy­czaj­nie myślą­ce­go czło­wie­ka. Przy całej for­mal­nej róż­no­rod­no­ści, tema­tycz­nej wie­lo­wy­mia­ro­wo­ści, meta­fo­rycz­nej wyszu­ka­no­ści poezja ta opar­ta jest na jed­nym inte­lek­tu­al­no-emo­cjo­nal­nym mono­li­cie, któ­ry może­my nazwać tra­gicz­ną iro­nią.

W wier­szu „Na wszel­ki wypa­dek”, napi­sa­nym w latach 80. minio­ne­go stu­le­cia, a więc w cza­sach przed­śmiert­ne­go roz­pa­sa­nia komu­ni­stycz­nej dyk­ta­tu­ry w Pol­sce, poeta wyzna­je: „Albo­wiem chciał­bym powie­dzieć swej ojczyź­nie coś miłe­go i dzień za dniem nie znaj­du­ję sto­sow­ne­go pre­tek­stu”. I w tym­że wier­szu: „Albo­wiem zosta­ło mi dane poczu­cie śmiesz­no­ści”. Do pio­łu­no­we­go sma­ku śmiesz­no­ści w utwo­rach Boh­da­na Zadu­ry pol­ski czy­tel­nik przy­wykł, lubi ten smak i pra­gnie go pró­bo­wać w nowych cza­sach, kie­dy Pol­ska sta­ła się inna.

Iro­nia, któ­ra dźwię­czy w sło­wach o „sto­sow­nym pre­tek­ście” do pochwa­le­nia ojczy­zny, jest ide­ową plat­for­mą współ­cze­snej pol­skiej i nie­wąt­pli­wie euro­pej­skiej poezji, któ­ra temat daw­no wyśpie­wa­nych ide­ałów, w ich licz­bie ide­al­nej ojczy­zny, przyj­mu­je jako nie­bez­pie­czeń­stwo dla twór­czej, indy­wi­du­al­nej nie­za­leż­no­ści. Nie da się pisać o ojczyź­nie w ogó­le, nie zauwa­ża­jąc tego, jak róż­na ona była w róż­nych deka­dach XX wie­ku. To nie­moż­li­we nie tyl­ko dla pol­skie­go, ale dla każ­de­go euro­pej­skie­go poety, w tym i dla ukra­iń­skie­go. To nie jest dla lite­ra­tu­ry ukra­iń­skiej nowa kwe­stia. Jewhen Mała­niuk kochał Ukra­inę jak mało kto z naszych poetów, ale w obra­zie ojczy­zny widział nie tyl­ko męczen­ni­cę, ale rów­nież i „gna­ną tatar­skim koniem” dziw­kę.

Być może, swo­je głów­ne zada­nie współ­cze­sna pol­ska poezja odnaj­du­je w tym, żeby odkry­wać isto­tę ety­ki ogól­no­ludz­kich sto­sun­ków, jej bar­dzo czę­sto fał­szy­wych zasad, ukształ­to­wa­nych przez dogma­ty nie­wol­ni­czych cza­sów, kie­dy czło­wiek był poni­ża­ją­co ogra­ni­czo­ny w spo­łecz­nej, reli­gij­nej i naro­do­wej prze­strze­ni. Poezja Boh­da­na Zadu­ry może być przyj­mo­wa­na jako arty­stycz­na ana­li­za tej sta­rej fał­szy­wej moral­no­ści.

Natu­ral­nie, w poezji Boh­da­na Zadu­ry obser­wu­je­my przy­zie­mie­nie, nega­tyw­ne trak­to­wa­nie pew­nych usta­lo­nych etycz­nych norm i zasad, ale nie usi­łu­je on wszyst­kie­go, co etycz­ne, obró­cić w nie­etycz­ne, taka pry­mi­tyw­na gra rozu­mu nie pasu­je do porząd­ku jego filo­zo­ficz­ne­go myśle­nia. Zadu­ra po pro­stu lubi i umie sta­wiać zaska­ku­ją­ce pyta­nia, któ­re odsła­nia­ją dwu­znacz­ność i nie­rzad­ko ukry­tą obłu­dę uzna­nych przez wie­ki, moż­na by powie­dzieć, uświę­co­nych kate­go­rii ety­ki, prze­ko­nań, reguł życia.

Poeta pyta nie po to, żeby pytać, a po to, żeby odpo­wia­dać. Przy tym odpo­wia­dać ma czy­tel­nik. Jego pyta­nia są róż­no­rod­ne, to filo­zo­ficz­ne, to zwy­czaj­ne, to oby­cza­jo­we, ale łączy je żywy oddech życia albo, jak mówi w jed­nym z mło­dzień­czych utwo­rów: „iro­nia wier­sza”.

Czy sło­wo jedy­na w ustach Ada­ma nie brzmia­ło jak wyrzut?

Czy odse­tek ate­istów wśród księ­ży odbie­ga od śred­niej?

Tak w wier­szu „Też pyta­nia” uśmie­cha się poeta, ale w utwo­rze „Pro­ste zasa­dy” już drwi tra­gicz­nie:

Czy gdy­by nie śmierć każ­dy nie miał­by wła­snej wie­ży Babel z nie­roz­wią­za­nych pro­ble­mów życio­wych?

Czy śmierć jest trud­na? Czy może być trud­ne coś, co (nie­za­leż­nie od wie­ku, talen­tu, zamoż­no­ści, wykształ­ce­nia i doświad­cze­nia) uda­ło się tylu miliar­dom ludzi?

Poeta roz­sąd­nie radzi przy­go­to­wy­wać odpo­wie­dzi do rachun­ku sumie­nia, któ­ry z pew­no­ścią przyj­dzie w życiu każ­de­go czło­wie­ka, czy­li odpo­wie­dzi na pyta­nia, któ­re jesz­cze nie padły i może nie zosta­ną posta­wio­ne, ale ich obec­ność w duszy każ­dy czło­wiek musi odczu­wać.

Nie­daw­no, bio­rąc udział w dys­ku­sji na temat „Czy współ­cze­sne­mu świa­tu potrzeb­na jest tak zwa­na kul­tu­ra wyso­ka”, Boh­dan Zadu­ra powie­dział: „Myślę, że tak zwa­na kul­tu­ra wyso­ka róż­ni się od innych, mniej cen­nych dla nas kul­tur tym, że ona wła­śnie dopusz­cza sta­wia­nie pytań, a nie pod­su­wa tyl­ko recep­ty i goto­we odpo­wie­dzi. Może cie­ka­we było­by pyta­nie: Czy współ­cze­sny świat potrzeb­ny jest kul­tu­rze wyso­kiej? Myślę, że to mogło­by być pole dla odkryć. Cza­sa­mi współ­cze­sny świat, jak to sta­ło się 11 wrze­śnia trzy lata temu [cho­dzi o ter­ro­ry­stycz­ny atak na USA – D.P.] pod­su­wa myśl, że cała ta kul­tu­ra, nie­za­leż­nie od tego, czy jest wyso­ka czy niska, głę­bo­ka czy maso­wa we współ­cze­snym świe­cie sta­ła się śmiesz­na”. To praw­da. Współ­cze­sny świat nie to, że jest w kon­flik­cie z wyso­ką kla­sycz­ną kul­tu­rą, on ją dep­cze, znie­wa­ża, zamie­nia w żało­sne pośmie­wi­sko.

Jed­nak takie twier­dze­nie nie negu­je wyso­kiej kul­tu­ry, prze­ciw­nie – pra­gnie ją pod­jąć i obro­nić, daje jej w ręce ostat­ni oręż – iro­nicz­ny śmiech tym­cza­so­wo poko­na­ne­go, ale nie znisz­czo­ne­go jeste­stwa. Uśmiech Boh­da­na Zadu­ry jest bole­sny, nie ma w nim ani zło­ści, ani gnie­wu, jest tyl­ko ostrość, filo­zo­ficz­na, pokor­na ostrość, któ­ra spra­wia, że iro­nia poety jest rów­no­cze­śnie ludz­ka i nie­po­ko­na­na.

Poeta rzad­ko mówi w pierw­szej oso­bie, jest ukry­ty za daną „z góry” kon­cep­tu­al­ną myślą, któ­ra zda­je się roz­wi­jać cza­sa­mi nawet wbrew woli auto­ra wedle swych wewnętrz­nych praw; on sam sta­je się ofia­rą swe­go arty­stycz­ne­go odkry­cia.

Oto wiersz „Oczy Sama­ry­tan­ki”. Tutaj autor przed­sta­wia naj­prost­szą, życio­wą praw­dę o sobie jako o zwy­czaj­nym czło­wie­ku, któ­ry ma rodzi­nę i wła­sne poglą­dy na życie. I nagle ziem­ska treść prze­cho­dzi w sfe­ry ducho­we­go wywyż­sze­nia:

jako dzie­ci popeł­ni­li­śmy błąd
uda­jąc doro­słych

kto nie był szczę­śli­wy na zie­mi
ten nie zazna szczę­ścia i w nie­bie

chcę być poetą i będę
kie­dy ukrad­ną mi ostat­nie sło­wo

Oczy­wi­ście, czło­wiek nie ma wybo­ru mie­dzy życiem i śmier­cią, wszyst­ko jest prze­wi­dzia­ne i okre­ślo­ne przez wyż­szą, boską siłę. Jakie może być ostat­nie sło­wo poety? Może być prze­stra­szo­ne, a więc lepiej, żeby go nie było. Wyła­nia się temat miło­sier­dzia, obec­ny już w tytu­le wier­sza. Otóż miło­sier­dzie przy­cho­dzi do czło­wie­ka od inne­go czło­wie­ka, od Sama­ry­tan­ki, któ­ra może pomóc same­mu Zba­wi­cie­lo­wi.

nie powin­naś sobie bru­dzić oczu tym wier­szem
ale to ty jesteś miło­sier­na nie Bóg

Ludz­kie miło­sier­dzie w oczach poety jest cen­niej­sze niż łaska Naj­wyż­sze­go, bo ono samo w sobie sta­no­wi naj­wyż­szą war­tość, nie stoi za nim jakaś szcze­gól­na nad­ludz­ka potę­ga, rodzi się ze współ­czu­cia – naj­wyż­szej ludz­kiej jako­ści. Poeta odwa­żył się posta­wić czło­wie­ka na rów­ni z Bogiem – to czy­ni z nie­go uni­wer­sal­ne­go pro­te­stan­ta – ale dla nas waż­ne jest zoba­czyć, że jego spo­tka­nie z Sama­ry­tan­ką odby­wa się nie w biblij­nym, nie w mitycz­nym, a w naszym okrut­nym cza­sie, kie­dy w miło­sier­dzie pra­wie nikt już nie wie­rzy.

Jako poeta Boh­dan Zadu­ra ukształ­to­wał się w oko­licz­no­ściach, kie­dy pol­ski naród zro­zu­miał, że komu­ni­stycz­ne znie­wo­le­nie nie­zbyt róż­ni się od faszy­stow­skiej oku­pa­cji, że kie­ro­wa­ne z Moskwy war­szaw­skie wła­dze usi­łu­ją skoń­czyć z pano­wa­niem naro­do­wej świa­do­mo­ści i indy­wi­du­al­nych praw czło­wie­ka, z tymi demo­kra­tycz­ny­mi war­to­ścia­mi, jakie wte­dy już domi­no­wa­ły w zachod­nim świe­cie.

Boh­dan Zadu­ra, bez wąt­pie­nia, od samych począt­ków swe­go twór­cze­go życia stro­nił od lite­rac­kich poplecz­ni­ków reżi­mu Gomuł­ki, ale i nie spie­szył się przy­łą­czać do gru­py poetów tak zwa­nej nowej fali (Barań­czak, Zaga­jew­ski, Kry­nic­ki), któ­ra ostro wystę­po­wa­ła prze­ciw komu­ni­stycz­nej wła­dzy. Bez wąt­pie­nia, też był prze­ciw­ko niej, ale jako poeta nie chciał śpie­wać w chó­rze, a pra­gnął zostać i został soli­stą ze swo­im nie­po­wta­rzal­nym gło­sem. Jego spoj­rze­nie na świat, jego fra­ze­olo­gia, jego iro­nicz­ny humor wykra­cza­ły poza linie pol­skich poli­tycz­nych hory­zon­tów, kry­ty­ka lite­rac­kich kró­lów z epo­ki dyk­ta­tu­ry pro­le­ta­ria­tu, któ­rzy napraw­dę byli bła­zna­mi na dwo­rze dyk­ta­to­ra, nie mogła zawład­nąć całym jego talen­tem. Jed­nak nie obe­szło się bez reak­cji na stan wojen­ny, któ­ra poka­za­ła, że Boh­dan Zadu­ra potra­fi pisać kla­sycz­ny­mi okta­wa­mi i sar­ka­stycz­nie wyśmie­wać ska­za­ny na śmierć anty­ludz­ki spo­łecz­ny porzą­dek.

W stycz­niu 1982 roku, wła­śnie wte­dy, kie­dy stan wojen­ny sta­rał się ujarz­mić ruch „Soli­dar­no­ści”, poeta pisze wiersz zaczy­na­ją­cy się linij­ką „Ja wol­ny oby­wa­tel wol­ne­go pań­stwa”. Tutaj funk­cjo­nu­je jego iro­nia, któ­rą moż­na nazwać swa­wol­ną:

Zaiste trze­ba
wyjąt­ko­wej śle­po­ty
by nie dostrzec że pań­stwo
któ­re­mu wszyst­ko wol­no
jest wol­nym pań­stwem

W tym samym 1982 roku powstał, być może, naj­bar­dziej wyra­zi­sty obraz Pol­ski cza­su sta­nu wojen­ne­go – poemat „Cisza”. Zadu­ra nie mógł nie napi­sać tej zna­ko­mi­tej rze­czy, bo był do tego zobli­go­wa­ny przez smut­ne zda­rze­nie – śmierć swo­je­go ojca, a więc zaczął żyć w takim iro­nicz­nym cza­sie, kie­dy kpi­ny z umie­ra­ją­ce­go dyk­ta­tor­skie­go porząd­ku nie mogły być grą śmie­chu, pogrzeb ojca unie­moż­li­wiał weso­łą iro­nię, ona musia­ła być tra­gicz­na z dozą ostrych inwek­tyw. Poemat „Cisza” z punk­tu widze­nia for­my i reali­stycz­ne­go opi­su zda­rzeń, może być potrak­to­wa­ny jako try­but na rzecz neo­kla­sy­cy­zmu, ale jed­no­cze­śnie – to rzecz nowo­cze­sna, wie­le w niej nie tyl­ko poli­tycz­nej, ale i filo­zo­ficz­nej dwu­znacz­no­ści. Tutaj widać już cha­os nowe­go, niby demo­kra­tycz­ne­go cza­su, tutaj apo­ka­lip­sa anty­ludz­kie­go zwie­rzę­ce­go ustro­ju życia prze­cho­dzi w krzy­ki nowych dema­go­gów – ego­istycz­nych poli­ty­ków, obłud­ni­ków i nie­udacz­ni­ków, tutaj poeta oka­zał się nie tyl­ko dema­ska­to­rem sta­re­go, ale i pro­ro­kiem nowe­go, demo­kra­tycz­ne­go, wca­le nie ide­al­ne­go świa­ta.

Dwie stro­ny wciąż o pro­wo­ka­cji
mówią: ktoś musi nie mieć racji.
Zmie­nia­ją wła­ści­cie­li sło­wa
mani­pu­la­cja i odno­wa,
auten­tyzm, spon­ta­nicz­ność, temat
(w tema­cie pew­nie sen­su nie ma)
histo­ria, któ­ra nie wyba­czy
(o, chciał­bym wie­dzieć, co to zna­czy!).
.….….….….….….….….….…..
I karu­ze­la nam się krę­ci.
to nie ci, ci już pro­mi­nen­ci,
gdzie rzu­cisz okiem – ste­reo­typ,
podaż ogrom­na, a jak popyt?
Wal­ka o czy­stość wre języ­ka,
nie chcesz zwa­rio­wać, to nie wni­kaj,
co kry­ją owe pięk­ne sło­wa,
aby pol­sz­czy­znę ura­to­wać…

Poemat „Cisza” wszyst­ki­mi swo­imi dema­ska­tor­ski­mi wer­sa­mi nakła­da się na współ­cze­sne ukra­iń­skie realia; napi­sa­ny jest z taką odwa­gą, z taką zna­ko­mi­tą zna­jo­mo­ścią atmos­fe­ry życia nowych poli­tycz­nych dzia­ła­czy, że z pew­no­ścią zosta­nie z zain­te­re­so­wa­niem przy­ję­ty w kra­jach, któ­rych histo­ria w ostat­nich dzie­się­cio­le­ci przy­po­mi­na histo­rię Pol­ski.

Być może nie ma takie­go dru­gie­go poety nie tyl­ko w Pol­sce, a w ogó­le na świe­cie, któ­ry by tak chęt­nie i z takim powo­dze­niem prze­no­sił do swo­jej twór­czo­ści obco­ję­zycz­ne fra­ze­olo­gi­zmy, odma­lo­wu­jąc nie sie­bie, a jak­by swo­ją obec­ność na róż­nych sze­ro­ko­ściach naszej pla­ne­ty. I wszę­dzie poja­wia się ten iro­nicz­ny duch, któ­ry już nie jest wła­ści­wo­ścią twór­czej manie­ry poety, a jakimś nie­prze­zwy­cię­żo­nym roz­chwia­niem i roz­cheł­sta­niem ludz­kie­go życia.

Życie, dla któ­re­go moż­li­wą gra­ni­cą mogło­by się stać sło­wo jed­no­ra­zo­we­go użyt­ku, jest kre­sem poezji Boh­da­na Zadu­ry. To tak jest, ale nam się wyda­je, że ze swo­im spo­so­bem mówie­nia poezja Boh­da­na Zadu­ry doma­ga się nie usta­no­wie­nia jakiejś gra­ni­cy, zwią­za­nej z uży­wa­niem tego czy inne­go sło­wa, a roz­sze­rze­nia życia o te róż­no­rod­ne sen­sy, któ­ry­mi ona tak dosko­na­le wła­da.


prze­ło­żył TJ

O autorze

Dmytro Pawłyczko

Ukraiński poeta, tłumacz, krytyk literacki, działacz społeczny, polityk. Był autorem wielu tomów wierszy, m.in. "Miłość i nienawiść" (1953), "Moja ziemia" (1955), "Czarna nić" (1958), "Wzywa prawda!" (1958), "Tajemnica twojej twarzy" (1979), "Spirala" (1984), "Nostalgia" (1998), "Poświadczam życie" (2000), "Naparstek" (2002), jak również tłumaczem poezji anglojęzycznej (między innymi sonetów Szekspira), polskiej, bułgarskiej, rosyjskiej i innych.

Powiązania

Piosenki dla martwego koguta

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Juri­ja Andru­cho­wy­cza, Andri­ja Bon­da­ra, Naza­ra Hon­cza­ra, Myko­ły Riab­czu­ka, Osta­pa Sly­wyn­skie­go, Ser­hi­ja Żada­na, Dar­ka Fok­sa oraz Boh­dan Zadu­ry pod­czas Por­tu Legni­ca 2004.

Więcej

Robbie Williams

dzwieki / RECYTACJE Andrij Bondar

Frag­ment spo­tka­nia „Pio­sen­ki dla mar­twe­go kogu­ta” z festi­wa­lu Port Wro­cław 2005.

Więcej

[czy mnie bawisz czy nudzisz]

dzwieki / RECYTACJE Nazar Honczar

Wiersz zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Pio­sen­ki dla mar­twe­go kogu­ta” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2005. Prze­kład wier­sza czy­ta Boh­dan Zadu­ra.

Więcej

Kontynent Bohdan Zadura

recenzje / IMPRESJE Andrij Bondar

Esej Andri­ja Bon­da­ra towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii poezji ukra­in­skiej Wier­sze zawsze są wol­ne w wybo­rze i prze­kła­dzie Boh­da­na Zadu­ry.

Więcej

Przedmowa do pierwszego wydania i Dopowiedzenie

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Przed­mo­wa Boh­da­na Zadu­ry do pierw­sze­go wyda­nia anto­lo­gii poezji ukra­iń­skiej Wier­sze zawsze są wol­ne, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Przygoda wciąż trwa

wywiady / o książce Bohdan Zadura

Roz­mo­wa Anny Krzy­wa­ni z Boh­da­nem Zadu­rą, towa­rzy­szą­ca wyda­niu w Biu­rze Lite­rac­kim anto­lo­gii Węgier­skie lato.

Więcej