recenzje / IMPRESJE

W życiu, być może nie daje się żyć bez duchów

Marcin Jurzysta

Esej Marcina Jurzysty towarzyszący premierze książki Duchy dni Dariusza Suski.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wiersz dopraw­dy potra­fi spo­nie­wie­rać dotkli­wiej niż nie­je­den tru­nek. Ale musi przyjść do cie­bie we wła­ści­wym cza­sie, wła­ści­we­go dnia. Sku­pić two­ją uwa­gę nagle, nie­spo­dzie­wa­nie i jed­no­cze­śnie z peł­ną mocą. Jak nie­sfor­ny wiatr we wło­sach nie­zna­jo­mej kobie­ty, któ­ra mija­jąc cię na uli­cy, rzu­ca prze­lot­ne spoj­rze­nie, o któ­re poty­kasz się brnąc, w zasa­dzie nie wia­do­mo dokąd i po co. Dokład­nie tak wpa­dły na mnie Duchy dni. Potkną­łem się i nie byłem w sta­nie unik­nąć upad­ku. „Trud­no będzie się pod­nieść” – pomy­śla­łem. A w zasa­dzie, po co się pod­no­sić? Leż­my więc i pozwól­my, by całe to nie­bo gwiaź­dzi­ste nad nami zasnu­ły duchy.

Bez tych duchów „w życiu, być może nie daje się żyć” („Duchy”) – stwier­dza boha­ter nowej książ­ki Suski i wiersz po wier­szu wywo­łu­je zja­wy, obła­pu­je się z nimi, to zno­wu odpy­cha je od sie­bie, porów­nu­je, napeł­nia wła­snym odde­chem jak wydmusz­ki. Poko­nać cza­so­prze­strzeń, unie­waż­nić jej pra­wa, móc uchy­lić ją jak koc, któ­rym nakry­ta śpi nasza naga prze­szłość – oto jed­no z pra­gnień wpi­su­ją­cych się w, powtó­rzę to raz jesz­cze, pięk­ną książ­kę Suski. „Pali­li­śmy cza­sem pali­li­śmy czas” („Powie­trze”, s. 5) – roz­po­czy­na cere­mo­nię boha­ter, by póź­niej posta­wić pyta­nie: „Czu­jesz nie­czas cza­su?” („Kolej­ny dzień ferii”, s. 51). Wyki­wać czas, „pod­je­chać pod pod­sta­wów­kę godzi­nę przed świ­tem // chcieć żywych zoba­czyć wszyst­kich zmar­łych chłop­ców // któ­ry­mi byłem wcze­śniej […]” („Duża prze­rwa”, s. 10). Cóż był­by to za widok! Móc kadr po kadrze oglą­dać film z lat naiw­nych. Poczuć zno­wu zawsty­dze­nie, zdzi­wie­nie, jedy­ną taką pew­ność co do wła­snych racji. Snuć zno­wu mocar­stwo­we pla­ny, uści­skiem dło­ni wyzna­czać wiecz­ne przy­mie­rza. Wie­rzyć, że zawsze będą liczyć się tyl­ko bra­cia i sio­stry. Pić zawsze na pohy­bel skur­wy­sy­nom.

Boha­ter Suski raz po raz zada­je pyta­nie: „pamię­tasz?” Spraw­dza, na ile pojem­ną i sku­tecz­ną kate­go­rią jest pamięć. Bo to nie w pamię­ci i pamię­ta­niu jeste­śmy naj­lep­si, „jeste­śmy dobrzy w śmier­ci, może i naj­lep­si” („Jeste­śmy dobrzy w śmier­ci”, s. 13). Suska sta­je po stro­nie Heideg­ge­ra i jego „bycia-ku śmier­ci”, tej będą­cej tema­tem tabu, prze­mil­cza­nej: „Par­ku­ję pod pod­sta­wów­ką mili­metr przed świ­tem, // nikt nas w niej nie uczył, że jest śmierć, a życie // Może” („Duża prze­rwa”, s. 10).

Roz­cho­dzi się o trwo­gę, strach, któ­ry kie­dy raz wej­dzie w krew, nie prze­sta­je w niej krą­żyć, mno­ży się, wybi­ja swo­je wła­sne tęt­no, pul­su­je w skro­niach. Jak pisze Kata­rzy­na Gur­czyń­ska: „Trwo­ga sta­wia nas przed nami samy­mi. Speł­nia meto­do­lo­gicz­ny waru­nek poło­że­nia, w któ­rym jeste­śmy posta­wie­ni sami przed sobą […]. Przed­miot trwo­gi – to, cze­go boimy się w trwo­dze – nie jest czymś byto­wo okre­ślo­nym, czymś spo­ty­ka­nym na grun­cie świa­ta (por. 263). To, co budzi prze­ra­że­nie, nie jest ani oso­bą, ani rze­czą. […] W trak­cie uciecz­ki nie zosta­je doświad­czo­ne to, przed czym się ucie­ka. Dla­te­go też ewen­tu­al­ny odwrót – powrót do sie­bie – też nie doświad­cza ja w posta­ci oso­by czy rze­czy. […] Jaki spo­sób bycia jeste­stwa zosta­je odsło­nię­ty w trwo­dze? Cze­go trwo­ży się trwo­ga? […] Strach przed nie­okre­ślo­nym, odróż­nia­ją­cy trwo­gę od lęku, to strach przed niczym. Owo byto­wo nie­okre­ślo­ne nic – to śmierć wła­śnie„1. W rewe­la­cyj­nym wier­szu „Paul Celan” Suska wpi­su­je się w idee Heideg­ge­ra: „żyli­śmy nie żyli­śmy // Roili­śmy śmierć” (s. 9), a całe Duchy dni są wywo­ły­wa­ne wła­śnie po to, by w zwol­nio­nym tem­pie przy­glą­dać się temu, jak życie zamie­nia się w śmierć (lub w wer­sji cał­ko­wi­cie pesy­mi­stycz­nej coś takie­go jak życie nie ist­nie­je w ogó­le, ist­nie­je tyl­ko śmierć, któ­ra stop­nio­wo się ujaw­nia, powo­li odsła­nia swo­je praw­dzi­we obli­cze).

Ali­na Świe­ściak pisząc o poezji auto­ra Duchów dni stwier­dza: „Obra­zy świa­ta przy­po­mi­na­ją tu ale­go­rycz­ne, wyizo­lo­wa­ne z cza­su ska­mie­li­ny, któ­rych funk­cja nie jest dale­ka od zna­ne­go przy­po­mnie­nia: memen­to mori, jak­kol­wiek bez jego etycz­nych i escha­to­lo­gicz­nych impli­ka­cji. […] To obraz zasty­głe­go nie­po­ko­ju […]. Nie­po­ko­ju, któ­ry jak w melan­cho­lii, jest for­mu­łą obra­zu życia nie­zna­ją­ce­go roz­wo­ju. Tam, gdzie nie ma roz­wo­ju, gdzie jeden stan rze­czy nie powo­du­je następ­ne­go i nie wpły­wa na zmia­nę cało­ści, nie ma kon­se­kwen­cji w przy­szło­ści, świat sta­je się kolek­cją. W przy­pad­ku Suski – kolek­cją śla­dów„2. Suska w swo­jej naj­now­szej książ­ce dalej tro­pi te śla­dy, tym razem kon­cen­tru­jąc się na tych wydep­ta­nych w cza­sie i prze­strze­ni, wydep­ta­nych w pamię­ci.

Naj­bar­dziej potra­fi boleć pust­ka, wra­że­nie, że nicze­go nie było i nicze­go nie ma, że to, na co patrzy­my i co prze­ży­wa­my, to jedy­nie róż­ne mani­fe­sta­cje NICZEGO. Świat Suski też pełen jest takich plo­tek: „świat jest pusty, śnieg szep­tał, cho­dzą takie słu­chy” („Świat jest pusty, śnieg szep­tał”, s. 11). W Duchach dni moż­na zresz­tą zna­leźć wie­le podob­nych fraz, któ­re łączy swo­ista gno­micz­ność, mogą one bowiem z powo­dze­niem odry­wać się od wier­szy i funk­cjo­no­wać auto­no­micz­nie. Gno­mą taką mogą być tak­że krót­kie wier­sze, takie jak „Pina Bausch”:

Świat nie ma ser­ca, świat jest ser­cem,
któ­re bez zasta­no­wie­nia bije w cie­niu,
w któ­re bez zasta­no­wie­nia bije cień.

O war­to­ści książ­ki poetyc­kiej, moim zda­niem, świad­czy przede wszyst­kim to, czy nada­je się ona do wie­lo­krot­ne­go użyt­ku. Duchy dni bez­sprzecz­nie są książ­ką wie­lo­krot­ne­go użyt­ku, tak samo jak zja­wy wywo­ła­ne przez auto­ra, któ­re zagosz­czą z pew­no­ścią w nie­jed­nym śnie, rów­nież tym na jawie. „Napa­trzy­li­śmy się na zni­ka­nie i jesz­cze się napa­trzy­my” (s. 16), póki sami nie znik­nie­my, cze­ka­jąc aż i nas wyło­wi skądś jakiś „łapi­duch” dni.


Przy­pi­sy:
[1] Zob. K. Gur­czyń­ska, Samo­po­zna­nie na grun­cie „Bycia i cza­su” Mar­ti­na Heideg­ge­ra, „Nowa Kry­ty­ka. Cza­so­pi­smo filo­zo­ficz­ne” 2006, nr 10, s. 109–126.
[2] A. Świe­ściak, Melan­cho­lia w poezji pol­skiej po 1989 roku, Kra­ków 2010, s. 255.

O autorze

Marcin Jurzysta

Urodzony 23 grudnia 1983 roku w Elblągu. Literaturoznawca, poeta, krytyk literacki, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Autor tomów poetyckich: ciuciubabka (2011), Abrakadabra (2014), Chatamorgana (2018) oraz Spin-off (2021) wydanych przez Dom Literatury i łódzki oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Laureat Konkursu im. Haliny Poświatowskiej w Częstochowie, Rafała Wojaczka w Mikołowie oraz Międzynarodowego Konkursu „OFF Magazine” w Londynie.

Powiązania