recenzje / ESEJE

W omatidiach roztrzęsiona afirmacja niepogodzenia

Przemysław Rojek

Recenzja Przemysława Rojka, towarzysząca premierze książki żal, może on Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

I

Intu­icja, że w nowej książ­ce Roma­na Hone­ta może cho­dzić o czas, poja­wi­ła się jesz­cze przed prze­czy­ta­niem samej książ­ki i zro­dzi­ła się z cze­goś zupeł­nie zewnętrz­ne­go: z tego, że pro­po­zy­cja zre­cen­zo­wa­nia tomu przed­ło­żo­na zosta­ła mi (z przy­czyn, za zaist­nie­nie któ­rych abso­lut­nie niko­go nie obwi­niam) w momen­cie, w któ­rym na napi­sa­nie tek­stu zosta­ło mi już prze­raź­li­wie mało – no wła­śnie – cza­su. Bywa (cza­sem, cza­sem bywa!) tak, że podob­nym intu­icjom war­to dać wybrzmieć do koń­ca – zwłasz­cza że czas fak­tycz­nie jest prze­cież jed­nym z naczel­nych tema­tów całej twór­czo­ści poety.

II

Ale czas – w wymia­rze egzy­sten­cjal­nym oczy­wi­ście, nie jako jeden z para­me­trów w rów­na­niach fizycz­nych – nie ist­nie­je wszak bez doświad­cza­ją­ce­go go pod­mio­tu. I tu przy­szły mi do gło­wy – kie­dy już zaczą­łem w nie­do­cza­sie wer­to­wać nowy tom Hone­ta – takie czy­ta­ne ongiś sło­wa:

„Two­rze­nie sil­ne­go ego, co jest celem więk­szo­ści nur­tów psy­cho­te­ra­peu­tycz­nych, jest według nie­go [Jame­sa Hil­l­ma­na – P.R.] pułap­ką, sztucz­nym two­rem, któ­ry blo­ku­je aktyw­ność obra­zów, dostęp do mun­dus ima­gi­na­lis. W tym sen­sie dzia­ła­nie to jest odpo­wie­dzial­ne za zja­wi­ska dez­in­te­gra­cji psy­chicz­nej. Doko­nu­je­my wte­dy zamia­ny obra­zu na ale­go­rię, co sub­tel­nie pozba­wia go wszel­kiej siły oddzia­ły­wa­nia. Dla­te­go też powrót do doświad­cza­nia obra­zów był­by głów­nym zada­niem tera­peu­ty i zbli­żał­by jego dzia­ła­nia do dzie­dzi­ny sztu­ki, do obsza­ru doty­ka­ją­ce­go bar­dziej pier­wot­nych doznań.

Co nie­ko­niecz­nie zna­czy, że zbli­ża­ło­by to czło­wie­ka do doświad­cza­nia rze­czy­wi­sto­ści innej niż jego wła­sna.

Psy­che jest poka­wał­ko­wa­na i, według Hil­l­ma­na, pra­gnie prze­ży­wać roz­pacz, roz­pa­mię­ty­wać cier­pie­nie, prze­mi­jal­ność, skoń­czo­ność i śmierć oraz wszyst­kie ciem­ne moce drze­mią­ce w jej głę­bi­nach, w odróż­nie­niu od ducha, któ­ry dąży do har­mo­nii, świa­tła, jed­no­ści abso­lu­tu i wiecz­no­ści. Duch jest apol­liń­ski i dąży ku szczy­tom – psy­che jest dio­ni­zyj­ska i scho­dzi ku doli­nom.” (Tomasz Teo­dor­czyk, Płacz cyka­dy).

„Ze zma­ga­nia się czło­wie­ka z arche­ty­pem, któ­ry jawi się jako tajem­ni­czy, bez­i­mien­ny, potęż­ny i nie­sa­mo­wi­ty ktoś, czło­wiek – praw­do­po­dob­nie zawsze – wycho­dzi ze zwich­nię­tym bio­drem. Czło­wiek zdo­by­wa się jed­nak na odwa­gę, by sta­wić czo­ło arche­ty­po­wi; jest to chy­ba jego powin­no­ścią, może nawet i powo­ła­niem. «Mimo że widzia­łem Boga twa­rzą w twarz, jed­nak oca­li­łem me życie» (Rdz XXXII, 31). Ale żeby móc tak powie­dzieć, czło­wiek musi pozo­stać przy swej toż­sa­mo­ści, choć­by wyda­wa­ła się ona nie­do­sko­na­ła, kru­cha i poża­ło­wa­nia god­na. Czło­wiek tu – Bóg tam. Czło­wiek musi umieć pogo­dzić ducha z życiem.” (Leszek Kolan­kie­wicz, Sam­ba z boga­mi. Opo­wieść antro­po­lo­gicz­na; frag­ment książ­ki Kolan­kie­wi­cza, z któ­re­go bio­rę powyż­szy cytat, wypeł­nio­ny jest przej­mu­ją­cą inter­pre­ta­cją figu­ry „czło­wie­ka-nikt” z ostat­nie­go eta­pu pisar­stwa Edwar­da Sta­chu­ry. Nie wyda­je mi się, by pod­miot naj­now­szych wier­szy Hone­ta miał wie­le wspól­ne­go z „czło­wie­kiem-nikt” – choć­by dla­te­go, że to prze­isto­cze­nie Sta­chu­ry ma wedle Kolan­kie­wi­cza wymiar przede wszyst­kim auto­de­struk­cyj­ny, a poezja Hone­ta jest ufun­do­wa­na na pro­gra­mo­wym nego­wa­niu auto­de­struk­cji, nie­mniej jed­nak nie mogę tak doszczęt­nie zlek­ce­wa­żyć tego, że oso­bo­wy „nikt” nawie­dza dwa wier­sze z przed­ostat­niej książ­ki poety, z cichych psów, i że w obu tych nie­zbyt dłu­gich wier­szach – nikt w ope­rze i nikt na wyści­gach – kil­ka­na­ście razy poja­wia­ją się zwro­ty opi­su­ją­ce zaprze­cze­nie lub nega­cję).

III

Mamy więc – na począ­tek – dwa wąt­ki: czas i dozna­ją­cą go pod­mio­to­wość roz­dwo­jo­ną albo mię­dzy uzie­mio­ną w doświad­cze­niu psy­che a sub­li­mu­ją­cym duchem (Teo­dor­czyk w ślad za Hil­l­ma­nem), albo mię­dzy ziem­skie­go czło­wie­ka i zaziem­skie, arche­ty­pal­ne bóstwo (Kolan­kie­wicz inspi­ro­wa­ny przez Car­la Gusta­va Jun­ga). Zanim jed­nak spró­bu­ję zaapli­ko­wać to, co piszą obaj cyto­wa­ni tu auto­rzy, do pró­by egze­ge­zy głów­ne­go (głów­ne­go – oczy­wi­ście tyl­ko dla mnie) zamy­słu książ­ki żal, a może on – kil­ka spo­strze­żeń w celu wyba­da­nia grun­tu, jakim jest naj­now­sza pro­po­zy­cja poetyc­ka auto­ra baw się.

Ósmy tom pre­mie­ro­wych wier­szy Roma­na Hone­ta wyda­je się alche­micz­ną zgo­ła desty­la­cją naj­waż­niej­szych wąt­ków obec­nych w tej twór­czo­ści w zasa­dzie od debiu­tanc­kiej ali­cji, czy­li już od ponad ćwierć­wie­cza (to poczu­cie, że ma się do czy­nie­nia z wier­sza­mi wyjąt­ko­wo prze­my­śla­ny­mi, doj­rza­ły­mi i nie­przy­pad­ko­wo wyse­lek­cjo­no­wa­ny­mi, może dodat­ko­wo być wzmoc­nio­ne przez fakt, że na swo­ją nową książ­kę Roman Honet kazał czy­tel­ni­kom cze­kać nad­zwy­czaj dłu­go – bo aż pięć lat; dłuż­sze o rok twór­cze zamilk­nię­cie oddzie­la­ło tyl­ko trze­ci i czwar­ty zbiór Hone­ta, czy­li „ser­ce” i baw się). Wier­szy jest trzy­dzie­ści osiem – w więk­szo­ści krót­kich, z rzad­ka tyl­ko prze­kra­cza­ją­cych dłu­gość jed­nej stro­ny (owszem, Honet naj­le­piej czu­je się w takich wła­śnie śred­nich roz­mia­rów for­mach poetyc­kich, ale prze­cież zda­rza­ły mu się też dłuż­sze, efek­tow­ne poema­ty – takie jak choć­by „z podró­ży pośmiert­nej” z tomu baw się czy wień­czą­cy książ­kę świat był mój cykl „dla śpią­cej”). Zwra­ca też uwa­gę wca­le nie tak oczy­wi­ste dla auto­ra przy­wią­za­nie do róż­no­ra­kich regu­lar­nych strof – naj­czę­ściej jest to tetra­stych, nie­kie­dy puen­to­wa­ny stro­fą trój­wer­so­wą bądź dys­ty­chem (bywa też, że dys­ty­chy i bia­łe ter­cy­ny są budul­cem całych utwo­rów, bywa ina­czej – choć, powta­rzam, naj­czę­ściej regu­lar­nie).

Ale – jak już wspo­mnia­łem – jeśli żal, może on pozo­sta­wia we mnie wra­że­nie, że jest swe­go rodza­ju desty­la­tem tego tak kon­se­kwent­ne­go pro­jek­tu, jakim wyda­je się cała poezja Roma­na Hone­ta, to nie cho­dzi tu o spra­wy for­mal­ne (zwię­złość, nie­ob­szer­na obję­tość tomu, upo­rząd­ko­wa­nie stro­ficz­ne); jest to spra­wa szcze­gól­ne­go wyostrze­nia pew­nych sta­łych cech Hone­to­wej poety­ki, widocz­nych tutaj szcze­gól­nie wyraź­nie.

Po pierw­sze zatem: wizyj­ność. Mówie­nie o Hone­cie jako o wiel­kim odno­wi­cie­lu nur­tu „ośmie­lo­nej wyobraź­ni” (co zapro­po­no­wał ongiś, w cza­so­wych oko­li­cach debiu­tu poety, Marian Sta­la) daw­no już stra­ci­ło swój rewe­la­tor­ski poten­cjał i skost­nia­ło do posta­ci kli­szy, licz­ma­na, kry­tycz­no­li­te­rac­kie­go wytry­chu, któ­rym pró­bo­wa­no w spo­sób coraz bar­dziej nie­prze­ko­nu­ją­cy deko­do­wać zawi­kła­nia tej bar­dzo (dla nie­któ­rych – za bar­dzo) samo­swo­jej dyk­cji. Nie­mniej jed­nak nie spo­sób nie zauwa­żyć, że rów­nież w naj­now­szym zbio­rze Hone­ta obra­zo­wa­nie sytu­uje się na anty­po­dach jak­kol­wiek rozu­mia­nej, naj­bar­dziej nawet umow­nej dosłow­no­ści (dość przy­to­czyć takie moc­ne odkształ­ce­nia jak „wycie/ ospa­ło­gę­bych apo­sto­łów z krzyżami/ ze sta­li den­ty­stycz­nej na szy­jach pośród pla­ców-lot­nisk” z wier­sza „ostrzy­ciel noży” czy „kobie­ta nio­sła tobołek,/ a w tym toboł­ku były zmar­łe dzieci/ i gło­wa z drew­na, pamiątka./ dzwon z drew­na” ze „snu aga­ty”).

Po wtó­re: stra­ta. Honet przy­zwy­cza­ił już czy­tel­ni­ka – co naj­mniej od wstrzą­sa­ją­co auto­bio­gra­fi­zu­ją­ce­go tomu świat był mój sprzed lat ośmiu – że poezja słu­ży mu do w pierw­szym rzę­dzie do prze­pra­co­wy­wa­nia śmier­ci bli­skiej oso­by (psy­cho­te­ra­peu­tycz­nej pro­we­nien­cji poję­cia „prze­pra­co­wy­wa­nie” uży­wam tu wyłącz­nie robo­czo, skraj­nie warun­ko­wo i w naj­wyż­szym stop­niu nie­chęt­nie; chciał­bym tu bowiem dalej opi­sać to, że repa­ra­cyj­ny wymiar naj­now­szej poezji auto­ra mojej dale­ce wykra­cza poza tra­dy­cyj­ne rozu­mie­nie repa­ra­cyj­no­ści aktu pisa­nia). Gdzieś w tym roz­gry­wa­niu stra­ty mie­ści­ły­by się też typo­we dla Hone­ta, blas­fe­micz­ne roz­pra­wy z Bogiem (spo­twor­nia­łym, gro­te­sko­wym, po tro­sze może gno­styc­kim demiur­giem, ale jed­nak naj­pew­niej po pro­stu nie­ist­nie­ją­cym – „bóg skła­da­ją­cy ofia­rę z tego, co napotka/ albo zosta­nie mu pod­su­nię­te pod nos” w wier­szu „pamięć roz­ma­wia z wia­trem” albo „świat, któ­ry wykradł zwie­rzę­tom bóg/ i ukrył, nazy­wa­jąc świa­tem jego cień” z wier­sza „lep­sze cia­ło”) oraz osten­ta­cyj­na dia­lo­gicz­ność tych utwo­rów (w zasa­dzie w każ­dym tek­ście poja­wia się orga­ni­zu­ją­cy więk­szość zna­czeń zwrot do kogoś – naj­czę­ściej, choć nie zawsze, jest to zapew­ne ta, któ­rą we wspo­mnia­nym cyklu z tomu świat był mój inwo­ko­wa­no jako „śpią­cą”).

Po trze­cie: pry­wat­ność. W cza­sach, gdy głów­ny ton pol­skiej poezji nada­je – jak wol­no w pew­nym uprosz­cze­niu sądzić – sze­ro­ko poj­mo­wa­na dyk­cja zaan­ga­żo­wa­na, Honet kon­se­kwent­nie bro­ni swej opty­ki désin­téres­se­mentinter­wen­cyj­ny­mi aktu­ali­za­cja­mi spo­łecz­no-poli­tycz­ny­mi (nawet jeśli przy­da­rza­ją mu się har­cow­ni­cze wypa­dy w rejo­ny tar­ga­ją­cych ostat­nio Pol­ską wspól­no­to­wych napięć – jak na przy­kład w wier­szu „butel­ka” – to bra­ku­je tu czy­tel­ne­go tonu pro­te­stu, jakiej­kol­wiek otwar­tej ide­owej dekla­ra­tyw­no­ści). Choć z dru­giej stro­ny kon­kre­ty oso­bi­ste­go doświad­cze­nia (osten­ta­cyj­nie przy­wo­ły­wa­ne choć­by w samych tytu­łach takich wier­szy jak „czter­dzie­ści pięć lat temu otwo­rzy­łem oczy”, „lam­pa z pla­cu bień­czyc­kie­go”, „uli­ca chło­pic­kie­go w lutym czy ewan­ge­li­ści pod hote­lem puro”) nigdy nie cią­ży ku auto­bio­gra­ficz­nej oczy­wi­sto­ści, zawsze sta­no­wi punkt wyj­ścia do zwie­lo­krot­nio­nej ope­ra­cji poetyc­kie­go kodo­wa­nia.

IV

Takie jed­nak jest (a może tyl­ko bywa) pra­wo desty­la­cji, że nie tyl­ko lepiej dostrze­ga się rze­czy, któ­re się spo­dzie­wa zoba­czyć; cza­sem moż­na dostrzec coś, co do tej pory spoj­rze­niu umy­ka­ło – wszak w wyni­ku for­tun­nych alche­micz­nych trans­mu­ta­cji z cze­goś zna­ne­go powin­no powstać to, co nie spro­wa­dza się do pro­stej sumy skład­ni­ków wyj­ścio­wych. Cóż zatem nowe­go uda­ło mi się dostrzec w nowej książ­ce Roma­na Hone­ta? Myślę, że kwin­te­sen­cją są takie oto cyta­ty z dwóch pomiesz­czo­nych w niej wier­szy: „nie ma takiej miłości,/ żeby póź­niej nie trze­ba się same­mu trząść” („zakło­po­ta­nie”) i „w nocy jest mnie kil­ku” („pomysł nocy na mnie”; ten dru­gi wiersz – spi­na­ją­cy tom klam­rą z otwie­ra­ją­cym go „pomy­słem nocy na cie­bie” – mógł­bym w per­spek­ty­wie tego, co jesz­cze chcę tu napi­sać, zacy­to­wać w cało­ści, zapew­ne więc jesz­cze do nie­go wró­cę).

V

Oczy faset­ko­we moż­na spo­tkać u owa­dów. Każ­dy chy­ba wie, o co cho­dzi: mister­na, zachwy­ca­ją­ca swym dosko­na­le funk­cjo­nal­nym pięk­nem mozai­ka zło­żo­na z nie­wy­obra­żal­nej ilo­ści oma­ti­diów – poje­dyn­czych oczek, zdol­nych do samo­dziel­ne­go odbie­ra­nia dużej ilo­ści bodź­ców wzro­ko­wych. Obraz widzia­ny przez takie oko jest bar­dziej roz­my­ty niż ten, któ­re­go doświad­cza­my my, ale za to owad widzi o wie­le bar­dziej sze­ro­ko­kąt­nie, dostrze­ga bar­wy wykra­cza­ją­ce poza spek­trum dostęp­ne czło­wie­ko­wi, cza­sem też (zwłasz­cza owad noc­ny) jest wraż­liw­szy na bar­dzo sub­tel­ne zmia­ny natę­że­nia świa­tła.

W książ­ce żal, może on ude­rza mnie – o wie­le moc­niej niż we wcze­śniej­szych tomach Hone­ta – siła naocz­no­ści. Tu się wszyst­ko widzi – jakimś nie­ludz­kim, wszech­ogar­nia­ją­cym okiem, któ­re jed­nym spoj­rze­niem ogar­nia powierzch­nię i głę­bię, zewnę­trze i wnę­trze, prze­strzeń i czas (a wła­ści­wie cza­sy – teraź­niej­szość roz­dy­go­ta­ną w zma­ga­niu z tym, co prze­szłe i przy­szłe). Dokład­nie tak (przy czym – od razu zastrze­gam – dokład­ność nie ozna­cza tu oczy­wi­ście ento­mo­lo­gicz­nej pre­cy­zji, a wier­ność zaczerp­nię­tej z ento­mo­lo­gii meta­fo­rze), jak widzi faset­ko­we oko owa­da: pod innym, szer­szym kątem, w bar­wach i naświe­tle­niu nie­do­strze­gal­nych żad­ne­mu inne­mu patrzą­ce­mu – ale też w znie­kształ­ce­niu kon­tu­ru i sen­su.

Bo może wła­śnie ta słyn­na, tyle­kroć powra­ca­ją­ca w kry­tycz­no­li­te­rac­kich komen­ta­rzach wizyj­ność poezji Hone­ta (wszak sło­wo „wizyj­ność” pocho­dzi od łaciń­skie­go visio, a to z kolei – od cza­sow­ni­ka III koniu­ga­cji viso, ozna­cza­ją­ce­go po pro­stu „patrzeć”) nie jest wyobraź­nio­wym odkształ­ce­niem doświad­cza­nej rze­czy­wi­sto­ści, a na odwrót – dotar­ciem do takie­go jej kształ­tu, któ­ry umy­ka nad­mier­nie sfor­ma­to­wa­ne­mu, pośpiesz­ne­mu widze­niu. Przez ana­lo­gię do gastro­no­mii: mamy skłon­ność do trak­to­wa­nia wizyj­nej nador­ga­ni­za­cji danych doświad­cze­nio­wych jak żyw­no­ści wyso­ko prze­two­rzo­nej – jako cze­goś, co jest krań­co­wo nie­po­dob­ne do tego, z cze­go powsta­ło. A może jest na odwrót? Może mówią­cy w wier­szach Hone­ta po pro­stu widzi rze­czy­wi­stość w sta­nie przy­po­mi­na­ją­cym żyw­ność nie­prze­two­rzo­ną? Może docie­ra do pier­wo­cin doświad­cze­nia, do takie­go jej sta­nu sku­pie­nia, któ­ry jest zapi­sem pier­wot­nej amor­fii, zna­cze­nia­mi odsło­nię­ty­mi w ich przed­wstęp­nej seman­tycz­nej poten­cji – zanim jesz­cze zatra­cą się one w prze­ro­ście bana­łu? Może strasz­ne, nie­ludz­kie oko tej poezji widzi coś, z cze­go dopie­ro będzie kształ­to­wać się zna­czą­ca jakość wyż­sze­go rzę­du? Może wszyst­ko, co jest w tych wier­szach, mani­fe­stu­je swą goto­wość do bycia zawsze czymś innym – nie­ko­niecz­nie tym, cze­go ocze­ku­je nasz spe­try­fi­ko­wa­ny apa­rat per­cep­cyj­ny?

VI

No dobra – ale prze­cież to wciąż jesz­cze nie jest sed­no spra­wy; poetyc­ka gra, w jaką wcią­ga czy­tel­ni­ka Honet, to nie tyl­ko udzie­la­nie mu swe­go nie­praw­do­po­dob­ne­go punk­tu widze­nia. Ina­czej rzecz ujmu­jąc: nie cho­dzi tyl­ko o to, co się widzi – ale też jak się widzi; dzię­ki cze­mu Honet osią­ga wspo­mnia­ny powy­żej efekt odkształ­ce­nia tego, co widzia­ne, będą­ce­go jed­no­cze­śnie zapi­sem docie­ra­nia do same­go sed­na widzia­ne­go (sed­na, któ­re dopie­ro potem – w spo­sób nie­skoń­cze­nie otwar­ty – będzie się zwie­lo­krot­nia­ło w odbi­ciach czy­tel­ni­czej moż­no­ści).

Wra­cam do swo­jej nie­po­rad­nej, dyle­tanc­kiej meta­fo­ry ento­mo­lo­gicz­nej: zło­żo­ny obraz powsta­ją­cy w mózgu owa­da to efekt współ­dzia­ła­nia wszyst­kich oma­ti­diów. Przyj­mij­my (choć oczy­wi­ście tak nie jest), że każ­de oma­ti­dium to w peł­ni suwe­ren­ne oko – a będzie­my mieć zwie­lo­krot­nio­ny na wszyst­kie trzy­dzie­ści osiem widzeń z tomu żal, może on pod­miot nowych wier­szy Roma­na Hone­ta. A wszyst­kie one się trzę­są – bo prze­cież, jak to stoi w jed­nym z dwóch przy­wo­ły­wa­nych tu uprzed­nio klu­czo­wych cyta­tów z naj­now­szej książ­ki auto­ra mojej, „nie ma takiej miłości,/ żeby póź­niej nie trze­ba się same­mu trząść”.

A prze­cież tu cho­dzi – jak zazna­cza­łem powy­żej – o miłość. W wier­szach Hone­ta kon­tem­plu­je się (i o tym też już tu było) czas pozo­sta­ły po stra­cie uko­cha­nej „śpią­cej”, czas wysy­co­ny miło­ścią, któ­ra nie może już odna­leźć swe­go obiek­tu. To stra­ta wyostrza spoj­rze­nie, to na czas ogo­ło­co­ny z tej dru­giej obec­no­ści nani­za­ne są miej­sca i wyda­rze­nia, rośli­ny, zwie­rzę­ta i ludzie – i to we wzro­ku, któ­re­go nie­obec­na (ale czy fak­tycz­nie nie­obec­na?) ona nie sku­pia już na sobie, wszyst­ko odci­ska się z taką wyra­zi­sto­ścią, któ­ra nie może być podzie­la­na na pra­wach pro­stej inter­su­biek­tyw­no­ści przez niko­go inne­go.

Ale czy zna­czy to, że pod­miot Hone­ta prze­pra­co­wu­je stra­tę? Powta­rzam z całym zde­cy­do­wa­niem – nie, jeśli prze­pra­co­wa­nie rozu­mieć w spo­sób tera­peu­tycz­nie ści­sły, czy­li jako taką inte­rio­ry­za­cję trau­ma­ty­zu­ją­ce­go doświad­cze­nia utra­ty, któ­ra dopro­wa­dzi do pogo­dze­nia się z nie­usu­wal­ną nie­obec­no­ścią, do tej­że nie­obec­no­ści bez­wa­run­ko­we­go zaak­cep­to­wa­nia. Pamięć o „śpią­cej” nie jest już tutaj – jak mi się zda­je – pod­szy­ta tym ładun­kiem żalu, wyrzu­tu, bólu i smut­ku, któ­re prze­szy­wa­ły gra­nicz­ny tom świat był mój, ale też abso­lut­nie nie ma mowy o akcep­ta­cji tego dotkli­we­go nie­by­cia dru­giej oso­by, wię­cej: nie ma nic, co by wska­zy­wa­ło, że akcep­ta­cja taka kie­dy­kol­wiek się poja­wi.

Otwie­ra­ją­cy tom żal, może on wiersz podej­mu­je dia­log z innym utwo­rem poety – z „kil­ko­ma upal­ny­mi dnia­mi” z książ­ki „ser­ce”. To chy­ba jeden z lepiej zna­nych tek­stów poetyc­kich Hone­ta – a przy tym opar­ty na bar­dzo moc­nym geście afir­ma­cyj­nym (sze­rzej pisa­łem o tym w swo­jej książ­ce Nie­wy­raź­na pew­ność, że życie jest pięk­ne. O poezji Roma­na Hone­ta). Afir­ma­cja ta doty­czy zarów­no pamię­cio­wej obec­no­ści uko­cha­nej, jak i też – wyni­ka­ją­cej z tego – afir­ma­cji dru­gie­go stop­nia: akcep­ta­cji owej „nie­wy­raź­nej pew­no­ści, że życie jest pięk­ne” („bo jest”, doda­je Honet w final­nym, oddzie­lo­nym od cało­ści stro­fy wer­sie). I to, że żal, może on zaczy­na się od przy­wo­ła­nia tam­te­go wła­śnie wier­sza – wyda­je mi się tu sza­le­nie zna­czą­ce (podob­nie jak to, że takim gestem Honet ponie­kąd prze­rzu­ca pomost aż do ostat­niej książ­ki, któ­ra bez­po­śred­nio poprze­dza­ła jego sze­ścio­let­nie pisar­skie zamilk­nię­cie, zwią­za­ne – cze­go doku­men­tem był owo zamilk­nię­cie prze­ry­wa­ją­cy tom świat był mój – z oso­bi­stym doświad­cza­niem stra­ty). A zatem – powsta­je pyta­nie: co teraz afir­mu­ją Roman Honet i jego pod­miot? Naj­prost­sza odpo­wiedź: jest to afir­ma­cja (albo co naj­mniej w peł­ni świa­do­ma, pozba­wio­na fata­li­stycz­ne­go pesy­mi­zmu akcep­ta­cja) tego, że stra­ta jest nie­prze­pra­co­wa­na i w związ­ku z tym nie­za­ak­cep­to­wa­na.

I tutaj wra­cam do tego, po co na wstę­pie niniej­sze­go tek­stu przy­wo­ła­łem dwa obszer­ne cyta­ty z Pła­czu cyka­dy i z Sam­by z boga­mi.

Tym, co łączy przy­wo­ła­ne reflek­sje Teo­dor­czy­ka i Kolan­kie­wi­cza, jest moc­no scep­tycz­ny sto­su­nek do pew­ne­go dogma­ty­zmu psy­cho­te­ra­peu­tycz­ne­go, wedle któ­re­go sta­bil­na i zdro­wa pod­mio­to­wość to pod­mio­to­wość sil­na, odtrau­ma­ty­zo­wa­na, nie doświad­cza­ją­ca stra­ty ani bra­ku. Tym­cza­sem – powia­da­ją jeden i dru­gi autor – takie podej­ście wią­zać się może ze swo­istą zdra­dą: jeśli naszej kon­dy­cji przy­ro­dzo­na jest sła­bość, roz­bi­cie, dra­ma­tycz­ne ucza­so­wie­nie (spe­cy­ficz­na per­ma­nent­na ana­chro­nicz­ność – albo na coś jest za póź­no, albo coś przy­cho­dzi za wcze­śnie, zawsze jed­na­ko­woż nie tra­fia­my w swój czas), dła­wią­ca i para­li­żu­ją­ca świa­do­mość śmier­tel­no­ści (tak bli­skich, jak i same­go sie­bie), to zacie­ra­nie tej praw­dy może być w grun­cie rze­czy trak­to­wa­ne jako trwa­nie w tchórz­li­wej fik­cji, jako rodzaj zdra­dy, jako uda­wa­nie, że nie ma obok nas nicze­go, co by nas onto­lo­gicz­nie w spo­sób nie­skoń­czo­ny prze­ra­sta­ło. Bo prze­cież żeby sta­nąć w praw­dzie o sobie, trze­ba może uznać, że kształ­tu­je nas pra­gnie­nie, by (raz jesz­cze Teo­dor­czyk) „prze­ży­wać roz­pacz, roz­pa­mię­ty­wać cier­pie­nie, prze­mi­jal­ność, skoń­czo­ność i śmierć oraz wszyst­kie ciem­ne moce drze­mią­ce w jej [psy­che – P.R.] głę­bi­nach”. Tak, wła­śnie pra­gnie­nie: tego sło­wa uży­wa autor Pła­czu cyka­dy – nie jest praw­dą, że w imię zdro­wia psy­chicz­ne­go musi­my się tego wszyst­kie­go wyzbyć, uczy­nić to czę­ścią jakiejś rze­ko­mo wyzwa­la­ją­cej nar­ra­cji; dla peł­ni sie­bie musi­my się pogo­dzić, że tego wła­śnie pra­gnie­my, bo peł­nia praw­dy o ludz­kiej psy­che jest taka, że tka ją sieć „roz­pa­czy”, „cier­pie­nia”, „prze­mi­jal­no­ści”, „skoń­czo­no­ści”, „śmier­ci” i „wszyst­kich ciem­nych mocy”; musi­my uznać, że żyć napraw­dę da się tyl­ko tak (tu już przy­wo­łu­ję ponow­nie biblij­ną meta­fo­rę uży­tą przez Kolan­kie­wi­cza) jak Jakub, któ­ry po cało­noc­nej wal­ce nad poto­kiem Jab­bok ukształ­to­wał się jako pobło­go­sła­wio­ny (czy­li – wedle tra­dy­cji juda­istycz­nej – obda­rzo­ny peł­nią życia) Izra­el: z wywich­nię­tym bio­drem, w sta­nie nie­ule­czal­ne­go kalec­twa.

Nie mogę oprzeć się wra­że­niu, że podob­nie jest u Hone­ta; czy­li dokład­nie tak, jak w wier­szu „nad sta­wem jasno­wi­dze­nia”: „życie nie chce modu­la­cji głosu,/ ale pożą­da ciem­no­ści, jeb­nię­cia”.

Oczy­wi­ście – Honet nie pisze wyłącz­nie o stra­cie. Poja­wia­ją się inne kobie­ty, zmar­ły ojciec, inni (bli­scy i nie) ludzie, mamy wresz­cie (bodaj po raz pierw­szy w takim natę­że­niu na prze­strze­ni kil­ku­dzie­się­ciu stron książ­ki auto­ra) waż­ny wątek bory­ka­nia się z nad­uży­wa­niem alko­ho­lu; wszak każ­de oma­ti­dium (nawet – a może zwłasz­cza – to „trzę­są­ce się”) to inny kąt widze­nia, inne spek­trum świa­tła, inna bar­wa. Mono­fo­nicz­ne ogry­wa­nie oso­bi­ste­go bra­ku było­by zresz­tą prze­cież gestem przy­zwo­le­nia na bycie w tym bra­ku uwię­zio­nym – ale nie jest też tak, że stra­ta zosta­ła unie­waż­nio­na przez jakąś krze­pią­cą, zale­co­ną przez tera­peu­tę fik­cję. Cho­dzi o wyż­szy, jakoś tam nad­ludz­ki stan świa­do­mo­ści – taki, w któ­rym doświad­cze­nie stra­ty musi być pod­trzy­my­wa­ne, bo bez nie­go było­by się oka­le­czo­nym, nie­peł­nym. A tak­że – co nie mniej waż­ne, a może nawet waż­niej­sze – usu­nię­cie bólu nie­ne­go­cjo­wal­ne­go osa­mot­nie­nia było­by gestem zdra­dy tej, któ­rej już nie ma. A pod­miot wier­szy Hone­ta pró­bu­je za wszel­ką cenę oca­lić tam­to ist­nie­nie – w jego momen­cie okrut­nie naj­peł­niej­szym, czy­li w chwi­li odej­ścia.

VII

Bo nazna­czo­nej stra­tą toż­sa­mo­ści (jeśli przy­jąć, że stra­ta jest tu czymś naj­moc­niej toż­sa­mość kon­sty­tu­ują­cym – a prze­cież jest, nie tyl­ko w przy­pad­ku Hone­ta, tra­ce­nie to wszak naj­wy­ra­zist­sza zmien­na fun­du­ją­ca świa­do­mość każ­dej ludz­kiej kon­dy­cji, nie­uchron­nie ana­chro­nicz­nej w sen­sie, o któ­rym wspo­mnia­łem powy­żej) zagra­ża­ją dwie otchła­nie nie­mo­ty. Pierw­sza – to bycie zawłasz­czo­nym bez resz­ty przez czy­jąś śmierć, przy­zwo­le­nie na to, by mil­czeć na spo­sób wła­ści­wy dla śmier­ci wła­śnie. Dru­gim jest wyru­go­wa­nie z wła­sne­go „ja” (w imię wąt­pli­we­go pocie­sze­nia, jakie nie­sie for­tun­na tera­pia nasta­wio­na na inte­rio­ry­za­cję stra­ty tegoż życia, czy­li na odgry­wa­nie wła­snej egzy­sten­cji tak, jak­by żad­ne­go inne­go życia i żad­nej innej śmierci/śmierci innej nie było) tego, co naj­waż­niej­sze – czy­li nie­gdy­siej­sze­go życia dru­giej oso­by (na mar­gi­ne­sie war­to może zwró­cić uwa­gę, jak moc­no James Hil­l­man, inter­pre­to­wa­ny przez Toma­sza Teo­dor­czy­ka w przy­wo­ły­wa­nym powy­żej dwu­krot­nie cyta­cie, uza­leż­nia każ­dą eks­pre­sję życia w moc­ny obraz arty­stycz­ny od aktu hero­icz­ne­go nie­po­go­dze­nia się ze stra­tą; czyż nie moż­na tego potrak­to­wać jako moż­li­we­go cre­do wszel­kich pisar­skich aktów Roma­na Hone­ta, któ­ry two­rzy tyl­ko o tyle, o ile przed­kła­da „ciem­ność” nad „modu­la­cję gło­su”, „obraz” Teodorczyka/Hillmana nad „ale­go­rię”?). By zatem nie zamilk­nąć, potrze­ba trze­ciej dro­gi – choć­by takiej, jaką wyty­cza­ją wier­sze z książ­ki żal, może on.

I dla­te­go tak waż­ny wyda­je mi się ostat­ni wiersz tomu, w któ­rym tema­ty­zo­wa­ne są – w obli­czu nie­uchron­nie nad­cią­ga­ją­cej wła­snej śmier­ci – mniej wię­cej te lęki, o któ­rych pró­bo­wa­łem tu napi­sać: przed byciem pochło­nię­tym przez inne życie/życie innej, inną śmierć/śmierć innej i w ogó­le przez wszyst­ko to, co nie­skoń­cze­nie nas prze­ra­sta jako wła­śnie inne („bał­bym się […]/ tego, co było zawsze jak­by poza mną,/ tego, że przyj­dzie po mnie kie­dyś inna mowa”), ale też przed samo­lub­nym włą­cza­niem wszyst­kie­go inne­go w tanie oso­bi­ste pocie­sze­nia („i tego, że sam żyłem wyłącz­nie dla siebie,/ a noc, w któ­rej przez roz­tar­gnie­nie zanu­rzy­łem ręce,/ była począt­kiem i koń­cem nie moje­go ciała// i mia­ła na mnie pomysł”).

Na szczę­ście kie­dyś była „nie­wy­raź­na pew­ność, że życie jest piękne,// bo jest”. I jeśli nawet po tej afir­ma­cyj­nej intu­icji pozo­sta­ły tyl­ko nie­ludz­ko pier­wot­ne obra­zy nani­za­ne jako pię­tro­we wizje na osie­ro­co­ny czas, postrze­ga­ne przez roz­trzę­sio­ne faset­ko­we oko, jeśli nawet dziś jest już tyl­ko knu­ją­ca zło­wiesz­cze pla­ny noc, to zawsze moż­na spró­bo­wać się wymknąć.

Prze­cież „w nocy jest mnie kil­ku”.

VIII

A zresz­tą – może jest jesz­cze pro­ściej, tak jak w wier­szu „pio­sen­ka dla cór­ki”: „to ja, two­je nic tutaj,/ nie potrze­ba wię­cej”.

Jest tyl­ko ja – i jeśli nawet jego imię to nic, to jest tyl­ko ono i jest tutaj. I zaiste – wię­cej nie potrze­ba.

O autorze

Przemysław Rojek

Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.

Powiązania

Nienostalgiczna gramatyka scrollingu

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Real Jan Škro­ba w tłu­ma­cze­niu Zofii Bał­dy­gi, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 3 kwiet­nia 2023 roku.

Więcej

Wielka historia literatury ukraińskiej

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

48. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sześćdziesiąt trzy zdania (dwadzieścia dziewięć ostatnich)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

46. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sześćdziesiąt trzy zdania (trzydzieści cztery pierwsze)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

45. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Sir Grzegorz pod Mroczną Wieżą stanął

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

44. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Krótka (historycznoliteracka) rozprawa między trzema osobami: Belfrem, Kontrabasistą i Szachistą

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

43. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jak (nie) zostałem kolaborantem

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

42. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Białe księgi

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Stel­le Bian­ki Rolan­do, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 mar­ca 2019 roku.

Więcej

Niezaufane połączenia (III). Biurowa lista kontaktów

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

40. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Poetycka książka trzydziestolecia: nominacja nr 3

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „Poetyc­ka książ­ka trzy­dzie­sto­le­cia”.

Więcej

Zdania i uwagi – revisited (2)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

39. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Zdania i uwagi – revisited (1)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

38. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Nie stoi w sprzeczności

wywiady / o książce Paweł Kaczmarski Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Paw­łem Kacz­mar­skim, towa­rzy­szą­cą pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny. Nowe gło­sy z Pol­ski, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 wrze­śnia 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 18 grud­nia 2017 roku.

Więcej

Antropologia rozczarowywania. Czterdzieści dziewięć notatek symultanicznych

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki ciche psy Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 sierp­nia 2017 roku.

Więcej

[–] Ust. z dn. 31 VII 1981 o kontroli publikacji i widowisk

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

36. odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Niedziela z życia Raymonda Queneau. Trzynaście znaków zapytania

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Nie­dzie­la życia Ray­mon­da Quene­au, wyda­nej w prze­kła­dzie Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 4 paź­dzier­ni­ka 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 8 maja 2017 roku.

Więcej

Dziennik pisany czytaniem (Krynickiego)

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Prze­kre­ślo­ny począ­tek Ryszar­da Kry­nic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 mar­ca 2017 roku.

Więcej

Gniew, dźwigar, przyimki

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Nie Kon­ra­da Góry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 listo­pa­da 2016 roku.

Więcej

Cztery ważne słowa (Gałczyńskiego) o socjalizmie

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

32 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Redaktor biBLioteki interweniuje

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

31 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jestem co się zowie żarówką zgrozy

wywiady / o książce Justyna Bargielska Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Justy­ną Bar­giel­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Sel­fie na tle rze­pa­ku, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2016 roku.

Więcej

Trzy fundamentalne pytania o Joyce’a

wywiady / o książce Jerzy Jarniewicz Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Jerzym Jar­nie­wi­czem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Por­tret arty­sty w wie­ku mło­dzień­czym, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 30 maja 2016 roku.

Więcej

Czytając Flauberta Domagalskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

30 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Czy żyjemy na Korei?

wywiady / o książce Różni autorzy

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Anną Mar­chew­ką, Prze­my­sła­wem Koniu­szym, Dawi­dem Buj­no i Grze­go­rzem Jędr­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Życie na Korei Andrze­ja Sosnow­skie­go, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Polski: pierwsza, Wiśniewskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

29 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Szkicownik alfabetyczny. Notatki o poezji Romana Honeta

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Roma­na Hone­ta roz­mo­wa trwa dalej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 mar­ca 2016 roku.

Więcej

Pocztówka do Pawła Tańskiego

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

26 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Mały literacki projekt

wywiady / o książce Artur Burszta Przemysław Rojek

Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Artu­rem Bursz­tą, auto­rem wybo­ru wier­szy w anto­lo­gii 100 wier­szy pol­skich sto­sow­nej dłu­go­ści, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 mar­ca 2015 roku.

Więcej

Ludzie na wiadukcie

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 2 mar­ca 2015 roku.

Więcej

„To jakby architektoniczna wersja matrioszek”

wywiady / o książce Joanna Mueller Przemysław Rojek

Z Joan­ną Muel­ler o książ­ce inti­ma thu­le roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek

Więcej

„Jestem już gdzie indziej”

wywiady / o książce Przemysław Rojek Szymon Słomczyński

Z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim o książ­ce Nad­jeż­dża roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek.

Więcej

O tomie Rafała Wojaczka Wiersze i proza 1964–1971

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze anto­lo­gii Wier­sze i pro­za 1964–1971 Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich autorów: sześciu, czyli coda w kształcie sestyny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

14 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dycio, Ireneo Funes

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

13 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Andrzej Sosnowski, flow

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

12 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Martyna Buliżańska, trauma

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

11 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Dariusz Suska, nasselar

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

10 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Filip Zawada, apofatyczny

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

9 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

7 (siedmiu) moich Portowych autorów: Krystyna Miłobędzka, rodząca

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

8 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Zmiana warty. Reaktywacja / Odmarsz. Następne pokolenia

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

7 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra: podsumowanie

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Pod­su­mo­wa­nie deba­ty „Jaką Pol(s)kę zoba­czy­li z dru­giej stro­ny lustra”.

Więcej

Różnicowanie sumy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Wpro­wa­dze­nie do deba­ty „Jaką Pol(s)kę zoba­czy­li z dru­giej stro­ny lustra”.

Więcej

Straszne skutki zamiany dwóch liter

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

5 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

W Wieży Osobnej, czyli pochwała poezji

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek

3 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Pomieszanie języków, przesunięcie granic mowy

debaty / wydarzenia i inicjatywy Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „10 lat Por­tu i Biu­ra we Wro­cła­wiu”.

Więcej

Lekcja języka (obcego)

felietony / Przemysław Rojek

1 odci­nek cyklu „Wie­ża Kur­rem­kar­mer­ru­ka” autor­stwa Prze­my­sła­wa Roj­ka.

Więcej

Wielość razy mnogość

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Manat­ki Bogu­sła­wa Kier­ca.

Więcej

Utrata suchości

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Ska­le­cze­nie chłop­ca Fili­pa Wyszyń­skie­go.

Więcej

O niepowtarzalnych okolicznościach

recenzje / ESEJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki O dwa kro­ki stąd Tade­usza Pió­ry.

Więcej

Polska: tyle, ile znaczy z perspektywy dżdżownicy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki Pol­skie zna­ki Woj­cie­cha Bono­wi­cza.

Więcej

Rzeczywistość jest umowna. Także, a może zwłaszcza, ta poetycka

debaty / ankiety i podsumowania Przemysław Rojek

Głos Prze­my­sła­wa Roj­ka w deba­cie „Poezja na nowy wiek”.

Więcej

Miłobędzka jak świat

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Recen­zja Prze­my­sła­wa Roj­ka z książ­ki zni­kam jestem Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 23 Roman Honet

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Dwu­dzie­sty trze­ci odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

żal, może on

nagrania / transPort Literacki Resina Roman Honet

Czy­ta­nie z książ­ki żal, może on z udzia­łem Roma­na Hone­ta w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Historia jednego wiersza, czyli ewangeliści przed hotelem Puro

recenzje / KOMENTARZE Roman Honet

Autor­ski komen­tarz Roma­na Hone­ta, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Raczej szarpnięcie niż chwyt

wywiady / o książce Roman Honet Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

żal, może on (2)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę żal, może on Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

żal, może on (1)

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę żal, może on Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Pamięć rozmawia z wiatrem

nagrania / stacja Literatura Roman Honet

Czy­ta­nie z książ­ki Pamięć roz­ma­wia z wia­trem z udzia­łem Roma­na Hone­ta w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Pamięć rozmawia z wiatrem

utwory / zapowiedzi książek Roman Honet

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Pamięć roz­ma­wia z wia­trem Roma­na Hone­ta, któ­ra wkrót­ce uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej