Najnowsza książka Katarzyny Jakubiak to zbiór 24 esejów pisanych w latach 2013‒2021, choć ta wstępna klasyfikacja gatunkowa wydaje się niepotrzebnie ograniczająca i nie dość adekwatna. Umownie więc niech będą to eseje, ale Obce stany można czytać też jako: prywatne zapiski Polki żyjącej od 20 lat w USA; reportaże imigrantki; eseje kampusowe; autoetnografię akademiczki; korespondencję o relacjach społeczno-politycznych za oceanem; osobiste opowieści o macierzyństwie i tworzeniu polsko-amerykańskiej rodziny; autrefleksyjną prozę pełną poetycko wyrażonego niepokoju. Wachlarz tematów i pól interpretacyjnych tomu jest urozmaicony, a jego główną osią są tytułowe stany, które okazują się idealnym pojęciem-metaforą opisu tego wszystkiego, co nurtuje autorkę. Obce Stany Ameryki Północnej, stany obcości i obecności, stany relacji międzyludzkich, ustanawianie własnego umiejscowienia, stan pomiędzy obcymi językami, stany psychofizyczne, emocjonalne i afektywne, w tym związane z religijnością, stan badań naukowych i stan edukacji akademickiej, ustanawianie praktyki pisarskiej – wszystko to (i jeszcze więcej) obrazuje nam nierozerwalny splot prywatnego i publicznego/politycznego w twórczości Jakubiak jako pisarki, tłumaczki, naukowczyni, pedagożki, matki, partnerki, obywatelki. Ale dotyczy to również literackiej praktyki autorki, która w komentarzu do premiery książki wyjaśnia, że „tworzy [po prostu; AG] w języku, a to już samo w sobie jest aktem przekładu świata”, i tym samym wymyka się tradycyjnie rozumianym „gatunkom” pisarstwa, zacierając ich granice i splatając z pozoru nieprzystające przejawy twórcze. Istotniejsze więc od klasyfikacji gatunkowej tych utworów jest ich angażująca i uważna, ale niezdyscyplinowana lektura.
Debiutancki tom opowiadań Katarzyny Jakubiak, zatytułowany Nieostre widzenia, wydany w Biurze Literackim w 2012 roku, był dla mnie przede wszystkim narracją o podmiotowości kobiet. Tę kategorię autorka sprofilowała w poszczególnych opowieściach zarówno przez pryzmat osobistych doświadczeń bohaterek, jako wewnętrzny obszar doznań, analiz i eksperymentów, jak i jako odmiany wielostronnego umiejscowienia: emocji w kobiecym ciele oraz kobiet w relacjach rodzinno-społeczno-kulturowych. Najnowsza książka jest dla mnie zupełnie inną, ale też w jakimś sensie komplementarną narracją o podmiotowości oraz umiejscowieniu, tyle że w perspektywie nowej i poszerzonej jeszcze bardziej o aspekty autobiograficzny (czy też autoetnograficzny) i mocno polityczny.
Jakubiak wyznaje: „ (…) często walczę, żeby wyrwać się z jakiegoś obcego rytmu mowy, który stara się zawłaszczyć moje polskie zdania; czasem tracę rozeznanie w tym, co jest obce, a co nie. (…) Wyemigrowałam z kraju, ale nie chcę wyemigrować z języka”. Alienacja ‒ konstytutywna dla losu e-/imigrantów, ale przede wszystkim wpisana w kondycję współczesnego podmiotu ‒ jest dla autorki zarówno stanem emocjonalnym, jak i uchwytnym, relacyjnym aspektem funkcjonowania w różnorodnych przestrzeniach egzystencjalnych. Proces fluktuowania pomiędzy językami, a zatem kulturami, tradycjami, wspólnotami, politykami, ma wymiar materialny i pozwala albo nawet domaga się utrwalenia w formie literackiej, zbudowania narracji o osobistym, choć zapewne nie tylko jednostkowym doświadczeniu. Pisarka nie polaryzuje swojego (międzykontynentalnego) statusu (przeszłego życia w Europie i teraźniejszego/przyszłego życia w Ameryce), lecz umiejscawia się na pograniczu kultur. Czuje się obywatelką świata, jako akademiczka w multikulturowej Pensylwanii, wykładająca ‒ co tutaj bardzo ważne – między innymi literaturę postkolonialną (głównie twórczość diaspory afrykańskiej), matka urodzonych w Ameryce dzieci, sama legitymująca się już podwójnym, polsko-amerykańskim obywatelstwem; mogłaby sytuować się najbliżej tego, co kojarzy nam się z pojęciem kosmopolityzmu. W opublikowanych właśnie esejach Jakubiak doskonale oddaje to, czym właściwie jest w praktyce ta multiidentyfikacyjna tożsamość obywatelki świata, jakie kryją się za nią perspektywy i korzyści, ale też pułapki oraz lęki. Podmiotka tych esejów przekonuje nas, że dziś nie sposób już mówić o jednorodnej formule emigracji/imigracji, a nawet pojęcie praktyk migracyjnych, w świecie tylko teoretycznie postkolonialnym i w dobie nasilającego się kryzysu uchodźczego, nie zawsze jest wydolne. Dużo trafniejsze wydaje mi się odniesienie do ucieleśnionego, kłączastego, wymykającego się strukturalnym definicjom kobiecego podmiotu nomadycznego, który porusza się w poprzek wielowarstwowego doświadczenia funkcjonowania w różnorodnych przestrzeniach. Ustanawianie przez podmiotkę tych esejów umiejscowienia nieprzypisanego do konkretnego miejsca współbrzmi z nieograniczoną do konkretnych gatunków literackich praktyką pisarską autorki.
W poszczególnych esejach ‒ m.in. „Podejdźmy do tego z miłością”, „Pod Psią Gwiazdą” czy też „Król-rektor” ‒ autorka opisuje zajmowaną przeze siebie pozycję obserwatorki uczestniczącej, która z jednej strony pozwala jej na zaangażowanie w przestrzeń i wspólnotę, w której żyje i pracuje na co dzień, a z drugiej na zachowanie zdystansowanego stosunku do obserwowanych czy doświadczanych aspektów amerykańskiej rzeczywistości. Niebagatelną rolę w tej strategii narracyjnej odgrywa perspektywa metaakademicka i metaliteracka, dzięki której Jakubiak ogniskuje naszą uwagę na tych kwestiach, które zdają się niezauważalne, marginalne, choć okazują się istotą problemu. Na przykład kontrowersyjne aktywności i dyskusje w social mediach o rasistowskich postawach studentów szokują autorkę i jednocześnie prowokują do analizy zjawiska przez kontekst minstrel shows, przemocowej retoryki Trumpa czy wieloznacznie rozumianego w tekstach kultury pojęcia miłości; mianowanie ghańskiego króla na rektora prowincjonalnego uniwersytetu w Pensylwanii jest powodem do wypunktowania zalet amerykańskiej kulturowej mozaiki oraz krytyki europocentrycznej ksenofobii; kameralne spotkanie literacko-towarzyskie i podpatrywanie małego chłopca wywołują natomiast pełną frustracji, zagubienia oraz poczucia winy refleksję dotyczącą funkcjonowania w „ciężkostrawnym świecie” ogarniętym wojnami i u progu jeszcze nieuświadomionej pandemii.
Równie istotna jest optyka macierzyńska, która u Jakubiak łączy się bezpośrednio z amerykańską polityką społeczną. Początkowe eseje z tomu („Półtora roku w kosmosie”, „Postpartum”, „Family time”) rejestrują intymne relacje matki i żony na emigracji, w związku na odległość, kolejne („Nagrobek dla skautki”, „Twarz myszy”, „Matka patrzy na amerykańskie obozy Straży Granicznej”) relacjonują realia wychowywania dzieci w Ameryce i tworzenia imigranckiej rodziny, wszystkie zaś obrazują uwikłanie prywatności w państwowość, zwłaszcza w nonsensowne, nietolerancyjne i agresywne struktury urzędniczo-policyjno-rządowe. Okrutna polityka „zera tolerancji” Trumpa, kryzys migracyjny na granicy z Meksykiem, nieludzkie warunki w obozach uchodźczych, epidemia masowych strzelanin w szkołach, konflikt o dostęp do broni, okupacja Kapitolu, plaga teorii spiskowych ‒ to tylko przykładowe problemy zajmujące autorkę-matkę, która nie tylko cierpi na bezsenność wywołaną lawiną przerażających wizji życia w kraju/świecie ogarniętym chaosem przemocy, ale także rozpatruje kulturowe (głównie literackie) źródła i konteksty obserwowanych na bieżąco wydarzeń, zmian oddziałujących bezpośrednio na konkretnych ludzi, w tym jej rodzinę i ją samą. Macierzyństwo wyłaniające się z esejów Jakubiak to niewyłącznie jej intymne doświadczenia rodzicielskie, ale wywodząca się z feminizmu figura troski, forma oporu (motherhood as resistance), etyka dbałości o wykluczonych, dyskryminowanych, tych, którym gwałtem odbiera się głos, tożsamość, prawa; to sprzeciw wobec władzy silniejszego oraz walka o wolność i równość.
W esejach Jakubiak kwestie obcości i swojskości, w tym wypadku amerykańskości, nie są problemem związanym wyłącznie z konkretną przynależnością, czyli identyfikacją i deklaracją narodową/obywatelską. Autorka unaocznia, że nie trzeba być przecież emigrantem, by czuć się obco, także we własnym kraju. Krytykę założenia, że ludzi można kategoryzować narodowościowo przy użyciu jednakowych narzędzi prawno-administracyjnych, pisarka ujmuje w ramy ironii, która doskonale oddaje absurdy funkcjonowania człowieka w systemie, który tylko pozornie się unowocześnia, a w rzeczywistości bazuje na anachronicznych regułach coraz bardziej zbiurokratyzowanego świata.
Doskonałym przykładem może być esej Pies a amerykańskość, w którym autorka przez pryzmat własnych/rodzinnych starań o adopcję psa ze schroniska podejmuje krytyczne rozważania na temat administracyjno-społecznego systemu w USA, opartego na stereotypach, rasizmie i wyolbrzymionych mechanizmach władzy. Rodzina autorki nie zdaje „egzaminu” na stałą opiekę nad psem, a psocentryczne wymogi schroniska okazują się nieproporcjonalnie wysokie względem zdawanego przez autorkę w tym samym czasie egzaminu obywatelskiego.
Kobieta oznajmia, że decyzję o moich kwalifikacjach na właścicielkę psa podejmie rada schroniska. Na podstawie jej raportu oczywiście. Kiedy informuje mnie o tym, brzmi przyjaźnie, pojednawczo, więc ogarnia mnie nadzieja, że moje obawy są być może tylko paranoją. Ale po kilku dniach przychodzi spodziewany wyrok: nie nadaję się. (…) czuję się jak uzurpatorka. Ta jedna rozmowa telefoniczna otworzyła mi oczy: zapomnijcie o testach z historii, geografii, polityki i kultury. Prawdziwą miarą amerykańskości jest ocena z kwalifikacji na właścicielkę psa. Zrozumiałam wreszcie, o co chodziło mojej przyjaciółce, naturalizowanej Amerykance z Ekwadoru, kiedy wyznała mi w zeszłym roku:
– Dopiero teraz, kiedy mam psa, czuję się akceptowana przez sąsiadów. (s. 136‒137)
Z początku humorystyczny i anegdotyczny styl prywatnej opowieści przechodzi w ton poważnych rozważań nad systemem państwowym. Analiza tej zaskakującej sytuacji w połączeniu z omawianymi podczas zajęć ze studentami rasistowskimi incydentami wpływającymi na międzyludzkie relacje w USA (tego samego dnia, 25 maja 2020 roku, doszło do morderstwa Afroamerykanina George’a Floyda i zdarzenia w Central Parku z udziałem czarnego obserwatora ptaków i białą spacerowiczką z psem) pozwala autorce na przejście do opisu szerokiego spektrum nierówności (głównie białej supremacji), która stoi u podstaw multikulturowego społeczeństwa amerykańskiego, wnika w najmniejsze szczeliny codziennego życia i coraz bardziej się nasila zamiast zanikać.
I to jest moje olśnienie: a więc to schroniska dla psów są stróżami moralności Amerykanów! To jest właśnie ta najlepiej zorganizowana i strzegąca narodowych wartości instytucja, o której aprobatę zabiega każdy prawy obywatel. Póki więc nie zostanę uznana za godną posiadania psa, mogę sobie wiadomo gdzie włożyć mój certyfikat naturalizacji. (s. 139)
Autorka używa wyrazistej ironii do wypunktowania absurdalnych mechanizmów służbowych, a dzięki takiej poetyce wyostrza obraz esencji amerykańskości, której jednym z przejawów w dalszym ciągu jest, niestety, deklaratywna walka z przemocą przy użyciu narzędzi opartych na przemocy strukturalnej.
Jednym z ważniejszych motywów większości tekstów w zbiorze ‒ który z pewnością omówię ze studentami szczecińskich studiów pisarskich na zajęciach o lokalności i migracyjności ‒ jest flanerowanie autorki po mikroprzestrzeniach, miastach, prowincjach, peryferiach stanowych. Miejsca znane ze słyszenia Jakubiak poznaje bezpośrednio, odkrywając ich mity (założycielskie czy turystyczne), legendy, ślady zacieranych historii osób, dzięki którym możliwy staje się proces adoptowania przestrzeni i spisywania opowieści lokalnych z własnym udziałem. Zanurzając się w palimpsestowej tkance miejskiej, flanerka (flâneuse) wnika w te warstwy jej specyfiki i historii, która nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka, a czasem nawet znajduje się głęboko pod ziemią. Mam tu na myśli zwłaszcza temat słynnej kolei podziemnej (underground railroad), której pierwsze „stacje”, według lokalnych doniesień, stworzyli w Columbii (w stanie Pensylwania), zaledwie 18 km od domu pisarki, miejscowi kwakrzy we współpracy z wolnymi Afroamerykanami, by pomagać niewolnikom uciekającym na Północ i do Kanady. Do czasu wydania nagrodzonej Pulitzerem powieści Colsona Whiteheada Kolej podziemna i realizacji serialu na podstawie książki (dla Amazon Prime) o miasteczku Columbia niemal nikt nie pamiętał / nie wiedział, a historia oddolnego ruchu politycznego, stworzonego przez białych i czarnych abolicjonistów, musiała czekać na odkrycie. Opowieść o lokalnej historii nie tylko wyobrażonej w literaturze, ale także mającej umocowanie w faktycznie działającym wolnościowym podziemiu staje się impulsem do opisu „całego potencjału Ameryki ‒ zarówno w jego wspaniałym, jak i ohydnym wymiarze” („Stany możliwości”, s. 173). Autorka przywołuje chwalebne działania solidarnościowe mikrowspólnot, ale też demaskuje amerykańską ślepotę oraz (nawiązując do Whiteheade’a czy też do eseistyki Jamesa Baldwina) uświadamia nam mechanikę amerykańskiej gry złudzeń, której cały czas ulegamy. Nie tylko zresztą w ostatnim eseju Jakubiak dowodzi tego, jak nieszczelna i iluzoryczna jest granica między american dream a american nightmare. Ale jeszcze bardziej istotne jest dla mnie to, w jaki sposób w tym jednym z najlepszych w tomie utworów pisarka łączy ujęcie antropologiczno-kulturowe z osobistą wizją i wersją opowieści:
Kiedy spaceruję po Columbii, wśród miraży jej ulic, jest dla mnie jasne, że z dumnej historii kolei podziemnej w tym mieście także pozostało głównie coś, co się czuje. Wrażenie niedostępnego miasta, ukrytego pod powierzchnią. Wrażenie goryczy niewykorzystanego potencjału – nie dlatego, że miasto straciło szansę na większy wojenny czy cywilny prestiż – ale właśnie dlatego, że po stworzeniu wspaniałego ruchu miasto wygnało z siebie jego bohaterów. Ale być może miasto tylko hibernuje. Już niedługo kłącza tuneli przebiją ziemię zielonymi kiełkami. Przedsiębiorcze duchy rozprostują ramiona. Podadzą żywym przeźroczyste dłonie. Będą radzić, jak odnawiać tę kruchą konstrukcję, której budowa tak naprawdę nigdy się nie skończyła. (s. 174)
Ten sugestywny i subtelny w formie literackiej fragment według mnie idealnie prezentuje oryginalny i unikatowy prozatorski warsztat Jakubiak. A dzięki kolażowi niefikcyjnej i poetyckiej prozy mogę jako czytelniczka lepiej utożsamić się z autorką-bohaterką narracji o życiu w zupełnie obcej mi przestrzeni i rzeczywistości.