recenzje / ESEJE

U boku dni

Grzegorz Jankowicz

Recenzja Grzegorza Jankowicza z książki Dni i noce Piotra Sommera.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Som­mer wie­lo­krot­nie pod­kre­ślał, że u pod­staw jego pisa­nia nie leży żaden pro­jekt poetyc­ki, żaden plan, któ­ry doma­ga się pie­czo­ło­wi­tej reali­za­cji. Wiersz jest poszu­ki­wa­niem, któ­re poeta pro­wa­dzi wespół z języ­kiem. I bar­dzo czę­sto to sam język spraw­dza, na ile może sobie pozwo­lić, jaką wol­tę może wyko­nać, jaką prze­staw­ką się popi­sać, by nie utra­cić zwin­no­ści i wdzię­ku (czy raczej: wydźwię­ku). Impul­sem do pisa­nia jest tak­że to, co Som­mer nazy­wa „rze­czo­wy­mi chwi­la­mi poezji”, któ­rych nie da się opi­sać ina­czej niż za pomo­cą wier­sza, któ­re taki opis wymu­sza­ją. Utwo­ry auto­ra Pio­sen­ki paster­skiej zawsze są zako­rze­nio­ne w nama­cal­nym kon­tek­ście, wyra­sta­ją z kon­kret­nej chwi­li, z deta­lu, szcze­gó­łu, sło­wa, emo­cji, prze­ję­zy­cze­nia, miej­sca, a to wzra­sta­nie posia­da swój wła­sny rytm, wła­sny czas. Piotr Śli­wiń­ski zauwa­żył kie­dyś, że głów­nym prze­ciw­ni­kiem Som­me­ra jest języ­ko­wy fałsz – „naj­wyż­sza i osta­tecz­na prze­gra­na w lite­rac­kiej grze w codzien­ność, zmie­nia­ją­ca zaba­wę w żenu­ją­cy nałóg pisa­nia”. U Som­me­ra o nało­gu pisa­nia nie ma mowy (o czym świad­czy fakt, że na swą nową książ­kę kazał nam cze­kać deka­dę), choć od spo­so­bu, w jaki z codzien­nej mowy wyłu­sku­je języ­ko­we odkry­cia, moż­na się uza­leż­nić.

W zna­ko­mi­tym szki­cu o poezji Jerze­go Ficow­skie­go Som­mer napi­sał, że gdy­by miał skom­po­no­wać książ­kę o twór­czo­ści auto­ra Ini­cja­łów, podzie­lił­by ją na dwie czę­ści. Pierw­sza opo­wia­da­ła­by o języ­ku jako łącz­ni­ku mię­dzy prze­szło­ścią i teraź­niej­szo­ścią, dzię­ki któ­re­mu teraź­niej­sza chwi­la może nawią­zać roz­mo­wę z chwi­lą nie­gdy­siej­szą. Dru­ga część doty­czy­ła­by cza­su, choć roz­dziel­ność języ­ka i cza­su – powia­dał Som­mer – jest u Ficow­skie­go wąt­pli­wa, dla­te­go taki podział może mieć jedy­nie umow­ny cha­rak­ter.

Przy­po­mnia­łem sobie ten frag­ment pod­czas lek­tu­ry Dni i nocy, trak­tu­jąc go jako prze­stro­gę przed zbyt pochop­nym roz­dzie­la­niem tego, co u obu poetów jest ze sobą ści­śle sple­cio­ne. W nowym tomie Som­me­ra nie ma bodaj ani jed­ne­go wier­sza, któ­ry w ten czy inny spo­sób nie odno­sił­by się do cza­su. Już sam tytuł suge­ru­je, że wszyst­ko będzie się obra­cać wokół cza­so­wo­ści. Ale ta cza­so­wość roz­gry­wa się w języ­ku, albo bez­po­śred­nio za jego spra­wą, albo przy jego asy­ście. Język nigdy nie sta­je się narzę­dziem ana­li­zy tzw. zja­wi­ska cza­su czy neu­tral­nym nośni­kiem reflek­sji o cza­sie.

Cio­ran napi­sał gdzieś, że gdy przy­sia­da­my na skra­ju chwil, by przy­glą­dać się ich bie­go­wi, by poznać isto­tę cza­su, prę­dzej czy póź­niej tra­ci­my z oczu poje­dyn­czy moment i sple­cio­ne z nim zda­rze­nie. Przed naszy­mi ocza­mi roz­cią­ga się czas pozba­wio­ny sub­stan­cji, abs­trak­cyj­ny, będą­cy odmia­ną pust­ki. W tym sen­sie moż­na nie­co prze­wrot­nie powie­dzieć, że Dni i noce nie są opo­wie­ścią o cza­sie, choć każ­dy z wier­szy tej książ­ki zacze­pio­ny jest o skraj jakiejś chwi­li. Som­me­ra nie inte­re­su­je czas jako taki, nie docie­ka jego isto­ty, nie pró­bu­je pochwy­cić jego osta­tecz­ne­go sen­su, nie upra­wia poetyc­kiej filo­zo­fii cza­su, a nawet efek­ty jego upły­wu poka­zu­je z nie­zwy­kłą sub­tel­no­ścią, nie wprost, jak­by przy oka­zji. Czas i język współ­ist­nie­ją tutaj ze sobą, ale nie na zasa­dzie umow­ne­go powi­no­wac­twa (chwi­la odbi­ta w języ­ku, wiecz­ny moment prze­cho­wa­ny w sło­wie lub sło­wo doku­men­tu­ją­ce prze­bieg cza­su), lecz jako nie­odzow­ne skład­ni­ki jed­nej sub­stan­cji, sub­stan­cji wier­sza. Zaj­mu­jąc się języ­kiem (np. wte­dy, gdy prze­chwy­tu­je pierw­sze łami­słów­ka swo­je­go syna – „Są dwie księ­ży­cy”) Som­mer nie­uchron­nie pisze o cza­sie. I odwrot­nie, kie­dy wprost mówi o cza­sie, zawsze docho­dzi do języ­ka, do rela­cji mię­dzy sło­wa­mi a nami i do spo­so­bu, w jaki wiersz wychy­la się w stro­nę świa­ta, w któ­rym już nas nie ma. To poezja chro­no­gra­ficz­na, uza­leż­nio­na od cza­su, od pisa­nia w cza­sie i od tego, co w cza­sie i z cza­sem się dzie­je.

A co się dzie­je? Cza­sem prze­szłość roz­py­cha się w teraź­niej­szo­ści, wra­ca­ją obra­zy, powra­ca detal, punkt, chwi­la. Innym razem język igra zna­cze­nia­mi, poja­wia się sztu­bac­ki ton (któ­re­go Som­mer nigdy się nie bał i któ­rym zawsze z fine­zją potra­fił się posłu­żyć), a wte­dy prze­szłość zosta­je na chwi­lę odcię­ta, ode­sła­na na mar­gi­nes teraź­niej­szych zda­rzeń. Dni i noce ukła­da­ją się w opo­wieść, w któ­rej swo­je miej­sce znaj­du­ją pod­słu­cha­ne brzmie­nia, zagad­ko­we (a cza­sem po pro­stu przy­pad­ko­we) związ­ki mię­dzy ludź­mi i sło­wa­mi, intym­ność, wspo­mnie­nia (o mat­ce, o zmar­łych, któ­rzy nie opusz­cza­ją pamię­ci i cią­gną język w swo­ją stro­nę), a tak­że bole­sne doświad­cze­nie języ­ko­wej i spo­łecz­nej kse­no­fo­bii, o któ­rym Som­mer pisze z nie­zwy­kłą sub­tel­no­ścią, rezy­gnu­jąc z „goto­wej” myśli (wier­sze, w któ­rych poja­wia­ją się te wąt­ki, nie są „gło­sem w dys­ku­sji”, lecz czę­ścią oso­bi­stej histo­rii, przez co jesz­cze uważ­niej powin­ni­śmy je czy­tać).

Pamię­ta­my zda­nie ze Sma­ku deta­lu o wia­ry­god­no­ści poezji, któ­rej mia­rą jest roz­po­zna­wal­ny język, wyra­zi­sty głos. Poezję bli­ską mowie, poezję, któ­ra kon­cen­tru­je się na gło­sie, trud­niej pod­ro­bić – pisał Som­mer. W jego przy­pad­ku, w przy­pad­ku jego wier­sza, pod­rób­ka jest po pro­stu nie­moż­li­wa. Mistrz powró­cił i jest w for­mie.

O autorze

Grzegorz Jankowicz

Urodzony w 1978 roku. Krytyk, filozof literatury i tłumacz. Redaktor serii krytycznoliterackiej „Punkt Krytyczny” czasopisma „Studium”. Wykładał literaturę polską na Uniwersytecie Indiana w Bloomington. Współpracownik Centre for Advanced Studies in the Humanities UJ. Prowadził audycję „Czytelnia” w TVP Kultura. Jest wiceprezesem i redaktorem w Fundacji Korporacja Ha!Art. Redaktor działu kultura „Tygodnika Powszechnego”. Juror Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”. Dyrektor wykonawczy Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada. Mieszka w Krakowie.

Powiązania