recenzje / IMPRESJE

Trzy nazwiska z ostatniej dekady

Zbigniew Machej

Esej Zbigniewa Macheja o poezji Tadeusza Różewicza, Andrzeja Sosnowskiego i Bohdana Zadury

Nie nale­ży chwa­lić dnia przed zacho­dem słoń­ca. Nie nale­ży doko­ny­wać przed­wcze­snych, pochop­nych bilan­sów. Trud­no bilan­so­wać całe deka­dy, zwłasz­cza w lite­ra­tu­rze, któ­rej życie jest czę­ścio­wo uta­jo­ne. Nie spo­sób robić to w bie­gu, doraź­nie, bez szer­szej per­spek­ty­wy, bez wyraź­nej świa­do­mo­ści pro­ce­sów, któ­re toczą się poza kalen­da­rzem, a trwa­ją nie­raz wie­ki. W lite­ra­tu­rze na bilan­se zawsze jest za wcze­śnie, a im póź­niej się to robi, tym lepiej. Doty­czy to szcze­gól­nie poezji rozu­mia­nej jako jed­na z dzie­dzin kul­tu­ry, doty­czy to zarów­no – cho­ciaż ina­czej – jej twór­ców jak i jej odbior­ców. Doty­czy to rów­nież i mnie jako auto­ra wier­szy jak i czy­tel­ni­ka wier­szy, cudzych i wła­snych. Nie czu­ję więc potrze­by bilan­so­wa­nia ostat­niej deka­dy pol­skiej poezji. Nie jestem buchal­te­rem, księ­go­wość mnie brzy­dzi. Nie zna­czy to jed­nak, że nie mogę (lub nie chcę) wypunk­to­wać pew­nych zja­wisk w pol­skiej poezji ostat­nie­go dzie­się­cio­le­cia, któ­re są dla mnie waż­ne i wyda­ją mi się waż­ne dla pol­skiej lite­ra­tu­ry. Ogra­ni­czę się jed­nak do liry­ków uro­dzo­nych przed 1960 rokiem. I tyl­ko do trzech nazwisk: Róże­wicz, Zadu­ra, Sosnow­ski.

Tade­usz Róże­wicz jest, według mnie, naj­waż­niej­szym poetą pol­skim nie tyl­ko ostat­nie­go dzie­się­cio­le­cia, ale i całe­go okre­su po dru­giej woj­nie świa­to­wej. „Pła­sko­rzeź­ba”, „Histo­ria pię­ciu wier­szy”, „zawsze frag­ment ” i „zawsze frag­ment. recyc­ling” to naj­waż­niej­sze dzie­ło pol­skiej poezji koń­ca tego stu­le­cia. Jestem też prze­ko­na­ny, że jest to rów­nież dzie­ło istot­ne dla lite­ra­tu­ry świa­to­wej. Nie wyda­je mi się, by trze­ba było powyż­sze mnie­ma­nia tutaj uza­sad­niać. War­to jed­nak zwró­cić uwa­gę na zmia­nę w recep­cji Róże­wi­cza, jaka nastą­pi­ła w latach 90. Kry­ty­cy – np. Marian Sta­la – któ­rzy w latach 80. uwa­ża­li Róże­wi­cza za brzyd­kie­go nihi­li­stę (co wte­dy w ich mnie­ma­niu sta­no­wi­ło naj­gor­szą obe­lgę), w następ­nej deka­dzie nawró­ci­li się na nie­go. Twór­czość Róże­wi­cza pomógł im zuty­li­zo­wać Miłosz, ich naj­wyż­szy auto­ry­tet.

Boh­dan Zadu­ra jest jed­nym z naj­waż­niej­szych poetów pol­skich ostat­niej deka­dy nie tyl­ko dla­te­go, że kil­ka lat temu pozy­cję jego twór­czo­ści poetyc­kiej wyzna­czył Piotr Som­mer oświad­cza­jąc na łamach Tygo­dni­ka Powszech­ne­go, że Zadu­ra jest jedy­nym sen­sow­nym punk­tem odnie­sie­nia dla naszej nowej poezji. To z lek­ka pro­wo­ka­cyj­ne, zwłasz­cza dla Kra­ko­wa, twier­dze­nie, dziś już nie jest aktu­al­ne, co wca­le nie umniej­sza ran­gi tej twór­czo­ści. Obec­na ran­ga poezji Zadu­ry jest kon­se­kwen­cją nie­by­wa­łej roz­pię­to­ści ska­li jego poety­ki oraz nie­sły­cha­nej sub­tel­no­ści, a zara­zem prze­wrot­no­ści jego języ­ka. Jest to poezja, któ­ra w nie­jed­no­rod­ny i inten­syw­ny spo­sób komu­ni­ku­je się zarów­no z rze­czy­wi­sto­ścią poza­ję­zy­ko­wą jak i z tra­dy­cją lite­rac­ką. Jest to poezja – że się tak nie­ład­nie wyra­żę – plu­ra­li­stycz­na, mul­ti­me­dial­na i inte­rak­tyw­na. Kry­ty­cy, któ­rzy do nie­daw­na ją igno­ro­wa­li (np. Marian Sta­la), muszą się teraz pogo­dzić z tym, jak wiel­ki jest zakres jej oddzia­ły­wa­nia. Choć na pew­no nadal będą trak­to­wać ją wybiór­czo – jed­ne rze­czy chwa­lić, na inne wybrzy­dzać, a jesz­cze inne pomi­jać.

Jed­nym z naj­waż­niej­szych poetów pol­skich ostat­niej deka­dy jest tak­że Andrzej Sosnow­ski. Jego „Życie na Korei” (Przed­świt, War­sza­wa 1992) to naj­wy­bit­niej­szy debiut poetyc­ki lat 90. Twór­czość Sosnow­skie­go – wier­sze, pro­zę, prze­kła­dy – nale­ży trak­to­wać kom­plek­so­wo i inte­gral­nie. To poeta total­ny. Jego dzie­ło jest rewo­lu­cyj­ne, a jego rewo­lu­cyj­ność nale­ży mie­rzyć mia­rą Rim­bau­da, Rous­se­la i Peipe­ra. Ta rewo­lu­cja ma cha­rak­ter lite­rac­ki i meta­fi­zycz­ny zara­zem. Swe­go cza­su nie bez powo­du Artur Mię­dzy­rzec­ki nazwał Andrze­ja Sosnow­skie­go „lite­rac­kim oprysz­kiem”. Sosnow­ski to nie tyl­ko lite­rac­ki opry­szek, to nie­bez­piecz­ny zama­cho­wiec, któ­ry wysa­dza w powie­trze dotych­cza­so­wą lite­ra­tu­rę pol­ską, tak jak­by była jakąś tamą, któ­rą trze­ba roz­wa­lić, aby­śmy mogli być ochrzcze­ni świe­żym, oce­anicz­nym przy­pły­wem. Reali­zo­wa­ny przez nie­go pro­jekt jest zama­chem na naszą rze­czy­wi­stość. Dzię­ki nie­mu pew­ne­go dnia moż­na się obu­dzić i stwier­dzić, że wszyst­ko jest ina­czej. Nie stwier­dzą tego nato­miast ci (np. Marian Sta­la), któ­rzy zawsze będą cze­ka­li aż Sosnow­ski dosta­nie jesz­cze raz nagro­dę Kościel­skich lub nagro­dę Nike, by mogli wresz­cie napi­sać to, o czym inni mówi­li od daw­na.

Róże­wi­cza, Zadu­rę, Sosnow­skie­go wyróż­nia i zbli­ża do sie­bie tak­że to, że pra­cu­ją w środ­ku lite­ra­tu­ry, a nie na jej powierzch­ni.

Cie­szyn, 6–7 stycz­nia 1999 roku

O autorze

Zbigniew Machej

Urodził się w 1958 roku w Cieszynie. Poeta, tłumacz poezji czeskiej, słowackiej i angielskiej, eseista. Autor piętnastu zbiorów wierszy. Wieloletni pracownik polskiej dyplomacji kulturalnej w Czechach i na Słowacji. Dotychczas w Biurze Literackim opublikował tomy: Kraina wiecznych zer (2000), Prolegomena. Nieprzyjemne wiersze dla dorosłych (2003), Wspomnienia z poezji nowoczesnej (2005), Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji (2007) oraz książkę poetycką dla dzieci Przygody przyrody (2008); nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius i Nagrody Literackiej Gdynia.

Powiązania