DNA
utwory / premiery w sieci Mariusz WięcekPremierowy zestaw wierszy Mariusza Więcka.
WięcejSzkic Mariusza Więcka towarzyszący premierze książki Tadeusza Dąbrowskiego Bezbronna kreska, wydanej w Biurze Literackim 9 sierpnia 2016 roku.
Czy literatura może być zemstą? Jeśli tak, to debiut prozatorski Tadeusza Dąbrowskiego jest zemstą wyjątkowo wysublimowaną i dostarczającą czytelnikowi wielu estetycznych wrażeń. To koniec pewnej historii, a zarazem jej początek, bo kto wie, dokąd zaprowadzą bohatera powieści słowa, których spisania (nie bez trudu) się podjął.
Bezbronna kreska to powieść wielowymiarowa, która, choć oparta jest na dobrze znanym literaturze schemacie niefortunnie ulokowanego uczucia, opowiada czytelnikowi znacznie więcej. To refleksja nad kondycją miłości we współczesnym świecie, którą dostajemy, konsumujemy i trawimy niczym posiłek z fast foodu. Szybka miłość nie bierze jeńców, jest zachłanna, intensywna i krótkotrwała. To miłość instant, która pozostawia po sobie gorzki posmak.
Sumienie nie nadąża za technologią, podróże samolotem nie dają szans na zmierzenia się z poczuciem winy, na skonsumowanie go w spokoju. Kiedyś, na pokładzie transatlantyku, miałbym na to co najmniej tydzień. Wracający koleją albo dorożką z wód, tudzież podroży służbowej, dysponowali odpowiednią ilością czasu, by rozkoszować się swoim łajdactwem, zutylizować je w wątrobie sumienia, a potem – tuż przed domem – wydalić z organizmu. Lecąc samolotem, nie masz czasu, aby – jak to się ładnie mówi – wrócić do siebie, zaczynają mylić ci się role, jak aktorowi, który chwyta zbyt wiele fuch. Podróże samolotem są wysoce niemoralne, wymuszają szybki prysznic w sytuacji, gdy potrzebne jest mentalne spa.
Powieść Tadeusza Dąbrowskiego skłania czytelnika do refleksji nad tym, czy w tej plątaninie ludzkich uczuć i emocji znajdzie się miejsce na szczerość? Czego tak naprawdę szukamy – miłości czy władzy? Bohaterowie Bezbronnej kreski na zmianę zyskują nad sobą przewagę. Nie grają czysto, idą po trupach do celu, kto zaangażuje się bardziej – przegrywa. Sam bohater wyznaje:
Jasne, że miałem na jej punkcie obsesję, starałem się jednak nie tracić kontaktu z rzeczywistością, nie wierzyłem, że kiedykolwiek będziemy razem. Moje ambicje były skromniejsze: chciałem, żeby przynajmniej dopuściła do siebie myśl o tym, że jestem przy niej. Żebym z jakiegoś powodu pozostał dla niej ważny.
Gdy czyta się Bezbronną kreskę, rzuca się w oczy bardzo elegancki język opowieści, zarówno poetycki, jak i bezlitosny dla jej bohaterów. Dąbrowskiemu udało się stworzyć powieść, która mimo wciągającej akcji zaskakuje swoją lingwistyczną dynamiką. Świat przedstawiony, widziany oczami narratora, pełen jest nieoczywistych znaczeń i porównań, za sprawą wyczulenia na metafizykę.
Z książki wyłania się brutalny, a zarazem bardzo celny obraz współczesnych czasów. Steve Jobs jest świętym, do którego modlą się tłumy wiernych, jego sklep jest nowym kościołem. Grób Jezusa Jobsa pozostaje pusty. Metafizykę zastąpiła technologia. Przeciętny użytkownik iPhona nie rozumie, jak on działa. To cuda, magia. To nowa metafizyka. Jej głębia zależy od ilości funkcji w nowym iPhonie. Technologicznie niedługo już dogonimy Biblię. Przywrócenie wzroku – są przeszczepy sztucznego oka. Chodzenie po wodzie – robi to nawet magik Dynamo. Latanie będące atrybutem aniołów – mamy to już od 100 lat.
W świecie bez metafizyki nie ma miejsca dla metafizycznej miłości. Jeżeli nie ma idei Boga jako czegoś nieskończonego, tajemniczego, absolutnego, to żadna idea nie może przyjmować jej atrybutów, w tym miłość, która nie może być nieskończona, tajemnicza ani wszechobecna. Będzie więc zrodzona z ciała. Ciało jest podstawowym kanałem komunikacji pomiędzy bohaterami. Tylko to, co z ciała, jest autentyczne, dlatego kolacje, rozmowy i wspólne przygody nie otworzą na siebie bohaterów, uczyni to dopiero krew.
Powieść, pod warstwą nieszczęśliwego romansu żonatego mężczyzny, ma wiele tajemnic. Zauważmy, że główny bohater wchodzi w relację z Megan bardzo szybko, prawie bez żadnego oporu, bez stopklatki, wyrzutów sumienia. Być może to nie pierwszy raz. Być może doskonale zna już cały przebieg tej historii, bo przeżywa ją po raz kolejny, krok po kroku z inną kobietą podstawioną pod „x” w równaniu zdrady. Zadanie kochanki: dostarczyć pewności siebie – „żebym z jakiegoś powodu pozostał dla niej ważny” – to typowa męska potrzeba nakarmienia własnej dumy, potrzeba poczucia się samcem alfa, którego nie zaspokaja nieudane małżeństwo („[…] ubywające kilometry napawały mnie smutkiem, jakbym nie był jeszcze gotowy na powrót do kobiety, z którą żyłem od lat i którą na swój pokrętny sposób kochałem. Od której chciałem odejść, i bez której nie wyobrażałem sobie przyszłości.”). Oto jego reguły gry, jednak podmiot wchodzi w grę, której zasad nie rozumie, która okazuje się cudzą grą.
W co gra Megan? W „zaskocz mnie, dupku”? W „uratuj mnie od mojej przeszłości”? W „jestem taka zblazowana, zmuś mnie, bym poczuła cokolwiek”? W „pragnę chociaż odrobiny autentyczności”? Moim zdaniem w tę ostatnią. I naszemu bohaterowi udaje się jej to dać. To spotkanie musiało być dla Megan szokiem. Coś poczuła, coś zrozumiała, mężczyzna zbliżył się zbyt mocno, wygrał grę w autentyczność – oferując jej realistyczną, nie konceptualną, sztukę, prawdziwe zauroczenie zamiast robienia loda przyjaciołom. Zaatakował ją po gombrowiczowsku mięsną polską kuchnią, jej zwykłością, taniością, antynowojorskością. Dlatego właśnie Megan już się nie odezwała. Utrzymując dalej ten kontakt, musiałaby być prawdziwa – przyjąć zobowiązania, uporządkować swoje relacje i co najgorsze – określić, czego tak naprawdę chce. Jednakże Tad również wyszedł poza ramy swojej gry i poczuł zbyt wiele. Chyba tego nie przewidywał. Zamienił się we własny przedmiot pożądania.
Bardzo ciekawa jest również psychologia samego bohatera. W cytowanym powyżej fragmencie o zbyt małej ilości czasu na przetrawienie wyrzutów sumienia, w zbyt krótkiej podróży powrotnej do domu, podmiot tak naprawdę pisze o tym, że nie może się nacieszyć poczuciem winy.
Mając wyrzuty sumienia, czując, że zrobił coś złego, może przez chwilę poczuć wielką miłość do żony, bo skoro mam wyrzuty, to znaczy, że ją wciąż kocham. To rozpoznanie głębszych warstw psychologii bohatera sprawia, że na pozornie błahy romans w ponowoczesnych dekoracjach możemy spojrzeć z perspektywy rozpaczliwej próby powrotu do żony, reanimacji dawno wygasłej (a może tylko uśpionej) miłości.
Trzynasta, bezbronna, biegnąca ku krawędzi kreska z pracy tajemniczej architektki Megan to tak naprawdę zarówno bohater, jak i czytelnik. Opowieść, którą snuje przed nami Dąbrowski, jest niewygodna, uwiera, bezlitośnie obnaża nasze wady i nieczyste intencje. Mogłoby się wydawać, że sam autor się przed nami obnażył, prawda jest jednak taka, że po lekturze Bezbronnej kreski wszyscy zostajemy nadzy i bezbronni. Warto się z tym uczuciem zmierzyć.
Urodzony w 1983 roku, dramatopisarz, poeta. Publikował m.in.: w „Lampie”, „Gazecie”, „Twórczości”, „Odrze”. Laureat Nagrody Miasta Gdańska dla Młodych Twórców (2006), zwycięzca Ogólnopolskiego Konkursu Złoty Środek Poezji Kutno 2006 za najlepszy poetycki debiut roku 2005, zwycięzca Intenational Drama Contest „Talking About Borders” 2016 (za sztukę Life is loading, w repertuarze Nurnberger Stadstheater 2017-2019). Wydał tomy poezji Dar języków i inne przejęzyczenia (Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego 2005) oraz Equilibrium (Biblioteka Toposu 2009).
Premierowy zestaw wierszy Mariusza Więcka.
WięcejAutorski komentarz Tadeusza Dąbrowskiego towarzyszący premierze książki Bezbronna kreska, wydanej w Biurze Literackim 9 sierpnia 2016 roku.
WięcejBezbronną kreskę Tadeusza Dąbrowskiego czytają Dawid Ogrodnik i Julia Wyszyńska*.
WięcejRozmowa Piotra Czerskiego z Tadeuszem Dąbrowskim, towarzysząca premierze książki Bezbronna kreska, wydanej w Biurze Literackim 9 sierpnia 2016 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Bezbronna kreska Tadeusza Dąbrowskiego, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający książkę Bezbronna kreska Tadeusza Dąbrowskiego, która ukaże się w Biurze Literackim.
Więcej