Wielkie zamknięcie
recenzje / ESEJE Ilona PodleckaRecenzja Ilony Podleckiej towarzysząca premierze książki Już otwarte Bohdana Zadury, wydanej w Biurze Literackim 25 stycznia 2016 roku.
WięcejEsej Ilony Podleckiej towarzyszący premierze książki Kosmonauci Grzegorza Wróblewskiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 21 stycznia 2015 roku.
O Kosmonautach Wróblewskiego nie umiem pisać bez lęku. „Poezja się wycofała” – stwierdzenie przekorne, bo przecież w wierszu, ale chyba muszę sparafrazować, że również interpretacja się wycofała. Bo trzydzieści osiem zawartych w książce utworów składa się na dziwaczny planetarny układ – a gwiazdy centralnej jakoś nie widać. Możemy co najwyżej wylądować na chwilę i pobrać próbki, a potem w zaciszu laboratorium sporządzić tabelę tworzących je pierwiastków. Będą wśród nich kamienie, morświny, pies, Chiny, Mars, 8 trupów w Iraku. Czerwone wiśnie. I tak na przykład wiersz otwierający tom to związek wody, kamienia i soli. Kolejny to połączenie morza, ptaków, kamieni, zdechłego kraba. „Co za szczęście być samotnym, chemicznym ssakiem!”
Wśród tych wszystkich rozpędzonych, powiązanych ze sobą słów szczególną uwagę przyciągają dwa – jedno wciąż powraca i jest niemal wszechobecne, drugie natomiast nie pada ani razu, ale funkcjonuje na zasadzie wielkiej elipsy. Chodzi rzecz jasna o życie i miłość. Nie występują w formie wykrystalizowanych pojęć, ale na zasadzie braku – życie nie jest sumą przeżytego, lecz wstecznym odliczaniem („Odpowiedź nadejdzie w 2030 roku. / Życie pozaziemskie! / Będę już wtedy / wszystko dokładnie wiedział.”), a miłość to namiętna, obsesyjna wręcz tęsknota za nieobecnym. Mówiący na przemian usiłuje kochaną przywołać i wygnać z pamięci, pomagając sobie przy tym środkami farmaceutycznymi i „lekami nowej generacji”. Czerwone pigułki połyka w nadziei na Jej powrót. Strzykawka, wino. Czarne tabletki, by zapomnieć. „Obudziłem się w końcu bez Ciebie. Po raz pierwszy / od miesiąca nie myślę o Tobie.” Oczywiście im goręcej wybrzmiewają zapewnienia, że mówiącemu zapomnieć się udało, tym wyraźniej widzimy, że usunięcie Jej wizerunku sprzed oczu nie jest możliwe i że w tej niemożliwości właśnie bierze początek pisanie przez Wróblewskiego Kosmonautów. To tak jak słynne zakończenie Wielkanocy w Nowym Jorku Blaise’a Cendrarsa – „Nie myślę już o Tobie, / nie myślę już o Tobie” – swoją siłę zawdzięcza właśnie temu, że odżegnując się (i żegnając) – przywołuje.
W ogóle wydaje się, że to namiętność mówiącego utrzymuje cały zbiór w ryzach i jeśli na początku mówiłam o braku gwiazdy centralnej, to teraz twierdzę, że miłość może pełnić taką funkcję. Tom Kosmonauci byłby wtedy kolażem podporządkowanym nadrzędnej formie erotyku. Kolażem z nadzwyczaj zróżnicowanych elementów, bo są tu zarówno miejsca w rodzaju zielono-ekologicznego dyskursu (obrazy martwych zwierząt wyrzucanych na brzeg, polowania na wieloryby), jak również precyzyjnie wykrojone fragmenty współczesnego świata razem z jego polityką, wojnami, postępem technologicznym, wraz z jego zmarłymi. A wszystko to połączone jednym spoiwem – cierpienie spowodowane brakiem kochanej osoby paradoksalnie sprawia, że mówiący dostrzega ją wszędzie, świat staje się torturą, doprowadzając do stanu, który Andrzej Stasiuk nazwałby może uroczo „mortalnym limes”. Jak czytamy w wierszu Aksamit: „Przeraża mnie Twoja nieobecność. / Jestem kawałkiem starego, niepotrzebnego mięsa. / Muzyka, ulica, plaże – wszędzie Ty.” A w utworze o znaczącym tytule Myślę o Tobie nieustannie: „Na wraku są ślady heksogenu! / (Myślę o Tobie nieustannie…) / Ewakuacja zakładów drobiarskich.” Świat przedstawiony w Kosmonautach jest światem przepołowionym – powraca wciąż obraz plaży, która może być z jednej strony odbiciem duńskich krajobrazów, ale może też przywoływać tę konkretną plażę, „na której obiecywaliśmy sobie kiedyś / dozgonną miłość”. Jego królestwem jest wodna toń – pływa, zamieszkuje wyspy, ona natomiast przebywa na kontynencie lub na niebie. Błękit morza i błękit nieba rozgranicza jedynie horyzont, ten obecny zawsze w zasięgu wzroku utopijny projekt granicy, ale taką granicę najtrudniej chyba przekroczyć.
Jeśli czytając Kosmonautów śledzimy poniekąd wstępowanie mówiącego (jego ciała, ale i świadomości) w próżnię, w stan nieważkości, to zaskakująco dużo w tej nieważkości ciążenia – odprysków rzeczywistości, wszystkich tych kamieni, butelek i ryb, ciążenia ciał ku sobie.
Miłość jako siła scalająca i destrukcyjna zarazem, wszechobecność wynikająca z nieobecności, pragnienie, sprawiające, że mówi się jednocześnie „życie jest nie do zniesienia” i kombinuje – jakby tu przetrwać, oszukać całe to wypadanie włosów i zębów, przeżyć nawet jako krab, beztlenowiec albo chociaż kamień, odurzać się, testować świadomość, być. I nic nie poradzę, że nowy zbiór wierszy Grzegorza Wróblewskiego najbardziej kojarzy mi się (być może przez akcentowanie kosmicznych konotacji) z utworem Obcy astronom z repertuaru zespołu Republika:
„oglądam twoją twarz
oglądam twoją twarz w lunecie
i nie wiesz o mnie nic
zasypiasz naga w swoim świecie (…)
więc gdy podglądam cię
me serce myli sejsmografy
lecz nie potrafię przejść
po drodze mlecznej nie potrafię”
Urodzona w 1994 roku. Studiuje MISH na UJ. Uwielbia góry, muzykę rockową i pociągi.
Recenzja Ilony Podleckiej towarzysząca premierze książki Już otwarte Bohdana Zadury, wydanej w Biurze Literackim 25 stycznia 2016 roku.
WięcejEsej Ilony Podleckiej towarzyszący premierze książki Marcina Sendeckiego Lamety, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 16 listopada 2015 roku.
WięcejWiersz z tomu Kosmonauci, zarejestrowany podczas spotkania „Barbarzyńcy i nie” na festiwalu Port Wrocław 2015.
WięcejRecenzja Przemysława Koniuszego z książki Grzegorza Wróblewskiego Kosmonauci, która ukazała się na stronie Biblioteka Młodego Człowieka.
WięcejRecenzja Tomasza Fijałkowskiego z książki Kosmonauci Grzegorza Wróblewskiego.
WięcejKomentarz Grzegorza Wróblewskiego do wiersza z tomu Kosmonauci, który ukazał się nakładem Biura Literackiego 19 stycznia 2015 roku.
WięcejZ Grzegorzem Wróblewskim o książce Kosmonauci rozmawia Krzysztof Jaworski.
Więcej